<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Biesiady
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


BIESIADY.

Mniemając mój sąsiad, że ja pan, bom z miasta przyjechał, chciał także udawać pana, i zwiedliśmy się obadwa : bom ja na zły obiad trafił, a on próżno pieniądze wydał. Było nas szesnastu, a potraw kilkadziesiąt, mieliśmy więc w czem wybór czynić. Ale przyznać się muszę, iż ten był zawodny, nie, że brakowało na strawie, ale iż ta, mimo wolą gospodarza, była mnogą, ale nie dobrą. Sławny satyryk Francuzki mścił się nad złej uczty gospodarzem, gdy opisał kapłony chude, kurczęta niedopieczone, pieczenie twarde, przyprawy nudne, a wtem wszystkiem zbytek imbieru i gałek muszkatowych. Mógłbym i ja się zdobyć na takowe opisy, ale niechcąc użyczać tej nudności, której doznałem, zastanawiam się tylko nad tą niepotrzebną, szkodliwą a kosztowną przysadą.
Miłość własna lubi nadzwyczajność, dla tego, iż różni i wznosi nad innych; stąd przepych i zbytki. Wydawały się one na naszym obiedzie, dla oczu bardziej, niż dla nasycenia sporządzonym, i na tem się skończyło, iż może inni z podziwieniem patrzali się na mniemane przysmaki, jam prawie głodnym wstał od stołu.
Mylą się wielce ci gospodarze, którzy mniemają, iż uczta nie może być dobrą, jeżeli nie jest obfitą, kosztowną i okazałą. Była taka owego Trymalcyona, z którego szydził Petroniusz, równie może tak rozgniewany, jak i Boileau; że jednak dokładnie ją opisał, a może zabawi czytelnika dawnych biesiad wyobrażenie, niechże potrawy i przysmaki niektóre tej uczty ma przed sobą zastawione. « Gdyśmy się koło stołu usadowili (mówi jeden z biesiadników), na wielkiej misie przyniesiono osła z miedzi Koryntskiej ulanego; wisiały na nim sakwy, w jednej były oliwki jeszcze zielone, w drugiej dojrzałe; niósł ów osieł na sobie dwa półmiski z jarzyną; przyniesiono potem na roszcie srebrnym kiełbasy, a za niemi śliwki Damasceny i ziarka z granatów. Ledwo cośmy kosztować zaczynali, alić to pierwsze danie zbierać zaczęto, i przyniesiono drewnianą kokosz siedzącą na jajach; wygrzebywaliśmy je ze słomy i ukazały się jaja pawie. Spieszcie się, rzekł gospodarz, żeby się pawięta nie wylęgły; z massy były owe jaja, i gdym stłukł skorupę, rozumiałem, żem pawie znalazł, a to były śnieguły w żółtkach nadziewane pieprzem. Nowy się zatem widok ukazał, na wielkiej obręczowej misie, dwanaście znaków Zodyaku; pod skopem były rodzaje grochów, które wówczas zbierają; pod bykiem udziec; pod lwem figi Afrykańskie, pod wagami obwarzanki równej miary; zgoła każdy znak miał swoje właściwe przysmaki. Aże oprócz osobliwości nie miały czemby apetyt wzbudzić mogły, zdjęto ów Zodyak, który tylko był nakryciem, i ukazała się z boku ogromna pieczenia, na środku był zając z przypiętemi skrzydłami, udawający Pegaza, a na rogach Satyry, którzy jakąś przyprawę z masłem topionem upuszczały na ryby, jakby miały pływać ». Dosyć zdaje mi się, namienić niewchodząc w dalszy opis, jak nie tylko teraz, ale i dawniej gust zły z szkodliwem marnotrawstwem wysilał się na zbytki, godniejsze śmiechu, niż zadziwienia. I z dawnych więc, i z teraźniejszych uczt niepotrzebną zbytecznością przesadzonych, naukę brać należy, jak w tej mierze postępować mamy.
Chwalebne są i użyteczne towarzyskie zgromadzenia, kojarzą albowiem i wzmacniają obcowaniem związki powzięte; że zaś po większej części wydarzają się wspólnem pokarmu użyciu, trzeba, iżby uczty stosowały się do zamierzonego celu, który nie powinien zasadzać się na strawie i napoju, ale na wdziękach miłego posiedzenia.
Najpierwsze uczty prawidło, iżby się stosowała do stanu gospodarza i stołowników. Wykroczył przeciwko temu obowiązkowi mój sąsiad, nie przeto, iżby go nie miało stać na wydatek, który podjął; ale dla tej przyczyny, iż i on i my do skromniejszych jesteśmy przyzwyczajeni potraw, zwłaszcza na wsi wówczas zostając. Każdy najlepiej wiedzieć może stan swój : żeby się w nim utrzymał, lub (co prawie każdego żądaniem) powiększył go, inaczej postępować sobie nie może, tylko tym sposobem, iżby ustawiczną miał baczność sam na siebie; wówczas dopiero pozna, jak i użyć dobrego mienia można, i tak użyć, iżby w nim się uszczerbek nie poniosł. Fałszywem zapatrzeniem zle się mają po większej części ludzie. Marnotrawstwo powiększa wzrok, chciwość go zmniejsza; stąd pochodzi, iż zawsze możniejszym się mniema, niżli jest utratny, i według tego mniemania czyniąc, przychodzi do ubóztwa : przeciwnie chciwi drobniąc w oczach majątek, oszczędzają wydatków i stają się bogatymi. Roztropna miara środek między temi zbytkami trzymać powinna, a wówczas użycielami, nie strażnikami będziemy dobra naszego.
Chwalebna jest skromność w ucztach, nie tylko tych, którzy według stanu swojego sprawują je, ale i w tych, którzy mogąc dawać najokazalsze, przestają na mierności. Zbytek każdy sprawuje odrazę; przyrodzenie albowiem woli przestawać na małem, niżli mieć nadto. W tej uczcie, o której z początku namieniłem, tyle przed nami kilkunastą zastawiono potraw, ileby na kilkadziesiąt wystarczyło. Jakiż był skutek zbytecznej obfitości? Zastanowienie się, jak i co wybrać : wybór zawiedziony; odraza nakoniec od wszystkiego. Jak apetyt ma swoje granice, tak też co mu się użycza, ograniczone być powinno, a naówczas im mniej użyje, tym milsze mieć będzie użycie.
Przydaje wiele do smaku ochędóztwo : najlepsze przysmaki nie czysto sporządzone wzrok obrażając, stają się obmierzłemi. Zbyteczność sprawia nieochędóztwo, gdy uginają się zle zastawione stoły, pod ciężarem jadła; a tego mnogość nie pozwala, iżby miały pozór przyjemny. Milsza woda w czystem naczyniu, niż wino choćby najstarsze, gdy się ze szklanki zle wytartej wypijać musi. Cóż dopiero gdy bielizna stołowa daje poznać widocznie, iż służyła nieraz, i służyć jeszcze będzie, nim ją do prania dadzą. Naówczas pierwsze wejrzenie zraża stołowników, i takie czyni uprzedzenie, iż choćby się wysilał gospodarz na rzadkie przysmaki, nie sprawią miłego uczucia.
Rozumieją niektórzy gospodarze, iż nie mogą lepiej gościa uraczyć, jak stawiając przed nim rzeczy nadzwyczajne. Intencya oznacza chęć przysługi, ale się rzadko udaje. Naprzód, iż owe przysmaki zdaleka sprowadzone, i nie zawsze w dobrym stanie dojść mogą; powtóre iż każda przysada nieprzyzwyczajonemu do niej żołądkowi szkodzi; potrzecie, iż to jest próżny, a niepotrzebny wydatek. Każdy kraj ma swoje przysmaki; nasz w nie dość obfity : bylebyśmy ich tylko skromnie, dogodnie, smaczno i czysto dostarczali stołownikom naszym, i oni zdrowemi potrawami nasyceni, nie będą żałować, że u nas jedli; i my bez straty z nimi się wraz ucieszymy.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.