[392]BRANKI BUDRYSÓW.
(DO LUCI, TERENI, MANI.)
Lucia, Terenia, Mania,
Łzami ubolewania
Płaczą losu tych żon Trzech Budrysów,
Co to Laszki, baranki,
Niewiniątka — a branki
U Litwinów — niedźwiedzi! tygrysów!
Zkądże takie współczucie? —
O! dość spojrzeć na Lucię,
Na Terenię — wesołe koteczki;
Dość się wpatrzyć w te czarne,
Mani oczki figlarne,
Co się błyszczą, jak z chmur dwie gwiazdeczki;
By dojść, że się w tym razie
Same czując w obrazie,
Tak drżą przed nim ze wstrętem i trwogą.
Ach! a gorsza przyczyna,
Że snać ze mnie, Litwina,
O Litwinach zdań zmienić nie mogą.
[393]
Lecz nie płaczcie! albowiem
Ja wiém, i wam opowiem,
Dalszy koniec téj całéj przygody.
Wieszcz ją przerwał na chwili,
Gdy synowie wrócili,
A dziad posłał zapraszać na gody.
A tymczasem trzy one,
Rozżalone, strwożone,
Nuż w płacz głośny, pokląkłszy na ziemi! —
Stary w głowę zachodził,
Cieszył, koił, łagodził,
Aż nakoniec, nuż płakać wraz z niemi!
Bo w myśl weszła mu Ona,
Ukochana, stracona: —
Taką była, gdy wiózł ją do domu;
Taką nieraz bywała,
Gdy go płacząc błagała.
Aby krzywdy nie czynił nikomu! —
Zrozumiały filutki
Łez i modłów swych skutki —
Więc do dziada z błagalném wejrzeniem!
Nuż go chwytać za dłonie,
Nuż się tulić na łonie —
Dziad roztopniał, jak wosk przed płomieniem.
„Dzieci! — krzyknął nareście —
„Gośćmi memi jesteście.
„Stary Budrys nie krzyżak, nie zbójca.
[394]
„Przez Znicz i przez Perkuna!
„Ja wam za opiekuna,
„Ja sam stanę za stróża i ojca. —
„Hola! słuchać mię, chłopcy!
„To me córki — wy, obcy;
„Chcę was z niemi poswatać — lecz proba!
„Nie dam żadnéj żadnemu,
„Aż się skłoni ku niemu,
Aż go sama bez musu podoba.“ —
Luci, Mani, Tereni,
Z ócz się radość promieni:
„O! z tych Laszek nie będzie Litwinek!“ —
Poczekajcie! boć przecie
Z Lamé–Fleury snać wiecie,
Jak to było z porwaniem Sabinek.
Rzecz nie moja, powody
Ich miłości i zgody!
Lecz jak prawdę największą rzekł Adam:
„Że nad wszystkie ziemianki.
Milsze Laszki kochanki,“
Tak ja prawdę nie mniejszą powiadam:
Że na całym tym świecie
Nié ma, i nie znajdziecie
Mężów lepszych, jak męże Litwini!
Każdy z nich, na głos żony,
Jest jak niedźwiedź uczony,
A cierpliwy, jak wielbłąd w pustyni.
[395]
A pytam pannę Lucię:
Nie miłeż to uczucie
Czuć się w domu królową i panią?
Pytam pannę Terenię:
Źleż to, na swe skinienie
Mieć wnet wszystko, co zechce? — A Manio
Nieraz ci, jestem pewny,
Śnią się wschodnie królewny,
Słoń za konia, i tron w palankinie! —
Otóż wszystko to prawie
Znaleźć możesz na jawie
W wsi litewskiéj, i w mężu Litwinie.
A cóż mówić o lidze,
O Jadwidze?... Lecz widzę,
Że dość tego, co rzekłem już wprzódy.
Mani, Tereni, Luci,
Nie dziwi już, ni smuci,
Że bez musu odbyły się gody.
1865.
|