Brzask • Opowiadanie • Maksim Iwanowicz Harecki
Brzask
Opowiadanie
Maksim Iwanowicz Harecki
Przekład: Wikiźródła (lista tłumaczy na stronie historii).

Długo ciągną się noce[1] zimowe. Za oknami ciemno i mróz ostry, a w lodowatej chacie niewesoło pali się ciemnawe łuczywo, mozolnie brzęczą powolne wrzeciona. A do świtu jeszcze daleko, oj daleko!

Nie śpiewając pieśni aż do jutrzenki, milcząco przędli, z cicha tylko dumając swoje myśli ciche przed świtem.

Ale bezsenny dziadunio, namoczywszy łyka[2] i usiadłszy w kożuchu na pieńku pośrodku chaty, lubi czasem rozwiewać senny frasunek młodych swoimi opowieściami o przygodach z dawnych czasów.

Plecie dziadulo starodawne ploty i lubi je, jak swoje łapcie[3], a jego starszy wnuk — nie dziecko już, ale ładny chłopiec, który przecie także nie stawia łapci przed butami[4], nie może ich już dłużej ścierpieć, więc co chwilę przerywa cichy tok barwnej opowieści, przeszkadza w jej słuchaniu. Buntuje się jego młode serce przeciwko niezrozumiałej mu pokory pańskich poddanych.

— A jeśli o mnie chodzi, — tłumaczy on dziadkowi, — to wziąłbym ja dobry kołek, dopadłbym pana w jakimś ciemnym[5] zaułku i tak bym go świsnął w ucho, że i swoich by nie poznał! Nie poważyłby się drugi raz chłostać ludzi.

— Ech, bratku ty mój, bratku! — uśmiechnął się do wnuka dziadek. — Czy ty naprawdę aż tak lubisz się bić? Czy tobie, takiemu młodemu, trzeba o tym mówić! To bardzo brzydko — bić się... Ale był u nas taki jeden: bywało tak, że jakby go uderzyć, to wziąłby drąga, stanąłby w kącie i nie poddałby się. „Podejdźcie tylko! Pierwszemu, rzecze, łeb rozwalę”. A potem ucieknie w las i wałęsa się dni dziesięć. Ale cóż? Gdzież jemu uciekać — wróci sam albo go złapią. Złapią znienacka, zwiążą, położą na ławie, posadzą dwóch ludzi na nogi, dwóch na głowę, a trzecia para z dwóch boków tak biedaka obije, że potem przez dni kilka jeszcze będzie leżał i jęczał...

— Jeśli jednak nikt by się nie poddawał, jak on, to nikogo by nie obili!

Dziadek zaśmieje się tylko i dalej opowiada przerwaną historię.

— A jeśli o mnie chodzi, — znów przerwał dziadkowi wnuk, — wziąłbym ja pudełko zapałek i dobry pęk słomy, wybrałbym ciemną, jesienną noc i tak by zaświecił w pańskim dworze, że potem i pan swoich by nie poznał.

— Ech, bratku ty mój, bratku! — uśmiechną się dziadek. — Łatwiej tobie teraz o tym mówić, — nie tak dawniej bywało. Był u nas jeden taki. Bywało, jak tylko jesień — pali się gumno[6] u naszego pana. Spłonęło jedno, postawił przez rok drugie. Spłonęło i to, postawił trzecie. A później przyjechali do pana kozacy, zagnali wszystkich ludzi do dworu, wybrali z każdej dziesiątki rodzin po człowieku i rozłożyli ich gołych w stodole na toku[7]. Przyszedł pan, zapalił wielką świeczkę z wielkim knotem i po kolei przypala wyciągnięte do góry brody, a potem się pyta: „Nie wiesz czasem, z czyjej winy spaliła się stodoła u twojego pana?” — „Oj panoczku, zmiłujcie się, ale nie wiem”. Obszedł wszystkich, a leżeli tak w dwa rzędy, jak snopy, — i nikt nic nie wie... „No, to, mówi, jak wy tacy święci i nikt z was nie popełnił grzechu, — to wasze jest Królestwo Niebieskie!” Wyszedł z kozakami za bramę, rozkazał zamknąć tam „bezgrzesznych” i podpalić stodołę... Boże-Ojcze! Pan bogaty, więc cóż dla niego znaczy spalić stodołę (pustą, bez zboża), a przy tym stracić dwie setki poddanych, jeśli u niego tak dużo ludzi jak drzew w lesie, że okiem ich nie ogarniesz a poddanych jest nie jeden tysiąc. Zawyli wszyscy ludzie, co stali w oknach, rzucili się ku panu, ale nie z chęcią policzenia się, a z rzewnymi łzami, aby nie gubił niewinnych[8]. Płaczą, wrzeszczą, pełzają wokół pana po ziemi, jak raki albo czerwie. „Podpalajcie! — krzyczy pan. — Moi ludzie, oto moja odpowiedź!” Chcieli już kozacy podpalać, aż tu nagle krzyczy ktoś ze stodoły: „To moja wina!” Wypuścili wszystkich, a jego związali i powieźli gdzieś pośród nocy. W śród ludzi niosły się słuchy, że spalił go pan w lesie. Może to i prawda, może i nie, ale przepadł on gdzieś na wieki i nigdy już nie wrócił. A naczalstwu[9] pan sypnął groszem, żeby nie słuchało ludzkich plotek i nie szukało człowieka. Sam też i pan był naczelnikiem[10]...

— Gdyby wszyscy razem rzucili się na pana, nie zginął by człowiek — spiera się zadumany chłopiec.

— Ech, bratku ty mój, bratku! — kiwał głową dziadek. — Zobaczymy, co też z was wyrośnie, młodych i krewkich.

Zamilknie więc, jak czasem bywało, młody wnuk.

I tak długo, oj długo nastawał brzask zimowy... Do świtu jeszcze było daleko, a dziadek prawił, jak zaginął młody Wasyl, co kochał się w dobrej, młodziutkiej Niemce, którą lubił malować, i jak zmarniała po śmierci dziadkowego dziadka wielka pasieka i jak trzęsła dziadkowego dziadka gorączka, która zdawała mu się nocą w lesie jako niema baba...

— Nie mogę uwierzyć, dziadku, w to, co ty mówisz, — uśmiechnął się nareszcie także i wnuk. — Gorączka nie może nawiedzać jako baba, bo to jest tylko choroba.

— Może i tak, — pokornie zgadza się dziadek, — ale ludzie tak powiadają, i ja mówię... Mnie samemu nic nigdy się nie zdawało. Wam, młodym, lepiej to wiadomo, bo wam w szkole o tym mówią, a nam, ciemnym, co... Co my o tym wiemy?

— Jak człowiek jest chory, to mu się majaczy w jego chorym mózgu... — śpieszy z życzliwą odpowiedzią wnuk, bo zaczyna odczuwać współczucie dla swojego ciemnego i pokornego dziadula...

1926





  1. Przypis własny Wikiźródeł w oryginale: świtania
  2. Przypis własny Wikiźródeł chodzi tu o łapcie, które trzeba było co jakiś czas moczyć w wodzie aby były sprężyste i się nie łamały
  3. Przypis własny Wikiźródeł dawne obuwie wyplatane z łyka; wkładane na stopy owinięte w onucę i przywiązywane rzemieniem bądź sznurkiem; zobacz w Wikipedii hasło Łapcie
  4. Przypis własny Wikiźródeł nie ceni łapci bardziej niż buty
  5. Przypis własny Wikiźródeł w oryginale: dogodnym
  6. Przypis własny Wikiźródeł ogólnie zabudowania gospodarcze w gospodarstwie wiejskim: stodoła, stajnia, chlew
  7. Przypis własny Wikiźródeł inaczej: klepisko
  8. Przypis własny Wikiźródeł by pan nie wymagał odpowiedzialności zbiorowej za przewinienie nieznanego chłopa
  9. Przypis własny Wikiźródeł urzędnikom i policjantom
  10. Przypis własny Wikiźródeł sprawującym władzę absolutną nad folwarkiem





Przekład może być udostępniony na innej licencji niż tekst oryginalny.
Oryginał
PD-old
Tekst lub tłumaczenie polskie tego autora (tłumacza) jest własnością publiczną (public domain),
ponieważ prawa autorskie do tekstów wygasły (expired copyright).
Przekład
Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0.
Dodatkowe informacje o autorach i źródle znajdują się na stronie dyskusji.