Czarna msza/Wstęp
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Czarna msza |
Redaktor | Jadwiga Ruczyńska |
Wydawca | Towarzystwo wydawnicze "Rój" |
Data wyd. | 1925 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Słowa, odpowiednio zestawione, dziwną mają moc sugestywną. Zwłaszcza o ile oznaczają coś tajemniczego, co szerokiemu ogółowi niełatwo jest sobie uświadomić. Wtedy stają się bodźcem powszechnego zaciekawienia.
Jednym z najbardziej uderzających przykładów takiego zagadkowego połączenia wyrazów stanowią dwa słowa, które zamierzamy poniżej scharakteryzować: Czarna Msza.
Każda epoka pod nazwą tą dopatrywała się innych występków i bezeceństw — właściwych sobie — i przypisywała jej najdziwniejsze wybryki.
Dzisiaj, kiedyśmy się znacznie oddalili od ponurych czarodziejstw średniowiecza, słowa te utraciły swój sens pierwotny, i msza czarna zawiera obecnie całkowicie odmienną treść, niźli w średniowieczu, lub choćby w epoce Ludwika XIV. Jej pierwiastek demoniczny zmniejszył się z latami, została zaś głównie pospolita rozpusta.
Rozpatrzmy zatem ową tajemnicę, nazwaną „mistycyzmem naodwrót“ (à rebours), zbadajmy rozwój jednej z najbardziej posępnych zagadek: czarnej mszy w jej rozwoju po przez stulecia.