<<< Dane tekstu >>>
Autor Feliks Przysiecki
Tytuł Czarny brylant
Podtytuł Ballada
Pochodzenie Śpiew w ciemnościach
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Ignis“
Data wyd. 1921
Druk J. Burian
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tomik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CZARNY BRYLANT
(Ballada)
Kazimierzowi Wierzyńskiemu

Słyszysz? Był to najdzikszy z szalonych birbantów,
Co widmo zbrodni co noc głuszył brzękiem szklanic.
Ponoś ów rudy handlarz pereł i brylantów
Coś wie o tem, lecz milczy i nie powie za nic.

Bo kiedy go kto dotknął przezwiskiem potwarczem,
W piekło szlak mu poświecił szpady jego migot,
Gdyż hardy był ten dziwny król przydrożnych karczem,
Fantastyczny bohater tysiąc jednej przygód.

Nęcił go wir niebezpieczeństw, kochał się w hazardzie,
Lubił z pod ciemnej gwiazdy pijaków i łgarzy,
Miał czar fantazji djablej w krawata kokardzie
I wyraz niespokojnej dumy w bladej twarzy.

Zamłodu awanturnik pokochał bezdroża,
Zamarzył o przygodzie szalonej, bez granic,
Którą życiu chciał wydrzeć, jak perłę z fal morza,
I w tem tkwi może powód, że tak zeszedł na nic.


Raz w spelunce nadmorskiej, gdy grał pośród czerni
Szulerów, wykpigroszów i portowych mętów,
Rudy handlarz nieznany nikomu w szulerni,
Zdradził mu tajemnicę czarnych djamentów.

Z błyskiem w oczach mu szeptał, że ten kamień święty
Strzegą mocą piekielną ciemne zabobony,
A drogę ku nim znaczą rozbite okręty,
Zaginionych dynastji krwią splamione trony.

Z lękiem mówią coś o tem na wschodzie legendy,
Że śmiałka, który na nie targnąć się poważy,
Wiecznie po całym świecie ścigać będzie wszędy,
Bogini czuwająca w podziemiach na straży.

Lecz kto piekielne moce wyzwie w straszne szranki,
Kto tysiąc niewidzialnych rąk zemsty pokona,
Ten serce najdziwniejszej zdobędzie kochanki,
Burzliwie go pokocha bogini szalona.

Odtąd zniknął bez wieści, aż w lata po zdradzie,
Jak w spelunkach portowych dotąd mówią o tem,
Widziano go na statku jakiegoś pokładzie,
Kiedy do kraju swego odpływał zpowrotem.


Tchnienie czarnej zarazy, zwodnicza moc mgławic,
Wraz z wściekłością burz morskich poszły jego śladem,
Jakgdyby chciały śmiercią i ogniem błyskawic,
Wydrzeć mu wykradziony bogini diadem.

Kiedy wrócił, kochanka chytrze go zdradziła,
Coraz mu w życiu gorzej poczęło się zdarzać,
Zdawało się, że jakaś tajemnicza siła
Chce go z powierzchni życia nazawsze wymazać.

Ktoś przeciw niemu knował niebezpieczny spisek
I szatańsko rozpuszczał ciemne plotki o nim,
Drzwi jego domu znaczył znakiem tajnych krysek,
Albo pod próg podrzucał ohydny anonim.

Nocami ktoś pod oknem szeptał krótkie hasła,
Potem stąpał po schodach i drzwi jego szukał...
Wtem pękło z trzaskiem szkiełko, lampa nagle gasła
I trzykroć ktoś do okna z wściekłością zapukał.

Snać jednak losy swoje zwierzył ostrej szpadzie,
Żaden lęk się nie imał tego zawadjaka,
Bo co noc szedł wesoło do szynków w gromadzie
W czarnym płaszczu, jak widmo królewskiego ptaka.


Hej! Wino, szał i karty, do stu jasnych katów!
On wygrać musi nawet do samego czarta,
Jak zawsze zgarnie z stołu rulony dukatów,
Ale w talji jest jedna niebezpieczna karta...

Dama — trefl, przyodziana w tajemnicze szaty,
Smukłą rękę, na której lśni czarny diament,
Wyciąga w grze ku niemu i zgarnia dukaty,
Wywołując przesądny pośród graczy zamęt.

Także luster unikał, bo ich wnętrze kradło
Dumne oblicze króla odważnych birbantów
I zamiast niego straszne patrzało widziadło,
Rudy kutwa, ów handlarz pereł i brylantów.

Aż raz, gdy pił z kompanją na maskowym balu,
Przybrany najcudaczniej za czerwień — waleta.
Trąciła się z nim nagle zakryta w woalu,
Nikomu w całem mieście nieznana kobieta.

Smukłą ręką z pierścieniem dziwnym, bez klejnota,
Jakieś znaki mu daje tajemne na migi...
Już idzie, idzie za nią... Pobladła hołota
Zaskoczona zagadką dziwacznej intrygi.


Już idę. O, kto jesteś, widmo tajemnicze,
Tu niema już nikogo... Słowo jedno zamień!
Znam cię! Imię swe powiedz! Odsłoń swe oblicze!...
Co widzę! Wszak z pierścienia zagubiłaś kamień...

— „Już świta. Patrz, poznajesz“?
Tyś dama treflowa!
„Tak! Dama trefl, trefl dama! Przegrałeś walecie!
Tyś moja, moja lewa — oddaj ją bez słowa“.
...Poznałem cię po oczach i wąskim sztylecie...

„Gdzie są brylanty czarne? Tu? tu, Ach, nie tu!
Tu, gdzie serce uderza tętnem oszołomień“...
I jeszcze raz przy ciosie wąskiego sztyletu,
Ujrzał czarnych brylantów czarodziejski płomień.

Znaleźli go martwego, w zachwycie miał lica,
Krwawa różę na piersiach, cały w jasnych zorzach,
Zginęła z nim brylantów czarnych tajemnica
I powieść fantastyczna o dziwnych bezdrożach.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Feliks Przysiecki.