Czerwone i czarne (Szymański, 1937)
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Czerwone i czarne |
Pochodzenie | Słońce na szynach |
Wydawca | Związek Zawodowy Pracowników Kolejowych Rzplitej Polsk. |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Drukarnia „Robotnika“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tomik |
Indeks stron |
Tani czarny atrament pisze słowa powszednie,
pisze słowa niezdarne, rozmazuje się, blednie.
Zwolna, ciężko pług pióra przeorywa milczenie —
spływa z dłoni na kartkę to radość, to cierpienie.
Na jałowym papierze rzuca siejbę swą czarną:
między grządki literek drobne kropki, jak ziarno.
Wzbiera życie w wyrazach, szumi szelest na kartce,
kwitną zdania, jak żyto żywotne i uparte.
Rosną, rosną do oczu słowa ciężkie, jak kłosy,
aż je cenzor ołówkiem, jak żniwiarką, wykosi.
Wschodzi słowo w milczeniu. Ale krzykiem rozpaczy
nie na kartce — na bruku — i nie czarno się znaczy.
Nie z pod ostrza stalówki redlinami wyrasta,
lecz z pod kul i bagnetów leci w ulice miasta.
Skrzydła od kul ma prędsze, od kul większą donośność,
nad huk strzałów, nad dzwony woła śmiało i głośno.
Mowa jego świąteczna, mowa jego powszednia
zrozumiała dla wszystkich od Madrytu do Wiednia.
Czego deszcz nie obmyje, co nie wyschnie na słońcu —
dopowiedzą kamienie, na ulicach milczące.
I wyrasta na żniwo ciężki posiew czerwony
rozśpiewanym ogrodem, hojnie krwią użyźnionym.