[292]5. Do Filidy.
Mam ja beczułkę wina z Albano,
Co od dziewięciu lat stoi;
Mam ja, o Filis! moc nieprzebraną
W ogródku kwiatów, powoi.
Same się złożą dla cię na wianek —
Mam srebrne misy, puhary;
Ołtarz majony jest i baranek
Gotów do krwawej ofiary.
[293]
Po całym domu chłopców i dziewek
Tam i sam pełno się zwija —
W kuchni kłąb dymu z płonących drewek
Do góry słupem się wzbija.
Czy wiesz, na jakieś gody proszona?
Oto na Idy kwietniowe;[1]
Dzień, w którym morska Wenus jest czczona,
Przypada w kwietnia połowę.
Huczniej, niż własne me urodziny,
Obchodzę dzień owych świątek;
Bo odeń liczy druh mój jedyny,
Mecenas, lat swych początek.
Ty do Telefa wzdychasz, — nie radzę —
Wysoki to próg dla ciebie:
Bogata piękność ma nad nim władzę
I z nią mu dobrze, jak w niebie.
Z bujnych nadziei bądź wyleczona
Przykładem dwóch śmiałków onych:
Belerofonta i Faetona,
Na ziemię z niebios strąconych.
Równego sobie poszukaj lepiéj;
Niechaj cię próżność nie łechce.
Czekam cię — stary się nie odczepi,
Po tobie żadnej już nie chcę.
Przybywaj z nowych piosnek zapasem,
Głosik weź z sobą łabędzi;
A czarne troski, co żrą mię czasem,
Twoje śpiewanie rozpędzi.
(L. Siemieński).