Do Sosny Polskiej
Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Domowy mój prostaku, witaj moja Sosno!
Od matek i sióstr twoich oderwana rodu
Stoisz sierota pośród cudzego ogrodu.
Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku!
Oboje doświadczamy jednego wyroku.
I mną także rzuciła pielgrzymka daleka,
I mnie na cudzej ziemi czas życia ucieka...
Czemuż, choć cię starania czułe otoczyły,
Nie rozwinęłaś wzrostu, utraciła siły?
Masz tu wcześniej i słońce i rosy wiośniane,
Przecież gałązki twoje bledną poschylane;
Więdniesz, usychasz smutna śród kwietnej płaszczyzny:
Nie ma dla ciebie życia, bo nie ma ojczyzny.
Drzewo wierne! nie zniesiesz wygnania tęsknoty.
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty,
I padniesz martwe. Obca ziemia cię pogrzebie..
Drzewo moje! Czy będę szczęśliwszym od ciebie?