Dramaty małżeńskie/Część pierwsza/VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dramaty małżeńskie |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Piotr Noskowski |
Data wyd. | 1891 |
Druk | Piotr Noskowski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les maris de Valentine |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
„— Ładnie zaczynasz! — mruczał Maurycy wściekły.
„— I nie zmienię postępowania!
„— Komisant mój zostanie współ-posiadaczem fabryki, w której od śmierci ojca ja sam rozkazywałem! Stanie się wspólnikiem moim, będzie miał równe prawa ze mną...
„— Nie może cię to ani obrażać, ani dziwić. Takie rzeczy co dzień się przytrafiają.
„— Ze mną nic podobnego nie będzie. Ponieważ ten podły służalec, bez zasług i przyszłości, zajął moje miejsce w sercu twojem, zrywam węzły łączące nas moralnie i materyalnie... Jestem odtąd obcym dla ciebie, jestem gotów zdać ci rachunki i spłacić połowę z tego, cośmy razem posiadali. Spółka nasza musi być rozwiązana, likwidacyę zacznę od jutra, dla tego tylko, że dziś już na to zapóźno...
„— Dobrze — odpowiedziała Klotylda. — Rozłączmy się, skoro sobie życzysz! Pamiętaj jednak, że nie moje to było żądanie.
„W tem sposób brat i siostra rozstali się ze sobą.
„Przyszłoby było może do zgody, gdyby jedno drugiemu chciało zrobić jakiekolwiek ustępstwo, lecz ani stary kawaler, ani młoda panna nie chcieli pierwszego kroku uczynić.
„Przeprowadzono likwidacyę.
„Klotylda za swoję część otrzymała sześćset tysięcy franków i zaślubiła Leona.
„Maurycy zaprzysiągł, że jej nigdy nie przebaczy.
„Dotrzymał bezwzględnie słowa; nie tylko nie wymówił nigdy odtąd imienia siostry, lecz zerwał także stosunki z jej znajomymi, aby mu o niej nie wspominali.
„Sprzedał fabrykę bronzów, umieścił kapitały w banku, grał na giełdzie i powiększył majątek kolosalnie.
„Znam jego bankiera i notaryusza, znam cyfrę kapitałów, jakie posiada.
„Lekko rachując, ma dziś sześć milionów gotowizny!
„W kłótni z siostrą, Maurycy nazwał komisanta wykolejonym szlachcicem.
„Leon pochodził istotnie z rodu szlacheckiego, zubożałego od dawna; można mu jednak oddać sprawiedliwość, że się szlachectwem swojem nie popisywał.
„Po ożenieniu jednak, gdy niespodzianie został posiadaczem trzydziestotysięcznej renty rocznej, postanowił odzyskać przysługujące mu prawa i nagrodzić sobie długie łata pracy i biedy.
„Upojony szczęściem i bogactwem, otoczył się zbytkiem, używał kosztownych przyjemności i żył, jak się żyje wśród świata, do którego się przypisał.
„Młoda żona uwielbiała męża i mając nieograniczone w nim zaufanie, oddała mu klucze od kasy.
„Pan małżonek odznaczał się urodą, ale rozumem bynajmniej nie grzeszył, nie pojmował, co w Paryżu kosztuje życie wystawne.
„Najął apartament obszerny, a co zatem idzie, bardzo drogi.
„Umeblowanie wspaniałe pochłonęło kilkadziesiąt tysięcy franków.
„Trzymał konie i powóz, wydawał proszone obiady, zasypywał Klotyldę klejnotami i strojami, uczęszczał na widowiska i wyścigi, przepędzał z żoną miesiące letnie u wód najmodniejszych — słowem wydawał pieniądze bez rachunku, a jak zabrakło procentów, zaczął czerpać z kapitału...
„Zresztą był przywiązanym, wzorowym mężem...
„Klotylda czuła się bardzo szczęśliwą.
„Po dwóch latach pożycia, została matką córeczki — po dziewięciu latach przyszła na świat druga...
„Starszą nazwano Walentyną... młodsza dostała imię Klara.
„Prawie w chwili urodzenia się Klary, Leon spostrzegł z przerażeniem, że szczerby w kapitałach, uszczupliły znacznie dochody.
„Co począć?
„Czy zmniejszyć wydatki, ścieśnić się, zamieszkać na piątem piętrze i zaprowadzić oszczędność bezwzględną?
„Trudna to sprawa, bo potrzebaby się przyznać, iż się źle administrowało majątkiem żony.
„Miłość własna Leona wzdrygała się na samą myśl podobną...
„Zapytał o radę doświadczonego przyjaciela, a ten mu odpowiedział:
„— Głupstwo! Nie trzymaj kapitałów w papierach, które ci pięć procent przynoszą, ale rzuć się na spekulacye, a zdobędziesz dwadzieścia od sta...
„Na giełdzie możesz wnet odzyskać wszystko coś stracił... a nawet, jeżeli będziesz zręczny, z pewnością grubo zarobisz...
„Leon podziękował przyjacielowi, podniósł kapitały i zaczął grać na giełdzie.
„Z początku grał ostrożnie i wygrał, bo tak zawsze bywa, podniecony jednak powodzeniem, zaczął popuszczać sobie wodze coraz śmielej i wkrótce grał nierozważnie, a następnie jak szaleniec, powiększał stawki; aż jednego po południa, znalazł się na bulwarze, nie tylko bez koni, ale i bez parasola, choć deszcz lał ulewny.
„Przegrał ostatni bilet stu frankowy z posagu żony.
„Pozostał mu luidor w kieszeni.
„Kupił pistolet i kazał go nabić kulą.
„Wstąpił do kawiarni, wypił dużą szklankę wódki, napisał bilecik do Klotyldy, kazał go odnieść posłańcowi, poszedł do lasku Bulońskiego, schował się w gęstwinę i wystrzałem w skroń, wszystko zakończył.
„Nie potrzebuję wspominać panu o rozpaczy żony nieszczęśliwej, straciła ona naraz nie tylko ukochanego męża, ale z bogatej, została nędzarką.
„— Mniejsza o mnie — pomyślała sobie — ale co się stanie z sierotami?...
„Przyszedł jej na myśl Maurycy.
„Słyszała często o nim, wiedziała, że jest bogaczem ogromnym.
„Sądziła, iż wobec ciosu, jaki ją spotkał, zapomni dawnej urazy.
„A może już jej przebaczył?
„Napisała bilecik następujący:
„Bracie mój, zostałam wdową, zostałam zrujnowaną, a mam dwoje biednych dzieci.
„Czy wrócisz mi twoje przywiązanie? czy przyjmiesz nas do siebie?...
„Posłaniec zaniósł ten krótki bilecik.
„Powrócił z odpowiedzią, którą Klotylda drżącą rozpieczętowała ręką.
„Był to jej własny bilet z dopiskiem Maurycego:
„Nie mam oddawna siostry.“
„Biedna kobieta westchnęła ciężko i padła zemdlona.
„Tu pan Roch przerwał na chwilę.
— Pozwól, kochany panie, odpocząć mi trochę, bo oto z zegarkiem w ręku, blizko już pół godziny opowiadam, a w dodatku, aby uniknąć monotonii, dramatyzuję miejscami...
Fumelu, zacny przyjacielu i wierny spólniku, nieskończenie będę ci wdzięcznym, jeżeli mi podasz szklankę wody z cukrem...
Herman Vogel nie znalazł nic do powiedzenia.
Fumel wziął się do przyrządzania żądanego napoju.
— Dodaj trochę soku cytrynowego i jeżeli łaska kilka kropel rumu — wtrącił prawnik — będzie to więcej orzeźwiające...
Pan Roch wypił z gustem przyrządzony napój i zaczął w dalszym ciągu:
„— Ruina była kompletną, nie taką jednak, jak sobie Klotylda w pierwszej chwili wyobrażała.
„Leon nie tak wiele długów zostawił.
„Sprzedaż ruchomości, sprzedaż stajni i powozów, pokryła należności i dała jeszcze dwadzieścia cztery tysiąc franków do rozporządzenia wdowie.
„Kapitał ten zapewniał tysiące dwieście franków renty rocznej, to jest tyle, ile potrzeba, aby nie umrzeć z głodu i mieć jaki taki dach nad głową.
„Klotylda wynajęła w miejscu, jakie panu później wskażemy, mieszkanie za czterysta franków, wprowadziła się tam z córkami i z odwagą zabrała się do pracy, która lubo skromnie wynagradzana, miała pewne w budżecie rodzinnym znaczenie.