Dwa drzewa (1882)
Dwa drzewa, niedaleko miasta Babilony,
Urosły na gościńcu z téj i z owéj strony.
Jedno wierzch w niebo niosło, a na rozłożystych
Gałęziach pomarańczy gwałt miało złocistych.
Cóż, kiedy je tak wzniosła zazdrosna natura,
Że się ni palców, ani lękały kosztura!
Drugie karlikowate, ale bez zawiści,
Kto tylko chciał, słodkie mu dawało korzyści.
Nie trzeba było kijów, ni kamieni znaszać:
Samo się chyląc, zdało pielgrzymów zapraszać.
Na cóż to wyszło obu? Każdy się umyka
Od hardego, a idzie chętnie do karlika,
Mówiąc, że tamto tylko oczy łudzi marnie,
A z tego człek do brzucha i w kieszeń nagarnie.
1771, Zab. IV, 29 — 30.