Dyskusja indeksu:Kronika miasta Leszna (Karwowski)
chodziło o to, aby zjednać sobie w Polsce zwolenników, którzyby bronili tak tej, jak i innych spraw jego. Dla tego téż szczególniejszą laskę okazywał dyssydentom polskim, mianowicie leszczyńskim. Nie tylko bowiem wspierał ich, dostarczając częścią sam pieniędzy na odbudowanie kościołów i szkół, częścią się wstawiając za nimi u innych mocarstw, ale nadto urządził przy gimnazyum joachimtalskiem w Berlinie i na wszechnicy frankfurtskiej 1682 r. cztery miejsca wolne, dwa dla Wielkopolan i dwa dla Litwinów wyznania czeskiego. Tym sposobem osiągnął cel, do którego dążył; uważano go powszechnie za patrona dyssydentów w Polsce. Nie szczędzili mu też kalwini pochwał, wynosząc go poci niebiosa i zowiąc dobrodziejem i opiekunem swoim.
Fatalnie to wpłynęło na losy Polski, gdyż dyssydenci otworzyli mu udawaniem się pod jego opiekę wrota do mieszania się w wewnętrzne sprawy rzeczypospołitej. Tak np. proszą go w r. 1682, aby się zajął sprawą kościoła w Garborowie w Prusach królewskich, który wtenczas chciano odebrać kalwinom. Na dokumencie powyższym podpisali się: Joh. de Labyszyn Pakosławski, M. Bronikowski, Mik. Twardowski, Joh. Żychliński, Łukasz Gruszczyński, A. S. Hartmann, Joach. Giilich, Joan. Vigilant, Joan. Tobianus, Sal. Opitz, Sam. S. Chodowiecki, Joan. Musonius, Joan Ephran, Daniel Epaenetz.
Ale co więcćj. Młodzież polska, kształcąca się w Prusach, stracona była dla Polski, gdyż wymienieni powyżej kalwini sami prosili elektora, by jéj używał do własnych posług.
Pomimo to nie przestawali Leszczyńscy wzmacniać stronnictwa dyssydenckiego nadawaniem nowych swobód najliczniejszej gminie kalwińskiej w Wielkopolsce — leszczyńskiej. Tak wyjednali u Jana Illgo przełożenie dotyczasowych jarmarków na dni dogodniejsze 27 Marca 1683 r., a Bogusław, natenczas administrator opactwa czerwińskiego, proboszcz katedralny płocki, książę sieluński i Rafał, starosta wschowski, opuścili podatek zamkowy i gruntowy na lat sześć budującym w Lesznie domy, z pozwoleniem połączenia wałem z miastem najbliższych uliczek i przedmieść od cmentarza począwszy w około ulicy Młyńskiej i Nowego rynku aż poza ulicę Bukową. 7 Lipca zaś 1685 r. pozwolili ciż sami mieszczaninowi Kasprowi Goldammer wybudować cegielnią na zakupionym za 200 złp. przez tegoż przed bramą rydzyńską gruncie, od którego miał płacić dziedzicom dukata rocznie. )
Jak miasto całe, tak i kościoły katolickie, pożarem 1656 r. zniszczone, podniosły się znowu z gruzów. O kościele św. Ducha, poświęconym przez-zacnego biskupa poznańskiego Tholibowskiego, mówi wizyta Gnińskiego z r. 1685: „Kościół ten nazwany starożytny (antiąuior). Nosi tytuł św. Ducha i św. Barbary. Poświęcił go IW. niegdy Wojciech Tholibowski, biskup poznański. Kolatorem jego jest IW. IPan Leszczyński, podkanclerzy.“
0 drugim zaś kościele katolickim, odebranym niegdyś Braciom Czeskim, dowiadujemy się także z wizyty Gnińskiego z r. 1685, że nie znajdował się wówczas w świetnym stanie, gdyż był uszkodzony i otoczony nieczystościami. )
Stąd widać, że miasto nie wiele się zajmowało tym kościołem, chociaż podczas wizyty biskupa Tholibowskiego przyrzekło naprawić go własnym kosztem. Powiększyło to niechęć biskupów poznańskich do Leszna. 11 Czerwca 1687 r. znowu wystąpił sufragan poznański, Hieronim Wierzbowski, przeciwko miastu, cytując przed siebie seniorów kalwińskich z powodu, że wedle twierdzenia jego pozwalali mieszczanom luterskiego wyznania krzyże nosić, a współwyznawcom swoim znieważać święta apostołów i świętych, nakłaniać czeladź katolicką do łamania postu itd.
1 rok 1688 nie był pomyślny dla Leszna, musiało bowiem własnym kosztem skompletować i zaopatrzyć w żywność pułk
Sadowskiego. O czem' dowiedziawszy się J. A. Komeniusz pożyczył miastu jako dawny współobywatel 500 tal. 21 sierpnia 1688 roku.
Ale nie musiało być tak biedne Leszno, kiedy w rok potćm wybudowało sobie piękną wieżę ratuszową.
Nie przebierali też mieszczanie w sposobach wzbogacenia się: I tak gdy r. 1692 skarżyli się dziedzicowi, który w tym samym roku założył cech szmuklerów, że czyniono im trudności na komorach celnych, okazało się, iż to się działo dla tego, że przemycali towary. Zaczem napomniał ich surowo Rafał, wojewoda łęczycki, 29 Sierpnia 1692 r., i aby skarb królewski i koronny żadnśj szkody i uszczerbku nie miał, zapowiedział, że przemycarzom i kłamcom żadnej nie da protekcyi, a ktoby swoje lub cudze towary ukradkiem wywoził, czeka go konfiskata wszystkich towarów', a potem, dodaje Rafał, „arbitraria odemnie poena. Surowo, irremissibiłiter na przykład y ukaranie drugich, bez wszelkiego miłosierdzia, instancyi, excepcyi, zwłoki karany będzie.“ —
Równocześnie spotkała mieszczan leszczyńskich inna nieprzyjemność. Szlachta bowiem, której synowie kształcili się w szkole leszczyńskiśj, wystąpiła na synodzie leszczyńskim 19 i 20 Czerwca 1692 r. ostro przeciwko przymusowemu udziałowi młodzi szlachecki§j w pogrzebach mieszczan2), w skutek czego synod powziął uchwałę, aby uczęszczała na pogrzeby tylko co najznakomitszych mieszczan.
Młodzież ta zresztą nieszczególnie się sprawowała, gdyż gdy na następnym synodzie leszczyńskim z dnia 24 Lutego 1698 roku Twardowski, delegat zboru skockiego się skarżył, że szkoła zła w Lesznie, odpowiedziano, żes „1) szkoła leszczyńska już ab a. 1672 złą słynie, jako to Acta Synodów testantur; taką słynęła et 1675, item 1679, chociaż dobrych natenczas miała rektorów, 2) Niepodobno tóż, aby lepszą słynęła, kiedy a) Studenci zostają na zamianie u mieszczan sine custode et inspectore domestico, gdzie dozoru nie mając swój woli i lenistwu indulgent; b) lepszą być nie może, kiedy wyższych professorów tylko dwóch ma, a z tych jeden do prac kościelnych ustawicznie odrywany bywa. Uznał to Konwent et ingemuit! A iż czytany był projekt X, Jabłońskiego, mówi dalej dyaryusz synodu, na chowanie trzeciego Professora extraordinarnego sumtem Kurfirszta Jego Mości Brandenburskiego, bardzo wdzięcznie to Jednota przyjmuje, et conclusum: podziękować za to J. M. X. Jabłońskiemu i gorąco upraszać, aby to co obiecuie, co rychlćj do skutku przywiódł!“
Na tym tóź synodzie uchwalono, aby senior Giilich odprawiał przynajmniej jedno kazanie polskie w święta uroczyste. Nie było bowiem wówczas osobnego ministra polskiego dla braku funduszów. Zaczem na synodzie leszczyńskim z 9 i 10 Marca 1699 r. ofiarował Samuel Zychliński, burgrabia wschowski, 2000 florenów na zakupno ogrodu obok kościoła ewangelickiego dla pasterza polskiego, gdzie miano dla tegoż wystawić dom mieszkalny. Jabłoński dał na ten cel 60 fl.
Swobody, jakich zażywali mieszczanie leszczyńscy, skłaniały także katolików do osiedlania się w tem przeważnie protestanckiem mieście. Że ich było dosyć wielu, a przynajmniej więcej niż przed zburzeniem Leszna, dowodzi układ, zawarty 27 Listopada i6gg r. między Rafałem, wojewodą łęczyckim, i magistratem z jednej, a ks. Wawrzynem Wieczorkowskim, proboszczem leszczyńskim i rydzyńskim, z drugićj strony. „Ponieważ X. Wieczorkowski, opiewa układ, tą sumą pensiey, którą dissidentes in Religione ratione Administrationis Sacramentorum, Ślubów, Chrztów i Pogrzebów według kontraktu de acto d. 13 Januarii An. 1671 księdzu antecessorowi obiecali, kontentować się nie może mianoivicie że więcej księży tj. uńkaryusza i divóch kaznodziejem jednego polskiego a drugiego niemieckiego prsy nowym kościele chowa, niżeli podczas zawarcia przeszłego kontraktu przy starym kościele zostawało,“ przeto obiecują Rafał i magistrat za siebie i następców swoich wypłacać księdzu rocznie ratami kwartalnemi 800 złotych dobrej monety polskiej, rachując w każdy złoty pięć bitych szóstaków, a w talar 15 szóstaków, albo pięć tymfów. Ks. Wieczorkowski zaś zobowiązuje się „Mieszczan i Poddanych IMCi w mieście y po wsiach zostawających w niczym daliey turbować, od nich; niczego napotym więcey nie wyciągać, a sobie u nich cokolwiek takiego praetendować, ani jakiekolwiek Jus do Kościołów y Szkół aż też y Osób w tych kościołach y Szkołach pracujących sobie nie usurpować, nawet y Kolendą, Dyngusem i innemi tym podobnemi Exactiami ich, tam per se, quam alios nie uciążać, nawet i do żadnego prawa ich nie pociągać, ale jeżeliby się IMCi w czjmi dosyć nie stało, o tym nie z mieszczanami, ale z Jaśnie Wielmożnym Państwem Dziedzicznym, albo natenczas Possessorem i Administratorem Miasta ag'ere y pomienionych IchMciów Contentować się evictią.“
Ponieważ zaś ks. Wieczorkowski nie chciał się zadawalniać mniejszą summa także dla tego, że miasto się powiększyło, przeto przeciwna strona zastrzegła sobie, aby w razie zmniejszenia liczby dyssydentów, ksiądz mniejszą tóż pobierał pensyą. Dalej zobowiązał się proboszcz nie przymuszać mieszczan do obchodzenia świąt nad zwyczaj, tj. obchodzone będą: Boże Narodzenie, Wielkanoc, Świątki, Nowy Rok, Wielki Piątek, Wniebowstąpienie, Boże Ciało, wszystkie święta Matki Bozkiej, ś. Jana. ś Michała wszystkie święta apostolskie, ś. Wojciecha, ś. Wawrzyna, „apostolskie jednak z nadchodzącemi, jako od ludzkiey pamięci in usu były, jednym tylko kazaniem.“
Wreszcie przyrzekły obie strony nie przeszkadzać sobie wzajemnie w budowie kościołów i domostw.
Odnawianie układów i zabezpieczanie się od strony przeciwnćj było w owym czasie potrzebne, gdyż coraz natarczywiej nastawano na dyssydentów. Uczy nas to synod, odprawiony w Lesznie 16 Czerwca 1700 r.
Po nabożeństwie polskiem radzono o połączeniu się z lutrami „ut vis unita sit fortior,“ i o odebraniu kościoła Ossowosieńskiego lutrom. Uchwalono zatem, aby przywrócić „liberum religionis exercitium“ w Parcicach, powtóre porozumieć się ze wszystkimi seniorami trzech prowincyi co do generalnego synodu, wreszcie mieć sie na ostróżności po odebraniu kościoła ossowosieńskiego. Prócz tego zajmowano sie sprawą szkoły kalwińskićj i fundacyą domostwa dla kaznodziei polskiego w Lesznie, na który to cel ofiarował był Samuel Żychliński 2000 fi. A ponieważ patroni zboru polskiego także złożyli składki, przeto zgodzono sie na to, iżby dom ten w dyspozycyi tychże zostawał na zawsze, zbór zaś niemiecki nie wtrącał się w tę sprawę. “ty
Tymczasem znikał od zburzenia Leszna coraz bardziej pierwiastek czeski, tak że w r. 1700 kazano po czesku poraź ostatni. Ostatnim ministrem gminy czesko-morawskiej Braci Czeskich w Lesznie był Jan Tobian, rodem Węgier. Podobnież znikła i polska gmina Braci Czeskich w samem Lesznie w drugiej połowie XVII wieku. Tylko dla szlachty polskiej teg'oż wyznania, mieszkającej w okolicy Leszna, odbywało się tutaj nabożeństwo w polskim języku.2)
Natomiast wzmógł się żywioł żydowski w mieście, nad czem mocno biadali mieszczanie, tak że już r. 1681, gdy Rafał Leszczyński pozwolił mieszczaninowi Jerzemu Fromeltowi sprzedać dom żydowi, zanieśli do niego zażalenie, że żydzi wbrew wszelkim przywilejom posiadają w mieście po trzy, nawet po cztery domy, i prosili zarazem, żeby odtąd nie dozwolił im ani piędzi ziemi kupować w mieście.
Jużto miasta polskie, mianowicie mniejsze miały szczęście do żydów, którzy się tu szybko rozpładzałi, stając się panami handlu. Udzielanie przytułku prześladowanym w innych krajach żydom pochodziło częścią z tolerancyi i ludzkości Polaków, częścią z braku instynktu do zachowania samobytu, co znakomity historyk rosyjski Iłowajski poczytuje za główną wadę charakteru polskiego. Ten brak instynktu samobytu głównie się wedle
') 20 kwietnia 1700 r. zakupili kalwini dom Heusiga przy ulicy kupieckiej na mieszkanie dla kaznodziei polskiego. 18 Maja 1718 r. zaś postanowiono płacić kaznodziei polskiemu salarium z kasy kościelnej, a w r. 1743 przyrzeka gmina niemiecka ,,lediglich amore pacis“ wypłacać mu 500 zł. p. rocznie. W r. 1791 wreszcie ofiarował Kurnatowski 1000 zł. p. na wybudowanie mieszkania dla kaznodziei polskiego.
s) Łukaszewicz: O kościołach B. C. p. 302.
niego przyczynił cło rozprężenia Polski, a żydzi przeważny w tóm mieli udział. „Nie mamy przykładu, mówi Iłowajski ), aby na gruncie chociażby najhojniej od przyrodzenia wyposażonym, lecz nie uprawionym jeszcze, zakwitła kolonia złożona z żydów, talmudzistów. Przeciwnie ciążą oni do takich miejscowości, gdzie widzą mieszkańców w dobrym bycie, bo tam mając gotowy materyał do eksploatowania, szybko się rozpleniają. Rzadko można widzieć, aby sami coś produkowali, lecz wszystkie swe zdolności zmierzają ku temu, aby pośredniczyć tylko między nabywcą a producentem. Robót polowych, budowlo wy ch, fabrycznych, wymagających użycia więcćj pracy fizycznej, zwykle unikają; mała liczba lichych rzemieślników i rólników prawie nie zasługuj e na uwagę. Drobiazgowe handelki, odkupy, dzierżawienia, przemytnictwo, lichwiarstwo, faktorstwo itd. oto są ich zwykłe zatrudnienia i nigdzie indziej nie doszły do tak wielkich rozmiarów, demoralizujących lud miejscowy, jak w granicach byłej Rzeczypospolitćj.“
Twierdzenie powyższe potwierdzają stósunki leszczyńskie. Skoro bowiem żydostwem napełniło się Leszno, odtąd handel i bogactwo miasta podupadać zaczęły, * tak że Rafał, wojewoda łęczycki i generał wielkopolski, musiał wydać 17 Maja 1701 r. surowe rozporządzenie, wzbraniające żydom wdzierania się w handel. „Maiąc dowodną informacią, prawd Rafał, jako miasto w tym wielką ponosi szkodę y w kupiectwie ruinę, kiedy żydzi w każdy handel się wdzieraią y do sprzedawania iako towaru kupieckiego tak y manufaktur rzemieślnickich się interesuią, zkąd sobie potym praetensią na przedającego formuią y pewną od niego za rnachłowanie swoie pensią praetenduią: którą często tak podwyższaią że czasem więcey biorą od machlowania niżeli kupiec na towarze albo Rzemieślnik na robocie swoiey zarobić może, a in casu denegationis tej pensiey napotym kupujących od takiegoż kupca albo Rzemieślnika, ganiać jego towar, odwodzą: przez co Żydzi nie tylko wszelaki handel kramowy y Rzemieślników w swoiey mocy y discretiey maią y tam kupujących kieruią gdzie sami chcą, ale wiedzą też co się w całym mieście z kupcami i Rzemieślnikami dzieie y jusz kupców y Rzemieślników do tego przywiodły, że niechcąc oschnąć z Swoim towarem, żydom zapłaceniem pensiey od machlowania do ich ukontentowania, wygodzić muszą. Z których znowu kupcy albo Rzemieślnicy przedaiący te mają wygodę, że Żydzi kupuiących namawiaią, aby przedaiącemu tym drożej towar zapłacili, aby tym szczodrzey ze zarobku im mógł udzielić, przez co pretia rerum na niemałą miasta Leszna niesławę, tak creverunt, że się wiele iako IchMciów Braci Szlachty, tak też obcych kupców, którzy ostatni przed tym towary Swoie na handel w Lesznie nabywali odrażyło. Osobliwie kiedy ci kupcy nie tylko dosyć drogo (kiedy przedaiący y pensią na żyda od kupuiącego wyciągać musiał) towar zapłacić, ale potym też Żydowi' Machlarzowi odkupić się musieli; żeby tylko takowym kupcom in vindictam odmówionego albo nie do ich ukontentowania zapłaconego Mekelgeldu, zatrudnienie nie uczynili: Czym nie mało Szkotow y innych kupców po mniejszych miastach mieszkających, którzy przed tym to Miasto Leszno freąuentarunt, do inszych Miast handel Swóy obróciło, gdzie wiedzą że od Żydów ukrzywdzeni y napastowani być nie mogą,“ — przeto by zapobiedz tym nadużyciom, postanawia Rafał, aby żaden żyd nie mieszał się do handlu, ale żeby tak kupujący jak sprzedawający cieszył się przyrodzoną wolnością. A jeżeli szlachcic przyprowadzi żyda do kramu, nie wolno drugiemu ganić towaru niesłusznie, ani namawiać szlachcica lub innego kupca do przepłacania. Któryby żyd zaś podał się w podejrzenie, ma się przysięgą oczyścić, a przekonany o przestępstwo, ma być wypędzony z miasta, lub w inny sposób surowo karany. Nie wolno także nikomu pod ciężką karą żydowi, machlowaniem mu się przysługującemu, dać cokolwiek za to, lub ująć go, aby i napotem sprowadzał do niego kupców „na wstręt drugim y wolnemu handlowi.“ „Zatem żeby też żadnego sposobu nie zażył, iako to przez żonę, czeladź, dzieci, lubo pieniędzmi, lubo żywnością albo czym inszym żyda ukontentować.“ Ktoby więc „żydowina machluiącego do siebie iakimkolwiek sposobem przychęcił,“ płaci pierwszy raz do Skarbu dziedzica 20 talarów bitych, a potem „totius ma być dupłicata cena, ąuotius był do Excessu przekonany.“
Troskliwy o rozwój handlu leszczyńskiego, nie poprzestał Rafał na powyższem rozporządzeniu, ałe nadto wydał w następnym roku uniwersał, nakazując, aby towary przychodzące do Wielkopolski z Turcyi i Rusi, a wywożone dalej do Niemiec, przywożone były na składy do Torunia, Leszna, Wschowy, lub Poznania. ,,Leszno i Wschowa, mówi Łukaszewicz, zajęły w rzedzie miast naszych handlowych pierwsze miejsce przed Poznaniem.“
Obraz miasta Poznania. X, 308.
Klęski.
Wojna szwedzka. Śmigielski w Lesznie. Moskale w Lesznie Spalenie miasta 1707 r. Leszno się podnosi. .Żydzi. Morowe
powietrze 1709 r.
Nie zdaje nam się, aby handel leszczyński znacznie się podniósł w początku XVII wieku, gdyż okoliczności nie były po temu, mianowicie wojna Szwedzka nie sprzyjała stosunkom handlowym. Dała się ona Lesznu we znaki, tą razą wiernemu domowi Leszczyńskich. Moskale, Sasi i Polacy pustoszyli na przemian dobra króla Stanisława i miasto jego główne, Leszno, które niepokojono uciążliwymi kwaterunkami i kontrybucyami.
W r. 1706 wpadł nad ranem 14 Października do Leszna Adam Śmigielski, starosta gnieźnieński, w kilkatysięcy łudzi, żądając złożenia natychmiastowego 50,000 dukatów, a grożąc w razie odmowy podpaleniem miasta. A gdy się mieszczanie ociągali, wydał po południu żołdactwu na łup długą Nową ulicę i kupiecką i dopiero pod wieczór, zaspokojony jako tako, wyruszył z miasta.
Wkrótce potćm 30 Października nadeszła wiadomość o znacznej klęsce wojska polsko-szwedzkiego pod Kaliszem. Wielki wiadomość ta wywołała popłoch; sądzono, że Moskale pójdą prosto na Leszno. Wielu uciekło z żonami, dziećmi i dobytkiem, tak że zaledwie 50 ludzi pozostało w mieście. Nabożeństwo za-
wieszano na dni kilka. Dopiero gdy minęło pierwsze przerażenie, wracała powoli ludność do miasta i zwykłych zatrudnień.
Ale co się zwlekło, nie uciekło. Dnia 16 Lipca 1707 r. podstąpił pod Leszno oddział 500 ludzi pod Agarewem Michałowiczem, a złupiwszy przedmieścia i obsadziwszy bramy, zażądał złożenia 30,000 tał, w przeciągu trzech godzin. Gdy natychmiast nie wypłacono pieniędzy, rozkazał Agarew podpalić 19 wiatraków oświadczając, że spali całe miasto. Nikt nie mógł uciekać, bo Kałmucy, Tatarzy i Kozacy krążyli na około miasta, a gdy się kto wałem chciał wymknąć, chw}^tano go i obdzierano do koszuli.
Tymczasem wdowa Woyde i mieszczanin Chrystyan Reichel, który sprawował rządy miasta, magistrat bowiem już był się przedtóm wyniósł, układali się z Agarewem, który wreszcie zniżył kontrybucyą na 7,500 talarów. Przestraszeni mieszczanie złożyli 16 Lipca połowę żądanej summy, przyobiecując wypłacić resztę późnićj. Agarewowi i oficerom dano prócz tego kilkaset dukatów, czśm ułagodzeni Moskali odstąpili od Leszna, uprowadzając na koniach łup bogaty.
Ale już 24 Lipca po wypłaceniu drugićj połowy kontrybucyi i dostawieniu mnóstwa siodeł, obuwia, pistoletów, sukna, cukru, wina itd do obozu moskiewskiego w Zdunach, ukazali się znowu Moskale pod dowództwem Szulca, który wedle podania rodem z Zaborowa, jako szewczyk w Lesznie schłostany od majstra, uciekł był do Moskali i został pułkownikiem. Natychmiast przystąpiono do splądrowania miasta, co trwało od ótćj rano do utej z południa. Okropności działy się w Lesznie: mieszczan rabowano, bito, znieważano, a w końcu podpalono wiatraki i samo miasto na czterech rogach, pomimo że Fryderyk I. król pruski, wstawiał się za Lesznem do cara listem z 7 Kwietnia 1707 r Pożarowi przypatrywał się Szulc, leżąc na murawie przy wiatraku. W przeciągu pięciu godzin pozostała z całego przez 50 lat budowanego miasta, tylko brama kościańska, szpital św. Jerzego i kilka zaledwie domów. ) Wielu ludzi straciło przytem życie, inni obdarci ze wszystkiego wynieśli się na Szlązk.2)
Pomimo to powoli znowu zaludniało się miasto, dzięki mianowicie staraniom Daniela Jabłońskiego, wnuka Komeniusza, *) wtenczas generalnego, seniora kalwinów w Polsce, Czechach, Morawii, Siedmiogrodzie i Węgrzech, przedtem rektora gimnazyum i polskiego kaznodziei w Lesznie. Za jego wpływem i pośrednictwem płynęły hojne składki na pogorzelców. Król pruski, Fryderyk I., dozwolił staroście Księstwa Krośnieńskiego, Karolowi Schonaich i komisarzowi Berkelmann, jako też miastom pruskim wspomagać Leszczynian, a król Stanisław dostarczył drzewa, tak że już 25 Września 1707 r. odprawił pastor Opitz pierwsze nabożeństwo wśród murów spalonego kościoła kalwińskiego.
Mieszczanie ufni w przychylność króla Stanisława, prosili go, ponieważ „ciężkie krzywdy i szkody od niewiernych żydów' doznają, aby zakazał rymże budować na dawnem miejscu w obrębie miasta, lub przynajmniej ukrócić raczył ich bezwstyd i niesprawiedliwość. Na co odpowiedział król 10 Sierpnia 1707 r. z obozu pod Stayną, iż nie może żydów rugować z miasta, ale postanawia, aby żydzi zostawali pod sądownictwem miejskiem mianowicie wójta i ławników, a strona skarżąca apelowała do rady leszczyńskiej ,,in' omnibus Actionibus tam Civilibus quam Criminalibus a quocunque intentatis,“ do którego sądu jednak żydzi należeć nie mają , kiedy sprawa się toczy między nimi samymi, albo szlachtą polską, lub cudzoziemskimi kupcami. ) Jeżeli żyd się nie stawi przed sądem, tedy jeżeli ma posesyą, po pierwszym zapozwie, jeżeli zaś posesya jego obciążona długami, ma być zaraz, gdzie go przydybią, schwytany i przed sąd stawiony.
Długi tak miastu jak prywatnym muszą żydzi do grosza zapłacić, a „żadnych przedłużeń, żadnego glejtu, libertacyi i exempcyi dziedzic dawać nie może.“ Kto zaś ma długi „ex praeterita obligatione“ u całej synagogi i pospólstwa żydowskiego, to sprawa taka należeć ma do dworu. „Ex futura zaś obligatione,“ ktoby z mieszczan pożyczył na obłigacyą od synagogi, to sprawa taka nie do dworu należy, lecz do sądów miejskich.
Ponieważ wreszcie nic, choćby najmniejszego, na targach i w kramach bez kontrybucyi, mekelgekl zwanej, przedawać się do tego czasu nie zwykło, przeto ma być każdy żyd, któryby mekelgeldu żądał, przed jakąkolwiek instancyą, byleby jednym świadkiem, albo przysięgą strony przeciwnej o to był pokonany, karany więzieniem miesięcznem, albo też wypędzeniem z miasta. Chrześcianin zaś, któryby płacił mekelgełd, stawiony będzie przed magistrat bez apelacyi.
Z dokumentu powyższego dowiadujemy się dalej, że żydzi leszczyńscy postanowili pomiędzy sobą, aby obcemu żydowi nie godziło się towaru przywożonego sprzedawać chrześcianom, albo tśż jeszcze towary od chrześcian kupować, chyba żeby nikt z żydów leszczyńskich towaru takowego nie chciał kupić, albo też żydzi tego towaru tutaj nie mieli, którego obcy potrzebują. A gdy żyd obcy dla wymienionych powodów musiał handlować z chrześcianami, tedy klątwą go zniewalali, że od towaru sprzedanego, lub kupionego płacił im pewną kwotę. Król Stanisław zakazał tego, dając moc magistratowi, gdyby było podejrzenie klątwy, rabina, lub starszych żydów, łub cudzego, łub innego żyda podejrzanego do siebie przypozwać i ze sekwestru nie puścić „chyba po wykonanej jako najsurowszej przysiędze, że na żyda obcego nie jest włożona klątwa“.
Salomona, starszego synagogi leszczyńskiej, i skarżąc się na Sysmana, otrzyma! dekret żydowski, nakazujący żydowi obwinionemu dwudniowe więzienie, na co stawił świadków Bogusława Bronikowskiego i Dobrogosta Karczewskiego. Na mocy tego wskazał sąd wojewody 7 Lutego 1730 r. żyda na tydzień więzienia i zapłacenie Trepce 80 tynfów w przeciągu 10 dni. Prócz tego musiał Trepkę przeprosić
Jeżeli żydzi okażą się nieposłusznymi powyższemu rozporządzeniu, „tym się deklarujemy, kończy Stanisław, że nie tylko Contravenientes ale wszystkich zgoła żydów, choćby jako najlepiej w Mieście Naszym fundowanych,, z niego wyrugować i wyrzucić zapewne będziemy. Też Winę zakładam na Nich, jeżeliby Przyobiecaniu Swemu murowania tey Ulicy, od Rynku do Poznańskiey Bramy idącey, nie dosyć uczynili.“
Rozporządzenie to skutkowało na czas niejakiś. Ale cóż, kiedy już jakiś fatalizm ciężył na Lesznie. W r. 1709 nawiedziła je nowa klęska, — morowa zaraza, przyniesiona od kupców żydów, skóry z Rusi przywożących, a rozpowszechniona przez studentów, którzy ich napastowali za miastem. „Uczony lekarz Arnold w niemieckiem dziełku swojem: „O fizykach miasta Leszna,“ powiada, że uczniowie szkoły leszczyńskiej spotkawszy w znacznej odległości od miasta żydów, jadących z Rusi z skórami, zaczęli ich szarpać, udając, że są urzędnikami celnymi, i żądając od nich, aby skóry z wozu pozrzucałi, ażali pod skórami nie ma innych ukrytych towarów? Żydzi nadaremnie opierali się swawoli lekkomyślnej młodzieży; wóz został zatrzymany; kilku uczniów wdarło się na wierzch skór i zaczęło je zrzucać. Ale jakież zadziwienie i przestrach ogarnął ich, gdy pod skórami znaleźli umarłego żyda! Był on tknięty morowóm powietrzem, którśm się natychmiast młodzieńcy zarazili, i po powrocie swoim roznieśli je po mieście, które po upływie kilku tygodni, z przyczyny swawoli uczniów, okryło się powszechną żałobą, utraciwszy kilka tysięcy łudzi.“ )
Zdaje się jednak, że już dawno spodziewano się morowego powietrza, z której to przyczyny napisał Samuel Arnold testament 20 Września 1708 r. a) To jest pewna, że zaraza tajona przez czas niejakiś przez żydów, zaczęła grasować z początku pomiędzy ludźmi, którzy mieli żydów w pomieszkaniu, lub z nimi obcowali, lub też mieszkali u nich; potśm w całśm mieście. Nieschłujne żydowstwo, około 8000 ludzi wypędzono z miasta, przymuszając ich mieszkać na polu pod namiotami. Zabroniono wstępu do żydowskiśj części miasta, chorych wywożono na pole, przedsięwzięto wszelkie środki ostróżności, ale napróżno.
Gdy w Lipcu jeszcze zdarzały się tylko odosobnione wypadki śmierci, umierało już w połowie Sierpnia dziesięciu dziennie, w końcu tego miesiąca dwudziestu, a w Wrześniu i Październiku 40—50 dziennie. Była to chwila, podobna owej okropnej katastrofie, która nawiedziła Ateny w początku wojny peloponezkićj, a którą Tucydides w tak mistrzowskim przedstawił obrazie. D. 9 Września 1709 r. zawieszono na rozkaz magistratu wszelkie publiczne nabożeństwa. Członkowie magistratu opuścili miasto z wyjątkiem lutra Marcina Rindorfa i kalwinów Jerzego Ficcara, Abrahama Vergenta, Daniela Zugehora i Pawła Hartmanna, którzy wiernie wytrwali na swem stanowisku.
Niektórzy umierali nagle, tak że nieraz idący ulicą padali bez ducha. Na twarzy i ciele tych nieszczęśliwych spostrzegano sine i ciemne pręgi. Zwykle napadała tkniętych powietrzem silna trzęsionka, następnie gorączka i ból głowy, a jeżeli żadne znaki nie wystąpiły na ciele, umierali po kilkunastu godzinach. Innym dokuczało ogromne pragnienie, potśm dławica koniec życiu czyniła, lub mdłości i womity. Niektórzy umierali na rozwolnienie lub tknięcie paraliżem, innym kostniały członki. Wielu, których gorączka i trzęsionka rzuciła na łoże, popadało w sen głęboki i tak zasypiali na wieki. Najczęściej okazywały się na całem ciele karbunkuły, morówki i plamy. Inni dostawali krwiotoku i cali tarzając się we krwi konali. Niektórzy wreszcie odchodzili od zmysłów i w tym okropnym stanie biegali dzień i noc po ulicach.
Często całe rodziny nie miały żadnej pomocy, gdyż lekarze powymierali. Brakowało nawet grabarzy, tak że pewnego razu stu trupów leżało przez dni ośm po domach, stu trzydziestu zaś w trumnach na cmentarzu. Najsilniejszych i młodzież zabierała najprzód zaraza, mniój srożyła się między kobietami, dziewczętami, starcami i słabymi. Luterscy pastorowie z rodzinami z wyjątkiem Herrmaana, oraz ksiądz katolicki Samuel Zygmunt, który stanowiska swego nie chciał opuścić, ulegli okropnćj chorobie.
W ogóle padło ofiarą 7000 osób nie wliczając w to żydów. W tym czasie kalwińscy pastorowie Salomon Opitz i Salomon Arnold, przebywający z rodzinami i wielu mieszczanami w szałasach pod Strzyżewicami przez pięć miesięcy, odprawowali nabożeństwo pod golem niebem, 14 dzieci ochrzcili i cztery małżeństwa skojarzyli. Dopiero w lecie 1710 r. ustała zaraza. ')
Opisujący te okropne wypadki podaje jako przyczynę gniewu Bożego zaniedbanie świąt, pychę, rozrzutność, zbytki, ) gwałt i niesprawiedliwość mieszczan względem ubogich i niższych, kłótnie, niezgodę i nienawiść pomiędzy lutrami a kalwinami.
VI.
Leszno pod Augustem II.
Zajęcie Leszna przez Augusta II. Przywilej z r. 1712. August II. w Lesznie. Przywilej żydowski z r. 1714. Zatarg dyssydentów leszczyńskich z biskupem poznańskim. Kościoły i szkoły dyssydenckie. Synody z lat 1717 i 1718. Lutrzy przeciwko kalwinom.
Bunt sukienników. Rozbicki i gmina kalwińska.
Wtenczas już Leszno nie było w posiadaniu króla Stanisława. Po wygnaniu go z kraju bowiem zagarnął król x\ugust II dobra jego pod zupełną swoją „dyspozycyą i szafunek“ i ustanowił 10 Maja 1710 r. komisyą dla zbadania stanu dóbr i praw wierzycieli. Komisarzami naznaczeni: Franciszek Gałecki, wojewoda poznański, Maciej Radomicki, wojewoda inowrocławski, generał wielkopolski, Kaźmirz Raczyński, kasztelan gnieźnieński, ks. Walenty Arcemberski, opat pokrzywnicki, sekretarz królewski, Dąbski, starosta nakiełski, Felicyan Grabski, chorąży łęczycki, Borucki, pisarz grodzki inowrocławski i generał Zaydlitz. Ostatniego mianował August II administratorem dóbr leszczyńskich.
Miasto zachował August II przywilejem z dnia 18 Kwietnia 1712 r. przy wszystkich prawach i wolnościach z dodatkiem następującym: „Z osobliwey łaski królewskiey temu Miastu wolność, którą ab haeredibus ad certos annos mieli, na odbieranie Prowentów wszystkich, w Mieście, Haeredibus należących, ex dominio fundi, do Lat sześciu proroguiemy et in Usum publicum tego Miasta applikuiemy.“
W tym też roku przejeżdżał August II przez Leszno, a mieszczanie, którzy zawdzięczali wszystko Leszczyńskim, witali go jako pierwszego króla polskiego wedle swego życzenia!
20 Września zaś 1714 r. nadał August II przywilej żydom, ponieważ różne krzywdy w prawach i wolnościach swych cierpieli i ponosili. Wedle tego przywileju nie wolno pociągać żydów prosto do zamku i magistratu, lecz chrześcianin powinien pozywać żyda najprzód przed starszych żydów, a potem w drodze apelacyi do zamku przed administratora, tam zaś gdy który na wieżę zasłuży, nie w inszśj tylko w swojej żydowskiej wieży pokutować winien. Nie mają też chrześcianie przeszkadzać żydom inwekty piwa przywoźnego i ewekty sukna, czego obojga opłacać nie potrzebują; mekłerstwa tćż i faktorstwa, oraz grywania na ochotach i innych okazyach i sprzedawania kuśnierzom i czapnikom towarów i robót swoich i najmowania i otwierania kramów na jarmarkach w pobliższych miasteczkach, osobliwie w Śmiglu. Piwa na szynk nie wolno chrześcianom drożej żydom sprzedawać, tylko wedle taksy podwojewodzego. Co do expens ordynaryjnych na żołnierzy mają chrześcianie domy wszystkie w mieście i na przedmieściach jednakowo z żydowskimi rachować, a że magistrat ma różne dochody i pożytki, tedy do expens ordynaryjnych nie mają być żydzi pociągani. Wreszcie napomina przywilej, aby podatku „od Zamku, Wełny, Przędzy, Gorzałek et simiłia na żydów nie narzucano, ani ich do brania tego nie przymuszano.“
Przywiłćj ten potwierdził król na powtórną skargę żydów 4 Sierpnia 1718 r.
Dzięki swym wolnościom i swobodom, podnosiło się powoli Leszno z gruzów. Pomyślano też wkrótce o odbudowaniu spalonych, lub uszkodzonych znacznie kościołów kalwińskiego i łuterskiego, lecz sprawa ta napotkała na niespodziewane trudności.
Duchowieństwo bowiem katolickie sprzeciwiało się temu stanowczo, powołując się na ustawę, uchwaloną na konfederacyi 1632 r., a następnie powtórzoną, wedle którćj wolno było wprawdzie dyssydentom odprawować nabożeństwo w dawniej wybudowanych własnych kościołach, lecz nadał dła uniknienia rozruchów zakazano nowych stawiać świątyń.1)
J) Lengnich: Prawo polskie 459.
Na mocy tćj uchwały zaprotestował 2 Czerwca 1713 biskup poznański, Michał Bartłomiej z Czekarzewic Tarło, przeciw oclbudowrniu kościoła luterskiego, a Piotr z Czekarzewic Tarło, sufragan i oficyał poznański, 20 Października tegoż roku przeciw zawieszeniu dzwonów na wieży odnowionego kościoła kalwińskiego w Lesznie. Ujął sie za Lesznem administrator hrabstwa leszczyńskiego z ramienia Augusta II, generał Zaydlitz i sprzeciwił się inhibicyi biskupa i sufragana, powołując się na przywileje Zygmunta Augusta, konstytucye z r. 1627 i konfederacyą z r. 1632, która nie tylko biskupom, ale nawet trybunałom państwa odmawia sądownictwa nad dyssydentami, przywodząc wreszcie przywileje Leszna z lat 1635, ^52, 1656, 1660 i 1664, jako też układ z 12 Marca 1702 r. zawarty między ówczesnym dziedzicem Leszna, ojcem króla Stanisława, i Franciszkiem Libowiczem, proboszczem leszczyńskim,1) a potwierdzony przez Mikołaja Święcickiego, biskupa poznańskiego.
Nie zważając na to biskup Tarło, zagroził magistratowi w razie nieposłuszeństwa karą 3000 dukatów, a każdemu przy budowie kościoła zatrudnionemu robotnikowi 1000 imperyałów, nadto zapozwał przed trybunał piotrkowski burmistrza, wójta, ławników i robotników. Zaydlitzowi zaś odpowiedział pod dniem 7 Lipca 1713 r., że przywileje, na które się powołują dyssydenci leszczyńscy, są przez akatolików udzielone i nie potwierdzone przez królów. „Kiedy będąc w Lesznie, pisze biskup, przed laty dwiema seriam inąuisitionem Privilegiorum czyniłem, jeżeliby się Najjaśniejszych Królów znajdowały (jako WPan asserit), nihil productum, prócz Starego Przywileju IchMciów PP. Leszczyńskich Haeredum, ale Acathoiicorum, którzy nie mogli praejudicare Legi Pubłicae. Lex zaś publica fundata in Assecuratione Reipublicae affirmata przysięgami królów concedit tylko conservationem Fanorum Haereticorum, ale nie reaedificationem.“
Przeciwko temu przytaczali dyssydenci leszczyńscy, że każdemu szlachcicowi służy prawo udzielania „liberum exercitium“ dyssydentom w dobrach swoich „jure confoederationis,“ a jeżeli się duchowieństwo katolickie powołuje na uchwałę z roku
Jestto tylko potwierdzenie układu Rafała Leszczyńskiego z ks, Wieczorkowskim z 27 Listopada 1690 r. Ob. str, 51.
1632, tyczącą sie budowy nowych kościołów, to w niej tylko mowa o miastach królewskich, a nie szlacheckich; zresztą dziedzice Leszna nigdy nie udawali się do duchowieństwa katolickiego o potwierdzenie przywilejów, nadanych miastu.
Przedstawienia te nie odniosły pożądanego skutku, biskup obstawał przy swojćm zdaniu. Zaczem dyssydenci leszczyńscy zanieśli prośbę do Augusta II, którą już 23 Marca 1712 r. podczas pobytu jego w Lesznie uczynili, o przyzwolenie na budowę kościoła luterskiego i potwierdzenie przywilejów. W skutek tego zalecił król przez Jana Szembeka 11 Marca 1714 r. biskupowi poznańskiemu, aby odstąpił od inhibicyi „i przy dawnym zostawał zwyczaju.“ Na uznanie zaś wszelkich krzywd i pretensyi do Zaydlitza, któremu zarzucano podburzanie mieszczan, wyznaczył komisarzy, Walentego^ Macieja Arcemberskiego, nom i na ta na biskupstwo kijowskie, proboszcza katedralnego poznańskiego, opata wąchockiego, kanonika warszawskiego; Krzysztofa Henryka WatzdorfFa, państwa saskiego konsyliarza, Antoniego hr. Liitzelberga, generała-lejtnanta, Jana Ludwika barona Hoverbeka, półkownika wojsk auxyliarnych i Ludwika Boruckiego, miecznika brzesko-kujawskiego.
Zaydlitz się snadnie oczyścił z zarzutów. Tym silniej natarł biskup na miasto, wskazując za całą odpowiedź na list Szembeka 20 Września 1714 r. magistrat leszczyński ponownie na 3000 dukatów kary za upór. W skutek tego wstawił się król pruski, Fryderyk Wilhelm, za lutrami leszczyńskimi do Augusta II 10 Listopada 1714 r., na co tenże przychylnie wprawdzie odpowiedział 3 Stycznia 1715 r., lecz pomimo to wywiódł biskup całą sprawę przed trybunał piotrkowski, gdzie, jak się żali król pruski, łatwiej mógł mieszczan leszczyńskich przygnębić-
Sprawa coraz groźniejszy przybierała obrót. Fryderyk Wilhelm polecił posłowi swemu w Warszawie hr. Lołlhoffeł von Lowensprung, aby nie szczędził ani zabiegów, ani gróźb nawet, gdyby nie ukończono tej sprawy wedle jego życzenia. Lołlhoffeł, stosownie do wskazówek swego pana, wystąpił energicznie w porozumieniu z posłami angielskim i duńskim w obronie dyssydentów leszczyńskich. Sądził bowiem, że niebezpieczeństwo .groziłoby wszystkim dyssydentom w Polsce, gdyby sprawa ich przyszła przed trybunał.
Ale pomimo sprzyjania Augusta Leszczynianom niczego nie mógł Lołlhoffeł dokonać. Deputowany Leszna był w skutek tego, jak donosi poseł pruski, w rozpaczy, nie mogąc u nikogo znałeść poparcia ni rady. Ministeryum polskie odmówiło mu posłuchania, saskie ministeryum odesłało go do przedstawicieli innych mocarstw. Posłowie angielski i duński, sascy urzędnicy i podskarbina koronna (zapewne Leszczyńska) nachodzili Lollhoffla, jak tenże referuje do Berlina 12 Stycznia 1715 r., ze skargami, że, już „całą łacinę wyczerpnęli przy tej sprawie“ i przedstawiali mu zarazem, że chodzi tu o najliczniejszą gminę protestancką w całćj Koronie i Litwie, że on (poseł pruski) wedle instrukcyi grozić powinien, iż rząd pruski użyje gwałtownych środków przeciw katolikom we własnćm państwie, że wreszcie król polski sam nawet tego sobie życzy, by się nie narazić Rzymowi okazaniem przychylności innowiercom.
Czćm spowodowany Lołlhoffeł napisał groźną notę do kanclerza koronnego, dając niedwuznacznie do poznania zamiar rządu pruskiego zemszczenia się na swych poddanych katolickich za krzywdę wyrządzoną protestantom polskim. Na co odpowiedział kanclerz, że August II nakazał ministrom polskim odbyć naradę z biskupem poznańskim, aby sprawę leszczyńską załatwić wedle życzenia króla pruskiego. Na posłuchaniu zaś 29 Maja 1 715 r tłómaczył się August II Lollhofflowi, że sam zapewne wie, jak trudne jest położenie jego w obec żądań duchowieństwa katolickiego!
Ośmielony tem Lołlhoffeł zażądał, aby cofnięto pozew mieszczan leszczyńskich Adama Frica, Adama Buchlera i Arnolda Woydy przed trybunał piotrkowski, powtóre aby rząd polski skarcił biskupa poznańskiego, po trzecie aby lutrom leszczyńskim wyraźnie dozwolono wybudować nowy kościół.
Spór zakończył się wreszcie w ten sposób, że Piotr z Czekarzewic Tarło, administrator biskupstwa poznańskiego, cofnął 20 Grudnia 1815 r. inhibicyą, gdy, jak sam oświadcza, przekonał się, że dyssydenci leszczyńscy mają wedle przywilejów prawo budowania kościołów.
Tak więc wyszli mieszczanie leszczyńscy zwycięzko z tej sprawy i już odtąd bez przerwy pracowali nad wzniesieniem i odnowieniem swych świątyń.
W dwa lata później wyznaczył 9 Sierpnia 1717 r. Krzysztof
Antoni ze Słupów Szembek, biskup poznański, komisyą w celu obejrzenia świeżo zbudowanych i odnowionych kościołów protestanckich. W skład jej wchodzili Franciszek Woliński, Franciszek Libowicz, doktorowie obojga prawa, Antoni Samirowski kanonik poznański, Andrzćj Skórzewski, generał, i Antoni Szem-' bek, starosta nowogrodzki. Zdali oni takie sprawozdanie:
„Widzieliśmy kościół luterski dopiero co z cegieł wystawiony (z wyjątkiem jednej starśj niezupełnie całój ściany), zwyczajnych stóp około 70 szeroki, zewnątrz zupełnie wykończony. Kościół kalwiński zaś, mający stare ściany, pokryty jest nowym dachem, wewnątrz ozdobiony nowym sufitem, drewnianymi chórami i organami. Prócz tego widzieliśmy szkołę łuterską „opere Pruthenico“ i kalwińską z cegły zbudowaną.“3)
Podczas sporu o kościoły leszczyńskie krzątali się gorliwie dyssydenci polscy około wznowienia dawnych związków pomiędzy sobą i odzyskania przynależnych im praw i swobód. Jabłoński wydał pismo o prawach dyssydentów, zjeżdżano się, naradzano, podawano supliki. Także w Lesznie odbył się synod 18, 19 i 30 Kwietnia 1717 r. Protokół tego synodu rozpoczyna się od słów: „Obiecowaliśmy sobie mitiora pro Ecclesia Dei fata, sed ecce adversis obruti już pene succubuimus et succumbemus proh dołor! jeśli nam Bóg, duplicatis jam Persecutionis lateribus, non submittet Mosen aliąuem, jeśli nas nie poratuje.“ Aleksander Złotnicki, podstoli poznański, skarżył się na oziębłość szlachty dyssydenckiej, że nie uczęszcza na sejmy i sejmiki. Na co odpowiedział Andrzej Pietrowski, miecznik wieluński, że na sejmy i sejmiki spuszczać się nie można. Andrzćj Żychliński zaś, wojski kaliski, przyrwiódł na plac „medium suppeditatum“ od kanclerza wielkiego koronnego w obecności króla, aby dyssydenci tych, co ich prześladują, jako wichrzycieli spokoju publicznego uważali i pozywali. Kąsinowski, sędzia wałecki, radził manifestować się po grodach przeciwko wymierzonym przeciwko dyssydentom uchwałom. Na co odparł Dobrogost Kurnatowski, podkomorzy nadworny, że dyplom królewski (owe medium), dany dyssyden-
łj W r. 1722 zawarli duchowni dyssydenccy z biskupem poznańskim ugodę, w którćj każdy luterski i kalwiński minister zobowiązał się płacić rocznie biskupowi pogłówne w ilości trzech dukatów.
tom, jest tylko tymczasowy i w rzeczywistości bez żadnćj wagi, dla tego „intra Patriam medium salwowania sie non sperandum nec ąuaerendum.“
Także na następnym synodzie leszczyńskim, 17 i 18 Maja 1718 r. odprawionym, wyrzekają dyssydenci: „Trudno nie sarknąć, kiedy boli, trudno nie zapłakać, kiedy nondum superinducta cicatrici, coraz novum infligatur vulnus! Tak trudno y nie radzić o sobie, kiedy ab infesbs et infensis Nomini nostro consultatur in perniciem nostri: tonący y brzytwy się chwyta.
Jakoż poradzono sobie w ten sposób, że wysłano posłów do różnych dworów dyssydenckich w Europie z prośbą o wstawienie się do króla i stanów za uciśnionymi, lub też wystąpienie zbrojne w ich obronie. Gmina leszczyńska wysłała w tym celu do Berlina Dobrogosta Kurnatowskiego, a do Anglii Sitkowskiego, ministra leszczyńskiego.
W rzeczywistości nie obchodzono się z dyssydentami z nałeżytem uszanowaniem dla ich wyznania. Na sejmie pacyfikacyjnym nawet z r. 1718 rugowano, pomimo oporu Denhofa, hetmana polnego litewskiego,'posła Karwowskiego i innych, z izby poselskićj Piotrowskiego, posła wieluńskiego, dla tego, że wyznawał naukę Braci Czeskich,2)
Ale dziwna, że dyssydenci leszczyńscy, wymagając tołerancyi rełigijnśj od katolików i narzekając na ograniczanie swobód religijnych, nie zachowywali sami pomiędzy sobą umiarkowania.
Tak wybuchło 1818 r. nieporozumienie w cechu sukienniczym, którego łuterscy członkowie z nienawiści do innowierców chcieli kalwinów wykluczyć od wszelkich zaszczytów1 w cechu, chociaż drudzy sami go założyli. Nie dosyć na tem, nawet inne cechy podburzali przeciw kalwinom, tak że administratorowie dóbr leszczyńskich, Bogusław Unruh i Hans Zaydlitz napominać musieli surowo mieszczan do zgody.
Jużto sukiennicy nie odznaczali się pokojowem usposobieniem. Gdy bowiem 1720 r. chciano wykluczyć z cechu powracającego z niewoli sukiennika dla tego, że żonę jego w nieobec-
]) Łukaszewicz: O kościołach B. C. p. 242. s) Jbd. p. 253.
ności męża oskarżono o przeniewierstwo, zerwała sie ogromna burza, która zakłóciła jeszcze bardziej nie tylko spokój miasta, lecz nawet całój Wielkopolski. Sprawa ta nie jest zupełnie jasną z powodu urywkowych tylko notatek. Zdaje się jednak, że sukiennicy leszczyńscy dążyli do rozszerzenia swoich wolności, czemu się inne cechy i magistrat oparły stanowczo.1)
Jeszcze w r. 1725 pisze wojewoda inowrocławski, generał wielkopolski, Maciej Radomicki do siostrzeńca swego Ludwika Szołdrskiego, wojewody kaliskiego: „Już lat kilka kłótnia leszczyńska trahitur, a na żadnym fundamencie, bo jeżeli w inszych cechach i wszelkich Społecznościach, Miastach y Regimentach buntów robić nie godzi się, a w Lesznie się będzie godziło, toć najpierwey cech trzeba szelmować, a potym y Wschowski cech, którzy im protekciją daią, a podobno y poduszczaią.“
Nie pomogło nic, że komisya królewska uznała sukienników leszczyńskich za infamisów; znaleźli oni przytułek we Wschowie. Dla tego też Radomicki pisał do wojewody kaliskiego, że trzebaby się postarać o nową komisya, lub powinni dać Leszczynianie pozew Wschowianom, że im buntują cech sukienni czy.
Staroście Wschowskiemu zaś żali się Radomicki 21 Sierpnia 1725 r., że Wschowianie sukienników leszczyńskich „rebelłes przez komisya Jego Królewskiey Mci pronuntiatos Infames secundario profugos in gremium sui przyięli y iako mi donoszą Burmistrz im Protekcyą daie wschowski; kiedy gens contra gentem consurget, miasto przeciwko miastu, quis modo tutus erit? Z doniesieniem tedy tey niebywałości, pisze dalej wojewoda, proszę uniżenie WPana abyś iako magistratowi tak y Burmistrzowi hac qua fungeris Authoritate przykazać raczył, aby to Hultajstwo wygnali y turbarn neąuam seditiosam et rebellem w Mieście swoim nie cierpieli, boć ruina miasta Leszna nie tylko całe Woiewóctwo, ale też in particulari wszyskich nas dosięgłaby.“
Sprawa ta, na której handlowe stosunki Wielkopolski mociio ucierpiały, w taką nawet furyą wprowadziła wojewodę inowro-
W archiwum miejskićm leszczyńskim nie znalazłem żadnej wzmiauki o buncie sukienników; listy Radomickiego zaś znajdują się w archiwum kalwińskim. Zdaje się, jakoby z upadkiem fabryk sukna w Lesznie pod panowaniem pruskim zaginęła wszelka wieść o sukiennikach leszczyńskich.
oławskiego, że się w liście do siostrzeńca swego wyraża: „Przyznawani ja to, te przez ruinę Leszna deces ordinaryinych prowenłów Rzeczypospoliteyy Naszych Woiewóctwy privatorum szkoda; trzebaby to tara ze dwóch złapawszy principałów łby im pościnać, albo złapawszy gnoić więzieniem rok y drugi, ale to tam sieła Complices y poddymaczów.“
Wreszcie groźba wojewody, że województwa wielkopolskie „muszą pomyśleć o zapobieżeniu tym buntom,“ przywróciła porządek.
Zaledwie ta sprawa ucichła, aliści nowe gromy spadły na Leszno, mianowicie na gminę kalwińską. Burzę wywołał szlachcic polski, Aleksander Rozbicki, z kalwina katolik. Nie mając majątku, upatrzył sobie bog“atą wdówkę kalwinkę, stryjeczną siostrę swoje Kąsinowską, która bawiła w domu kalwina Bogusława Chlebowskiego, i umyślił sobie pojąć ją za żonę. Ale nadzieja go zawiodła, gdyż wdowa poszła za Żychlińskiego, także kalwina. Czem rozżalony Rozbicki przypisywał winę zawodu Chlebowskiemu, na którego puszczał odtąd w świat paszkwile, oskarżając go publicznie, iż Kąsinowską odciągnął od zamiaru powrócenia na łono kościoła katolickiego.
Nienawiść obopólna doszła do tego stopnia, że gdy pewnego razu zeszli się obadwaj, umysły ich tak gwałtowna opanowała gorączka, iż Chlebowski wyciął w uniesieniu policzek Rozbickiemu. Za taką obrazę pozwał go Rozbicki przed sąd ziemski w Poznaniu. Ale wyrok tegoż nie zadowołnił ani jednego ani drugiego, obadwaj apelowali do trybunału.
Przejęty na wskroś nienawiścią do kalwinów, sprzyjającym oczywiście Chlebowskiemu, postanowdł Rozbicki zemścić się na nich i ztąd pozwał seniora Kassiusza1) i pastorów kalwińskich w tejże sprawie do Piotrkowa, oskarżając ich, że podduszczyłi Chlebowskiego przeciwko niemu, że we wsiach szlacheckich sprawowali „actus sacros,“że spiskowali z Prusami i Holandyą przecinko wierze katoiickićj i rzeczypospołitej. — Działo się to krótko po ś. Michale 1731.
Pochodził on z znakomitej familii czeskiej, która chcąc się ukryć przed prześladowaniem, zamieniła nazwisko rodzinne słowiańskie Kaszka, czyli Kaszkowski na Kassiusz.
Łukaszewicz: O SL 3. C. p, 329. Rodzina ta w dziejach kościoła i szkoły leszczyńskiej często bywa wspominana.
Gdy sprawa przyszła przed trybunał, Rozbicki nie ukazał się w Piotrkowie, Chlebowski zaś otrzymał na niego kondemnatę. Sprawę Kassiusza i pastorów odroczono do przyszłego trybunału. Ten zaś przekazał ją do śledztwa i rozstrzygnienia oficyałowi poznańskiemu.
W skutek tego zapozwal tenże do Poznania seniora Kassiusza z kaznodziejami leszczyńskimi, oraz pastorów Vigilantiusa, z Andrychowa i Majewskiego z Orzeszkowa. Lecz gdy to na nic się nie przydało, złożono 5 Grudnia 1732 r. komisya na miejscu dla Leszczynian, którą składali administrator biskupstwa poznańskiego, proboszcz leszczyński i notaryusz. Komisya obrado wała tydzień cały w obecności kanonika W osiński ego. Rozbicki uczynił czterdzieści zarzutów, kilka nawet bardzo ciężkich, i zawezwał dwudziestu świadków; z Leszna burmistrza, kilku rajców, sędziów i mieszczan wszystkich wyznań.
Zapozwano więc Kassiusza i kaznodziejów leszczyńskich, lecz w końcu poprzestano na samym Kassiuszu, któremu na nic się nie zdało odwołanie się na prawo, wyjmujące ministrów dyssydenckich z pod sądów duchownych katolickich. Kassiusz musiał złożyć prócz tego przysięgę, iż nie przekupił świadków.
Po kilku dniach śledztwa ogłoszono wyrok, wskazujący Kassiusza na 300 marek grzywień'), a to z powodu, że pewnego razu kazał w szkole po polsku, co się miało sprzeciwiać artykułowi IV-mu ostatniego warszawskiego traktatu, chociaż, jak twierdził senior, było to zwyczajem, powtóre że przed kilkoma łaty dał ślub we wsi Kuźnicy, pomimo że okazał na to pozwolenie. Wreszcie kazano mu przysięgać, że nie zostawał w żadnych z zagranicą ku szkodzie rzeczypospolitćj i religii katolickićj stosunkach.
Rozbickiemu nakazano milczenie. Ale butny i mściwy szlachcic, nie zadowolony wyrokiem, pozwał wkrótce potem 1732 r. kalwińską gminę leszczyńską przed trybunał o to, że po ostatnim pożarze Leszna odbudowała kościół i szkołę bezprawnie. ) Roku 1733 ponowił pozew z dodatkiem, iż Kassiusz podejrzany o krzywoprzysięztwo, gdyż był widocznie pomieszany i drżały mu ręce podczas przysięgi, że nie spiskuje z zagranicą przeciw rzeczypospołitej i wierze katolickiej.
Chcąc uniknąć dalszego rozmazywania tej sprawy i prześladowania, wysłali kalwini deputacyą do króla z prośbą o pomoc. Tymczasem ze śmiercią Augusta II cała sprawa poszła w zapomnienie, mianowicie gdy w kilka miesięcy później umarł też Kassiusz sparaliżowany i znękany tymi wypadkami. —
Zdaje się, że zarzuty czynione kalwinom, były po większćj części niesłuszne. Lecz to się nie da zaprzeczyć, że stosunki ich z dworem pruskim mogły w niejednym wzbudzić nieufność i podejrzenie.
Leszno pod królem Stanisławem.
Król Stanisław w Lesznie. Przywilej z r. 1737. Starcia z duchowieństwem katolickiem. Wizyta ks. Wolińskiego.
Działo się to wszystko wtenczas, gdy dziedzica Leszna, króla Stanisława, prześladowały srogie losy. Wygnany z Polski, przebywał on po upadku Karola XII we Francyi. Dopiero 1733 r. po śmierci Augusta II-go znowu ujrzała go Polska i Leszno, lecz po raz ostatni. Na początku Września przybył dotąd w towarzystwie kawalera Dandelot, obadwaj przebrani za kupców, w przejeździe do Warszawy.1)
Stanisław odzyskawszy pokojem wiedeńskim 1735 dobra wielkopolskie nie zapomniał o miejscu, od którego ród jego znakomity wziął nazwisko, potwierdził bowiem dawniejsze przywileje, wyniósł Leszno do rzędu miast królewskich i brał je w obronę przed pasożytnem żydostwem. D. 18 Lutego 1737 r. obdarzył także miasto placem zamkowym z ogrodem i do niego należącymi budynkami, a dziedzińce i domostwa, do jurysdykcyi zamkowej należące t. j. falbiernią Garwowską i Donnerowską, kamienicę pani Beliowej i Arnoldowską poddał pod wieczystą jurysdykcyą miejską, wreszcie przyłączył do miasta przedmieście Leszczynko „jure perpetuo haereditarioąue cum omnibus suis incolis et proventibus,, Domibus et circumferenciis.“
«
“3 Baliński i Lipiński p. 136.
W skutek oddalenia jednak od miejsc rodzinnych nie mógł Stanisław jak przodkowie jego zasłaniać Leszna od pocisków duchowieństwa katolickiego. Tak nie dał senior leszczyński Teofili z Karwickich Gołuchowskiej, stolnikowej liwskiej, pozwolenia na sprowadzenie zwłok męża z Andrychowie do Gurek z obawy przed zaczepkami kleru. Czego też, jak pisze dnia 31 Stycznia 1736 r., odmówić musiał pani Mieleckiej „dla kłótni i wex, któreby za wyjawieniem tey rzeczy, zwłaszcza gdybym na to dał konsens, wyniknąć mogły y nam ciężko dokuczyć, w świeżey mając pamięci, jakieśmy a z marnych Racyi miewali Processy z wielkim wyniszczeniem Zborów, a osobliwie Leszczyńskiego.“
Podobnież i 1737 r. żalili się kalwini leszczyńscy, że duchowieństwo katolickie chce nadwerężać ich prawa i wolności. Skargi te były nieco przesadzone, gdyż w rzeczywistości ograniczały się na tem tylko, że kanonik Woliński, przybywając 1737 r. do Leszna jako generalny wizytator, żądał od kalwinów, aby podczas wjazdu jego uderzono we dzwony, a gdy rozporządzeniu temu nie okazali się posłusznymi, wymagał od nich wypełnienia kilku na piśmie podanych punktów. Żądaniu jego zresztą oparlijsię ze skutkiem powołaniem się na układy z ks. Koszanowskim z r. 1671 i z księdzem Libowiczem z r. 1702, wedle których duchowieństwo katolickie wymagania swe, sprzeciwiające się powyższym układom, przedstawiać powinni nie miastu, lecz Leszczyńskim jako „Dziedzicom, Panom i Protektorom tegosz Miasta y Wsiów do niego należących, zastępującym ich in libero Exercitio Religionis.“
Owa wizyta ks. Wolińskiego z r. 1737, na którą się tak mieszczanie leszczyńscy skarżyli, powiadamia nas tćż o spalonych kościołach katolickich. „Kościół parochiałny w Lesznie, opiewa ona, jest murowany, wewnątrz wybielony, zewnątrz szkudłami pokryty, ma dwie wieże obok siebie stojące; dotąd nie poświęcony, nosi jednakże tytuł ś. Mikołaja, biskupa i wyznawcy.1) Z kościoła zaś szpitalnego ś. Ducha w Lesznie pozostały tylko mury i gruzy i gmach ten zniszczonym został całkiem przez ogień.“ Kościoła ś. Ducha nie odbudowano już więcój, czyim zaś nakładem podźwignął się kościół parochialny, nie wiadomo. Taż sama wizyta Wolińskiego podaje nam następującą wzmiankę o szpitalu parochialnym: „Szpital w Lesznie ma jedne wielką izbę ogrzewaną i cztery komory. Obecnie znajduje się w nim siedmiu ubogich.“ —
Przy ołtarzu ś. Krzyża w niży wisi portret AVacława Leszczyńskiego, a w drugiej niży przy ołtarzu Matki Bozkiżj siostry Wacława. W pierwszej niży na tablicy taki napis: „Mortales exuviae Illu.tr. ac Magniiici Domini Domini Venceslai de Leszno Leszczyński hic anno 1682 die 8 .Augusti exhumatae conserv .ntur. Qui praecłarus patriae ci\>is obiit płenus dierum circa anraim i 505 Quem etsi mortuum seria aetas obliteraverit, recens memoria lucidae domus intueatur decora.“
Na drugiej tablicy. „Haec tumba continet ossa Illustr. ac Magnifici Domini Raphaelis de Leszno Leszczyński castellani Przemetensis una cum consorte sua ac charissima prole olim circa a D. 1603 tumulata, cujus praeclare gęsta dignitas senaoria decorayit, sic nempe etiam cum honoribus nascentes morimur finisąue ab origine pendet. Vita facit mortem morteąue vita perit.“
> > g 1-3 i-i-
VIII.
Leszno pod AL Józ. Sułkowskim. 1738-—1762 r.
Przywilej z r, 1738. Napływ Niemców. Swoboda religijna. Burza 1743 r. Deputacya kupiecka i upadek handlu leszczyńskiego.
Przywilej z r. 17S2.
Król Stanisław był ostatnim z rodu Leszczyńskich panem dziedzicznym Leszna.1) 1738 r. bowiem sprzedał Leszno z tytułem hrabstwa Aleksandrowi Józefowi Sułkowskiemu, łowczemu nadwornemu litewskiemu, ministrowi Augusta III-go, który potwierdzając wszystkie dawniejsze przywileje, uzupełnił 28 Września 1738 r. porządek miejski Bogusława Leszczyńskiego z r. 1637 i przyrzekł niedopuścić, aby ktokolwiek z mieszczan czy to wyższego czy niższego stanu był w jakikolwiek sposób skrzywdzony lub też nieprawnymi pozwami przed niekompetentne sądy, łub na innćj drodze poszkodowany i niepokojony.
Pod jego rządami miasto się znacznie wzmogło w skutek napływu uciekających z Niemiec rodzin. Panowały bowiem wówczas okropne stosunki w Niemczech, gorsze daleko niż w łżonój przez historyków niemieckich Polsce. Książęta i panowie niemieccy obchodzili się z poddanymi jak z bydłem, sprzedawali ich za granicę, uciskali w najokropniejszy sposób, karność wojskową utrzymywali za pomocą kija, a ku zadośćuczynieniu swym
Ostatnim z domu Leszczyńskich, oprócz króla, był Stefan Leszczyński, starosta ostrzeszowski od 29 Października 1697 r.; później wojewoda kaliski. Bartoszewicz: Pamiętniki Jana Zawiszy, p. 143.
cłiuciom dopuszczali sie występków wszelakich, czego wszystkiego wiernem zwierciadłem są dzieła genialnych Niemców np. Lessinga „Emilia Galotti“,, Schillera „Zbójcy“ i „Kabała i Miłość“. Nie dziw więc, że niemieccy poddani szukali przytułku na polskiej ziemi, mianowicie gdy wybuchły w Niemczech ze śmiercią Karola VI-go wojny, w których nie szanowano ani wolności osobistej ani własności. Osiadający w Lesznie mogli pędzić żywot spokojny w używaniu wszelkich swobód, a nawet wykonywać bez przeszkody obrządki religijne, przynajmnićj za czasów Aleksandra Sułkowskiego, jak to wynika z dokumentu z 5 Sierpnia 1743 r. zachowanego w archiwum miejskióm.1)
Z tego tśż dokumentu dowiadujemy się, że w r. 1743 ogromna burza poczyniła wiele szkód w Lesznie, nadwerężając pomiędzy innemi także bramę kościańską.
Księciu Sułkowskiemu leżało dobro miasta na sercu. Dla tego ustanowił 4 Września 1747' r. deputacyą kupiecką, którą składali Chrystyan Puschmann, Samuel Richter, Gotfryd Logau Piotr Carove, Jerzy Giering i Marcin Zimmermann. Zadaniem jćj było „wiernie, patryotycznie i pilnie“ radzić o podniesieniu podupadłego handlu i przemysłu leszczyńskiego.
Deputacya upatrywała główną przyczynę tego zwrotu rzeczy w rozmnożeniu się żydów.2) Z protokułu posiedzeń jej dowiadujemy się, że dawnićj więcej było kupców chrześcian niż żydów. Drugim bowiem dozwalała konstytucya państwowa handlować tylko woskiem, łojem, skórkami i innemi drobnostkami. Pędzić wódkę, mieć składy jedwabiu, wełny, sukna, żelaza itd. żadnemu żydowi nie wolno było przed pożarem Leszna; z łaski dziedzica tylko mogli sprzedawać w dwóch domach cokolwiek jedwabiu, pończochy, wstążki itd. Od czasu zaś odbudowania miasta mnóstwo się żydów osiedliło w Lesznie, a to z powodu mekełgełdu, który im płacić muszą chrześcianie, jeżeli chcą cośkolwiek sprzedać szlachcie ałbo obcym. Tak nawet rozzuchwalili się żydzi, że przepisują bezwstydnie, ile mieć chcą za faktorstwo; cisną się do gospód, napastują po drogach wozy ze zbożem, zabierają
J) „Religionis Exercitijs imperturbate sine ullo Impedimento cum Summa Proectione fruebantur.“
*} W r. 1721 wybudowali sobie żydzi synagogę, która roku 1790 zgorzała* Odbudowano ją 2 marca 1799 r.
jakby swoje i temu tylko odstępują, który im da najsutszą łapówkę.
Przywłaszczyli sobie także zupełnie handel wełną i suknem. Jeżdżą z tym towarem i innym na zagraniczne jarmarki, łub go ztamtąd sprowadzają, dostarczając rozmaitych rzeczy kramarzom, którzy kupują od nich pod rozmaitymi pozorami z nienawiści do kupców chrześciańskich. Ale także sami mają mnóstwo kramów i chodzą prócz tego z towarami po domach.
Sukno leszczyńskie straciło zupełnie na dawnej wziętości • od czasu, jak żydzi nićrn handlują. W Gdańsku, Toruniu, Brodach i w innych miejscach nie ma odbytu, a to dla tego, że jest krótsze niż dawniej, pospiesznie wyrabiane, źle farbowane i zawiera w sobie dużo wełny pośledni ćj. Żydzi temu winni, bo goniąc za zyskiem, żądają szybkiej roboty, a źle płacą. Ale też nie bez winy chrześcianie, od których sukiennicy niechętnie biorą wełnę, bo natychmiast żądają zapłaty, żydzi zaś udzielają kredytu, a prócz tego mogą im się sukiennicy długo wykręcać, udając, że otrzymali złą wełnę, pomieszaną z piaskiem itd., aż żyd zniecierpliwiony zwłoką, bierze zamiast pieniędzy sukno ladajakie.
Wreszcie cła wysokie szkodzą handlowi leszczyńskiemuWprawdzie przeszły podskarbi Ossoliński nakazał był oszczędzać kupców chrześcian na komorach celnych i na każdym pakiecie sukna opuszczać cło od sześciu sztuk, od innych zaś towarów połowę tylko ochwać, aby tym sposobem mogli szlachcie tanićj sprzedawać sukno i inne rzeczy i nie podawać jćj powodu kupowania na Szlązku. Ale teraz nie zważa się na to rozporządzenie, nadto taksa pozostała ta sama, chociaż sukna krótsze. Koniecznćm zaś jest obniżenie taksy, bo sąsiedzi z Marchii i Szlązka, wyrabiający dużo sukna, które idzie przez Pomorze do Prus, mają wolny wywóz, tak że leszczyńscy kupcy nie są w stanie sprzedawać po tej samej cenie, co tamci i w skutek tego też sukno ich nie ma odbytu.
Z tych powodów tedy podała deputacya prośbę do Sułkowskiego, aby wyjednał u podskarbiego obniżenie cła granicznego i zaprowadzenie jarmarków na bydło i konie w Lesznie, powtóre aby zakazał rzemieślnikom sprzedawać towary, co teraz czynią, a czego dawniej nie bywało, bo się zadawalniali zarobkiem, jaki im przynosiło rzemiosło, po trzecie aby żydom było wolno zatrudniać się tylko drobnym handlem.
W skutek tego memoryału rozporządził Sułkowski, aby rzemieślnicy, handlujący winem, wódką, lub innymi towarami, takowe brali od kupców leszczyńskich, lub od towarów skądinąd sprowadzanych płacili podatek do skarbu miejskiego. Aby zaś sukno leszczyńskie nie ustępowało co do ceny i dobroci obcemu, przyrzekł książę postarać się o zniżenie cła i o dostarczenie pieniędzy na zakupno dobrej wełny, nadto zabronił postrzygaczom i farbierzom przyjmować lichego sukna, grożąc drugim zwrotem kosztów w razie uszkodzenia sukna złą farbą. Deputacyi zaś udzielił prawa przeglądania i przytrzymania w razie potrzeby sukna, przeznaczonego do wywozu, doglądania towarów rzemieślniczych i ustanawiania na każdą rzecz ceny odpowiedniej cenie w innych krajach.
Co się zaś tyczy żydów, to w żaden sposób nie chciał się Sułkowski zgodzić na ograniczenie ich handlu raz dla tego, że w skutek tego wieluby wyniosło się z miasta, a powtóre żeby to zmniejszyło dochody książęce, wynoszące z samych żydów 35,000 złotych rocznie, nie licząc w to akcydencyi. Atoli uczyniłby książę zadość życzeniu deputacyi, gdyby miasto zechciało uzupełnić ubytek ten w dochodach książęcych.
Takie „dictum“ przeraziło deputacyą. Wprawdzie podała na życzenie księcia niektóre środki zaradcze przeciw nadużyciom żydowskim, ale — rzecz o dochodach pominęła głębokićm milczeniem. Zgromił ją za to Sułkowski surowo, wyrzucając jej brak szczerości i obwijanie rad w bawełnę.
Sprawa stanęła na tćm, że Sułkowski zakazał żydom kupować wełny cztery do pięciu mil w okolicy Leszna i Śmigla, zalecając zaopatrywanie się w nią u kupców leszczyńskich.
27 Stycznia 1752 r. wyświadczył Sułkowski miastu nową łaskę potwierdzeniem przywileju Bogusława Leszczyńskiego z 25 Lipca 1641 r., dotyczącego folwarku pod borem Grunowskim i przyłączonej doń 1643 r. łąki, jako też zakupionćj przez miasto gospody „pod złotą gwiazdą“ przed bramą grunowską i gruntu przez Dawida Adełta nabytego we wsi podle gruntów miejskich. Wszystko to uwolnił Sułkowski od jakichbądź danin i dochód z tych posiadłości zapewnił magistratowi leszczyńskiemu.
W końcu rządów Sułkowskiego miasto już było dosyć znaczne, co się okazuje z generalnego bilansu miejskiego z r. 1760.1)
Dochody wynosiły:
X. . . 4870+ Fl. 1 gr- V.
2. , 8 55 %
8. ) “ “ n
4- , 26 >5
5 od obcego piwa • • 9“ „ 2 35 1/3
6. . . . 148 , 2 55 V.
7- 18 »
8. mostowe . . . 224 ,, , 17 5?
9' za udzielenie prawa obywatelskiego • • 172 * , 8 55
10. 1 55
11. 1 14 5)
12. 5 1
13- komorne . . . 128 , 9 55 “/
14. 14 » V.
15- 29 55 V.
16. 1 55 V.
17- zaległości kwartalne za 1747—1759 r 1 55 “A
12 55
19. — 5)
20. 1 55
, . . 2887 „ 6 57
Suma 132272 Fl. 17 gr. %
Rozchód:
n I V 3
. . . . 9880 » — u
. . . 4880 » 11
63464 Fl- I gr- V.
2 na podwody i posłańców książęcych . . . . ... 49 14 55 I
» 23 55 V.
4. nadzwyczajne wydatki ... 514 n 22 55
» 7 5J V.
21 55 V.
7. od słodowni » 28 55 2/s
8. konie miejskie , . . . 2125 » iS J5 V.
)) 21 5? V.
10. na zakupno chmielu » 23 55
11. na cech strzelecki ł> 12 5?
12. ubodzy )) 3 55 Vs
13. koszta budowy » 12 >1 l/s
Do przeniesienia
Z przeniesienia
14. poglówne (,631 „ 19 „
i> spłacenie długów 0057 23 „
16. na pensye 9:965 „ 24 „
17. na mundury 1438 n 19 „
18. z kasy ogniowej 948 „ 1 „
19. podwojewodzemu poznańskiemu 423 2 „
20. rozmaite wydatki 21642 „ 23 „ >/3
Suma 132272 Fl. 17 gr. /3
. Leszno pod ks. Antonim Sułkowskim 1762—1796.
Prawa przeciwko dyssydentom. Dyssydenci leszczyńscy szukają obcćj pomocy. Sprawa pastora Muzoniusza. Rząd pruski i kapitały jednoty. Antoni Sułkowski i mieszczanie leszczyńscy. Pożar w r. 1767. Rząd polski wspiera pogorzelców. Przyczyny odbudowania Leszna. Prześladowanie religijne ustaje. Kłótnie dyssydentów pomiędzy sobą. Leszno w r. 177S. Szkoła leszczyńska podnosi się. Czeiadź służebna. Rozporządzenie z roku 1781. Szarańcza r. 1788. Pożar 1790. Sułkowski i mieszczanie leszczyńscy przed sądem komisyi skarbowej.
Pod następcą Aleksandra Sułkowskiego srogim dla Leszna Antonim, wojewodą gnieźnieńskim,3) znowu wystąpili dyssydenci ze skargami na uciemiężenie religijne. W rzeczywistości odjęła im konfederacya z r. 1733, zapewniając na podstawie konstytucyi z r. 1717 pokój religijny, głos w izbie poselskiej, w trybunałach i komisyach i zabroniła prywatnych sejmików, tudzież urzędów koronnych, litewskich, wojewódzkich, ziemskich i grodzkich. '-)
Obostrzenia te były, jak się Szujski wyraża,3) „ostatecznem sformułowaniem nietolerancyi, która od sprawy toruńskiej stała się narodowym punktem honoru.“
Lecz z drugiej strony mieli Polacy po części słuszność. Nie chciano dyssydentom pozwalać praw politycznych z obawy,»aby obce rządy, z którymi się ciągle znosili, nie wichrzyły za ich pomocą w Polsce. A że się nie mylono, dowodzi bardzo ważny dokument, znajdujący się w książnicy kalwińskiego kościoła w Lesznie pod tytułem:
„Bedenken betreffend die Emigration der Evangelischen aus Polen u. Littauen ins Konigreich Preussen.“ Nieznany autor tego zajmującego pisma, przytaczając powody, dla których dyssydenci nie powinni opuszczać królestwa polskiego, mówi, że interes króla pruskiego wymaga popierania protestantów w Polsce, a to dla tego by mieć tamże na wszelki wypadek pewne stronnictwo, chociażby nawet nie bardzo liczne, gdyż w Polsce, jak wiadomo, nie chodzi tyle o liczebną przewagę i siłę, ile o pozyskanie kilku głosów, które przy pewnych konjunkturach wyświadczyć mogą wielkie usługi i ważne sprawy rozstrzygnąć.
Wkrótce się okazało, że obawy Polaków katolików nie były płonne, a co Rozbicki zarzucał Dawidowi Kassiuszowi, to się sprawdziło na Janie Aleksandrze Kassiuszu, rektorze szkoły leszczyńskićj i seniorze. D. 14 Września bowiem 1764 r. pisze tenże, żaląc się na prześladowanie religijne:
„Gdy już w ostatniey uciemiężenia zostajemy toni, gdy wszystkie usilności y zapędy nasze, któreśmy do woli ratunkowi naszemu czynili, próżne, gdy w zamian ulżenia nam ciężaru, któryśmy dotąd dźwigali, jeszcze go na przeszłym koronacyjnym sejmie przyczyniono, tak że Religii wolność z wolnością y praerogatywami Stanu Słachetnego już na zgonie, tego środka chwycili się przełożeni kościoła Bożego w Koronie y Litwie oboiey konfesyi, ponieważ tonący y brzytwy się chwyta, nie reflektując na żadne zakazy, które nam takowego środka bronią, wysłać delegatów do niektórych postronnych monarchów z uniżoną prośbą, aby się o krzywdy y bezprawia nasze łaskawie, szczerze y spólnie ujęli y na fundamencie traktatu Ołiwskieg'o podług użyczonych sobie od Boga siły y potęgi restitutij naszey do dawnych praw y wolności domagali.“
Wzywa więc Kassiusz współwierców do składek na wysłanie delegatów do postronnych mocarstw. Było to jednóm słowem sprzeniewierzenie sie Polsce. Ościenne potęgi umiały korzystać z tego, by pod pozorem religii utrwalić wpływ swój w Polsce. Dyssydenci wywołując wilka z lasu, przyczynili się znacznie do pierwszego rozbioru Polski: „Beż wątpienia, mówi Teodor Morawski, ) nadużywali przewagi swojej katolicy; ale nie byłoż to złem powszechnem owych czasów? Usprawiedliwiałoż zmowy z nieprzyjacielem? Dla doświadczonej w ostatku krzywdy, czyż godziło się zapomnieć dobrodziejstw, których pierw doświadczyli, — które cierpliwością, wiernością dla ojczyzny, najniezawodniej odzyskać mogli ?“
W r. 1765 wybuchło rozdwojenie pomiędzy kalwińską gminą a starszymi kościoła, którzy złożyli pastora Samuela Musoniusza z urzędu dla tego, że się sprzeciwiał dowolnemu postępowaniu jednoty i żądał uchylenia niektórych nadużyć. Gmina, ująwszy się za Musoniuszem, odniosła się do Sułkowskiego, który dla przywrócenia zakłóconego spokoju polecił komisyi synodalnej rzecz tę rozstrzygnąć. Lecz komisya nie tylko że wydała wyrok w myśl przeciwników Musoniusza, ale nadto kazała tenże ogłosić z ambony, powołując innego kaznodzieję w miejsce Musoniusza. Czem rozgniewany Sułkowski zabronił starszyznie wprowadzać w urząd nowego kaznodzieję i wskazał starszych S. Hartmanna, Jana Zimmermanna, Daniela Kuntzego i Gotfryda Klosego, każdego na tysiąc marek grzywien, jako przeciwników książęcej jurysdykcyi. Prócz tego wydał rozporządzenie, rozszerzające prawa gminy, a ukrócające dowolność starszyzny, mianowicie: Gmina obiera kaznodzieję lub usuwa go większością głosów dla złych obyczajów. Kandydaci obowiązani są mieć kazanie na próbę. Żaden obcy nie może bez zezwolenia gminy kazać, obrządków duchownych sprawować, łub urzędu swego opuszczać. Starsi kościoła składają rocznie na S. Jan rachunki z wydatków i dochodów przed wysadzoną przez gminę komisya, złożoną z 20—30 osób. Kollegium kościelne powołuje obudwóch kaznodziejów na swe posiedzenia.
W tym czasie nadarzyła się rządowi pruskiemu sposobność uczynienia kalwinów polskich, mianowicie leszczyńskich zawisłymi od siebie. Pod koniec bowiem roku 1765 zajęła gmina leszczyńska nieprzyjazne stanowisko do całej jednoty polskićj, pomimo że takowa zawsze się nią. jako swoją gminą opiekowała i z zebranych za pośrednictwem króla pruskiego w Holandyi, Anglii i Niemczech w latach 1716 i 1717 pieniędzy znaczną ilość jej ofiarowała dla podtrzymania i wyposażenie kościoła kalwińskiego i gimnazyum w Lesznie. Rozdwojenia tego przyczyną było podejrzenie, jakoby gmina leszczyńska pragnęła się oderwać od jednoty i rozporządzać powierzonymi jej kapitałami do woli.
By temu zapobiedz, udali się seniorzy polskiej jednoty do króla pruskiego 26 Stycznia 1766 roku z prośbą, aby ich wziął w opiekę i zabezpieczył ich kapitały.
Dwór berliński zajął się skwapliwie tą sprawą, ile że w r. 1717 tylko pod tym warunkiem przystał na wydanie kołlelcty jednocie polskiej, że bez jego wiedzy i woli nie będzie nią rozporządzać. Upatrując zaś w tej sprawie własną korzyść, odjął natychmiast gminie leszczyńskiej dalsze zawiadowanie powierzonymi jej i w Prusach na prowizyą umieszczonymi pieniędzmi, rozkazując podskarbiemu Vigilantiuszowi i burmistrzowi Hofmeistrowi w Krośnie, aby procent od sum jednoty wypłacali za jego wiedzą tylko Pawłowi Ludwikowi Kassiuszowi z Orzeszkowa, konseniorowi jednoty polskiej, a to dla utrzymania zgody i zapobieżenia, aby pieniędzy tych nie używano ku innym jak ku wyżej wymienionym celom. Radził wreszcie król 3 Marca 1766 r. jednocie, aby umieściła w Prusach wszystkie sumy, przeznaczone na kościoły i szkoły kalwińskie w Polsce. —-
Rozporządzenie królewskie oburzyło całą gminę leszczyńską tak dalece, że udała się z prośbą o pomoc do ks. Sułkowskiego, skarżąc się głośno na króla i biadając nad utratą swych kapitałów. Zaczem książę starał się nakłonić rząd polski do wystąpienia w obronie gminy leszczyńskiej, ale nie wiele to pomogło, gdyż jednotę popierał silnie Benoit, poseł pruski w Warszawie.
Do tych utrapień przyłączyło się jeszcze postępowanie samego księcia Sułkowskiego względem Leszna. Pomijając bowiem to, że pobierał daleko znaczniejsze podatki niż poprzednicy jego, Leszno płaciło Leszczyńskim np. w r. 1681 tylko 4347 zł. p., Sułkowskiemu zaś 48,704 zł. p) nie stosował się wcale książę do własnego przywileju z r. 1762, żądał jarmarkowego i targowego, zabierał pieniądze złożone w sądzie miejskim , a należące do miasta, kazał płacić podatki od sprzedaży domów, fabryk i wiatraków, zabierał przywileje miejskie i protokóły magistratu do Rydzyny i przymuszał mieszczan zapożyczać się dla niego.
Ostatniego sposobu chwytał się już ojciec jego, który był winien miastu w r. 1760 404,479 fl. 27 /.. gr.3) Książę Antoni, wiecznie w kłopotach pieniężnych, jeszcze bardzićj obciążył miasto. Pożyczając 1767 r. od rzeczypospolitej genueńskiej 300,000 złotych, od których miał płacić procentu 15,000 zł., zmusił Leszno do poręczenia za siebie.2)
Chcąc nareszcie bezprawiom i gwałtom Sułkowskiego koniec położyć, postanowili mieszczanie leszczyńscy 1767 r. wysłać deputatów do Warszawy w celu wezwania opieki rządu polskiego. Ale wyprawa się nie udała. Książę Antoni schwytanych deputatów ukarał konfiskatą majątku, a gdy mieszczanie: w skutek tego rokosz podnieśli przeciwko niemu, napadł ich wojskiem nadwornćm i tym sposobem przywrócił spokój. Przy tej okazyi utraciło życie dwóch mieszczan i kobieta.
Na domiar nieszczęścia nawiedził Leszno jeszcze w tym samym roku ogromny pożar, który pochłonął całą prawie północną część miasta z wyjątkiem kościołów i szkół.
Chcąc przyjść miastu w pomoc, wydal sejm warszawski 1767 r. następujące rozporządzenie: )
„Przychylając się do pomnożenia Krajowych wygód y szczęśliwości przez ratunek Miasta, tak co do Mieszczan Chrześcianów, iako y dla Mieszkańców Żydów y Dziedzica Leszna, pożarem do znacznego nachylonego upadku, od wszelkiey Skarbowi Naszemu y Rzpltey powinney do lat sześciu uwolnione płaty mieć chcemy, Kommisyi Skarbu Koronnego w tym baczność oddając.
Dłużnikom pewność corocznego ad mentem ustaw ubezpieczywszy procentu, wszelkie za prawem Ich teraz uchylając Possessye, po wyjściu lat sześciu in subsidium tak znaczney stracie, Via juris do odebrania swych Kapitałów każdemu się wolna zostawuie. To zaś beneficium nie ma się ściągać do Summ posagowych na tychże Dobrach lokowanych.“
Zastanawia to, że mimo tyłu klęsk miasto znowu się zabudowało i zaludniło. Kalendarz niemiecki, wydany 1775 roku w Lesznie u Samuela Bogumiła Pressera starszego, podaje jako przyczynę tego dziwnego zjawiska częścią korzystne położenie Leszna, częścią swobodne wyznawanie religii, częścią i przedewszystkiem „oko Boskićj Opatrzności“, czuwające nad tem miejscem. Obszerniej rozwodzi się o tem autor powyżćj wymienionego pisma: Bedenken betreffend die Auswanderung der Evangelischen itd.
„Ewangieliccy mieszczanie, pisze on, prowadzą handel jako kupcy, rękodzielnicy, mianowicie jako wyrabiający materyały wełniane na polski sposób, a trudnoby im było wejść w zupełnie odmienne stósunki niemieckie, zaczemby wielu podupadło, nimby takowe poznali dostatecznie. Rękodzielnicy przyzwyczaili się do swobodnego życia w Polsce, w Marchii zaś i niemieckich Prusach, gdzie przymus panuje, nie powodziłoby im się, jak tego doświadczyli Francuzi, Szwajcarzy i rękodzielnicy z Palatynatu, którzy nie mogąc nic zarobić, opuścili Prusy. Podobnież i mieszczanie leszczyńscy, którzy po zburzeniu Leszna, udali się do Nowej Marchii i Szlązka, gdzie im nawet rząd pruski nadał rozmaite swobody, powrócili po większej części do Polski, zaledwie tamże zabłysnęła nadzieja pokoju, ponieważ nie mogli wytrzymać przymusu pod panowaniem pruskiem istniejącego. Skarżyli się także na podatki w Prusach, które chociaż nie wielkie, lecz często powtarzane, pochłaniały jak robak niewidzialny ich zarobek, tak że ani nic zebrać, ani przyjść do sił nie mogli. Z tych przyczyn udają się do Polski, chociaż kraj ten zniszczony wojną, głodem i powietrzem; tu bogacą się w krótkim czasie.“
Ustało nadto prześladowanie religijne, jak to kalendarz wzwyż wymieniony wspomina, a sejm z r. 1768 odprawiony pod przemocą moskiewską nadał dyssydentom wielkie swobody, znosząc konstytucye przeciw innowiercom z lat 1713, 1717, 1736, 1764 i 1766, uwalniając ich od wszelkićj jurysdykcyi duchownej rzymskićj, od wymagań „jurium stolae“ itd., stanowiąc sąd mięszany dla zatargów między innowiercami i katolikami i przypuszczając pierwszych do wszystkich dygnitarstw rzeczypospolitej.
Odtąd wyznawali dyssydenci religią swoją bez przeszkody. Natomiast wadzili się pomiędzy sobą i tak odmówili Kalwini udział w synodzie generalnym luterskim, zwołanym do Leszna 5 Września 1775 rw celu ustanowienia konsystorza prowincyonalnego dla Wielkopolski, który się miał składać w połowie z lutrów, w połowie z kalwinów. Dopiero w r. 1776 dnia 15 i 16 Stycznia porozumiały się obadwa wyznania. Wówczas też przeznaczono Leszno na miejsce składania synodów.1)
Wtenczas liczyło już Leszno 10,000 mieszkańców, pomiędzy tymi było 40 kupców chrześcian i tyluż kramarzy, 181 sukienników, 10 postrzygaczy, 8 foluszników, 118 młynarzy, 31 krawców, 28 kuśnierzy, 31 piekarzy, 36 szewców, 28 rzeźników, 8 rymarzy, 8 bednarzy, 3 szmuklerów, 10 rękawiczników, 6 powroźników 13 piwowarów, 5 ślusarzów, 10 siodlarzów, 6 kotlarzów, 1 lud wisa rz, 2 pasamoników, 1 mosiężnik, 6 mydlarzów, 4 aptekarzów, 5 golarzów, 1 łaziennik, 13 cieślów, 2 prochowników,2) 13 stolarzów,
— Sili kowalów, 6 garncarzów, 12 mularzów, 5 czarnofarbierzów, 3 farbierzów sukna, 9 tkaczów, 4 konwisarzów, 4 kołodziejów, 2 blacharzów, 2 złotników, 1 zegarmistrz, 3 puszkarzów, 1 kartownik, 1 rzeźbiarz, 1 szłufirz, 1 jubiler, 4 kapeluszników, 2 kucharzów, 2 drukarzów, 4 perukarzy, 3 malarzów, 2 przędzarzy tytoniu, 2 kordybanników, 4 gwoździarzów, 2 garbarzów, 2 szklarzów, 1 grzebiennik, 1 koszykarz, 2 introligatorów, 2 grzebieniarzów, 2 tokarzów, 3 szczotkarzów, 1 białoskórnik, 6 wozowników, 1 rurmistrz, 1 fabrykant igieł, 2 handlarzy drzewa, 1 kominiarz.
Prócz tych mnóstwo było pomiędzy żydami złotników, haftarzy złota, szmukłerów, kuśnierzów, krawców itd., którzy tworzyli osobne cechy, nie licząc wielu handlujących ziołmi, ogrodników, traczów i innych rękodzielników. )
W tym tćż czasie zakwitnęło na nowo gimnazyum leszczyńskie, które po spaleniu Leszna przez Moskali otworzono w miesiącu Styczniu 1709 r. Wprawdzie nie miało ono tej wziętości, jaką sie cieszyło w pierwszćj połowie XVII wieku, lecz pomimo to liczono je, pod rektorami z rodziny Kassiuszów, do najlepszych szkół w Wielkopolsce. )
Nawet katolicy posyłali swe dzieci do szkoły leszczyńskiej po zniesieniu zakazu z r. 1768, który wzbraniał katolikom uczęszczać do szkół reformowanych. W skutek tego liczyło gimnazyum to około 200 uczniów.
Z wzrostem miasta i z zamożnością mieszczan urosły też uroszczenia łudzi służebnych, na których zuchwalstwo, nieposłuszeństwo i zbyt wygórowane zasługi mocno się skarżono. Zamiast 24 złotych żądali 36 półrocznie; wymawiali sobie naprzód, co, ile i kiedy ma im być dawane nad zasługi, służące stroiły się w jedwabie, koronki, wyszywane bogato okrycia, fartuchy itd., a zuchwalstwo swoje usprawiedliwiały tśm, że muszą się piękniój i przystojniej ubierać, aby się państwo nie wstydziło za nie. Sług także innych ludzi podżegały do naśladowania siebie.
Dla tego wydał Sułkowski 1 Sierpnia 1781 roku rozporządzenie, aby woźnicom i parobkom prócz strawy i napitku nie dawano więcćj nad 12—15 talarów rocznie; kobietom nie więcej jak 24 złotych, a piastunkom tylko 10—1,5 złotych półrocznie; na gwiazdkę zaś najwięcej 8 złotych, na nowy rok 1 zł. Zuchwalstwo kara się więzieniem, obmowa postawieniem winowajcy na wschodach ratuszowych na pół, cala, lub kilka godzin; niewierność zwrotem szkody i pręgierzem. Za to pilne sługi pielęgnowane będą w razie choroby na koszt państwa w szpitalu aż do końca służby; bić ichnie wolno pod karą 15—20 marek. Sprawy pomiędzy czeladzią a państwem rozstrzyga kollegium sądowe, każda sługa ma mieć zaświadczenie prowadzenia się.
Nie długo się jednak cieszyło Leszno swą zamożnością. Już w r. 1785 niekorzystnie wpłynęła na dobrobyt miasta szarańcza, która wtedy spadła w ziemi wschowskiej.
A w pięć lat później przy schyłku istnienia rzeczypospolitej polskiej w r. 1790 wybuchł pożar 2 Czerwca na rynku w miejscu, gdzie dziś stoi kamienica Molla. Ponieważ przez sześć tygodni poprzednich wielka panowała susza, przeto przybrał wkrótce pożar takie rozmiary, że po sześciu godzinach z miasta pozostały tylko zgliszcze i gruzy. Ocalało tylko dziewięć domów, kościół kalwiński, gimnazyum i zamek zbudowany przez Sułkowskich w r. 1763.
Deputacya pogorzelców, składająca się z Fryderyka Zieglera, Samuela Friibose, Jana Wolffa i żydów Samuela Mankiewicza i Dawida Wolffa, udała się o pomoc do Warszawy, ponieważ książę Antoni nie mógł dopomódz miastu. Jakoż starania jej nie były próżne. Komisya skarbu koronnego wsparła pogorzelców, ułatwiając Im podniesienie miasta z gruzów zwolnieniem od dostawki rekrutów na lat trzy, opuszczeniem na lat 12 cła od drzewa, sprowadzanego z zagranicy, i ofiary dziesiątego grosza podyinnego i czopowego, oraz nakazem, aby dochód od skór, oddawany na skarb rzeczypospolitej, rozdzielano pomiędzy tych, co fabryki produkty krajowe wyrabiające na nowo stawiać, lub w czasie pożaru uszkodzone odnawiać będą. Nieposzkodowani zaś mieli podymne, do skarbu należące, oddawać magistratowi dla wsparcia budujących domy mieszczan.
Nadto uregulowała komisya skarbowa stosunek miasta do pana dziedzicznego.
Deputowani bowiem, korzystając ze sposobności, wystąpili przed królem i stanami, z ostrymi zarzutami przeciwko Sułkowskiemu.
„Leszno, prawili, na dobrey z mocy Przywilejów sobie służących wierze zalokowawszy sie, największą miedzy Miastami WielkoPolskiemi w ludności, handlach i rękodziełach czyniło tak Skarbowi Rzeczypospolitey jako y Dziedzicom tey ziemi, na którey to Miasto zasiadło, korzyść, a nigdy żaden dziedzic tey szczupłey cząstki ziemi, na którey mury tego miasta się wznoszą i która kilkadziesiąt tysięcy wolnego dźwigała mieszkańca, nie przywłaszczył sobie ani wolności osobistey nad jego obywatelami, ani własności ruchomey, którą każdy osiadający na ziemi tego miasta z własnego przemysłu, bądź wywożąc z zagranicy lokował. W czasach zaś teraźniejszych własność jego naruszoną i wolność osobista tkniętą i przywileje podług woli przemocy tłomaczone.“
Skargi mieszkańców Leszna uznały stany i król słusznemi, zaczem rzecz tę oddano komisyi skarbowej do roztrząśnienia. Tym sposobem zawarło miasto 9 Października 1790 r. przez pełnomocników układ z ks. Antonim Sułkowskim za pośrednictwem Rocha z Głogowy Kossowskiego, prezesa komisyi skarbowej.
Sulkowski zobowiązał się wystrzegaj nadal wszelkich nadużyć i gwałtów, zachowywać wszystkie przywileje, mianowicie przywilej ojca z r. 1738 i własny z r. 1762, dopuszczać apelacyą w rzeczach ważniejszych do komisyi skarbowej jako najwyższej instancyi, opuścić chrześcianom podatki na lat pięć, żydów zaś zwolnić od wszelkich ciężarów, podatków i składek na lat trzy, odkąd do piątego roku mieli płacić 4000 złotych, a po piątym aż do dziesiątego 8000 zł., poczem sumę naznaczoną w r. 1762, która oddawaną będzie przez ręce starszych synagogi. Wreszcie przyrzekł książę zapłacić z własnej kasy długi, które miasto zaciągnęło za niego. Miasto zaś zobowiązało się poddawać ściśle prawom, które konstytucya z r. 1768 nadała panom dziedzicznym w ich miastach.
Atoli kontraktu tego, chociaż w aktach metryki koronnćj umocowanego i przed sądem komisyi skarbowćj przyznanego, Sułkowski w niczem nie dotrzymał, owszćm wcale naruszył i inaczej tlómaczył. Co z łaski rzeczypospolitej miała ludność miasta darowane i na poratowanie udzielone, tego musiała ustąpić dziedzicowi. Dla tego udało się miasto do komisyi skarbowej „jako po odstąpieniu naturalnego sądu assessorskiego, do którego
6*
z przywilejów lokacyjnych przywiązane było, do sądu nowo przez strony dobrowolnie między sobą postanowionego.“
Już komisya zajęła się tą sprawą, gdy niespodzianie spadły na Polskę okropne gromy i Leszno w skutek podziałów przeszło pod panowanie pruskie.
X.
Leszno przechodzi pod panowanie pruskie.
Król pruski w Lesznie. Okoliczna szlachta polska. Długi Sułkowskiego. Konkurs. Ks. Antoni, generał wojsk polskich. Z Leszna wychodzi odrodzenie piśmiennictwa czasowego. Polacy w Lesznie. Zakończenie.
Już dawniej utrzymywało Leszno stosunki z dworem pruskim, torując mu powoli drogę do zajęcia Wielkopolski. Elektorowie i królowie pruscy nie spuszczali z oka głównego siedliska niemczyzny w Wielkopolsce, skarbiąc sobie umysły mieszczan leszczyńskich bądźto ułatwianiem młodzieży kalwińskiej wykształcenia w krajach pruskich, bądźto zapomogami po pożarach, bądź tćż odznaczaniem obywateli leszczyńskich.
To też ludność miasta Leszna, prędko zapominając o dobrodziejstwach rzeczypospolitej, witała z radością zajmujących Wielkopolskę Prusaków. Pewien mieszczanin rozpoczyna list 15 Października 1792 r. w ten sposób:
„Dziś rozległ się w smutnych gruzach naszych po raz pierwszy radosny okrzyk strapionych z różnych przyczyn mieszczan. Ukochany Fryderyk Wilhelm powitany nim został w murach naszych i „niech żyje“ radośnie wołała odradzająca się ludność temu, co naszym być chce ojcem.“
Mieszczanie i żydzi z rabinem na czele, przebrani za kozaków w niebieskich i białych kolorach, wyszli królowi naprzeciw. Starszyzna żydowska z życzeniem błogosławieństwa ofiarowała królowi wiersze niemieckie w atłas oprawne. Miasto przyozdobiono w tryumfalne bramy, cechy wystąpiły z chorągwiami. Na rynku otoczyło króla dwanaście dziewcząt w bieli, przepasanych różowemi szarfami, w myrtach na głowie, rzucając z dwóch koszyków kwiaty do powozu królewskiego. Córki seniorów Kassiusza i Korego złożyły królowi laurowy wieniec i wdersze na białym atłasie. Wśród okrzyków „witaj królu i ojcze“ podejmowała Fryderyka Wilhelma ludność leszczyńska, a pląsy, muzyka i ochocza zabawa zakończyły dzień ten.
Nie dziwić sie Niemcom i żydom, boć i społeczeństwo wielkopolskie nie inaczśj postępowało sobie w owym czasie. Wszakżeż to wtenczas najmajętniejsza szlachta polska wyprawiała za tytuły i względy festyny na cześć zaborców, a jak Poznań, Toruń, Wschowa, Piotrków, tak i Leszno zapełniło się 1793 r. licznem obywatelstwem, które szło przysięgać rządowi i wypierać się uroczyście dotychczasowego stanu rzeczy.1) Zapominając o nieszczęściu ojczyzny, hulano w najlepsze w dziwnem jakiemś oszołomieniu. U jakiegoś Reiffenstahla w Lesznie wyprawiano reduty, a szlachta polska wyrzekała się języka swego w sądownictwie. Z akt hipotecznych Leszna dowiadujemy się np., że Adam v. Miaskowski, jak się sam podpisuje, i J. Bniński zrzekają się w dokumencie z 12 Września 1803 r. protokułu polskiego! A ów Antoni Sułkowski, wojewoda gnieźnieński, cóż to za licha osobistość, jakże nędzna jego rola na sejmie grodzieńskim!
Książę Antoni, zmarły 18 Stycznia 1796 r., pozostawił majątkowe stosunki w najopłakańszym stanie. Wdowa po nim Karolina z hrabiów Bubna i Littitz podała sama długi hipoteczne na dobrach leszczyńskich2) na 1,149,431 złp. Już 1795 r. musiał wydać król pruski 6 Marca generalny indult wojewodzie gnieźnieńskiemu przeciw wierzycielom, aby go ochronić od egzekucyi! Długi bowiem były ogromne. Samemu miastu
Lesznu należało się 38,059 zł, 'i 11/2 gr.
synagodze leszczyńskiej 43,215 „ „
*) Opowiadanie historyczne. Poznań 1860 r. p. 222.
*) Składały się one z miasta Leszna z przedmieściami i folwarkami leszczyńskiemi, 2) Grunowa z folwarkiem Maryanowem, 3) Strzyżewic z wsią Lasocicami, 4l miasteczka Zaborowa z folwarkami.
komisyi edukacyjnej 584,650 zł. 15^ gT.
prowizyi 102,305 ,, 43/a „
sukcesorom kasztelana Krzyckiego . . 98,328 „ — „
z prowizyą 37,373 „ — „
spadkobiercom Kaźm, Sokolnickiego . 13,791 „ 24 „
z prowizyą 4,137: „ — „
Janowi Mielińskiemu 200,000 „ — .„
Często prowizyą równała się prawie kapitałowi np. od kapitału 5040 zł., należącego Danielowi Kuntz w Lesznie, winien był książę prowizyi 4252 zł. 15 gr.
Znaczniejsze wsie znajdowały się w zastawie. Tak trzymał Zaborowo Ignacy Bniński już od 16 Lipca 1785 r. za sumę 21,666 tal. 16 gr. czyli 130,000 zip., którą to sumę cedował Miaskowskiemu. Strzyżewice i Lasocice miał w zastawie Jan Mielęcki, któremu Jan Turno odstąpił 25 Czerwca 1788 r. zastawu za 33,333 tal. 8 gr. czyli 200,000 złp.
Mnóstwo przytem było długów pomniejszych, tak że musiano ogłosić jeszcze ku schyłkowi zeszłego wieku konkurs na dobra leszczyńskie, które dopiero 18 Października 1832 r. kupił książę generał Antoni Sułkowski na publicznej sprzedaży za 175,000 talarów. )
Książę generał (ur. 31 Grudnia 1785 r.) innym był zupełnie mężem niż ojciec jego, innćm też towarzystwo polskie za jego czasów. Jak na uczniów gimnazyum leszczyńskiego, tak i na okoliczną szlachtę wywierał on wpływ ogromny, a chociaż miasto Leszno nie należało już do niego w skutek abluicyi ciężarów, to pomimo to szanowali i wielbili go mieszczanie leszczyńscy i jego to osobistości w znacznej części przypisać należy, że długi czas utrzymywał się język polski w Lesznie. Mieszczanie bowiem sami kazali uczyć synów po polsku i nawet ich wysyłali w tym celu do pobliższych miasteczek polskich, tak że w począ.tkach pruskiego panowania nie dawała się w Lesznie niemczyzna we znaki.
Ztąd nawet wyszło wskrzeszenie piśmiennictwa czasowego w Wielkopolsce.
Od r. 1815 pogrążoną była Wielkopolska w dziwnćj jakiójś umysłowej bezczynności i to właśnie w tym czasie, gdy inne dzielnice Polski krzątały sie gorliwie około rozbudzenia umysłowego ruchu w narodzie. Gdy z wszechnic warszawskiej, wileńskiój, Iwowskićj, krakowskiej, oraz z liceum krzemienieckiego szerzyła się oświata i zamiłowanie rzeczy ojczystych, Wielkopolska tymczasem, nie posiadająca żadnego wyższego ogniska naukowego, drzymała w najlepsze. „Dobre chęci nie znajdowały żadnego poparcia, czasopisma jak Mrówka, Weteran nie cłługi miały żywot. Czasem Munk ciszę przerywał jaką szkolną książką, a Korn wystarczał na wrocławskim wełnianym jarmarku potrzebom czytelniczym; polskie zaś książki okazyami tyłko z Warszawy sprowadzano.“x)
Dopiero gdy sławnej pamięci hr. Edward Raczyński rozbudził poczucie obywatelskie, postanowiono około 1834 rwydawać czasopismo polskie przystępne szerszemu kołu czytelników. „Rozwinięcie pomysłu lorda Brougham, który podobno pierwszy był dał porękę do Penny-magazynów, tak się skutecznśm w Anglii, Francyi i w Niemczech okazało, że i u nas o tem pomyślano.“
Myśł tę zbawienną powziął pierwszy Jan Popliński, profesor literatury polskiej w Lesznie. On i ks. Tyc, profesor religii w Lesznie, byli pierwszymi redaktorami Przyjaciela Ludu, wydawanego w Lesznie w drukarni Giinthera. Zewsząd nadsyłano ochoczo i bezpłatnie artykuły nierzadko wielkićj wartości naukowej, a córki księcia generała Sułkowskiego dostarczały jak Śpiewom historycznym Niemcewicza, tak i Przyjacielowi Ludu szkiców polskich. Jak wielkie miało pismo to powodzenie, jak chciwie je czytano, choćby ztąd tylko wnosić można, że ów drukarz leszczyński Gunther stał się z biednego introligatora majętnym człowiekiem w krótkim przeciągu czasu. Później wychodziły także w Lesznie Szkółka niedzielna i Przewodnik.
W Lesznie przemieszkiwało dość dużo rodzin polskich, było nawet kilka składów polskich np. handel wina p. Cioromskiego, handel jedwabiu i bielizny p. Szymańskiśj, żony profesora, i do dziś istniejący handel korzenny p. Putyatyckiego, założony przez powszechnie szanowanego i zacnego profesora matematyki a ojca obecnego posiedzicieła, owego jedynego reprezentanta miasta Polaka, broniącego wytrwale i umiejętnie potrzeb i dobra nielicznćj polskiej i katolickiej ludności Leszna.
Często zjeżdżało się dotąd obywatelstwo okoliczne na publiczne popisy uczniów, lub na zabawy. Wielu także obywateli Polaków sprowadzały do Leszna urządzane przez księcia Sułkowskiego polowania ogarami, a panowie w czerwonych trakach tracili majątki i zdrowie przy kieliszku i zielonym stoliku. Nie dziw, że okoliczne dobra i wreszcie samo Leszno przeszło z rąk polskich w niemieckie.
Rok 1848 wywołał zwrot w usposobieniu niemieckich mieszkańców Leszna względem Polaków. Nieprzyjazne oni odtąd zajęli stanowisko do potomków dobrodziejów swoich. Napróżno gorący przyjaciel Polaków Dr. Jan Metzig, mąż niepospolitój cnoty i głębokiej nauki, przypominał słowem i czynem ziomkom swoim obowiązki względem narodowości polskićj, napróżno z zupełnem zaparciem się siebie i narażeniem zdrowia i mienia starał się wpoić w nich poczucie ludzkości i sprawiedliwości. Słowa zacnego męża przebrzmiały bez skutku, a potomkowie onych Niemców i żydów, których Polska przytuliła do siebie, tak daleko zaszli w nienawiści do Polaków, że zwrócili się niedawno do rządu z prośbą, aby odtąd miasto nie nosiło jak dotychczas nazwy polskiego Leszna (Poln. Lissa), lecz po prostu Leszna (Lissa), jakoby przez zatarcie nazwiska zatrzeć zarazem można przeszłość całą.
Lecz jakże im boleśnie być musi, że w owćm Lesznie, którego nazwa nie ma już nawet przypominać więcćj, że na polskićj osiadło ziemi, polskich niedawno temu obrano posłów do sejmu, pruskiego!
Wyjątek z kazania Komeniusza na pogrzebie Rafała Leszczyńskiego, wojewody bełzkiego z roku 1636.')
Jaśnie Wielmożny Pan Pan Rafał, hrabia na Lesznie, wojewoda bełzki, starosta hrubieszowski i dubiński, dziedzic Leszna, Baranowa, Włodawy, Romanowa, Beresteczka itd. urodził się na Litwie r. 1579 w miesiącu Październiku.
Ojcem jego był JW. Pan Pan Andrzej, hrabia na Lesznie, wojewoda brzeski itd, znakomity, rozumny, odważny pan i senator korony polskiej, również jak dziad jego Pan Rafał, hrabia na Lesznie, także wojewoda brzeski itd. Wszystkich jednak przodków i antenatów znakomitego rodu Leszczyńskich wymieniać, zabrałoby za wiele czasu, nie jest też mojem zadaniem. Lecz co mi podano w streszczeniu na piśmie, nie omieszkam przytoczyć ku słusznemu uczczeniu pamięci śp. pana wojewody.
Sławna rodzina hrabiów i panów na Lesznie w Koronie polskiej jest tak dawna jak religia w kraju, gdyż pochodzi z Czech i Morawii od Filipa, pana z Pierścienia, którego potomkowie nazwali się później Bernsteinami. Ów Filip przybył w roku pańskim 965 z Dąmbrówką, córką Bolesława, książęcia czeskiego, do Polski i pozostawszy w tym kraju, przyczynił się nie mało do tego, że na dworze i w całej ziemi polskiej i na Szlązku zniszczono pogańskich bożków i chrześciańską przyjęto religią, jak to podają dziejopisarze, mianowicie Długosz.
Od tego Filipa bierze ta starożytna rodzina początek, z której, jako z konia trojańskiego, wyszło wielu dzielnych, znakomitych mężów tego królestwa, mądrych senatorów, sławnych bo-
Archiwum kościoła kalw. Przekład z niemieckiego.
haterów, przezornych państwa i dworu urzędników, wiernych i dobru publicznemu oddanych miłośników ojczyzny, tak że zaledwie oznaczyć można czas jakikolwiek, w którymby nie zasiadali w rzędzie senatorów członkowie tej rodziny. Wszystkich jednak, których chwalą dziejopisarze, wyliczać niepodobna. Do najznakomitszych należy Bożusta (co znaczy Boże usta), arcybiskup gnieźnieński, zmarły w roku 1072; item sto lat później Vernerus, także arcybiskup gnieźnieński i Królestwa polskiego prymas, który zmarł r. 1170. Chwalony jest też w historyach hrabia Bronissius, wojewoda polski, który założył klasztor w Paradyżu i tylu zaopatrzył dukatami rocznego dochodu, ile jest godzin w roku (jak to nie tylko wykazują kroniki, lecz także przywileje tegoż klasztoru.) Zgasł r. 1234. Nie godzi się ominąć znakomitego senatora Predisława, pana na Gołuchowie, wojewodę kaliskiego, g'enerała starostę wielkopolskiego, wiernego miłośnika ojczyzny, którego tak kochano, że gdy innemu dać chciano generalne starostwo, szlachta tegoż, nie przyjęła, owszem do ustąpienia przymusiwszy, pierwszego przy tćj godności utrzymała.
Tenże miał trzech synów, Fryderyka, biskupa kujawskiego i pomorskiego, Rafała, podkomorzego województwa poznańskiego i starostę sieradzkiego, zmarłego bezpotomnie, i Jana, kasztelana kaliskiego, starostę radziejowskiego.
Ostatni miał syna Rafała, generała wielkopolskiego i starostę radziejowskiego, śremskiego i pyzderskiego, dziedzica Leszna, który tu w tym kościele jest pochowany, zmarłego r. 1450, jak to czytać można na kamieniu grobowym. Rafał dał synowi także na imię Rafał, któryto był pierwszym hrabią na Lesznie. Gdy bowiem od młodości przebywał na dworze przesławnego rzymskiego cesarza Fryderyka Ulgo i później od króla polskiego Kaźmirza posłował pokilkakroć do cesarza, mianował go tenże hrabią rzeszy i obdarzył znacznymi przywilejami, które po części jeszcze dotychczas znajdują się w ręku tej rodziny. Pomiędzy innemi przydał mu cesarz do herbu lwa, stojącego na hełmie nad czarną głową żubrzą z przewiedzionym przez nozdrza prętem (jestto herb starożytny Bernsteinów), a trzymającego przedniemi łapami miecz goły i to na pamiątkę jego bohaterstwa i dzieł rycerskich. Gdy bowiem zranił na turnieju w Wiedniu Macieja, króla węgierskiego, i gniew jego na się ściągnął, a wkrótce potćm
Maciej w wojnie z cesarzem zawojował Szlązk i Morawią, nie wahał sie Rafał pomimo niebezpieczeństw podjąć sie po rycersku wzmiankowanych poselstw.
Po śmierci cesarza powróciwszy do ojczyzny, tak wielkie położył zasługi około króla i ojczyzny, że nie tylko został kasztelanem gnieźnieńskim, a późnićj poznańskim, także marszałkiem nadwornym, ale nawet trzynaście wziął starostw, co sie zaledwie kiedykolwiek zdarzyło w Polsce. Umarł roku 1507, pochowany w Brześciu kujawskim. Pozostawił trzech synów, Rafała, kasztelana przemęckiego, który tu w tym kościele pochowany jest f 1560 r., Kaspra, kasztelana kaliskiego, i Pawła, kasztelana sochaczewskiego.
Hrabia Kasper pozostawił dwóch synów, Rafała, kasztelana przemęckiego, który miasto Leszno fundował i przywilejami obdarzył (miał za żonę hrabiankę na Kuntzendorfie i Bystrzycy, z którą spoczywa w tutejszym kościele) i Jana, pana na Gołuchowie, kasztelana brzeskiego, starostę radziejowskiego itd.
Hrabia Jan miał syna Rafała, dziada naszego w Bogu spoTMz wającego Pana, pobożnego, dobrego, rozumnego, uczciwego pana ? i wiernego miłośnika ojczyzn}', którego nie tylko roczniki historyczne, ale także ci, co go znali, a których jeszcze przed niedawnym czasem wielu było, nie mogą się odchwalić.
Ten był najznakomitszym pomiędzy tymi, co w tej Koronie prawdę ś. ewangelii poznali, skwapliwie przyjęli i wszędzie z wielką gorliwością popierali i szczepili. Nie tylko bowiem w swych posiadłościach, jako też na tem miejscu, wzmocnił ewangelickie kościoły i szkoły, ale także i w dobrach królewskich, mianowicie w Radziejowie swoim kosztem fundował, opatrzył i utrzymywał. Dla swej dzielności i wielkiego nad wiek rozumu wyniesiony został w dziewiętnastym roku życia do stanu senatorskiego i mianowany wojewodą brzesko-kujawskim, której to wysokiej godności zrzekł się drugim na przykład, gdy na sejmie posłowie stanu rycerskiego sprzeciwili się bezprawnemu dzierżeniu wysokich urzędów, co się działo rege connivente et promovente wbrew statutom państwa. Żeby zaś ojczyznie tym wolniej służyć, przeszedł z własnej chęci do stanu rycerskiego i obieranym był później często marszałkiem koła poselskiego (co wysokim i ważnym jest urzędem) i dzielnie się do posług obywatelskich dał używać. Mianowicie gdy wyprawiono go w poselstwie do sławnego tyrana
Iwana, wielkiego księcia, przebył wszelkie niebezpieczeństwa z nieustraszoną odwagą. Tamże zabrał ze sobą kilku ministrów ewangelickich i dozwolił im jako poseł nie tylko wszędzie otwarcie kazać, ale nawet dysputować z biskupami greckimi, aż wre. szcie sam wielki książę zażądał rozprawić się z ministrami. Co wszystko jeden z owych ministrów Jan Rokita, Czech, opisał i drukiem ogłosił.
Wszystkie cnoty jednak i dzieła tego dobrego pana trudno opisywać. Bóg go też hojnie obdarzył wiekiem, rozumem i bogactwami, wreszcie ofiarowano mu kasztelanią śremską, ponieważ nie przyjął żadnych wyższych godności. Umarł plenus dierum, honorum et opum i jest pochowany w wybudowanym przez siebie kościele w Gołuchowie.
Synami jego byli Jan, starosta radziejowski, ojciec dotychczas żyjącej znamienitej matrony, pani Katarzyny, urodzonej hrabianki na Lesznie, wojewodziny łęczyckiej, generałowej wielkopolskiej, wdowy po śp. Jaśnie Wielmożnym Panu Panu Adamie Sędzi woj u, hrabiu na Czarnkowie, księciu na Słopie itd., generale wielkopolskim, międzyrzeckim, pyzderskim itd. staroście.
Drugim synem był sławnej pamięci Pan Wacław, hrabia na Lesznie, pan Gołuchowa, kanclerz wielki-koronny i generał wielkopolski, kamieński, brański, brzeski itd. starosta.
Trzecim (właściwie podług starszeństwa drugim) był śp. Pan Andrzej, hrabia na Lesznie, pan Baranowa, wojewoda brzesko-kujawski itd., ojciec naszego śp. pana wojewody, pan znakomitych, bohaterskich przymiotów toga et sago, który od kolebki do grobu, niczego nie szczędząc, wiernie służył sławie Bożej, królowi i ojczyznie. Nie tylko bowiem wystawił i utrzymywał na własny koszt w wojnach wołoskiej i inflanckiej znaczną, liczbę jazdy i piechoty (które to wojsko zwano powszechnie złotym hufcem), ale sam nawet dał dowody nieustraszonego męztwa we wszystkich bitwach i potrzebach. Nie szczędził on nigdy pracy ni zachodów, by podnieść chwałę Bożą, wolności obywatelskiej wszędzie bronił, a bohaterskiemi dziełami w taką urósł sławę, że całe królestwo polskie mianowicie w czasie rozterek i zatargów wewnętrznych na niego zwracało oczy. Także po wybuchu rokoszu byłby go król Zygmunt wybrał i naznaczył byd na pośrednika w sporze swym ze stanami, gdyby śmierć nie była zabrała pana wojewody.
Z tej wiec starożytnej hrabiowskiej rodziny pochodził z Bożej łaski nasz śp. pan wojewoda bełzki i taż łaską Bożą dostąpił tak wysokich zaszczytów, że nie mniej wysoka godność jemu, jak on jej przysporzył sławy i ozdoby. Obdarzony od Boga wielkiemi zdolnościami wykształcił sie bądź to własną pracą, bądź też podróżując po dalekich krajach, bądź wreszcie obcując ze znakomitymi ludźmi (nie tylko bowiem pilnie dysputował z uczonymi profesorami uniwersytetów w Niemczech, Francyi, Włoszech itd., ale nadto przypuszczany bywał już w młodości swojej do poufałego obcowania z osobami książęcego i królewskiego rodu) tak dalce, że prócz różnych języków przyswoił sobie prawie wszystko, co przystoi wiedzieć znakomitemu politykowi z powołania. Prócz mowy ojczystej, władał językiem łacińskim, niemieckim, francuzkim, włoskim bardzo płynnie, także grecki i hiszpański rozumiał. A. przedewszystkiem dbał o czystość mowy ojczystej, pisząc bez wielkiego trudu piękne, pełne myśli głębokich listy. Miał też skłonność do poezyi łacińskiej i polskiej: piękne wiersze (pomiędzy innymi komedyą Judyt) ogłosił drukiem bezimiennie.
W sztukach wyzwolonych tak był biegłym, że prawie
0 wszystkiem mógł sądzić i rozprawiać gruntownie, mianowicie znał geometryą, astronomią, mechanikę, architektonikę, muzykę, chemią, nie mówiąc już o historyi, etyce, polityce itd. Także obeznany był z kwestyami religijnemi, ale zanadto skromnym, by mówić o nich, łub sądzić o sumieniu innych. Jecłnem słowem był tak rozumnym, uczonym, znakomitym mężem, że trudno mu wskazać podobnych. Dla tego wysoko był ceniony i kochany od króla i pana swego Zygmunta Ulgo dla głębokiego rozumu
1 uczoności i wcześnie wyniesiony na wszelkie dostojeństwa, najprzód bowiem został kasztelanem wiślickim i starostą wschowskim, potem kasztelanem kaliskim i starostą horodelskim, wreszcie wojewodą bełzkim. Był ośm razy deputatem na trybunałach koronnych i sprawował ważne królewskie misye i poselstwa. Po raz ostatni byd czynny w przeszłym roku 1635 przy układach pomiędzy koroną polską a Szwecyą, przyczyniając się do szczęśliwego zawarcia pokoju na lat 2 5 ku wielkiej chwale króla Władysława i Korony, nadto ku swojej własnćj chlubie.
Nigdy nie żałował kosztów na usługi ojczyzny, często bywał na sejmach (w młodości jako poseł, późnićj jako senator), a gdy sułtan turecki Osman wyruszył r. 1621 z całą potęgą przeciwko Polsce, wysłał zaciągniętych na własny żołd stu huzarów i stu pieszych, do Wołoch, a sam przyłączył się z wielkim hufcem do króla Zygmunta, wyprawiającego się na Turków. Podobnież i w wojnie pruskićj utrzymywał stu jezdnych na swym żołdzie,
Z zagranicznymi znakomitymi mężami wiązała go ścisła i trwała przyjaźń, a nawet cesarze, królowie, elektorowie i książęta radzili go się piśmiennie, ceniąc jego rozum i cnotę.
Pomimo tak wielkich darów Bożych i takiego znaczenia w świecie, umiał śp. nasz pan hrabia zawsze zachować umiarkowanie i uchronić się od dumy i próżności, tak że nazwać go można zwierciadłem wszystkich cnót chrześciańskich. Dla wszystkich uprzejmy i przyjacielski, zachowywał należną powagę, a często nie tylko sprawy bliższych przyjaciół, lecz także i innych ludzi niesnaski i swaty rozsądzał i godził i to z większem staraniem niż we własnych sprawach.
Ożeniony z Jaśnie Wielmożną Panią Anną z Radzimina (której ojciec był Pan Stefan z Radzimina, wojewoda podlaski, matka zaś Pani Teodora Sanguszkówna z rodziny wywodzącej ród swój od wielkiego księcia litewskiego Olgierda), przeżył z nią lat 31 w spokoju i miłości, tak że wszystkim bogobojnym chrześciańskim małżonkom mogliby służyć za prawdziwe zwierciadło skromnej, gorliwej, prawej miłości. Za łaską Bożą mieli czterech synów Lcórkę (wszyscy Bogu dzięki żyją) Pana Andrzeja, Pana Rafała, Pana Bogusława, Pana Władysława i Panią Teodorę, Wielmożnego Pana Zbigniewa z Goraja Gorajskiego itd. małżonkę, których oby Bóg pocieszył w obecnem strapieniu i hojnie błogosławił na duszy i ciele.
Co się tyczy chrześciaństwa, był pan hrabia bogobojnym i cnotliwym panem, czystej w słowie Bożóm uzasadnionej ewangelickiej religii wyznania czeskiego (jako też i przodkowie jego) oddanym panem i możnym opiekunem, któremu leżała chwała Boża na sercu; kościoły i szkoły pilnie popierał, bronił i podtrzymywał. Mszy Św., a tem mnićj przyjmowania komunii nigdy niedbale nie zaniechał, sług Chrystusowych chętnie słuchał, kochał i szanował. Jednem słowem , co sądził pożytecznem ku rozmnożeniu chwały Bożej i rozszerzeniu czystćj ewangelickiej religii, to czynił chętnie i gorliwie, za co go też Bóg hojnie wynagrodził. By zwięźłe się wyrazić, można powiedzieć śmiało na cześć dobrego pana tego, że był prawym „Eliakim“ tj. Boga wiernym sługą, poddanych uprzejmym ojcem i domu swego (jako też ojczyzny i kościoła Bożego) silnym filarem.1J
Synem tegoż Rafała był Bogusław, katolik, kanclerz i generał wielkopolski
f 1660 r.
wnukiem Rafał, podskarbi i generał wielkopolski; umarł 13 Stycznia 1703 r. prawnukiem król Stanisław ur. 16 kwietnia 1674 r,, umarł 1766 r. 23 Lutego-
Słów kilka o języku polskim i Polakach w gimnazyum leszczyńskiem.
O gimnazyum leszczyńskiem, o którem Łukaszewicz i Ziegler pisali obszernie, mieliśmy sposobność wspomnieć kilka razy w kronice Leszna, dla tego pomijając historyą jego, zwracamy sie do pytania, o ile uwzględniano w niem język polski.
Od czasu założenia gimnazyum leszczyńskiego uczęszczała cło niego znaczna liczba młodzieży polskiej, po większej części synowie szlachty dyssydenckiej w Wielkopolsce. Nie można więc było już przez wzgląd na to pominąć języka polskiego jako przedmiotu naukowego, chociaż głównie gimnazyum to przeznaczone było na kształcenie dzieci wychodźców czeskich, morawskich i niemieckich. W jakiej mierze jednakże uczono języka polskiego trudno orzec, nie mam}' bowiem pewnych pod tym względem wiadomości.
Wprawdzie Komeniusz, najznakomitszy pedagog swego czasu, kładł przycisk na język ojczysty i wielkiego dokonał dzieła, wynosząc go na stopień przedmiotu naukowego, ale pomimo to, zauważa Ziegler, nie mógł się cło tyla pozbyć skłonności do łaciny, która od czasu wskrzeszenia nauk była panującą, by nieuczynić jej punktem środkowym wszelkiego nauczania i pośrednikiem wszelkiego rozpoznania. Ale właśnie dla tego, że język ( ten nie był ojczystym, hamował dokładne zrozumienie, dodaje
doświadczony i długoletni kierownik gimnazyum leszczyńskiego.
Jak wszędzie więc wówczas po szkołach, tak i w Lesznie głównie zajmowano się i posługiwano łaciną. Wprawdzie na synodzie leszczyńskim z dnia 17 Kwietnia 1717 r. oświadczyli mieszkańcy Leszna, że utrzymywać będą czterech nauczycieli przy szkole pod warunkiem, aby szlachta wielkopolska wyznania Braci Czeskich utrzymywała piątego, mianowicie nauczyciela jezyka polskiego, co też przyszło do skutku, ale w końcu istnienia rzeczypospolitej tak mało troszczono się o język polski, że gdy w r. 1800 przybył do Leszna nadradzca Meierotto z polecenia departamentu duchownego i szkolnego w Berlinie na rewizyą gimnazyum, język polski nie należał wcale do przedmiotów wykładowych, planem szkólnym objętych. Prywatnie go tylko i bezpłatnie udzielał Jan Ludwik Kassiusz, konsenior jednoty.
Meierotto tedy przeznaczył trzy godziny tygodniowo na naukę języka polskiego w każdej klasie i w ogóle ułożył nowy plan nauk. Nie wszedł on jednak w życie z powodu braku funduszów dla nauczycieli i wrzawy wojennej, która nie dozwalała oddawać się pokojowym zatrudnieniom.
Za Księztwa Warszawskiego od r. 1807 do r. 1815 doznawało gimnazyum leszczyńskie wiele względów od najwyższej władzy edukacyjnej, która przysłała do Leszna 1807 r. członka izby edukacyjnej, znanego w kraju i literaturze prowincyała pijarskiego, ks. Onufrego Kopczyńskiego. Pensye zaległe wypłacono nauczycielom z funduszu krajowego, powiększono książnicę, porobiono odmiany w gmachu gimnazyalnym i uchwalono ofiarować na podźwignięcie gimnazyum 11,000 zł. p., aby większa liczba nauczycieli pracować mogła podług obszerniejszego planu. Oczywiście nie zapomniano o języku polskim, ale czasy wojenne stanęły na przeszkodzie, tak że dopiero pod rządem pruskim przyszła reforma gimnazyum do skutku podług planu Meierotty z niektóremi odmianami. Gimnazyum połączono ze szkołą luterską i przeznaczono 2040 talarów na zaprowadzenie przepisanego planu.
Fryderyk Wilhelm III, przyłączając W. Ks. Poznańskie do swej monarchii, wydał dnia 15 Maja 1815 odezwę do nowo zabranych mieszkańców, w której się odzywa:
,,I Wy macie Ojczyznę, a z nią odebraliście dowód szacunku mego za przywiązanie do Niej. Będziecie wcieleni do mojej Monarchii, Narodowości jednak Waszej zapierać się nie potrzebujecie Język Wasz ma być obok niemieckiego we wszystkich czynnościach urzędowych używany. Każdemu z Was będzie przystęp otwarty do wszystkich urzędów, honorów, godności w mojćm Królestwie. Mój namiestnik z pomiędzy Waszych współobywateli wybrany, będzie pomiędzy Wami przemieszkiwał.“
Stosownie do tćj odezwy króla pruskiego, oraz do zasad ministra Steina, który uważał pielęgnowanie języka ojczystego za główną podstawę wykształcenia młodzieży, nie zapomniano tóż o języku polskim przynowem urządzeniu gimnazyum leszczyńskieg-o. Przeznaczono na łekcye języka i literatury polskiej trzy godziny tygodniowo w wyższych klasach, w kwincie cztery, w sekscie sześć godzin; zaprowadzono wypisy Szumskiego, Przyjaciela dzieci. Trojańskiego, gramatykę Kopczyńskiego i Mrozińskiego, później wzorowe wypisy Jana Poplińskiego i tegoż krótki rys literatury polskiej, zbiór bajek i gramatykę języka polskiego dla Niemców. Z początku tłómaczono bajki Fedra dwa razy tygodniowo na język polski w kwarcie, w tercyi pisano wypracowania łacińskie z polskiego tekstu i tłomaczono z polskiego na grecki język, nawet jeszcze w r. 1841 tłomaczono i objaśniano w prymie Sałlustyusza po polsku, a w kwarcie wykładano do r. 1825 historyą polską, którą odtąd zastąpiła historyą brandenburska.
Za czasów księcia generała Sułkowskiego, kuratora gimnazyum, egzaminowano uczniów wszystkich klas na popisach publicznych z języka i literatury polskiej, także deklamowali i wygłaszali mowy w tymże języku nie tylko Polacy ale i Niemcy, do czego się głównie przyczynił ks. generał, który zażywając wysokiego poważania u rządu, troskliwie się zajmował szkołą i uczniami polskiej narodowości.
Nieraz on dnie całe przepędzał w szkole, napominał młodzież po ojcowsku, wielu uczniów zasłaniał hojną ręką od niedostatku, sam rozdawał nagrody na popisach publicznych. On to ofiarował na sprowadzenie wzorów do rysunków potrzebną sumę, wyznaczył znaczną kwotę na nagrody dla uczniów, zaprowadził zmiany w ławkach szkolnych i w zabudowaniu dla ozdoby i korzyści, sprowadził do Leszna książnicę, należącą dawniej do szkoły pijarskiej w Rydzynie, i w ogóle nie szczędził kosztów ni zabiegów, gdy chodziło o dobro gimnazyum leszczyńskiego.
W ślady jego wstępowali i inni panowie polscy, opiekując się gimnazyum i wzbogacając je szacownymi zbiory. Tak n. p. ofiarował Aleksander z Sienny Potworowski gimnazyum biblią Radziwiłłowską, wydaną w Brześciu r. 1563, a na obiady dla biednych uczniów przeznaczyli znaczne składki miesięczne prócz ks. Sułkowskiego, generał hr. Mielżyńiki z Pawłowic, hr. Łubieński z Pudliszek, Bucłziszewski z Gościejewic, referendarz stanu W. Ks. Warszawskiego Morawski z lal boni, Sczaniecki
z Sarbinowa, Trzebiński z Drzeczkowa, porucznik Brodowski z Leszna, Konstanty Starzeński z Iłowca.
Nie dziw wiec, że w skutek takiej ofiarności obywatelstwa polskiego szanowano też jeżyk polski w gimnazyum. Jak znacznie się teraz odmieniły czasy, widna to z opisu uroczystości inaugaracyjnćj z dnia 15 Października 1821 r.
Na tej uroczystości uczeń deklamował wiersz polski, Kassiusz, generalny konsenior, i J. K. Putyatycki, profesor matematyki, mieli mowy polskie, superintendent powiatowy i komisarz konsystorski Fechner z Osieczny w mowie niemieckiej „o szkołach jako świętych instytutach jedynie wyższemu rodzaju ludzkiego dobru poświęconych,“ objaśniał założenie przykładami z historyi polskiej, a generalny senior i radzca konsystorski Bornemann zamknął uroczystość modlitwą w polskim języku.
Z reskryptów ministeryalnych przekonywamy się, że rząd postępował sobie z początku w duchu odezwy królewskiej z 15 Maja 1815 r. Reskrypt z dnia 9 czerwca 1825 r. nakazuje, aby wiadomości o szkole zawsze pisane były po niemiecku z polskiem tłómaczeniem, od czego odstąpiono w najnowszym czasie.
12go Listopada 1826 rozporządza prowincyonalna rada szkólna, ponieważ wielu uczniów Niemców usuwa się od nauki języka polskiego, aby to pod żadnym względem cierpianem nie było, a jeżeli przychodzą uczniowie do gimnazyum bez początków tego języka, powinni pobierać lekcye prywatne i żaden do egzaminu dojrzałości przypuszczonym być nie ma, który nie udowodni prawem przepisanej znajomości języka polskiego. Rozporządzenie to potwierdzono dnia 30 Marca 1829 r. z dodatkiem, aby, jeżeli abituryent odznaczył się w języku polskim, wzmiankę o tem umieszczono w zaświadczeniu. A ponieważ było życzeniem wielu rodziców, ażeby nauka religii dla katolickich uczniów odbywała się w polskim języku, przeto poleca reskrypt z dnia ió Maja 1829 r. dyrektorowi Stefazyuszowi, aby zawiadomił ks. kapelana Jarosza, ażeby tenże w nauce religii tego używał języka, którym mówi większa część uczniów i którym najskuteczniej na ich umysły działać może. W skutek czego udzielał odtąd ks. Jarosz religii w języku polskim.
Reskryptem zaś z dnia 20 Czerwca 1829 r. wynurza prowincyonalne kolegium szkolne zadowToInienie swe z powodu
— ioę —-
że go obiegli w własnćm mieszkaniu, spotwarzyli i okna mu powybijali, ale nawet nastawali na jego życie. Kule, którą strzelił ktoś do niego z pospólstwa niemieckiego, chował Metzig na pamiątkę tego niecnego czynu-
Ale nic go nie mogło odstraszyć od działania na korzyść Polski. Będąc całą duszą przyjacielem narodu, do którego pierwsza żona jego z domu Zaborowska należała, ciągle tylko marzył o przywróceniu niepodległości Polski i w tym celu mnó.stwo wydawał broszur, zwracając się do króla pruskiego, do narodu niemieckiego i do Napoleona III, w którym przedewszystkiem pokładał wielkie nadzieje.
Zdawało mu się, że Napoleon III nie może nie naprawić błędu politycznego, za który stryj jego pokutował na ś. Helenie. Wiara w Napoleona Ulgo zaślepiała poczciwego Metziga zupełnie. Ciągle tylko rozprawiał o nim, w każdym jego kroku politycznym upatrywał początek wyswobodzenia Polski z pod jarzma obcego, a kto mu tylko okazał nieufność w szczerość zamiarów cesarza Francuzów, rozdrażniał go w najwyższym stopniu. Z przeciwnikami swymi politycznymi narodowości niemieckiej zwykł był witać się słowami: Vive Napolćon! Na co mu odpowiadano: Vive le roi de Prusse! — Ale rozczarowanie jego było okropne, gdy w r. 1863 zawiodły go nadzieje, a Napoleon po niefortunnćm wystąpieniu w sprawie Polaków przyjął spokojnie policzek dyplomatyczny od ks. Gorczakowa.
Gdy więc zabiegi jego na tej drodze spełzły na niczem, pragnął zostać obrany posłem na sejm pruski, sądząc, że głos jego jako Niamca w gronie reprezentantów państwa pruskiego nie może minąć bez pożytku cłia sprawy, której obrony podjął się z taką gorliwością.
Życzeniu jego zadość się stało. Kandydatura jego przeszła w Lesznie za staraniem polskich wyborców. Pamiętna nam owa chwila, gdy po ukończeniu wyborów w sali gimnazyalnej zeszedł cło mieszkania przyjaciela swego prof. Karwowskiego i usiadłszy w krześle słowa nie mógł wymówić ze wzruszenia, któreg“o dowodem były łzy obfite, zraszające jego zacne oblicze.
Odtąd aż do otwarcia sejmu żarliwie pracował nad ułożeniem i wykończeniem mów, które sobie przedsięwziął wygłosić w Berlinie. Powróciwszy z lekarskiej praktyki, zasiadał do stoika i pracował, nie jedząc, nie pijąc, całemi nocami, a nazajutrz jadąc do chorych, przepowiadał je sobie na pamięć. Nieraz woźnica, posłyszawszy głośno rozprawiającego Metziga w powozie^ a wiedząc, że się tam sam tylko znajduje, żegnał się z przestrachem i popędzał konie, by stanąć jak najprędzej na miejscu przeznaczenia. Poczciwy Metzig tak był zajęty przyszłem wystąpieniem na sejmie, że się: znajdował w bezustannem roztargnieniu.
Nareszcie nadeszła chwila, po której Metzig tak wiele sobie obiecywał. Ale jakżeż zakrwawiło mu się serce, gdy mowy jego właśni ziomkowie okryli szyderstwem i śmiechem. Nie mając dość zimnej krwi i rutyny parlamentarnej, by znieść spokojnie zachowanie się izby poselskiej, zaczął Metzig w najwyższem oburzeniu I rozjątrzeniu prawić słowa prawdy swym ziomkom, gdy wtem mu marszałek głos odjął i zmusił do opuszczenia mównicy.
Nawet pomysły jego co do wzniesienia uniwersytetu w Poznaniu i obsadzenie katedr przez Polaków odrzucono bezwzględnie. Zniechęcony i zgryziony niepowodzeniem powrócił Metzig do Leszna.
Ale pomimo tylu zawodów, nie opuściła go aż do ostatniej chwili życia nadzieja, że kiedyś przecież zmienią się czasy i usposobienia Niemców względem Polaków. Biedny! nie doczekał się tego.
Zaniechawszy w końcu szukać wykonania pomysłów swoich u głów koronowanych i u narodu niemieckiego, zwrócił się do bliższych celów. Wszystkiem co się tylko tyczyło Polaków i Polski, zajmował się gorliwie, przystąpił do różnych towarzystw polskich, których gorliwym był członkiem, a nigdy nie odmawiał pomocy, gdzie tylko chodziło o wsparcie bądź to jakiego biednego Polaka, bądźto instytucyi polskićj.
Młodzieży polskiej w gimnazyum leszczyńskiem, z którą się stykał jako lekarz, przypominał bezustannie obowiązki względem narodu, zachęcał do pracy wytrwałej, a niejednego ucznia ostro skarcił i napędził do szkoły, gdy pod pozorem choroby chciał się oddawać lenistwu.
Bolało mocno Metziga, gdy spostrzegał w Polakach brak ciepłego patryotycznego uczucia, oziębłość na sprawy narodowe, rozrzutność, lub inne ułomności, bo pragnął, aby każdy Polak wymuszał na innoplemieńcach postępowaniem prawem i. rozumnćm szacunek dla siebie. A będąc sam bez skazy i jak łza czysty, śmiało każdemu mówił prawdę, przez co się naraził niejednemu, tak nawet że go wielu unikało, przenosząc pochlebstwa i nizkie płaszczenie się nad serce otwarte i zdrową radę prawdziwego przyjaciela.
Tej to okoliczności przypisać należy, że wielu Polaków nie umiało dostatecznie ocenić zacnych jego usiłowań i poświęcenia. Prawda, że miasto Gniezno i okolica przysłała mu przez deputacyą na dowód swego szacunku puhar z pięknym napisem, atoli powyższego twierdzenia dowodem chociaż ten drobny szczegół, że Niemcy i żydzi, uznając jego zasługi około miasta Leszna, postawili mu nagrobek bez przyczynienia się Polaków, którzy zaledwie zdobyli się na zebranie około 700 talarów, przeznaczonych na utworzenie funduszu jego imienia ku wspieraniu kształcącej się młodzi polskiej, gdy tymczasem profesor Karwowski wniósł do koła poselskiego, by 2000 tal. na ten cel zebranem było w W. Ks. Poznańskiem. Od tej sumy córka dr. Metziga z pierwszego małżeństwa, Helena, ma pobierać odsetki dożywotnie.
Jako lekarz był Metzig niepospolitym mężem, tak że lekarze berlińscy odsyłali przybywających do nich chorych z okolicy Leszna do niego. To też towarzystwa lekarskie w Warszawie, Krakowie, Brukseli, oraz poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk mianowały go swym członkiem honorowym i czynnym.
Uboższa ludność leszczyńska i okoliczna wielbiła go jako swego dobrodzieja i opiekuna.
Umarł Dr. Metzig rgo Października 1868 r., zostawując z pierwszego małżeństwa córki Teklę i Helenę i syna Emila, z drugiego zaś dwoje dzieci.
Nad grobem jego przemówił w ojczystym języku, oddając cześć zmarłemu w imieniu Polaków, pięknie i treściwie hr. Włodzimirz Szołdrski.
Zaiste! chlubić się może naród polski, że umiał pozyskać miłość i szacunek takiego męża, jakim był nieodżałowanej pamięci Dr. Jan Metzig.
Obyśmy więcej takich mieli przyjaciół!
Z licznych broszur jego wymieniamy:
1 „Suum Cuiąue, die rechte Antwort auf die Polenund
die grosse Zeitfrc.ge.“
2. Die Zusammenkunft in Warschau und der europaische Kongress, Hamburg 1861.
3. Die Wiederherstellung Polens durch einen neuen europaischen Kongress ais Nothwendigkeit fur die friedliche Zukunft Europas, fur die Einigung Deutschlands, fur die Ehre und Grosse Preussens und des Hauses Hohenzollern dargethan. Hamburg 1862.
4. Die wahre Lósung der preussischen Verfassungswirren.
5. Die Polen-Frag-e im wataefi Interesse Europas im Geiste der Civilisation. Hamburg 1863.
Consensus Erigendi Oppidi Liesno ex Villa Leśno.
In Nomine Domini Amen.
Ad rei memoriam Sempiternam. Quoniara illa quae in tempore geruntur, cum tempore simul nisi Literarum munimentis tanąuam fidis rerum custodibus commendentur interire oporteret. Ideo Nos Sigismundus Dei Gratia Rex Poloniae, Supremus Dux Litłwaniae nec non Terrarum Cracoviae Sendomiriae Siradiae Lanciciae, Cujaviae, Russiae, Masoviae Culmensis Elbigensis Pomeraniaeąue etc Dominus et Haeres, Significamus tenore praesentium ąuorum interest universis et Singulis praesentibus et futuris harum notitiam habituris. Quia cum Regum et Principum clementiae sit proprium Subditorum commodis prospicere eaąue augere, Ideo nos commendata habentes fidelia Servicia Generosi Raphaelis Lyeszczynski Castellani Przemethensis ąuibus se nobis a longo tempore gratum reddidit et commendatum ipsiusąue utilitati ex Gratia et Liberalitate Nostra Regia consulere cupientes Illi ex Villa Sua łiaereditaria Liesno in Palatinatu Posnaniensi et Districtu Wschovensi Sita, Oppidum ejusdem Nominis Lyesno fundare et erigere consensimus et permisimus permittimusąue per praesentes Litteras Nostras De certaąue Scientia et Gratia Nostra Praedictam Villam Lyessno in oppidum Authoritate Nostra Regia transferendam duximus et transferimus praesentibus perpetuis temporibus et in aevum. Eidemąue Oppido Liesno et ejus Incolis praesentibus et futuris Jus Theutonicum quod Maidemburgense appellatur, concedendum duximus conferimusąue et concedimus per praesentes perpetuo jurisque ex nunc ipsum Oppidum ejusąue Incolas praesentes et futuros a quovis alio jurę eximimus removendo Scilicet ab eisdem omnia et Singula Jura Polonica modos et consuetudines universas,
8
quae jus Theutonicum Solitae sunt et consveverunt perturbare juriąue praedicto Theutonico incorporamus et adscribimus, eximentium in perpetuo liberando ejusdem Oppidi Lyesno Incolas ab omni Jurisdictione omnium Palatinorum Castellanorum Judicum et Subjudicum, quorumvis Regni Nostri ac aliorum ąuorumcunąue Officialium et Ministralium eorundem, ita quod coram ipsis aut aliąuo ipsorum pro causis tam magnis quam parvis, furti scilicet, incendij, Sanguinis homicidij, membrorum mutiiationis, violentiae intra nutas et limites ejusdem Oppidi factae et quibusvis aliis enormibus excessibus citati minime respondebunt nec aliąuas poenas solvere erunt asstricti, Sed coram suo Advocato, Advocatus vero coram Domino Suo haereditario pro tempore existenti non aliter quam jure ipso Theutonico de se querentibus respondere tenebitur, prout hoc ipsum Jus Theutonicum cum Omnibus Suis Clausulis punctis, Conditionibus et Articulis exigit et requirit, Insuper volentes ut praedictum Oppidum Liesno cito majora capiat incrementa ad melioremque Statum et Conditionem deducatur instituendum in ipso duximus instituimusque et indicimus tria fora annalia. Primum pro Die Dominio post Festum Ascensionis Domini proxime sequenti, secundum pro Festo St. Clarae, tertium pro Festo St. Elisabeth annis singulis et unum Septimanale Singulis Feriis Secundis celebrandum et frequentandum pro institutoque et indicto haberi voIumus et decernimus. Citra tamen aliorum Oppidorum et Civitatum tam Nostraruin quam Subditorum Nostrorum Spiritualium vel Secularium in vicinia circumquoque existentium praejudicium et detrimentum. Ita quod Omnes et Singuli homines sexus utriusque cujuscunque Status et Conditionis fuerint ad hoc ipsum Oppidum Liesno pro foris praedictis Armalibus et Septimanali tempore supra nominato confluere possint, causa vendendi et emendi, res pro rebus et merces pro mercibus permutandi et alia negotiationis genera exercendi venientesque in accedendo et recedendo Nostra et Serenissimorum Successorum Nostrorum securitate et libertate potiantur et gaudeant, nisi tales sint, quos Jura et Leges fovere non permittunt, et quibus proborum hominum consortia merito sunt deneganda. Ia cujus rei lidem et testimonium Sigillum Nostrum praesentibus est Subappensum. Datum Cracoviae Sabbatho in Vigilia Sanctorum Philippi et Jacobi Apostolorum Anno Domini Millesimo Quingentesimo Quadragesimo
Septimo. Regni Nostri Quadragesimo Primo. Praesentibus Reverendo in Christo Patre, Magnificis Generosis ac Venerabilibus Domino Samuele Episcopo Cracoviensi Regni Nostri Cancellario. Petro Cmitha Comiti in Vissnice Palatino Cracoviensi Regni Nostri Supremo Marschalco ac Cracoviensi, Praemislniensi Scepusiensi, Colensiąue etc. Capitaneo. Andrea Comite a Górka Posnanięnsi, et Majoris Poloniae Generał! Nostro Capitaneo. Nicolao Wolski Sandomiriensi, ac Serenissime Domine Bonae Conjugis Nostrae Charissimae Curiae Magistro Sanocensi Lanczkoronensi, Łomsensi Wisnensiąue etc. Capitaneo. Joannę Oczieski Biecensi, Burgrabio et Succamerario Cracoviensi Sandecensiąue Capitaneo. Nicolao Grabia Chelmensi Regni Nostri Vice Cancellario Lubomliensiąue Capitaneo. Joannę Bonar de Balice Osviecimensi Castellanis, Jacobo Uchański Decano Plocensi Archidiacono Varsoviensi, ac Canonico Cracoviensi, Valentino Dembieński Curiae Nostrae referendarijs. Joannę Przerembski Praeposito et Stanislao Ozio Juris utriusąue Doctore et Canonico Cracoviensi Secretariis Nostris Caeterisąue Dignitariis et Officialibus Nostris. Datum per Manus Magnifici Nicolai Grabia Castellani Chelmensis Vicecancelarij Regni Captaneiąue Lubomliensis. Nicolaus Grabia Castellanus Chelmensis. Regni Vice Cancellarius. Relatio Magnifici Nicolai Grabia Castellani Chelmensis Regni Poloniae Vice Cancellarij.
Zgodność powyższego odpisu z oryginałem potwierdzają 1825 r. Główny archiwista Kr. Pol. Wal. Skorochod Majewski i Adj. Arch. Kr. J. Niemojewski. Wal. Hubert Adj. arch. kr.
Przywilej Rafała Leszczyńskiego, udzielony pastorom Braci Czeskich w r. 1880.
W Imię Oyca y Syna Ducha Świętego Boga w Troyey Swiętey
iedynego Amen.
Ja Raphael z Leszna Kasztellan Srzemski, Pan y Dziedzic Państwa Leszczyńskiego Golanieckiego y Gołuchowskiego znaiąc y uwazaiąc słowa Boże w Psalmie Świętym opisane, gdzie nam wszystkim Duch Pański iawnie mowi, y nas upomina, Otwórzcie Xiążeta bramy wasze, aby wszedł Król chwały, a Pan Zbawiciel nasz Jezus Chrystus, uczy nas porządku tego mówiąc, Nayprzod szukaycie Królestwa Bożego, a sprawiedliwości iego, a inne rzeczy wam snadnie przypadać będą etc. A wiedząc to, iz nie żadne Decreta Cesarskie, Królewskie, Papieskie etc., ale słowo miłego Pana Boga trwać będzie na wieki, Czuiąc się w powinności swoiey Krześcianskiey izem powinien na tym Świecie Rycerzem Krześcianskim bydz w pobożności y uczciwości żywiąc o chwałę Bozą a naukę szczyrą wedle słowa Bożego, sam przez się, y przez wierne sługi Boże, a Kaznodzieje Chrześcianskie o to się starać, aby Ewangelia Święta kazana y przepowiadana Ludziom była, Oznaymuię tym swym Listem wszystkim wobec y każdemu zosobna, komu tego wiedzieć potrzeba; Izem Ja probuiąc Duchów wedle słowa Pańskiego y przypatruiąc się owocom z których kazał poznawać Proroki, y Nauczyciele między tak wielkością rożnych nauk nieupatrzyłem szczyrszey porządnieyszey stalszey, poboznieyszey w przykładzie y nauce uczciwszey, a Kościołowi dawnemu Krześcianskiemu rowney iako między Bracią Konfessiey Waldenskiey, która między Czechy przed okrucieństwem, a Teranstwem arcysurowem y slepem Światem taieła się, iakozem to smiele za wspomnieniem dobrem, nie tylko privatim, ale y publice na seymie, Krolowi przeszłemu Polskiemu
Zygmuntowi Augustowi, y Radzie J. KMCi y drugiemu zbiegłemu na Seymie opowiadał, y na piśmie podał, y w tym sie opowiedział y one bydz za prawdziwą wole Bozą ku zbawieniu naypotrzebnieyszą przyiął, y Kaznodzieie z porządku tey Konfessiey za wierne pasterze swe wzieł, y onych słuchać, y kościoła tego Bożego Świętego Krześcianskiego powszechniego członkiem powinnym się bydz znam, y w Wierze pospolitey Krześcianskiey a w tey nauce żywota za pomocą Bozą dokonywam, A iz każdego Pana Krześcianskiego powinność ta iest, aby nie tylko sam pobożnie y utciwie zył, ale tez tę powinność według powołania swego a rozkazania Pańskiego wykonywał Nayprzod aby poddane swe od wszelkiego bałwochwalstwa zwierzchnością swą iako struz według rozkazania oboiey tablice Bozey odwodził. Potym sprawiedliwość między niemi y uspokoienie czynił. Kteinu onych iako owieczek od nieprzyiacioł tak dawnych iako y cielesnych postronnych y domowych bronił. .Dla tego starałem się otym, postanowiłem i postanawiam tym Przywileiem tego potwierdzam zeby ci kaznodzieie za Bozą wolą y pomocą iego Świętym od Starszych Braci teyze Confessiey Czeskiey ża Pasterza od kościoła Leszczyńskiego perpetuis temporibus porządnie podawani (iako y Praeceptorowie albo Ministrowie do Szkoły Leszczynskiey) byli, Słowo Boże kazali, Sakramenty Świętymi Krztem Świętym y wieczerzą Pana Krystusową wiernym godnym posłusznym a zgotowanym ludziom służyli zachowywaiąc disciplinę kościelną y Regiment dobry w kościele wedle Słowa Bożego postanowili y trzymali a ludzie wszyscy aby ich słuchali a służb Świętych używali a powinne pożywienie od starodawna postanowione teraznieyszemu Xiędzu Franciszkowi tak y iego Sukcesorom od Braci starszych posłanym a podanym od tego kościoła Leszczyńskiego, zeby wydawali któremu Plebanią w którey teraz mieszka y z ogrodem przyniey, y rolą wszystkę, y złąkami od od starodawna należącymi oddawam. A uwazaiąc tez powinność y zezwolenie starożytnego ieszcze od Apostołow zwyczaiu, waruiąc się grzechu y karaniu Ananiaszowego y zony iego Zefiry oczym mamy w Akciech Apostolskich w piątym rozdziela, tedy te wszystkie pożytki, które z Miasteczka Leszna y ze Wsi Plebanowi przeszłemu y iemu dawane były ch@c dziesięciny albo sute zboze, y. grosze z domu każdego, iako od starodawna było, postanowiłem a postanawiam, aby to wszystko było wydawano:
Ktemu z Folwarku moiego aby tez ku pożywieniu iego wydawano było y od Potomkow albo Urzędników dziesięć kop rzy, cztery kopy pszenice, pięć kop owsa, iednę kopę ięczmienia, kopę grochu. To z miłości krześcianskiey postanawiam. A ku temu wszystkiemu wolnością go y potomki iego y z czeladzią iego daruię zeby od płatu mieyskiego y powinności y robot do Zamku y Dworu obowiązan nie był Item z Lasa mego y potomkow moich drew zeby mu ku iego potrzebie dawano było. Czego wszystkiego dla wiary pewności y trwałości pieczęcią y podpisaniem ręki własney potwierdzam, a Syny y potomki wszystkie moie obowięzuię pod ich Sumieniem y dusznym zbawieniem a cnocie ich Krześcianskiey dufam ze tez pod ten przywiłey podpiszą a pieczęć przyłozą a choć nie przyłozą y niepodpiszą tedy pod dusznym Zatraceniem obowięzuię aby to wszystko darowanie a moie postanowienie w całości zachowali tego nabozenstwa EwŁinyelickiego nieodmieniałi y Ministry tey Confessiey Braci Czechow od Seniorow podanych przytym opatrzeniu zachowali, a onym to co naznaczono wcale wydawać rozkazą y wydawać Sami będą, za co Im Pan Bog błogosławić będzie raczył. Dan w Gołuchowie w Dzień S. Marcelli R. Pańskiego 1580. Raphael Leszczyński Iv, S. Starosta Radzieiowski.
Mylnie podaje Ziegler w programie z r. 1855 i Pflug w pisemku swem: „Einiges aus der Geschichte der Stadt Łissa.“ p. 4. rok 1534. Rok bowiem 1547 jest wyrażonym na dokumencie erekcyjnym p. t. „Consensus Erigendi Oppidi Łiesno ex Villa Łiesno,“ którego odpis z archiwum głównego Królestwa I^ołskiego z r. 1825 znajduje sie w archiwum miejskićm leszczyńskićm. Nie Zygmunt August wreszcie,, jak chcą powyżsi auto^owie, lecz Zygmunt Stary panował r. 1534.
2) Tego herbu używało miasto do r, 1741, w którym pomiędzy głowę żubrza a topór umieszczono herb Sułkowskich, Sulimę.
e) Węgierski S3av. Ref. 58.
Czarniecki nie wspomina w swym herbarzu w rzęd/ie kasztelanów przemęmęckich Rafała L.
') Węgierski no.
3) Dziad jego był Jakób, mieszczanin łobżenicki, ojciec sprawował urząd rektora przy szkole w Łobżenicy. Potomkowie Jakóba czynni byli jako pastorowie gmin czeskich i nauczyciele do XVIII w. Od r. 1718 —1739 był Joachim Grzegorz Musonius rektorem gimnazyum leszczyńskiego. Ziegler program z r. 1855.
1) Nie jest wymieniony pomiędzy kasztelanami śremskimi w herbarzu Czarnieckiego.
geho wuli oddanj, wssecka doskonalą pritomneho źiwota Bezpećnost, l'okog a Blahoslawenstwj zaleźi. wydano ncgprw w Lessne 1633 r.
4) Melchiora Maroniusa. Szląskiego pastora kazanie na poświęcenie kg-, ściola w Górze na Szląsku, 1635.
5) Komeniusz: Spiegel guter Obrigkeit. (Kazanie na pogrzebie Rafała Leszczyńskiego, woj. bel.) 1636.
6) Klage Jesu Christi iiber Jerusalcm, Peutschlanił und uns iibrigen, von der Tochter Ziou. Geschehen clurch Martinum Gertichium, ordentlichen Seelsorger der deutschen Gemeine der bohmischen Confession in der alten Kirche zu Lissa in Polen. Anno 1637.
7) Der hochnachdriickliche Warnungs — Spruch Christi, von Georgio Vechuero, S. T. D. 1640
8} Dreifache Straffung, oder Uberweisung der Welt. Von Georgio Vechnero S. T. D. Gedruckt zur Polnischen Lissa bey Wigaud Funcken. 1640.
9) Austeritas Christi erga Matrem, qna in nuptiis Cananeis usus est congruentei declarata. Auctore G. Vechnero S. T. D. 1640.
10) Błogosławieństwo umierających w Panu, albo Sermo.i pogrzebny przy oddaniu ziemi ślachetney Jey Mci niekiedy Paniey Anny Hrabianki z Łabiszyna Broniewskiey, Jego Mości Pana Hieronyma z Broniewa Broniewskiego ulcochaney małżonki, ciała, w dębnickim odprawiony kościele przez X. Jana Bythnei a, sługę słowa Bożego natenczas we zborze dębnickim. 11 Junii R I'. 164.1. Drukowany w Lesznie u Daniela Wetterusa.
11) Jan Bythner: Postylla (należy do najrzadszych książek polskich) in 4to.
12) Bucolica Virgilii Maronis cum notulis brevissimis. Lesnae apud Dan. Vetter 1642.
13) Jerzy Vechner: Synodalische Frrinnerungs-Predigt, so bey der Christ. Briiderlichen Zusammenkuuft der vercinigten Evangelisohen, Polnischen Bohmi^chen und Mahrischen Briidcrschaft zu Lissaw in Gross-Polen, nach Anlass des ordentlichen Textes auf Cantate G. V. D. Credruckt bey Daniel Vettern 1643.
14) Palios Pauli, cujus II ad Corint. XII, Ver. 7 fit mentio etc. dilucide ostensus opera G. Vechneri S. T. D. Lesuae Pol. apud. D. Vetterum 1644.
15) Hystorya o teżkych Protiwenstwjch Cyrkwe ceske hned od poćatku gegilio na wiru krestianskau obraceni, w Letu Panó 894 aż do Łeta 1632 za panowdnj Fendynanda druchiho S prepogenim Hystorye od
1) Łukaszewicz : O kość. B. C. p. 401.
-) Szczątki tego zamku rozebranego 1845 r. widne byiy do niedawna na miejscu, gdzie dziś stoi kamienica p. Ronza, Przed kilkunastu laty istniał jeszcze w tylnym gmachu p)kój, do którego wchodziło' się po wschodach zewnątrz umieszczonych. XJodziwiano sulit gipsowy bardzo gustowny, meble z niebieskiego aksamitu i okna żywemi, pięknemi farbami ozdobione. Lecz nie tu, jak podanie niesie, urodziła się Marya Leszczyńska, lecz w Baszkowie 23 Czerwca 1703 r.
*) In summa adco hic effloruerat civitas, opiiicia, mercatura (omnia łiic emi vendique potuerunt), religio, ut amoenitate, ąuadam mirabili civitas hacc omnes Poloniae civitates relinąueret.
Komeniusz: Escidium Lesnae.
i) Baliński i Lipiński: Starożytna Polska I, 134.
-Unie-
*) Pamiętniki St. O. Radziwiłła I, 151. 3) Ilistorya Polski III, 239,
*) W tym roku sprzedała gmina kalwińska trzy pręty gruntu obok cmentarza za 800 zip. Marcinowi Woydemu z obowiązkiem płacenia stąd rocznie dziedzicom miasta 30 groszy.
W r. 1670 wynosił dochód miasta: 31349 fl. 6 gr. 8 fen.
rozchód: 31072 „ 14 „ S w końcu zostało w kasie: 276 ., 22 .. — „ Summa 31349 „ b » s »
Wtenczas płaciło miasto dziedzicom: 2216 fi. 23 gr.
na żołnierzy 3221 „ 17 ,,
ks. Koszanowskiemn . . . 600 ,, — ,,
duchownym ewangelickim . 36 ,. — „
') Przodek to sławnego rysownika i malarza Daniela Mikołaja Chodowieckiego f i8or.
') Łukaszewicz: O k. B, C. p. 394. Zarzut ten potwierdza prócz przytoczonych przez Ł. dowodów także ogromny foliunt w archiwum kościoła kalw. leszcz, w którym się znajduje mnóstwo mów, wierszy i najrozmaitszych panegiryków przy różnych okolicznościach wygłaszanych przez rektora, profesorów i uczniów.
Szujski III., 364.
2) W roku 1681 wynosiły dochody Leszna:
2) Zakłady, wartowe itd 5,093 „ 9 „ — „
3) Podatek od chmielu . . , . . 14,544 „ 16 „ 8 „
Długi do spłacenia rozmaitym ludziom 535 talarów 26 troj.
1) Grzegorzowi Szicha 104 tal 4 tr >j.
3) Temuż # 76 „ 20 „
4) Jerzemu Świtalce ....... 93 „ 20 „
t) Bartłomiejowi Struzinie 73 2 „
6) Jerzemu Struzinie 38 „ —
7) Temuż 74 „ 5 „
Summa . . 535 tal. 26 troj. czyli 28,776 fl. 16 gr. Dawniejsze długi, spowodowane ltontrybucyami wojennemi, wynosiły: 12,500 fl.
*) Goldammer ofiarował tę cegielnią 2 Kwietnia 1698 roku kościołowi luterskiemu,
2) Łukaszewicz: Opis historyczny kościołów parochialnych w dawnej dyecezyi poznańskiej p. II., 291.
*) 19 Grudnia 1690 r wydal magistrat rozporządzenie, w jakim porządku kondukt pogrzebowy postępować powinien Więc szli najprzód:
11. Sędziowie miejscy.
12. Literaci bez stopnia, lecz z profesyi.
13. Starsi gminy i kościoła.
14. Starszyzna kupiecka.
15. Pryncypałowie kupieccy.
16. Mnićj znaczne osoby.
') Jedyna córka Komeniusza Elżbieta była matką Jabłońskiego. Ojciec jego, zwany Petrus Figulus, był kaznodzieją czeskim. Jabłoński wyświęcił na biskupów Herrnhutów, Dawida Nitschmanna 1735 i hr. Zinzendorfa 20 Maja 1737 r.
') Arch. kalw. Sprawozdanie S. Opitza.
Później zniżono grzywny na 150 marek.
2] Lengnich, 461.
3) Hist. Polsk. IV,293.
1) Z bilansu miasta“z r. 1760 dowiadujemy się, skąd brano pieniądze. Otóż
winne było miasto za Sulkowskiego:
11. Drogosławowi Skórzewskiemu 39474 » — »
12. Katarzynie Psarskićj loooo „ — „
13. Kwileckiemu, staroście moszyńskiemu 30000 „ — „
14. kasie czopowćj i ogniowśj 39249 » 12% „ '
15. kasie miejskićj 6798 „ 25'/3 „
Suma 404479 Fl. 27^3 gr
s) Archiwum sądowe: Akta hipoteczne.
1 > Łukaszewicz: O kościołach B. C. p. 263.
3) Proch leszczyński musiał być znakomity, kiedy go nawet Mickiewicz w „Czatach“ wspomina.
l) 25 Kwietnia 1866 r. kupił Leszno Dr. Strousberg za 730,000 talarów.
Rozpocznij dyskusję o stronie „Indeks:Kronika miasta Leszna (Karwowski)”
Na stronach dyskusji rozmawiamy o tym, jak sprawić, aby artykuły Wikiźródeł były jak najlepsze. Tutaj możesz rozpocząć dyskusję na temat tego, jak udoskonalić stronę „Indeks:Kronika miasta Leszna (Karwowski)”.