Dzieje Inflant i Kurlandyi od r. 1385 do 1562, podług Rutenberga
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Dzieje Inflant i Kurlandyi od r. 1385 do 1562, podług Rutenberga | |
Pochodzenie | Przegląd Europejski, Naukowy, Literacki i Artystyczny, R. 1, t. 1 (wrzesień 1862) | |
Redaktor | Józef Ignacy Kraszewski | |
Data wyd. | 1862 | |
Druk | Drukarnia Gazety Polskiej | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Źródło | Skany na commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Prusy i Inflanty pierwéj, nim ich losy związały się zupełnie z losami Polski, miały na wypadki w ostatniéj już wpływ znakomity. W obec niebezpieczeństwa, jakiém zagrażał ujarzmiciel ludności tych krain — zbrojny zakon coraz nowe posiłki otrzymujący z Niemiec, dwa bratnie, ale dotąd wrogie narody połączyły się z sobą, by wspólnemi siłami bronić swe życie i mienie. Bitwy pod Tannenbergiem 1410 r. i pod Wiłkomierzem nad rzeką Świętą 1435 r. zachwiały jego potęgę. Korzystające z tego, szlachta i miasta pruskie wydobyły się z pod jego przemocy, zrzuciły jego jarzmo i dobrowolnie połączyły się z Polską 6 marca 1454 r. Walka z zakonem tak za Kazimierza Jagiellończyka, jak i za Zygmunta I, która trwa długo, a nie doprowadza wszakże do ostatecznych rezultatów, jakkolwiek prawie ciągle jest zwycięzką, przekonywa dostatecznie, że Polska nie chciwa podboju, miała tylko na celu zabezpieczenie siebie. Prawda, że Litwinów i Mazurów ujarzmionych i wynarodowionych, w tym czasie obiedwie już strony bojujące nie przyznawały; bo temi nieszczęśliwemi byli włościanie. Zatargi Litwy z Polską za Kazimierza, szerząca się reformacya za Zygmunta I, prawie żadną byłyby przeszkodą do zawojowania Prus wschodnich i przyłączenia ich zupełnego do Polski. Jeżeli zaś zważymy na to, że ku końcowi XVIII stul. z nową energią przystąpiono do wynarodo-
wienia i zniemczenia ludności tego kraju, a przytém wszystkiém w okręgu gumbińskim i w północnych powiatach okręgu królewieckiego znakomicie liczbą przeważa ludność litewska, w południowych zaś powiatach ostatniego okręgu mazowiecka; to możemy ztąd wywnioskować, jak gęstą była w owych czasach bratnia nam ludność w tym kraju i jak wielkie straty musiała ona ponieść.
Tymczasem w zaleśnéj krainie wśród fińskiéj ludności, z osad słowiańskich urosła nowa potęga. Zaborczy jéj oręż przyprawił Litwę zakłóconą wewnątrz, zrywającą związek z Polską, o liczne straty. Zatrwożeni panowie litewscy odnowili w Wilnie r. 1499 unią horodelską, a Wielki ich ks. Alexander wkrótce król polski, również zawarł przymierze z Inflantami, którym zagrażał los Pskowa i Nowogrodu. Zwycięztwa tylko mistrza Plettenberga nad Siricą 1501 r. i pod Pskowem 1502 r. wstrzymały zapędy północne. Zwycięztwa te przypadają w najświetniejszą epokę owoczesnych Inflant, lecz oko późniejszego spostrzegacza ujrzy kiełkujący w tymże czasie zarodek ich upadku. Szerząca się reformacya obalała znaczenie mistrza i duchowieństwa, owych władców krainy znajdującej się pod szczególną opieką Bogarodzicy; wewnętrzna walka rozdzierająca kraj, osłabiała jego siłę na zewnątrz zdemoralizowane rycerstwo zakonne nie miało ani chęci do walki, ani mogło też wytrwać w niej długo.
Na tronie W. Ks. moskiewskiego tymczasem zasiadł potężny Jan Groźny. Roszczenia do Dorpatu podniesione przezeń, tłumaczyły jego zamiary. Oszukiwano siebie wzajemnie układami, by zyskać tylko na czasie. Blizkie niebezpieczeństwo nie przeszkodziło wszakże wybuchnąć z nową siłą walce mistrza z arcybiskupem Wilhelmem, bratem ciotecznym Zygmunta Augusta. Mistrz zagarnął posiadłości arcybiskupa i uwięził go samego. Zygmunt August ujął się za krewnego i gdy jego przedstawienie nie wzięło żadnego skutku, a komtur rzerzycki ranił śmiertelnie posła królewskiego, wojska jego zbliżyły się ku granicy kurlandzkiej i stanęły pod Pozwolem. Mistrz Fürstenberg upokorzył się teraz, i sam osobiście przybył prosić przebaczenia u króla. Pokój zawarty w Pozwolu 1557 r. przywrócił arcybiskupowi jego prawa i posiadłości. Z tej okoliczności skorzystali król i mistrz, aby się porozumieć co do grożącego niebezpieczeństwa od strony Moskwy, i w 8 dni po pokoju zawarli z sobą zaczepno-odporne przymierze. Wypadek ten rozjątrzył Groźnego. Wojska pod dowództwem Tatara Szyg-Aleja na początku r. 1558 wkroczyły do Inflant. Rozniósłszy spustoszenie, Szyg-Alej wyprowadził wojsko z Inflant i odzywał się teraz do Inflantczyków ze łzami żalu i politowania, że to Bóg ich skarał za grzechy. Rozpoczęte układy, podczas których Jan przygotowywał nową wyprawę, wkrótce zerwano.
W Inflantach wszystko wróżyło upadek; nikt nie chciał ponosić ofiar dla obrony kraju, prowincye dbały tylko o siebie, rządcy układali się z cudzoziemcami o sprzedaż swych posiadłości, arcybiskup i mistrz z niedowierzaniem śledzili za swemi postępkami; a Rossyanie tymczasem zdobywszy Narwę, posuwali się w głąb kraju, biorąc zamki jeden po drugim prawie bez bitwy. Mistrz zebrawszy ile mógł wojska, postanowił siłą odeprzeć napad wrogów; lecz dowiedziawszy się o zdobyciu Neuhauzena, pokłócił się z biskupem dorpackim, wyrzucając mu zdradę, i przestrachem pędzony cofnął się do Walku. Waleczność tylko Gotharda Kettlera, który pokrywając odwrót, pozrywał za sobą mosty, zbawiła Inflanty od zupełnej klęski.
Widząc taką nieudolność Fürstenberga, rycerze w Walku 9 lipca naznaczyli mu koadiutorem Kettlera. Byłto utalentowany i stanowczy wódz, ale sprawa już była nie do podźwignienia. Z okropnym przestrachem przysłuchiwano się wieści, biegnacéj po kraju o kapitulacyi Dorpatu. Biskup poszedł na wygnanie do Moskwy, gdzie i umarł w ubóstwie. Zamki nie stawiały oporu zwycięzkiemu pochodowi nieprzyjaciół; młody tylko Kaspary von Alten-Bokum długo z bohatérstwem i wytrwałością bronił Weisenszteinu w Estonii. Wojska arcybiskupie pod dowództwem walecznego Fryderyka Fölkersahm’a połączyły się teraz z wojskami mistrza, co aż do téj chwili zwlekał niedowierzający zakonowi Wilhelm. Połączone siły zdobyły Ringen, odniosły zwycięztwo nad Repninem przy wsi Torrifer, zagroziły nawet władaniu moskiewskiemu w Dorpacie; szczupłe, by go utrzymać, wojsko rozeszło się w październiku na leże zimowe.
17 stycznia 1559 r. więcej niż 100,000 Rossyan wtargnęło do Inflant i zadawszy klęskę wojskom inflanckim przy Tyrsen, gdzie poległ waleczny Fölkersahm, ruszyło wprost na Rygę. Zabierając tylko działa i dzwony, niszczyło ono i paliło wszystko po drodze. Arcybiskup i mistrz schronili się do Rygi. W okropnéj trwodze wzmacniano miasto, spalono wszystkie domy i składy znajdujące się po za jego obrębem. 30 stycznia wojsko Jana stanęło pod miastem i 3 dni groziło szturmem. Wreszcie podzieliwszy się na mnogie oddziały, przerzuciło się przez Dźwinę i poniosło zniszczenie po całej Kurlandyi. Wieść o zbliżaniu się Krzysztofa meklemburgskiego, koadiutora arcybiskupa, z posiłkami zebranemi w Prusiech, pobudziła nieprzyjaciół do odwrotu. „Kto patrzał na tę klęskę, powiada Henning, nie może bez łez o niéj pomyśléć.
Kettler ponowił staranie o pomoc u obcych mocarstw, lecz prawie bez żadnego skutku. Sam się udał w tym celu do Krakowa. Nie zważając na rozmaite przedstawienia, propozycyą nawet zwierzchnictwa Polski nad Inflantami, Polacy nie zgadzali się na przyjęcie udziału w wojnie. Nie mogąc przełamać ich uporu, Zygmunt August, który dobrze rozumiał, jakiem niebezpieczeństwem zagraża Litwie opanowanie Inflant, postanowił jako Wielki Książę Litewski wesprzeć Inflantczyków. W tym celu rozpoczął w Wilnie układy, przy otwarciu których obecnemi byli arcybiskup Wilhelm i Kettler obrany mistrzem w maju, po dobrowolném ustąpieniu Fürstenberga. 31 sierpnia zawarto, a 3 września zaprzysiężono układ. Mistrz oddał zakon i siebie pod opiekę króla. Prócz tego oddał na zastaw królowi, z prawem wykupu po ukończeniu wojny za 600,000 zł. pas ziemi od litewskiej granicy, a mianowicie od Drni po obydwóch stronach Dźwiny aż do Aszeradenu z zamkami Dyneburgiem, Zelburgiem, Lucynem i Rzerzycą, Bauskiem i całym doń należącym okręgiem; arcybiskup zaś zamki Marienhausen i Lennewaden i dwory Luban i Bersohn z prawem wykupu za 100,000 zł. Zygmunt August ze swej strony przyrzekł bronić Inflanty od Moskwy, w odstąpionéj zaś mu prowincyi pozostawić mieszkańcom swobodę wyznania, dawne prawa i przywileje; wojną zwrócone ziemie od Moskwy, należące dawniéj do Inflant, zobowiązywał się przyłączyć do nich napowrót. W tymże czasie biskup kurlandzki i ezelski Münchhauzen układał się z Fryderykiem II królem duńskim, o odstąpienie swych praw do biskupstwa młodszemu jego bratu Magnusowi; 29 września zawarto układ w Nyborg, na mocy którego biskup sprzedał swe prawa za 30,000 talarów.
Wróciwszy z Litwy, Kettler zajął się gorliwie przygotowaniem do wojny: zbierał pieniądze, werbował najemników, wzmacniał twierdze. W miesiącu listopadzie on wraz z Krzysztofem Meklemburgskim wyruszył przeciw Groźnemu, i przy Nüggen niedaleko od Dorpatu odniósł nad nim zwycięztwo. Ale zamiar zdobycia Dorpatu zupełnie się nie udał. Do tego niepomyślne zdobywanie zamku Laisa wpłynęło szkodliwie na usposobienie umysłów, które w zwątpieniu widziały przed sobą coraz pochmurniejszą tylko przyszłość.
Autor z goryczą i ironią powiada, że Polacy ziemię zajęli, ale z przyrzeczoną pomocą bynajmniéj nie spieszyli; wszakże nie jest to zupełnie tak. Zygmunt August działał tu jako Wielki książę litewski i wysłał w tym czasie do Wielkiego księcia moskiewskiego poselstwo z wymaganiem, aby ten wyprowadził swe wojska z Inflant, jako kraju znajdującego się pod jego opieką. Zamiast odpowiedzi, Iwan wysłał nowe wojsko pod dowództwem Szujskiego, które w pierwszych dniach 1560 r. zdążało dwoma szlakami: jednym ku Marienburgowi, drugim na Dorpat ku Fellinowi. Głośno wołano teraz o pomoc do Zygmunta Augusta. Z Litwy przybył Mikołaj Radziwiłł i zjechał się w Zelburgu z Kettlerem, Krzysztofem i marszałkiem zakonu; tam uradzili najbardziéj zagrożone punkta kraju poobsadzać do ukończenia wojny załogą litewską, pod warunkiem by król ponosił wszelkie koszta co do jéj utrzymania. Pomimo usiłowań Kettlera, niemoc zakonu była widoczną. Coraz więc powszechniejszą stawała się myśl w kraju, że jeżeli już konieczném jest utracić niepodległość, to wypada przynajmniej zachować wolność. Takie przekonanie kierowało rządcami zakonu, gdy zgromadzeni w Rydze 5 kwietnia, po rozmaitych wnioskach i projektach uchwalili nareszcie, że w razie gdyby się już nic udać nie miało, pozostaje tylko poddać cały kraj królowi polskiemu z zachowaniem wszystkich praw i posiadłości zakonu. Czekać na to nie długo już wypadnie.
Zniszczywszy w maju Estonią, w lipcu wojsko Jana Groźnego otrzymawszy nowe posiłki, ruszyło ku Fellinowi, dokąd je pociągała pożądliwość bogactw tam nagromadzonych. Przy Ermes 2 sierpnia, gdy wojsko rozłożyło się obozem, marszałek zakonu Filip Schal von Bell korzystając z nocy ciemnéj, napadł nań zmylony fałszywą wieścią, że tam się znajdował tylko oddział wojska. Szczupły jego hufiec okrążony i w pień wycięty. Garstkę wziętą do niewoli odesłano do Moskwy.
Po zadanéj klęsce Inflantczykom, Rossyanie szli daléj ku Fellinowi. Wieść o ich szybkiém zbliżaniu się dościgła Pernawy, gdzie zgromadzeni władcy Inflant, pomiędzy któremi był nawet Magnus, wraz z stanami naradzali się nad środkami ocalenia kraju. Przestrach rozpędził ostatni sejm starych Inflant. Jan Groźny wkrótce zdobył i spalił miasto Fellin; lecz mocny zamek, jedna z najbardziéj warownych twierdz Inflant, z 450-ciu działami, dostateczną załogą i obfitością zapasów, wytrzymał już 4 tygodnie oblężenia i mógłby jeszcze długo stawić opór, gdyby najemnicy rozłakomieni do nagromadzonych w nim bogactw, nie porozumieli się z nieprzyjacielem i splondrowawszy wszystkie domy, nie wydali im go. Wychodzących z warowni najemników, obciążonych łupami, słuszny los spotkał: zrabowano ich, a Kettler kazał ich imać i wieszać. Fürstenberga, który sądził ocalić siebie i swe mienie w warownych murach Fellina, z towarzyszami i sługami wysłano do Moskwy, gdzie wyznaczono mu na mieszkanie miasteczko Lubin, w dzisiejszéj Kostromskiéj gubernii.
Bezbronne Inflanty świeciły łuną pożarów. Mieszkańcy szukali zbawienia od niewoli w uznaniu obcych rządów nad sobą. Estonia, w której przeważała sympatya do Szwecyi, stała się wkrótce jéj prowincyą. Reszta kraju zwracała swe oczy ku Polsce i Litwie. 8-go września 1561. r. Kettler, arcybiskup i Mikołaj Radziwiłł przybywszy do Rygi, doradzali miastu poddanie się królowi Polskiemu. Radziwiłł przyrzekł pozostawienie swobody zupełnej wyznaniu protestanckiemu i zachowanie wszystkich przywilejów miasta. Ryga wyznaczyła pełnomocnych do Wilna. Szlachta zaś kurlandzka i inflancka, 12-go września dała pełnomocnictwo swym deputowanym złożyć przysięgę poddańczą królowi.
Pierwszych dni października przybył król z żoną i siostrami do Wilna dla przyjęcia hołdu i przysięgi od Inflantczyków. Pełnomocnymi od szlachty kurlandzkiéj i inflanckiéj byli: Rembert Gildesheim, doktor prawa Grzegorz Franck, Fabian von Borch, Henryk[2] i Jan Medemowie; od miasta zaś deputowanemi byli: burmistrzowie Jürgen Paddel i Henryk Ullenbrock z mnogą starszyzną. 19-go października prezentowano wszystkich Inflantczyków królowi i jego familii. W mowie łacińskiéj oświadczył król, że łaskawie przychyla się do ich chęci — i jego Rada daléj z nimi w téj sprawie traktować będzie. Gdy wszakże nie zgadzano się w wielu punktach, Kettler, by dojść prędzéj do końca, złożył królowi przysięgę, w obec wszystkich pełnomocnych. Za przykładem jego i inni pospieszyli to samo uczynić, prócz deputowanych Rygi, którzy marząc jeszcze o niezależności miasta, wkrótce odjechali. 28-go listopada 1561 r. podpisano akt poddania się (Pacta subiectionis)[3]. Przyłączając obecnie Inflanty tylko do Litwy, król obiecał uzyskać zezwolenie stanów polskich na przyłączenie ich do Królestwa. Mieszkańcom zaręczał swobodę wyznania protestanckiego z dotychczasowym obrządkiem i porządkiem kościelnym, zachowanie wszystkich przywilejów, dawnych praw i zwyczajów, obiór urzędników i sędziów z krajowców niemieckiéj narodowości. Kettler otrzymał dla siebie i dla swego męzkiego potomstwa tytuł książęcy i w lenne posiadanie Kurlandyą i Semgalią. Reszta kraju, znajdująca się po prawej stronie Dźwiny, czyli właściwe Inflanty, przeszła w bezpośrednią zależność od króla. Pierwszym tam jego zastępcą był Kettler. Jemu dozwolono bić monetę z własnym wizerunkiem lub herbem i wizerunkiem króla lub herbem Litwy, — i moneta ta miała prawo obiegu nie tylko w Inflantach, ale i na Litwie. Szlachcie zawarowano jéj przywileje w osobnym akcie. Żydom zabroniono wszelki handel w Inflantach. Taka jest główna treść aktu poddańczego.
Pierwszych dni marca 1562-go r. przybył Mikołaj Radziwiłł do Rygi, aby od stanów zwołanych przyjąć hołd w imieniu króla. 5-go marca snująca się tłumnie ludność zapowiada uroczystość chwili. W tym dniu Radziwiłł, w imieniu króla wykonawszy przysięgę, że wszystkie artykuły podpisane i obiecane wiernie wypełni, przyjmuje przysięgę od Kettlera, który następnie składa w jego ręce krzyż zakonu, wielką pieczęć, wszystkie dokumenta i klucze od zamku i miasta. Gdy zaś mistrz wraz z rządcami uroczyście składał z siebie płaszcz zakonny i wręczał takowy pełnomocnym króla, rozrzewnienie opanowało tłumy, które zapomniały w téj chwili wszystkie krzywdy, doznane od zakonu. Władza zakonu — rozwiązaną, nowy porządek wstępuje w życie. Komturzy i wójci, szlachta i mieszczanie z starszyzną idą składać przysięgę królowi Polskiemu, a oraz Wielkiemu Księciu Litewskiemu.
Przyłączając Inflanty do swych posiadłości, Zygmunt August rozpoczynał uporczywą walkę z Iwanem Groźnym. Dla skutecznego jéj prowadzenia, konieczném było zespolenie zupełne interesów polskiego i litewskiego narodu. Z wytrwałością więc, energią, poświęceniem dąży Zygmunt August ku temu celowi. Zrzekłszy się w roku 1564 sukcessyi dziedzicznej do ziemi litewskiéj, powiada „w Deklaracyi o Unii“[4] A tak zwaliwszy ten pień z drogi około sukcessyi, tedy i onę różnicę, która między obiema narody około jednéj Rzeczypospolitéj była, tak w Imię Boże stanowimy: iż inaczéj, dali Bóg, ani rozumiemy, ani rozumieć możemy, jedno i że te oboje Państwa od dawnych czasów, jeszcze za pradziadów naszych, w jedno złączone są: a w takie jedno, iż nietylko w jeden animusz, albo w jedną myśl, w jedną zgodę, w jedną miłość, w jedną spólną przyjaźń, acz i to wszystko tak jest: ale téż ktemu w jedno ciało, a ciało nieróżne, nierozdzielne, jako przywileje spólne stare omawiają, spojone są. A zatym sama rzecz pokazuje, iż w jednę Rzeczpospolitą jednego ludu, który się przez związek i spojenie dwu narodów, w jedność jednostajną i nierozdzielną zniósł i spoił, iż już jako te Państwa nie są dwie ciele, tak téż te dwie Rzeczypospolite być nie mogą, ale jedna Rzeczpospolita z tych narodów spojona.“ — Tak wyraźnie wypowiedziana myśl otrzymała wreszcie ostateczną sankcyą na walnym sejmie lubelskim 11-go sierpnia 1569 r., gdzie obydwa narody Unią „ku takiemu końcowi i skutkowi przywiedli, jakoby nigdy niczym ani się naruszać, ani nigdy rozrywać nie mogła“[5]. „Ziemia Inflancka“, której konieczność obrony przyspieszyła Unią, „na któréj téż nie mniéj Koronie Polskiej, jako i Wielkiemu Xięstwu Litewskiemu należy“, powiadają konstytucye sejmu lubelskiego,[5] i przez którą się wiele utrat podjęło przeto..... przy tych Państwach, jako już przy jednéj Rzeczypospolitej, onę zupełnie zachowywamy: także i obroną spólną, jako i inne Państwa nasze, opatrowana być, ma“.
Mistrz i arcybiskup — oto są dwaj władcy Inflant, niezależni od siebie. Mistrz, najwyższy rządca zakonu inflanckiego, uznawał zwierzchnictwo wielkiego mistrza, który z dwóch, zwykle przedstawianych mu komturami kandydatów na mistrza, zatwierdzał jednego w tém dostojeństwie. Zależność ta wiązała historyą Inflant z historyą Prus. Dopiero, gdy potęga w. mistrza zachwianą została, łącznik ten zaczyna słabnąć. Z upadkiem zakonu w Prusiech, Plettenberg zamierzał sam się stać w. mistrzem; lecz gdy go w tém ubiegł mistrz niemiecki, zależność stała się tylko czczą formalnością. Władza mistrza była obszerną; w wielu wszakże razach nie mógł działać bez zezwolenia znajdującéj się przy nim rady, złożonéj z rządców zakonu.
Jeżeli komturowie byli niezadowoleni z mistrza, to albo zrzucali go z urzędu, albo dodawali mu koadiutora, który pełnił za niego ważniejsze obowiązki.
Arcybiskup, jeżeli nie był bratem zakonu, zależnym był tylko od stolicy apostolskiéj. Władza jego w swych posiadłościach była bardziéj ograniczoną niż mistrza. Wybierała go kapituła ryżska, zatwierdzał zaś papież; chociaż się zdarzało, że i sam go naznaczał. Biskupi: kurlandzki, ezelski i dorpacki, rządząc niezależnie w swych biskupstwach, uznawali tylko zwierzchność arcybiskupa i zwykle jego sprawę wspierali. Do metropolii ryżskiej należały także Prusy.
W ciągu całych dziejów Inflant, aż do przyłączenia ich do Litwy, trwa nieustająca walka mistrza z arcybiskupem. Zwykle mistrz napastuje, arcybiskup się broni. Broni się, bo mistrz dąży do rozpostarcia swéj władzy nad całemi Inflantami, a więc do złamania jego potęgi i uzależnienia go od siebie. Walka ta ciągła, czasem ukryta, objawia się co chwila w jakimkolwiek sporze, który wytaczają to przed sejmy ogólne, to przed cesarza niemieckiego, to przed stolicę apostolską; rozjątrzone wreszcie obiedwie strony chwytają oręż, i zaczyna się wojna domowa, która zwykle zależy na pustoszeniu wzajemném swych posiadłości. W walce téj tak zakon, jak i arcybiskup, używali zarówno wszelkiej broni: przekupstwa, czemu bardzo sprzyjała sprzedajność dworu rzymskiego, oszustwa, fałszerstwa, gwałtów. Zakon, z przeznaczenia swego zawsze gotowy do wojny, wspierany przez w. mistrza, mający większe posiadłości i bogactwa, rządzący dowolnie u siebie w domu, był potężniejszym od arcybiskupa; musiał więc ostatni dla wyrównania sił szukać nieraz obcéj pomocy, często nawet wrogiéj Niemcom. Powodów do sporu zawsze było dość.
Na samym wstępie drugiego tomu dzieła, którego tytuł umieściliśmy na czele, widzimy walkę pomiędzy mistrzem Wennemarem von Brüggen i arcybiskupem Janem von Sinten, o posiadłości, które mistrz pod rozmaitemi pozorami wszystkie prawie zagarnął, i o ubiór, jaki ma nosić arcybiskup. Spór o to, czy arcybiskup w raz z kapitułą ma nosić czarny ubiór Augustyanów, czy też białe płaszcze krzyżackie z czarnym krzyżem, właściwie oznaczał, czy arcybiskup ma pozostać niezależnym, czy też uznać zwierzchnictwo zakonu.
Najzaciętszą była walka o zwierzchnictwo nad Rygą, bogatém i potężném miastém, które należąc do Hanzy i korzystając z rywalizacyi mistrza z arcybiskupem, rządziło się prawie niezależnie. Walka ta toczyła się pomiędzy arcybiskupem Sylwestrem Stodewäscherem (1448—1479), i mistrzami: Janem Mengdenem (1450—1469) i jego następcą Bernhardem v. d. Borch’em (—1483). Miasto stawało to po téj, to po owéj stronie. Dowolne wszakże postępowanie mistrza i synowca jego Szymona Borcha biskupa ezelskiego, który po śmierci Sylwestra energicznemi środkami zmusił kapitułę ryżską do wybrania siebie na arcybiskupa, zniechęciło ogromnie ku nim miasto, które w jesieni 1481 podniosło zwycięzki oręż przeciw zakonowi. Następca Bernharda zrzuconego z urzędu, Jan Frejtag von Loringhofen (—1494) prowadził dalej wojnę z miastem również nieszczęśliwie, jak i jego poprzednik. Atoli gdy od roku 1489 dowództwo nad wojskami zakonu objął utalentowany Walter Plettenberg, Ryga wkrótce zmuszoną była przyjąć surowe warunki i przyznać nad sobą podwójne zwierzchnictwo: mistrza i arcybiskupa. Obydwaj arcybiskupi: Stefan von Gruben i Michał Hildebrand trzymają razem z miastem.
Walka dwóch władców ustaje na chwilę, zamienia się nawet w przykładną zgodę. Są to czasy rządów Plettenberga (1494—1535) i Linde’go (1509—1524), podczas których Inflanty stały najświetniej tak co do znaczenia na zewnątrz, jak i rozwoju wewnętrznego. Utalentowany wódz i rządca, nabożny, dość wykształcony na swe czasy, pełny energii i wytrwałości, Plettenberg jest posągową postacią dziejów inflanckich. Ustaliwszy spokój i bezpieczeństwo wewnątrz, odbudowawszy porujnowane zamki, zwycięztwami swemi powstrzymał on na czas dość długi coraz groźniejsze napady swych wschodnich sąsiadów. Śmierć jego jest również piękną, jak i życie; umarł spokojnie w czasie mszy porannéj, siedząc przed ołtarzem w kościele św. Jana w Wendenie. Arcybiskup Kaspary Linde pochodził z mieszczan, czy też z włościan westfalskich. Był to najgodniejszy i najlepszy z arcybiskupów, czyli słuszniéj powiedzieć, był on jedynie godny i dobry, powiada autor; prosty i gospodarny, żył ze wszystkiemi w zgodzie, budował zamki (Marienhauzen), wznawiał dawne, wykupywał zastawione majątki, opatrywał zbożem magazyny, upiększał kościoły, opiekował się handlem, troszczył się nawet o rozpowszechnienie religijnego wykształcenia pomiędzy Łotyszami, co zważając na ówczesne przekonania, tém piękniéj o nim świadczy.
Ale znajdującą się u szczytu potęgę duchowieństwa rządzącego Inflantami, zaczynał podważać nowy prąd przekonań i myśli, wrogo usposabiając ku niemu umysły. W Prusiech i w Inflantach dawały się widzieć i uczuć dokładniéj, niż gdzieindziéj, wszystkie nadużycia władzy papiezkiéj i wszystko co raziło w duchowieństwie. Jeżeli dodać do tego tę niechęć, jaką zjednali ku sobie zbrojni mnisi, a która blizko graniczyła z nienawiścią; to łatwym jest do zrozumienia szybki postęp reformacyi w tych krajach. Również mu sprzyjała i walka mistrza z arcybiskupem, która ze śmiercią Linde’go na nowo się rozpoczęła. Słuchano chętnie Lohmüller’a, jednego z gorliwszych obrońców i szerzycieli nowéj wiary, który dowodził z Pisma Świętego, że duchowieństwo nie powinno posiadać świeckiéj władzy. Usposobienie do tego umysłów sprzyjało skupieniu władzy w jednéj osobie i tém chętniéj widziałoby tę osobę, zamieniającą płaszcz mistrza zakonu na berło księcia świeckiego. Pod wpływem takiegoto usposobienia, na sejmie w Wolimirzu 15 czerwca 1526 r., wszyscy rządcy duchowni przyznali zwierzchnictwo mistrza nad sobą, orzekając wszakże, że prawa ich i przywileje pozostaną nietkniętemi. Nareszcie osiągnęli mistrzowie to, czego tak długo się dobijali. Czy jednak mnich zbrojny zatrzymując swój dawny charakter mógł stać na czele państwa, w którém coraz silniéj szerzyła się herezya? Nim wszakże zrozumiano fałszywość podobnego położenia, rywalizacya zaściankowa, opór biskupów i szlachty, którzy w wzmocnieniu się władzy mistrza widzieli uszczerbek własnéj, zmusiły Plettenberga 1530 r. przywrócić dawny porządek. Reformacya tymczasem ogarniała Inflanty. Sejm w Wolimirzu 1554 r. uznał w nich swobodę wyznania augsburgskiego.
Jedyną polityczną spójnią rozstrzelonych części Inflant były ogólne sejmy (gemeine Landtage). Przyjmowali w nich udział wszyscy rządcy i 4 stany: 1) Zakon pod prezydencyą mistrza lub swego marszałka; 2) duchowieństwo pod prezydencyą arcybiskupa, lub którego z biskupów, kapituły przez swych pełnomocnych; 3) rycerstwo, zwykle przez swych posłów; 4) miasta: Ryga, Dorpat i Rewel, przez swych burmistrzów i posłów. Sejm zwoływał mistrz, albo arcybiskup zwykle do Walku, lub do Wolimirza. Jakkolwiek sejmy powinny były corocznie się odbywać, lecz nieprzyjazne stosunki mistrza z arcybiskupem stawały często temu na zawadzie. Każdy stan uprzednio naradzał się zosobna, a gdy już wszystkie stany powzięły pewne postanowienie, zgromadzali się wszyscy razem w jedno ogólne zebranie (Generalversammlung) pod prezydencyą mistrza. Na sejmach rozpatrywano tak zewnętrzne, jak i wewnętrzne sprawy; rozsądzano wytaczane spory; najwięcéj wszakże zajmowano się ustanawianiem policyjnych przepisów, szczególnie względem włościan.
Wypada tu powiedzieć cokolwiek o każdym stanie z osobna.
Zakonne rycerstwo czując swą siłę i przewagę przed innemi stanami, dumą swą, zarozumiałością, dowolnością zniechęcało je ku sobie. Złożone w większości z przybyszów, nie wiele dbało o interesa krajowe. „Dlategoto zakon pozostawał zawsze i zawsze nienawistném panowaniem cudzoziemców i to tylko może nam wytłumaczyć, dlaczego szlachta w Prusiech i Inflantach tak często zawierała sojusz z miastami przeciwko zakonowi“[6]. Najwięcéj było Westfalczyków, dla nich była to kraina, w któréj można było łatwo zrobić karyerę. Bogactwa tu nagromadzone, płynęły do Westfalii[7]. Nie raz bogacono się po zbójecku. Tak, po śmierci bogatego komtura Hilzena, mistrz Kersdorf zagarnął nieprawnie wszystkie jego skarby i przesłał je nad brzegi Renu. Dowolność rządców i gwałtowność ich postępków były częstém zjawiskiem. Tacy byli np. mistrzowie Sigfried Lander von Spanheim, Cysse Orgies von Ruttenberg i wspominany już Bernhard von der Borch. Szczególnie o gwałtownych postępkach pierwszego przechowała się pamięć. Kranz np. opowiada, że Spanheim zamierzył dymissyonowaną swą kochankę wydać za pewnego kupca młodego w Rydze; gdy wszakże ten ostatni odrzucił uczynioną mu propozycyą, rozgniewana kochanka oskarżyła kupca o kradzież, a mistrz skazał go na śmierć. Demoralizacya braci mieczowych była do najwyższego stopnia posuniętą; wszystkie kroniki świadczą o tém, przytaczając mnóstwo szczegółów. I rzeczywiście czegóż można się spodziewać od ciemnoty, próżniactwa i zbytku, połączonych razem? Główném zajęciem się rycerzy jak również i szlachty, były: pijatyka, gry hazardowe, hece końskie, przejażdżki z wesela na wesele, z chrzcin na chrzciny, z kiermasza na kiermasz. Mocna głowa do wypitki i junactwo były w wielkiém poważaniu. Od religii nawet pożyczano sukienkę, by nią przykryć zmysłowe uciechy, a nie raz wyuzdaną rozpustę. Tak np., były bractwa, gdzie podług reguł nawet dbano więcéj o wypicie, niż o praktyki religijne. Na licznych odpustach (co właściwie i teraz wszędzie się dzieje), tuż obok kościołów gnieździła się najbardziéj rozpasana zmysłowość.
Jeżeli nawet zważymy na to, że autor, jako protestant z szczególném upodobaniem nagromadza jaskrawe kolory dla uwydatnienia moralnego upadku duchowieństwa w Inflantach z XV i XVI stul., to w każdym razie jednak przytoczone przezeń fakta nie świadczą o niém korzystnie. Wyższe duchowieństwo przyzwyczajone do władzy i zbytku odznaczało się dumą, surowością i sybaryctwem. Biskupi, kanonicy, abaci ani się wstydzili, ani się ukrywali, że mają nałożnice (Meierinnen, Meierschen). Niższe duchowieństwo pogardzane i dowolnie rządzone wyższém, lekceważone szlachtą, nie mające nic wspólnego z włościanami, bo nie posiadające najczęściéj nawet jego języka, nie odpowiadało swemu powołaniu; a naśladując przełożonych, goniło za uciechami, których szukać, zasoby ich pieniężne nie dozwalały im często gdzieindziéj, jak w karczmach. Moralny upadek duchowieństwa można poświadczyć jego własném zeznaniem. Tak np. Henning arcybiskup zaleca duchowieństwu na prowincyonalném koncylium w Rydze, w r. 1428, uczyć się języka włościan, nie zmuszać u siebie poddannych do pańszczyzny w dnie świąteczne, nie używać na odzież jaskrawych barw, niszczyć pogaństwo; zabrania mu tamże pożycie z kobietami, odprawianie styp w dziedzińcu kościelnym, lub w samym kościele; młodym księżom zabrania wyprawiać pyszne uczty z powodu odprawienia pierwszéj mszy i t. p.
Z trudnego położenia, w jakiém nieraz się znajdował arcybiskup w toczącéj się jego walce z mistrzem, kapituła i szlachta mu lenna umiały korzystać. Tak, kapituła już w XIII stul., a szlachta w XIV stul. zaczynają brać udział w rządzie. Podobnychże praw dostąpiły one i w biskupstwach. W r. 1457 szlachta uzyskała za pewną summę pieniężną od arcybiskupa Stodewäscher’a tak zwany „list łaski“, albo „łaskę“ (Die Sylvester’sche Gnade, feudum gratiae), którą on zatwierdzał szlachcie prawo dziedziczenia w uprzednich dobrach lennych aż do 5 kolana tak po mieczu, jak i po kądzieli, za wyjątkiem niektórych tylko majątków[8]. W r. 1485 zgoda zawarta pomiędzy stanami i arcybiskupem Michałem Hildebrandem w umowie blumentalskiéj, stworzyła nowy organ — Radę (Stiftsrath), na wzór któréj utworzono podobneż i w biskupstwach. O organizacyi téj rady wiadomo tylko to, że w niéj było 12 członków od szlachty; lecz prawdopodobnie, że i inne stany były w niéj reprezentowane. Wcale inném było położenie szlachty w posiadłościach zakonu; tu, za wyjątkiem Estonii, gdzie poprzednie duńskie panowanie sprzyjało rozwojowi swobód szlacheckich i miasta, mistrz i zależni od niego komturowie samowładnie rządzili swemi wazalami. Przewrotna, dumna, próżniacza, zmysłowa szlachta, nie wiele co wyżéj stała w moralności od mnichów zbrojnych. Surowa, okrutna nawet w obejściu się z włościanami, rozwolnionych obyczajów, a zarazem przesądna, nabyła wprawdzie już w XV stul. szerzącą się zewnętrzną ogładę (feine Manieren), ale w gruncie była zawsze ciemną. I inaczéj być nie mogło, skoro szkoły nie istniały, a duchowieństwo nie rozumiało swego powołania. „Każdy rząd tyrański z istoty swéj jest wrogiem wykształcenia i oświaty; lecz żaden nie był większym od wielogłowego potworu, jakim był rząd zakonu“[9]. Różnica, jaką widzieliśmy w położeniu szlachty, walka mistrza z arcybiskupem, w któréj i ona musiała przyjmować udział, brak wspólnych interesów przyczyniły się do tego, że pomiędzy nią nie było żadnego uczucia solidarności, — co w chwili stanowczéj aż nadto było widoczném; jeżeli przytém uwzględnić różne jej losy historyczne w późniejszym czasie, łatwiéj nam zrozumieć potworność dzisiejszego jéj prowincyonalizmu.
Ryga, Rewel i Dorpat, potężne swém należeniem do związku hanzeatyckiego, wzbogacone przez handel ze Wschodem, doszły do politycznego znaczenia, i, jak widzieliśmy, przyjmowały udział w sejmach ogólnych. Ryga, korzystając ze stosunków nieprzyjaznych mistrza z arcybiskupem, przez długi czas rządziła się prawie niezależnie. Jéj zarząd składał się z wójta, 4-ch burmistrzów i 12 radzców czyli ratmanów. Wójta obierano z pomiędzy burmistrzów, a arcybiskup wręczał mu pierścień złoty z szafirem, jako oznakę jego godności. Odkrycie Ameryki i morskiej drogi do Indyi, dając nowy kierunek handlowi; nieprzyjazna swobodom miast władza książęca; zawiść wzajemna i dbanie tylko o własną korzyść, pochyliły ku upadkowi miasta hanzeatyckie. Handlowi zaś miast inflanckich, prócz tych ogólnych przyczyn, zaszkodziły jeszcze nieprzyjazne stosunki z Moskwą, w skutek których zdobyta Narwa przyciągnęła ku sobie cały prawie jéj handel. Z upadkiem swéj potęgi, traciły miasta i polityczne swe znaczenie. Co do oświaty i obyczajowości autor uważa, że mieszczanie wyżéj stali i od zakonników, i od szlachty.
Przechodzę z kolei do stanu, który nie miał żadnego znaczenia politycznego, ale który niemniéj przeto powinien zwracać szczególną naszą uwagę, bo tym stanem jest ludność najliczniejsza, do któréj przed przybyciem Niemców należała ziemia i która mrowiem na niéj rozsypana, własnemi i dziś ją rękami, uprawia; bo jest nim ludność — bratnia nam z pochodzenia, i do któréj, można przewidzieć, przeważnie przyszłe losy krainy należeć będą. Włościanie, bo o nich tu mowa, w większéj części Inflant i Kurlandyi, które szczególnie mam na uwadze, są Łotysze, w blizkiém pokrewieństwie plemienném z Litwinami zostający. Położenie włościan w epoce którą się zajmuje autor w drugim tomie, było okropne. Każdy posiadacz majątku w obrębie swych posiadłości był nieograniczonym władcą życia i mienia swych poddanych. Wola jego, czyli raczéj dowolność była dla nich prawem. Ich sprzedawano, darowywano, handlowano niemi. „Gdy umierali“, powiada Gebhardi, „zabierano ich cały majątek, a dzieciom ich zaledwie dozwalano leżéć przy ognisku wśród zwierząt domowych. Jeżeli przyszła myśl zabawić się lub wydobyć ukryty pieniądz, ćwiczono biednych tak długo, aż nim nie złożyli kary pieniężnéj, albo widok wijących się nieszczęśliwych nie sprawiał już żadnego zadowolenia“[10]. W swych pieśniach, które autor zupełnie nie uwzględnił, odmalował Łotysz ból, rozpacz swego położenia. By się uwolnić od tego piekła za życia, trzeba było umrzeć, albo uciec. Uciekali więc włościanie do majątków, gdzie znano jeszcze miłosierdzie, do miast, do Litwy. I oto dla zatamowania tych ucieczek stowarzyszają się posiadacze majątków w tak zwane, „Läuflingseinigungen“, — o których spotykamy tak dużo rozpraw przy wszelkich naradach. Jarzmo, jakie gniotło nieszczęśliwych włościan, wpłynęło i na ich charakter. „Byli oni teraz leniwi i brudni, łgarze, chytrzy i krnąbrni, t. j. posiadali wszystkie przymioty, zwykłe niewolnikom“.[11] Dobrodziejstwa wiary Chrystusowej, jak słusznie uważa autor,[12] nie wynagradzały biedną ludność za całą niedolę, jakiéj ona doznawała od przybyszów, bo religijne jéj wykształcenie było w zupełném zaniedbaniu. W XV stul. zaledwie jeden z tysiąca umiał „Ojcze nasz“. Mieszanina pogańskich i chrześcijańskich pojęć panowała w sumieniu większej części ludności, która raz się modliła do Zbawiciela i jego Przenajświętszéj Rodzicielki, to znowu Puszkotajsa i Lajmy, czciła klasztory i mnichów, również jak dęby i lipy poświęcone; — a „gdy zbliżała się wreszcie pożądana ostatnia godzina, zamykało się strudzone i ołzawione oko w ciężkiem i rozpaczliwém zwątpieniu“[13]. Rozumiejąc chrześcijaństwo z zewnętrznéj li tylko strony, Łotysz w życiu domowém pozostawał zwykle poganinem, — dlatego to w XVI nawet stuleciu widzimy mnogie stadła, zawarte bez kościelnego błogosławieństwa. Zkąd i od kogo mógł czerpać naukę włościanin? Panowie jego dbali tylko o zysk, jaki im jego praca dostarczała. Duchowieństwo, zwykle nie posiadające jego języka, było dlań zupełnie obojętném; zalecał wprawdzie Hening, jak to już widzieliśmy, duchowieństwu, by uczyło się języka włościan, troszczył się Linde o religijne wykształcenie ludu, ale to były usiłowania pojedyncze, nie znajdujące odgłosu. Nie możemy się więc dziwić, że gdy stary porządek się rozprzęgał, protestantyzm rugował wiarę katolicką, zakon upadał, to w wielu miejscach pogaństwo na nowo krzewić się zaczęło. Reformacya nie wpłynęła wiele na zmianę losu włościanina: duchowieństwo protestanckie, zwykle przybyłe, również nie posiadało jego języka.
Lecz od czasu reformacyi ludność wiejska zaczyna zwracać większą na siebie uwagę nietylko pojedynczych osób, następnie rządów, a w obecnym czasie przychodzi ona do uznania swéj narodowości i rozpoczyna o nią walkę z uprzywilejowaną niemiecką ludnością. Notujemy tu wszystkie fakta, które wymienia autor, a które dotyczą Łotyszów. Mikołaj Ramm miewał kazania po łotewsku 1524—1540 r. w kościele Sgo Jakóba w Rydze i wydał w tymże czasie śpiewnik łotewski. Gotthard Kettler, człowiek wyprzedzający pod wielu względami pojęcia otaczających go, będąc jeszcze komturem dyneburgskim, starał się u zakonu o założenie dla miejscowéj nie-niemieckiéj ludności szkoły w Pernawie i umawiał się z dziejopisarzem Chyträus o oddanie mu nad nią rektoratu. Później ten samy Kettler podczas swych rządów w Kurlandyi i Inflantach, starał się o zwiększenie ilości kościołów i naznaczenie do nich pastorów, posiadających język włościan.
Szlachecka Rzeczpospolita w przyłączonych Inflantach uznała tylko prawa uprzywilejowanéj ludności, a więc tylko niemieckiéj. Dopiero pierwszy Stefan Batory zwrócił uwagę na niezmierny ( — „miris modis“ — ) ucisk, jakiego doznawali włościanie. W czasie swego pobytu w Inflantach r. 1582 kazał on stawić przed sobą deputacyą od włościan, i tegoż samego roku na sejmie w Warszawie postanowił zająć się polepszeniem ich losu.[14] Śmierć zaskoczyła Batorego, gdy energicznie do spraw inflanckich przystąpił.
Od r. 1817 włościanie w prowincyach ostzejskich: Kurlandyi, Inflantach i Estlandyi, a więc i Łotysze posiadają osobistą wolność. Odtąd ich byt materyalny znacznie się polepszył, lecz ich narodowość na równeż, jeśli nawet nie na większe niebezpieczeństwo jak przedtem narażoną była. Odzywały się wprawdzie głosy w sprawie Łotyszów, do których wypada zaliczyć jako najsilniejszy i najszczerszy doktora Merckela; atoli dopóki w ich własnem łonie nie zrodziło się poczucie siebie samego, dopóty mało one zwracały na siebie uwagę.
Zaczęli się zjawiać na polu literackiém młodzi pracownicy pochodzenia łotewskiego, głoszący prawa swego plemienia; wykształceni w zakładach naukowych niemieckich, pisali zwykle w obcym języku: — rozumiała więc ich tylko wykształceńsza część ludu; książkowy zaś ich język łotewski, sztucznie stworzony, mało kto rozumiał. Następcy ich w walce o prawa narodowości językowéj zrozumieli, że dlatego, aby coś ważnego uczynić dla niéj, trzeba uprzednio samym przejąć się ją nawskroś, zbadać ją gruntownie, a przedewszystkiem język ojczysty przechować w rozmowie potocznéj i w swych studyach naukowych. Potworzyły się w tym celu kółka literackie pomiędzy młodzieżą uniwersytecką w Dorpacie, używające tylko języka ojczystego tak w rozmowie, jak i w wypracowaniach na piśmie. Zbierano ocalałe jeszcze pieśni i podania narodowe, studyowano naukowo język ze wszystkiemi jego narzeczami, znajomiono się z obecnym bytem narodu. Usiłowania te były obfite w skutki.
Jak się skończą te starania? Kto zwycięży? — Pytania, które przyszłość rozstrzygnie, — a rozstrzygnie ona prędzéj czy późniéj tak, jak wymaga tego słuszność. Nie u wszystkich wszakże wyłączność plemienna głuszy uczucie sprawiedliwości. Wyjątkiem takim z przyjemnością wypada nazwać naszego autora, który kończąc opowiadanie, wyraża swe życzenie, — oby co rychléj zajaśniał ten dzień, w którym nie uprzywilejowane stany, ale wszyscy mieszkańcy jednakowo będą miłować swą ojczystą ziemię i z równą radością wypełniać swe obowiązki względem wspólnej ojczyzny.
- Archangielsk 12 lipca 1862.
- ↑ Bolesław Limanowski, Komuniści, s. 155
- ↑ Autor nazywa Henryka Platerem, lecz w „Privilegia Nobilitatis a divo olim rege Sigismundo Augusto circa subjectionem universae Livoniae data“ (Volumina Legum, Tom VI, Petersb., str. 259) powiedziano: „Henricum et Joannem de Medhem“.
- ↑ Motywy tego aktu: „Nos et commiseratione afflictissimae Provinciae et amore totius Reipublicae adducti, et ne barbarus hostis latius pro sua libidine in populo grassaretur.... (Volum. Leg. Tom VI, str. 255).
- ↑ Vol. Leg. Tom II, str. 29 i 30.
- ↑ 5,0 5,1 Potwierdzenie unii. Vol. Leg. Tom II, str. 92.
- ↑ Str. 148.
- ↑ Wiersz niemiecki Hansa von Taube z r. 1565, tak o tém mówi (str. 427):
Das Geld ging heimlich in grossen Zahlen
Zu Land und zu Wasser nach Westphalen
................
Darüber ist Livland zu Grunde gegangen. - ↑ Przywilej ten nadał już w r. 1397, Konrad von Jungingen szlachcie z Harrien i Wierland.
- ↑ Str. 144.
- ↑ Str. 39.
- ↑ Str. 151.
- ↑ Str. 150.
- ↑ Str. 151.
- ↑ Cum vero supraactis temporibus plebem rusticam miris modis pressam in Livonia fuisse audiamus: eam ad tolerabilem statum reducendam.....Vol. Leg. Tom. II. str. 222.