Jakże straszliwie splątan świat,
jak wypadł z swojej drogi!
Jakby nań urok jakiś padł,
wszystko niszczący, wrogi.
Zbóż wszystkie spichrze mają w bród,
jest wszechurodzaj w świecie
i przy nadmiarze chleba — głód,
przy węglu — zmarzłe dziecię...
Leży bezczynnie złota stos,
wręcz w lochach całe błamy —
A tu się z tłumu niesie głos:
— Grosza na chleb nie mamy!
Rzuca się kawę w morza wir,
bawełnę, owoc wszelki,
podczas gdy wokół nędzy skwir
i łachman noszą szelki.
Z śródmiejskich sklepów bije dur
z łososi, ostryg, mięsa —
A tam wrzaskliwy głodnych chór
i śmierć się wkół wałęsa.
Tu się szampana pieni płyn,
tam dzieciom brak jest mleka —
Jakiś upiorny, zda się, młyn,
co z żadnym złem nie zwleka.
Gdzie miłosierdzie, bliźni, Bóg,
gdzie Jego święte prawa —
Zaliż już wszystko porósł głóg
i bezlitości trawa?
I wam się, sytym, zdaje snać,
że sprawa ta nie wasza —
Że ta dla możnych służy kadź,
a ta dla... Barabasza.
Wilczyca dzika — mówi mit —
karmiła dziecko człeka,
a tylko człowiek, gdy jest syt,
od głodnych w cień ucieka.
Człek spali zboże, byle je
w bezpłatnej nie dać mierze,
lecz nie uczyni tego, nie,
najbardziej chytre zwierzę.
Wiele przykładów daje nam
litości świat zwierzęcy —
Przeto pytanie proste dam:
— Gdzie serca bywa więcej?