Jest pewien człowiek skrzydlaty jak sokół,
Serce ma z kwiatów a duszę ze słońca —
I choć los ciężki stacza go wokół,
Chociaż nie widzi owej doli końca,
Choć dzień go każdy nową złudą kłamie
Jednak wciąż wierzy i skrzydeł nie łamie.
Rozrzutnie serce dzieli między ludzi,
Promieniem duszy wątpiącego grzeje,
Nadzieją jutra, jak sam siebie łudzi,
Otwiera wiary krzepiącej wierzeje
I choć odłogiem leży jego gleba
Odda głodnemu ostatni kęs chleba.
Brzask dnia różany czy pierwiosnka kielich
Więcej mu szczęścia rozkwieca w pieleszy,
Więcej zadumań przynosi anielich,
Bardziej mu oczy upaja i cieszy
I większe stwarza wesele i mienie
Niż wszystko złoto i drogie kamienie.
Dziwny to człowiek.. z ptakiem z głogiem gada.
Szuka jak pątnik duszy szczerej, bratniej —
Żywota jego bolesna ballada —
Romantyk cichy i pewnie ostatni.
I chociaż ludziom rozdał duszę własną
Jest mu w ich gronie tak źle i tak ciasno...