Ekonomik (Ksenofont, 1857)/Rozdział XVI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Ekonomik |
Data wyd. | 1857 |
Druk | N. Kamieński i Spółka |
Miejsce wyd. | Poznań |
Tłumacz | Antoni Bronikowski |
Tytuł orygin. | Οίκονομικός |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nasamprzód ci tedy, mówił, pragnę okazać, jak nie trudnem jest to, co bardzo różnorodnem w rolnictwie być powiadają, owi zbyt dokładnie o niem rozprawiający, ale jak najmniej się niem zajmujący. Twierdzą bowiem, iż zamierzający być rolnikiem jak należy, najprzód naturę ziemi poznać powinien. Słusznie przecież, rzekłem, to twierdzą: kto bowiem nie wie, co ziemia może wydać, nie będzie, mniemam, też wiedział, ani co siać ani co sadzić na niej powinien. Wszakżeć, mówił Ischomach, i po cudzej ziemi wolno to poznać, co wstanie jest rodzić a co nie, widząc jej płody i drzewa. Skoro wżdy pozna to ktoś, nie nada się już walczyć z bóstwem: nie to bowiem siejąc i sadząc czegoby sam potrzebował, zyszcze płody, ale raczej to, co ziemia rada rodzi i wychowuje. Kiedy zaś dla niedbalstwa dzierżących niezdolną jest okazać swoją siłę, lepszej się częstokroć dowiedzieć można prawdy od roli przyległej, jak od samegoż sąsiada. I odłogiem leżąca ziemia objawia swoje przymioty: płodząca bowiem bujne dzikie rośliny, zdolną jest uprawiona, wydać bujnie i szlachetne. Naturę więc ziemi w ten sposób nawet nie bardzo doświadczeni w rolnictwie poznać zdołają. Otóż, ozwałem się, Ischomachu, zdaje mi się iż co do tego dostatecznej nabrałem odwagi, jako nie należy stronić od rolnictwa z obawy, iż się nie pozna przymiotów ziemi. Bo i przypomniałem sobie, dodałem, co czynią rybacy, którzy jako pracujący w morzu ani zatrzymują się dla przypatrzenia ani wolno kroczą, lecz chyżo mimo niw przebiegając, jednak kiedy zobaczą zboża na polach nie wahają się wydawać swe zdania, która ziemia jest dobra, która zła, ale owszem tę ganią tę chwalą. I rzeczywiście dostrzegam, że po największej części to samo powiadają o dobrej roli co istotni znawcy. Odkąd więc, mówił, chcesz Sokratesie, abym ci zaczął przypominać sprawy rolnicze? gdyż wiem, iż bardzo wiele ich umiejącemu powiadać (ci) będę, jak ziemię uprawiać należy. To, rzekłem, Ischomachu, najprzódbym chętnie poznał, boć to przyjaciela mądrości najbardziej obchodzi, jakto, gdybym zechciał, obrabiając ziemię, najwięcejbym zebrał jęczmienia, najwięcej pszenicy. Alboż nie wiesz tego, że pod siew należy ugór przysposobić? Wiem to, odpo11 wiedziałem. Gdybyśmy tedy, rzekł, zaczęli orać rolę w zimie? Ależ mielibyśmy błoto, rzekłem. Więc sądzisz, że trzeba to czynić latem? Wtenczas, odparłem, za twardą znowu do poruszenia jarzmu. Podobno zatem, rzekł, na wiosnę rozpocząć trzeba będzie tę pracę. Albowiem, powiedziałem, poruszona wtenczas pono najłatwiej się rozpuszcza. I trawę, Sokratesie, dodał, wtedy odwróconą czynić będzie trzeba mierzwą dla roli, ale nasienia traw nie wrzucać, tak iżby pleniły. Mniemam bowiem, że i o tem się można przekonać, iż, jeżeli nowa ziemia ma dobrą zostać, powinna oczyszczoną być z zielska, i jak najbardziej osuszoną na słońcu. Zupełnie, rzekłem, sądzę iż to tak się dziać powinno. To przecież, rzecze, czy myślisz, że w inny jaki sposób prędzej nastąpić może, jak kiedy ktoś latem rolę jak najwięcej odwracać będzie? Wszakże powiedziałem, wiem dokładnie, iż nigdy zielsko więcej na powierzchnią się nie wyważa i niewiędnie na skwarze i wraz ziemia nie osycha na słońcu, jak kiedy ją ktoś w środku lata i w środku dnia pługiem rozruszy. Gdy zaś ludzie niekiedy kopaniem przyrządzają ugór, powiedział, czyż nie wpada w oczy, że i ci powinni osobno kłaść ziemię i zielsko? I jeszcze, dodałem, to zielsko zrzucać (powinni), aby uwiędło na powierzchni, ziemię zaś od dołu wydobywać, aby surowy jej pokład przesechł.