Emily Dickinson
Wiersze wybrane
Czas a Wieczność X, Dla piękna umarłam
Dla piękna umarłam, ale było mnie mało
Upasowanej w grobie,
Gdy spoczął ten, co umarł za prawdę
W sąsiednim pokoju.
Gładko zapytał, dlaczego przegrana?
„Dla piękna”, odparłam.
„A ja dla prawdy, — to jak dwoje;
My bratanki”, zagaił.
Jak krewniacy, kiedy spotyka ich noc,
Trwaliśmy przez izby w rozmowie,
Aż mech sięgnął naszych ust
I zakrył imiona.
VII, Spójrz wstecz życzliwie na czas
Spójrz wstecz życzliwie na czas,
Bezspornie, starał się jak mógł;
Drżąc, miękko słońce tonie
W zachodzie ludzkiej natury.
XVIII. Kompani
Bóg pracowitym aniołom pozwala
Bawić się w popołudnia.
Spotkałam jednego — kumpli podziałam,
Dla niego, absolutnie.
Bóg woła anioły do domu, zaraz
Kiedy zachodzi słońce;
Tęskno mi było; i marble markotne
Po zawodach w koronkę!
XXIII. Na rozum
Na rozum, świat jest krótki,
A zgryzota bez granic,
I wielu czuje smutek;
Ale co z tego?
Na rozum, umrzeć można:
Żywotność i największa
Z rozpadem nie podoła;
Ale co z tego?
Na rozum, w niebiesiech
Będziemy jakoś kwita,
Z równaniem jakimś lepszym;
Ale co z tego?
Natura II. Chorał dnia
Jest coś takiego, w dobie letniej,
Powolne jak żaru jej gaśnięcie,
Co napawa mnie dostojeństwem.
Coś takiego, w letnim południu —
Lazurowa głębia, nastrój bez słów,
Transcendentalne uwznioślenie.
A gdy dokonuje się noc letnia
Jest coś jak jasność, która urzeka,
By ją zobaczyć, dłonie splatam;
Kryję zaraz zbyt dociekliwą twarz,
By gracja ta wiotka, a lśniąca tak
Gdzieś za daleko mi nie pierzchła.
Nie przestają palce czarodziejskie,
Purpury potok w torsu obrębie
W biegu opiętym wierci się skrzący;
Eos wznosi proporzec z bursztynu,
A Helios dowodzi wzdłuż turnicy
Wozem swym czerwonopłomiennym.
Jak kwiatom co baśń znają o rosie,
A same bez drobiny nagrody,
Uniosły się brwi obydwojga;
Czy pszczołom, co imię miały lata
Za plotkę jakąś może, bądź majak
Ni lato im spełnić umiało;
Istocie arktycznej, tkniętej mgliście
Tropiku nutą — a ptak wędrowny
Jej właśnie lasowi przysporzył?
Jak wiatru sygnał, uchu jasny,
Powściągliwe i niewymyślne,
Wcześniej znane i wysycone,
Bez napomknienia — nastało niebo:
Żywotom, co wyznanie swe miały
Za chorały, nader bogate.
Translacja: Teresa Pelka