Encyklopedia staropolska/Dziadowskie pieśni
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Encyklopedia staropolska (tom II) |
Indeks stron |
Dziadowskie pieśni. Wrodzona narodowi polskiemu gościnność, napełniając obfitym chlebem torby żebracze, osładzała zawsze dolę żebrzących i przyczyniała się do pomnażenia ich liczby. Nigdy bowiem żaden dziad polski nie odszedł głodny i wypchnięty z chaty kmiecia, ale zawsze opatrzony kawałkiem chleba, a w czasie śniadania, obiadu lub wieczerzy łyżką ciepłej strawy. Dziad bywa nieraz i pożądanym gościem, bo zadomowionemu wieśniakowi opowiada nowiny z szerokiego świata, zbierane na odpustach, kiermaszach i po miastach, a zwykle ubarwione własnym dowcipem i fantazją, co wpływa zawsze dodatnio na szczodrość i uprzejmość gospodyni. Ale dziad, choć sam nie zawsze człek moralny, gdy po odpuście znajdzie się w gronie towarzyszów i towarzyszek swojej profesyi i popasa w karczmie, bywa jednak zawsze moralistą, gdy wstępuje w progi chaty wiejskiej. A wpływ ten jego nie polega na machinalnem odmawianiu pacierzy i śpiewaniu pieśni nabożnych, ma bowiem dziad jeszcze inne pieśni, oddziaływające nieraz bardzo dodatnio na życie domowe i sumienia ludzi ułomnych, którzy pod własną strzechą usłyszą śpiew siwowłosego pątnika, niby wprost przeciwko ich występkom wymierzony. Do takich należy następująca stara pieśń dziadowska:
Szła sierotka po wsi — opadli ją źli psi,
Nie miał się kto obrać — sieroteczkę ognać,
Obrał ci się, obrał — sam Pan Jezus z nieba,
Sieroteczkę ognał — kawałeczkiem chleba.
Gdzie ty idziesz, dziecko — mała sieroteczko?
Idę stukać, pukać — mojej matki szukać.
W daleki świat zajdziesz — a matki nie znajdziesz.
Idzie sieroteczka — zielonym cmentarzem,
Matka leży w grobie — przed wielkim ołtarzem.
Któż tam puka, stuka — na tym moim grobie?
To ja matuleczko — twoje dzieciąteczko.
Moja matuleczku — weźże mnie do siebie,
Bo mi na tym świecie — bardzo źle bez ciebie.
Cóż tu będziesz jadła — co tu będziesz piła?
Będę piasek jadła — zimną roskę piła.
Idź, moje dzieciątko — do młodej macierze,
Niechże ona tobie — koszulkę wypierze.
Oj jak mi ją pierze — lecą z niej paździerze,
A jak mię obłóczy — po ziemi mię włóczy.
A jak ci mię myje — nakręca mi szyję,
Kiedy włosy czesze — wyrywa mi plesze.
Kiedy je zaplata — izbę mną zamiata.
A jak chleba daje — to najprzód wyłaje.
Swoim dzieciąteczkom — daje na miseczce,
A mnie sieroteczce — ino w skorupeczce.
Swoim dzieciąteczkom — chleba z masłem daje,
A mnie sieroteczce — z popiołem nakraje,
Swoim dzieciąteczkom — pierzynek naściele,
A mnie sieroteczce — barłożku niewiele.
Zesłał-ci Pan Jezus — dwuch aniołów z nieba,
I wzięli sierotę — na rączkach do nieba,
Zesłał-ci Pan Jezus — czarta piekielnego.
Aby wziął macochę — do piekła wiecznego.
I posadzili ją — na żelaznym stolcu,
Dali jej pić smoły — w rozpalonym garncu.
Macocha po piekle — jak się rozejrzała:
„Dla Boga, jak tu źle — płacząc zawołała:
„Żebym się mój Jezu — na świat powróciła,
Jużbym się z sierotką – lepiej obchodziła“.
Nie rychło, nie rychło — już zapadła klamka,
Mogłaś bywać lepszą — kiedyś była matka.
Inne pieśni wymierzone są przeciwko upadkowi dziewic, np. zaczynająca się w ten sposób:
Hej z porania w niedzielę
Poszła panna na ziele,
Roztoczyła złotą nić
I poczęła wianki wić.
Przyszedł do niej młodzieniec.
— Daruj, panno, mi wieniec.
— A tyś nie jest młodzieniec,
Inoś z piekła szataniec.....
Był to istotnie szatan, który przyszedł porwać do piekła zabójczynię trojga dziatek:
Porwał ci ją i niesie
Po boru i po lesie.
Bory, lasy szumiały,
Wierzchołki się łomały.
A dalej następuje scena w piekle:
Dziatki stoją za drzwiami,
Oblewają się łzami.
— Takać, matko, zapłata,
Nie dałaś nam znać świata,
Ani świata, ni słońca,
Ni jasnego miesiąca.
I spojrzała z daleka,
Zobaczyła człowieka.
— Idź, człowiecze, do domu
Nie powiadaj nikomu,
Jeno matce, ojcowi
I starszemu bratowi:
„Macie jeszcze córek dwie,
Strzeżcie lepiej, niźli mnie“
— Jam cię, córko, karała,
Aleś słuchać nie chciała.
— Jakżeś, matko, karała:
Na mszą iść mi nie dała,
Do karczmy wysyłała,
Jeszcześ za mną wołała:
„Nie tańcuj tam z ubogim
A z bogatym, chędogim”.
Karczma mnie to uwiodła,
Żem na wieki przepadła.
W drugiej pieśni Chrystus, przebrany za żebraka, spotyka taką samą grzesznicę:
Dziewka ze strachu pobladła,
Krzyżem do nóg Bogu padła.
— Dziewko, dziewko, nie lękaj się,
Idź do księdza, spowiadaj się.
Do kościoła wstępowała,
Na sto sążni ziemia drżała,
Ołtarze się odwróciły,
Same świece pogasiły.
Chorągwie się pozwijały
I organy grać przestały.
Tak się długo spowiadała,
Aż się prochem rozsypała.
Inna znowu pieśń jest przeróbką z księdza Baki, wymierzoną przeciwko „pysznym i wspaniałym“, ukazującą im znikomości tego świata i wszechwładność śmierci, która:
Bierze wojewody, wiek stary, wiek młody,
Bierze i panięta, biskupy, książęta
Do ziemi!
I hetmana zbroje rzuca między gnoje
I groźną buławę ciska popod ławę
Innemu!
Na nic już doktory i pieniędzy wory,
Ni sobola szuba, pójdź do wójta, Kuba,
Bo już czas!
Do wieku XIX przechowały się szczątki (niegdyś zapewne licznych) pieśni bohaterskich, śpiewanych przez dziadów wędrownych. Myśmy słyszeli już tylko pieśni o zdobyciu Kamieńca podols. przez. Turków, o odsieczy wiedeńskiej Sobieskiego i o obronie Częstochowy przeciw Szwedom. Gdy wśród kalek i pątników, wędrujących w kraju „po proszonym chlebie“, znaleźli się weterani z wojen napoleońskich, pojawiła się nawskróś świecka i z dowcipem staropolskim ułożona pieśń dziadowska, prawdopodobnie przez jednego z tych wiarusów, którą w drugiej ćwierci XIX stulecia prawie każdy dziad śpiewać umiał. Przytaczamy tu jej słowa i melodję ówczesną harmonizowaną obecnie na fortepian przez najlepszego w tych rzeczach mistrza, Zygmunta Noskowskiego.
Dawniej królowa w dziadzie się kochała —
Wiadoma wszystkim historyja cała —
Pozazdrościła jej tego szewcowa
Hadryjanowa.
Dawniej król nie siadł nigdy do obiada,
Aż posadzono koło niego dziada.
Teraz ganiają dziadów po ulicy
Jawnogrzesznicy.
Wszakże kiermasze, odpusty, pogrzeby
Są wymyślone dla dziadów potrzeby.
Tamby pohulał i młody i stary,
Gdyby nie dziandziary.
Dawniej król nie miał dziandziarów przy boku:
Dziad go pilnował, jak źrenicy w oku.
Teraz dziandziary brzęczą pałaszami
I nad dziadami.
Dawniej dziad we wsi był postrachem dzieci,
Pies przed nim zmykał z gospodarskich śmieci,
Psa kijem, dzieciom pokazawszy jeża:
A do pacierza!
Przy ciepłym piecu usadzano dziada,
Gosposia zaraz wedle niego siada,
A on o boskich rozmawiając cudach,
Trącał po udach!