Encyklopedja Kościelna/Abelard

<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Encyklopedja Kościelna (tom I)
Redaktor Michał Nowodworski
Data wyd. 1873
Druk Czerwiński i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

Abelard Piotr. Niektórzy autorowie uważają Abelarda za przedstawiciela scholastyki, a przeciwnika teologji mistycznej i pozytywnej. Jest to błąd niezgodny zupełnie z historją: nietylko bowiem sami teologowie mistyczni, lecz i scholastycy występowali przeciwko niemu. Spory z Abelardem właściwie uważać należy za walkę teologji prawowiernej, a zatém i scholastycznej, przeciwko djalektycznej metodzie jego, słusznie podejrzywanej o herezję. A. urodził się w Bretanji, niedaleko Nantes, w miasteczku Palais (zkąd u niektórych pisarzów nazywany peripateticus palatinus). Po swoim ojcu, Berengarjuszu, uczonym rycerzu, odziedziczył zamiłowanie do nauk, którym chciał się w zupełności poświęcić i dla tego zrzekł się dobrowolnie praw starszeństwa na rzecz sióstr swoich. Pomiędzy nauczycielami jego wymieniają Roscelina, ojca nominalizmu, co prawdopodobnie jest błędem: sam bowiem Abelard, wyliczając swych nauczycieli, żadnéj wzmianki o Roscelinie nie czyni (ob. Cramera Contin. de l’histoire de Bossuet, p. V t. p. 410). Od młodości okazywał wielkie zamiłowanie do djalektyki, i mając zaledwie lat szesnaśnie, na wzór średniowiecznych rycerzy, odbywał po kraju pewien rodzaj wyprawy, aby za honor djalektyki toczyć boje i wyzywać ludzi uczonych do walki naukowej. Już wtedy objawiał się w nim ten charakter, pełen zarozumiałości i dumy, na który sam uskarżał się później, poczytując go, wraz ze zmysłowością, za dwa główne źródła swych nieszczęść. Gdy Bretanja nie mogła dostarczyć mu już pola do dalszego kształcenia się, Abelard udał się do Paryża i zapisał w poczet słuchaczów Wilhelma z Champeaux. Wnet pomiędzy nauczycielem a uczniem rozpoczęło się gwałtowne współzawodnictwo i spory djalektyczne, w których uczeń odniósł zwycięztwo. Wówczas A., w 22 roku życia, udał się najprzód do Melun, późniéj pod Paryż do Corbeil, gdzie założył katedrę filozofji, wkrótce tak sławną, iż tłumnie dla niéj opuszczano szkołę Wilhelma. Nadzwyczajne jednak prace Abelarda, przyprawiły go o chorobę i zmusiły nietylko przerwać wykłady, lecz szukać zdrowia w ojczystych stronach, zkąd dopiero po upływie dłuższego czasu, w 27 roku życia, wrócił do Paryża. Champeaux, podówczas już kanonik św. Wiktora, uczył jeszcze djalektyki i retoryki. Abelard pogodził się z nim i raz jeszcze zapisał się na jego ucznia. Zgoda jednak nie była długa. Nie należąc wcale do rzędu nominalistów, jak niektórzy mylnie utrzymują, Abelard zbijał jednak realizm swego nauczyciela, stawiając przeciwko jego teorji inny system realistyczny, według którego pojęcia ogólne (universalia) istnieją w każdéj rzeczy, nie jako ich istota (essentialiter), lecz indywidualnie (individualiter) (porównaj: Marbacha, Gesch. d. Phil. t. II s. 27O; Rittera, Gesch. d. Phil. t. VII p. 416). — Abelard zniewoliwszy swojego nauczyciela do tego ustępstwa, opuścił jego szkołę i powodowany duchem opozycji, na wzgórzach św. Genowefy, po za murami ówczesnego Paryża, założył własną katedrę. Champeaux zaś, aby uniknąć upokarzających krytyk swego przeciwnika, usunął się zupełnie od nauczycielstwa i wkrótce został biskupem w Chalons nad Marną. Wyniesienie Wilhelma rozbudziło w Abelardzie pragnienie duchownych godności. Udał się tedy do Laon, aby, pod przewodnictwem głośnego scholastyka archidjakona Anzelma, oddać się teologji; dotąd bowiem pracował nad samą filozofją. Niedługo jednak potrafił zachować należne względy dla nowego swojego mistrza: wyraził się bowiem o nim, że „był to człowiek podobny do drzewa okrytego liściem, lecz nie wydającego owocu, które zamiast ogrzewać mieszkanie, napełnia je tylko dymem". Gdy tak pewnego razu lekkceważenie mistrza okazywał przed swymi towarzyszami, zapytali go oni, czy byłby w stanie, bez pomocy Anzelma, rozumieć Pismo Ś. Abelard zapewnił ich, że może im wyłożyć każdą księgę, byle mu tylko pozostawiono dzień przygotowania. Koledzy wyznaczyli mu trudną księgę: Proroctw Ezechielowych. Abelard z podjętego zadania wywiązał się prawdziwie po mistrzowsku. Całe audytorjum było zdumione. Po pierwszej próbie, miały pójść dalsze lekcje, lecz Anzelm ich zabronił. Wówczas Abelard, ufny w swe siły, powrócił do Paryża, otworzył własny wykład teologji i zyskał zaraz tak wielkie powodzenie, iż młodzież, pragnąca nauki, zbiegała się na jego prelekcje z różnych stron świata (jak np. Jan z Salisbury, Otto z Frejsingen), a władza nagradzając jego pracę, przyznała mu, lubo jeszcze nie mającemu żadnych święceń, godność kanonika. Tak wśród sławy i uwielbienia, jakie powszechnie otaczało Abelarda, upłynęło mu pięć lat spokojnych. Zmieniło się jednak wszystko niebawem. Pewna ośmnastoletnia paryżanka wdziękiem urody i nauką, a zwłaszcza biegłością w hebrajskim, greckim i łacińskim języku, budziła wówczas ogólny podziw. Była to Heloiza, synowica kanonika Fulberta, który wziąwszy ją na wychowanie, po zgonie jej rodziców, niczego nie szczędził na jej wykształcenie. W tym celu też poprosił Abelarda, aby przyjął obowiązek jéj nauczyciela. Serce Abelarda, nieznające dotąd inszej miłości, jak miłość nauki, zabiło uczuciem silnej namiętności ku Heloizie i, na nieszczęście, znalazło w niej wzajemność. Jakkolwiek miał wówczas lat 39, Abelard był jeszcze pięknym, a poddał się w zupełności wpływom namiętnego uczucia. Zaniedbawszy studja poważne, cały czas swój trawił na układaniu miłosnych piosenek. Namiętność zawiodła go na zgubną drogę; nierozważny Fulbert, który późno spostrzegł, co się działo, zabronił mu wstępu do domu. Niestety, było już zapóźno: Heloiza miała zostać matką i sama z uczuciem nieopisanej radości donosiła o tem Abelardowi, wyjechawszy do jednej z sióstr jego w Bretanji, gdzie wkrótce wydała na świat syna, dając mu greckie nazwisko Astrolabus, t. j. świetna gwiazda. Po niejakim czasie Abelard pogodził się z Fulbertem i przyrzekł poślubić tajemnie Heloizę. Długo jednak nie chciała ona słyszeć o małżeństwie, i potrzeba było całego wpływu Abelarda, aby przełamać jéj upór. Nie chciała ona przeszkadzać, jako żona, świetnej karjerze, otwierającej się przed Abelardem, na drodze sławy naukowej. Po zawartym sekretnie ślubie, wrócił Abelard do zwykłych swych zatrudnień, a Heloiza dla łatwiejszego zachowania tajemnicy, pozostała w domu swojego wuja. „Daj to Boże, pisała ona w dzień swoich zaślubin, dręczona smutnemi przeczuciami, aby ten nieszczęsny związek nie stał się naszej zguby przyczyną“. Astrolab niedługo umarł, a Fulbert głosił publicznie o małżeństwie swej siostrzenicy. Znajomi poczęli składać utalentowanym małżonkom swe powinszowania, lecz Heloiza z takim uporem poczęła przeczyć swego zamążpójścia, że wszyscy, zawierzywszy w końcu jej zaklęciom, poczytali Fulberta za obłąkanego lub kłamcę, co do tego stopnia rozgniewało jej wuja, iż Abelard widział się zmuszonym schronić ją przed wybuchem jego pogróżek i uwieść potajemnie do klasztoru w Argenteuil. Czyn ten obudził gwałtowny gniew Fulberta przeciwko Abelardowi: sądził bowiem, iż ten dla tego zamknął w klasztorze Heloizę, aby się jej pozbyć, jako niepotrzebnego ciężaru; postanowił się tedy pomścić. Przekupiwszy pięciu złoczyńców, polecił im schwytać potajemnie Abelarda i uczynić go rzezańcem. Skoro rozeszła się wieść po Paryżu o dokonaniu tej zemsty, opinja publiczna oświadczyła się za Abelardem, powszechnie potępiano Fulberta: władza złożyła go z godności kościelnych, a dwom schwytanym łotrom wyłupiono oczy. Skoro Abelard przyszedł do zdrowia, wstąpił do klasztoru w Saint-Denis. Pisał także do Heloizy, aby uczyniła toż samo i wstąpiła do zakonu w Argenteuil. Nie miała ona wprawdzie do życia klasztornego powołania, uczyniła jednak zadosyć życzeniu męża. Stosownie do woli swoich przełożonych, Abelard otworzył na nowo w Saint-Denis swe kursa teologji. Lecz zaraz w początkach swego życia klasztornego, przez zbytnią surowość w przestrzeganiu reguły zakonnej, ściągnął na siebie nieukontentowanie współbraci. Wyświęcony z woli swego przełożonego na kapłana, wysłany został na mieszkanie do ustronnej wioski klasztornej, pod pozorem, iż wielkie zgromadzenie młodzieży, jakie jego wykłady ściągały, nie zgadzało się z ciszą klasztorną, a w istocie samej dla tego, aby pozbyć się cierpkiego rygorysty. Lecz uczniowie Abelarda i tam zgromadzili się licznie. Była to najświetniejsza chwila jego nauczycielskiej karjery. W gronie jego ówczesnych uczniów był przyszły Papież Celestyn II, był tyle sławny później Piotr Lombard, było przyszłych 19 kardynałów, 50 arcybiskupów i biskupów, zasiadających na katedrach biskupich we Włoszech, Francji lub Niemczech. Na ich to prośby napisał Abelard swój „Wstęp do teologji“ Introductio ad theologiam. Zaznaczyć jednak musimy, iż wyraz teologja jest tutaj użyty w znaczeniu najściślejszém, to jest o ile wyłącznie traktuje o samym Bogu. Nie jest to więc żadna encyklopedja teologiczna, jakby z tytułu wnosić należało, lecz raczej traktat o Bogu jednym w naturze, trojakim w osobach (de uno et trino Deo). Wnet po napisaniu dzieła wystąpili jego przeciwnicy, dwaj niegdyś jego współuczniowie, a teraz już professorowie: Alberyk i Lotulf z Reims, którzy poprzednio także byli jego antagonistami w szkole Anzelma. Zaskarżyli książkę jego przed Rudolfem arcyb. reimskim, który za zgodą legata papieskiego Conona, zwołał synod do Soissons (1121 r.). Abelard skazany został na karę publicznego spalenia swojego traktatu i powrót do klasztoru w Saint-Denis. Tu powtórnie wywołał burzę przeciwko sobie, wypowiedziawszy w rozprawie publicznej zdanie, iż Djonizy Areopagita nie był wcale apostołem Gallji: Beda bowiem wyraźnie powiada, iż był on biskupem Koryntu, gdy tymczasem apostoła Gallii nazywa biskupem ateńskim (nie zaś korynckim). Opat z Saint-Denis, Adam, zagroził mu, iż go zaskarży przed sąd królewski, i A. widział się zmuszonym szukać dla siebie schronienia u Teobalda hr. Szampanji, gdzie pozostawał aż do obioru nowego opata, słynnego męża stanu Sugera, który go zwolnił od ślubów i obowiązku powrócenia do klasztoru. Wówczas, znękany przeciwnościami, szukając spokoju, jaki wszędzie przed nim uchodził, schronił się A. w ustronną okolicę Nogent na Sekwanie, z chrustu i gliny wybudował maleńką kapliczkę, nazwał ją Parakletem, to jest miejscem, w którém spodziewał się znaleść dla siebie ochłodę i pociechę i tam zapragnął, w ukryciu i samotności, życia swojego dokonać. Uczniowie jednak i tutaj za nim trafili. Zgromadzając się licznie, budowali sobie maleńkie chatki około jego mieszkania, i Abelard z prawdziwym żalem i smutnemi przeczuciami musiał, na ich prośby, na nowo rozpocząć swoje wykłady. Powstawali przeciwko niemu tą razą dwaj znakomici mężowie: św. Bernard i św. Norbert. Abelard jednak niedługo potém wybrany został na opata w Saint-Gildas-de Ruys (1126, w Bretanji). W 47 r. życia objął nowy obowiązek, któremu gorliwie i z zapałem się poświęcił. Lecz i tutaj, z powodu swego cierpkiego charakteru, nie na długo znalazł pokój. Zakonnicy upatrywali w nim zbytnią surowość i nieznośną mizantropię, dokuczali mu też na różny sposób. Nie lepiej powodziło się i Heloizie. Była ona ksienią klasztoru w Argenteuil, lecz podwładne jej zakonnice były tak niekarne, iż opat z Saint-Denis wypędził je wszystkie, pospołu z przełożoną. Wygnanki znalazły schronienie w Paraklecie, który im Abelard ofiarował na mieszkanie, a który następnie biskup z Troyes wyniósł do godności opactwa. Heloiza osiadła w nowym klasztorze z dziesięcią zakonnicami, w liczbie których znajdowały się dwie siostrzenice jej męża. Taki to był początek opactwa, które później nabyło głośnej sławy i istniało do r. 1593. Nie długo potém rozeszła się wieść, że zakonnicy z Saint-Gildas, aby się pozbyć przykrych rządów Abelarda, zamierzyli go otruć. Heloiza dowiedziawszy się o tém, przerywając dziesięcioletnie milczenie, napisała list do Abelarda i to dało powód do owej głośnej korespondencji, w której z wielką siłą uczucia maluje obraz duszy chrześcjańskiej, walczącej pomiędzy namiętnością a obowiązkiem, a nareszcie zwyciężającej przy pomocy Łaski. Abelard wystraszony, porzucił niewdzięczne opactwo, osiadł na wzgórzach św. Genowefy i rozpoczął na nowo nauczycielstwo. Wnet jednak wystąpili przeciwko niemu dawni jego przeciwnicy: opat z Saint-Thiery Wilhelm, wspólnie ze św. Bernardem, oskarżyli go o herezję. Św. Bernard odwiedził obwinionego doktora i poczynił mu swoje uwagi, w sposób tak przyjacielski i tak serdeczny, iż A. przyrzekł poprawić błędne swoje zdania; lecz wkrótce, żałując danej obietnicy, prosił arcybiskupa z Sens, aby zebrał synod, na którym mógłby publicznie bronić swej nauki. W samej rzeczy zebrał się synod r. 1140, lecz, nad wszelkie spodziewanie, Abelard nie chciał przyjąć rozprawy i założył apellację do Papieża. Sobór jednak potępił jego naukę, o czém św. Bernard przesłał Stolicy Apostolskiej obszerne sprawozdanie, zredagowane przez opata Wilhelma. Inocenty II potępił błędy Abelarda, zalecił mu milczenie i skazał na zamknięcie w klasztorze. Upokorzony A., pragnąc usprawiedliwić się przed Stolicą Apostolską, zamierzył osobiście udać się do Rzymu. Wszakże w drodze wstąpiwszy do klasztoru Kluny (Clugny), ujęty przyjęciem tamtejszego opata, szanowanego powszechnie dla wielkich przymiotów duszy, Piotra Czcigodnego, postanowił tamże pozostać. Niespokojny duch A., pod wpływem uwag tak zacnego męża, ukorzył się, uciszył, pogodził z Kościołem i z świętym swoim przeciwnikiem Bernardem, który z braterską czułością podał mu rękę pojednania. Wówczas napisał też Abelard „Confessio fidei”. Był on już mocno upadły na zdrowiu: aby przeto pokrzepić je cokolwiek, udał się do opactwa św. Marcellego, położonego niedaleko Chalons nad Saoną, a zostającego pod jurysdykcją opata kluniaceńskiego. Było to już ostatnie miejsce jego ziemskiego życia. I tu w wielkiej pobożności, pokucie i umartwieniu, przepędziwszy ostatnie godziny swego burzliwego żywota, um. 21 Kwiet. 1142 r., przeżywszy lat 63. Według przyjętego w owych czasach zwyczaju, Piotr Czcigodny rozkazał wyryć na jego grobowcu absolucję papiezką, a ulegając prośbom Heloizy, zwłoki jego przesłał do Parakletu, gdzie też i pochowane zostały. W 22 lata później zmarła Heloiza (17 Maja 1164), zaleciwszy, aby zwłoki jéj złożono obok śmiertelnych szczątek Abelarda. Od r. 1818 prochy ich złożone zostały w jednej z kaplic cmentarza Pere-Lachaise, w Paryżu. Oprócz wzmiankowanego Wstępu do teologji „Introductio ad theologiam” napisał Abelard w pięciu księgach teologję chrześcijańską (Theologia Christiana). Jest to praca zawierająca obszerniejszy wykład powyższej Introdukcji (znaleść ją można w tomie V Thesauri Martena i Duranda). Zostawił nadto Abelard: 1) pismo p. t. „Sic et Non”, w którém zbiera i zestawia sprzeczne zdania różnych ojców Kościoła. Pismo to, wraz z innemi drobniejszemi, wydał po raz pierwszy w Paryżu Wiktor Cousin r. 1836. 2) Traktat o moralności p. t. „Scito te ipsum”. (Patrz Petz’a Thesaurus, t. III p. II). 3) Dialogus inter Philosophum Christianum ed Judaeum, ogłoszony po raz pierwszy przez Reinwalda r. 1837. 4) Różne Listy, z których pierwszy zawiera historję jego życia. Mowy i drobne rozprawki, jakie, wraz z jego Wstępem (Introductio), znajdują się w całkowitej edycji dzieł Abelarda i Heloizy (Abelardi et Heloizae Opera, Paryż, 1616, in 4°). Pismo wydane r. 1835 przez Reinwalda, p. t. Abelardi epitome theologiae Christianae, nie jest jego, lecz któregoś z uczniów. W tłumaczeniu polskiém wyszły: Listy Abelarda i Heloizy przez Chomentowskiego i drugie tłumaczenie przyznają Węgierskiemu. — Co się tyczy ducha jego nauki, nie mogła się ona podobać prawowiernym teologom, najprzód dla arrogancji, z jaką utrzymywał, iż zbrojny w swą djalektykę, może udowodnić z całą ścisłością najgłębsze tajemnice wiary, a mianowicie tajemnice Trójcy Przenajświętszej (Niesłusznie jednak Ritter oskarża go o sabelianizm, przeciwko któremu sam Abelard występował, jak pisze Cramer w dz. c. str. 408). Powtóre dla tego, że znosił niebacznie wszystkie zasadnicze różnice pomiędzy chrystjanizmem a pogaństwem, przyznając nauce chrześcijańskiej charakter czystej filozofji, podniesionej tylko do wyższego stopnia doskonałości, co odejmowało jej znamię Objawienia. Ganili także teologowie scholastyczni metodę Abelarda, niebezpieczną dla wiary, według której rozum od wiedzy przechodzi do wiary; metodę, wręcz przeciwną zasadzie św. Anzelma i wszystkich w ogóle teologów, mających za godło: „Wierzę abym rozumiał — Credo ut intelligam” (Błędnie w tym punkcie Ritter rozumie Abelarda, jak to udowodnił w swym Wstępie do teologji dogm. Kuhn, Einleitung in die Dogmatik, p. 238 nota 2). W ogóle, jakkolwiek Ab. nie zamierzał powstawać pko nauce Kościoła, z powodu niejasnego swego pojęcia stosunku wiedzy i wiary, stoi na stanowisku racjonalistowskiém. Oddał jednak pewne usługi metodzie, bo dogmata pojmował jako części jednej i tej samej prawdy zasadniczej, nie zaś tylko jako prawdy luźnie obok siebie leżące, węzłem czysto zewnętrznym połączone. Chciał więc dać zupełny system teologiczny, oparty na dogmacie usprawiedliwienia. W usprawiedliwieniu widzi akty trzech cnót teologicznych: wiary, nadziei i miłości, i dla tego trzy u niego są części nauki teologicznej, odpowiadające trzem tym cnotom. W ogóle sławę swoją zawdzięcza raczéj romantyzmowi swojego życia, niż istotnym zasługom na polu ściśle naukowém. O Abelardzie pisali: Schlosser, Abelard und Dulcin. Goldhorn, De summis principiis theologiae Abelardeae, 1836. Franck, o Abelardzie w Kwartalniku tybingskim r. 1840. Cousin, Oeuvres inédits d'Abelard. Remusat, Abelard, Paryż 1845. M. Guizot, Abelard i Heloiza. (Hefele).A. B.