Fizjologja małżeństwa/Rozmyślanie XXVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Fizjologja małżeństwa |
Wydawca | Biblioteka Boya |
Data wyd. | 1931 |
Druk | Zakłady Wydawnicze M. Arct S. A. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Physiologie du mariage |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Autor tej książki spotykał w życiu tylu ludzi opanowanych fanatyzmem dokładnego czasu, średniego czasu, zegarków z sekundnikami i punktualności egzystencji, że uważa to Rozmyślanie za konieczne dla spokoju ogromnej większości mężów. Byłoby w istocie okrucieństwem, ludzi, mających namiętność godzin i minut, zostawić bez busoli, któraby im pozwoliła ocenić ostatnie przemiany małżeńskiego Zodjaku oraz dokładną chwilę zjawienia się na horyzoncie znaku Minotaura.
Znajomość czasu małżeńskiego wymagałaby może osobnej książki, tyle zawiera drobiazgowych i subtelnych spostrzeżeń. Mistrz wyznaje, iż jego młody wiek nie pozwolił mu zebrać zbyt wielu dokumentów; natomiast odczuwa słuszną dumę, mogąc zaznaczyć u kresu swego trudnego przedsięwzięcia, że zostawia swym następcom nowy przedmiot do badań i że, w tak zużytym napozór przedmiocie, nietylko nie wszystko było powiedziane, ale i na przyszłość zostanie wiele punktów do rozjaśnienia. Autor przedstawi zatem, bez związku i porządku, jedynie surowy materjał, który zdołał zebrać do dziś, w nadziei iż kiedyś, w przyszłości, będzie mógł uporządkować go i przetworzyć na zupełny system. Na wypadek, gdyby go ktoś uprzedził w tem przedsięwzięciu o narodowo-społecznej doniosłości, autor pozwala sobie tu zaznaczyć (nie narażając się chyba przez to na zarzut próżności!) naturalny podział tych objawów. Są one, z natury rzeczy, dwojakie: jednorogie i dwurogie. Minotaur jednorogi jest mniej niebezpieczny: występna para ogranicza się do miłości platonicznej, lub przynajmniej namiętność jej nie zostawia widocznych śladów w potomności: natomiast Minotaur dwurogi przedstawia nieszczęście z wszystkiemi jego owocami.
Oznaczyliśmy gwiazdką objawy, które dotyczą tego ostatniego rodzaju.
Skoro, po dłuższym przeciągu czasu, w którym kobieta żyła w rozdziale z mężem, pocznie, w sposób nieco zbyt jaskrawy, przymilać się i wabić, postępuje w myśl zasady prawa morskiego: Flaga pokrywa towar.
Na balu zbliża się do kobiety przyjaciółka i mówi:
— Wiesz, że masz bardzo miłego męża.
— Znajdujesz?...
Żona zwraca uwagę, iż byłby czas oddać na pensję dziecko, z którem niegdyś postanowiła nigdy się nie rozłączać.
* W procesie rozwodowym lorda Abergaveny lokaj złożył zeznanie, jakoby „pani hrabina miała taki wstręt do wszystkiego, co należało do milorda, że nieraz widział, jak paliła nawet świstki papieru, których się dotknął w jej pokoju“.
Gdy kobieta przedtem gnuśna stanie się nagle ruchliwa i czynna, gdy kobieta, która miała wstręt do nauk, zacznie się uczyć obcego języka; słowem każda zupełna przemiana w jej charakterze jest stanowczym objawem.
Kobieta, która ma kochanka, staje się bardzo pobłażliwa.
* Mąż daje żonie sto talarów miesięcznie na tualetę; ona zaś, razem wziąwszy, wydaje conajmniej pięćset franków, nie robiąc grosza długów; jasne jest, że ktoś okrada męża w nocnej porze, zbrojną ręką, podstępnie, ale... bez włamania.
* Małżonkowie sypiali we wspólnem łóżku; pani była ustawicznie cierpiąca; sypiają oddzielnie — odtąd nie miewa już migreny i cieszy się zdrowiem lepszem niż kiedykolwiek: przerażający objaw!
Kobieta, przedtem mało dbała o siebie, przechodzi nagle do nadzwyczajnego wyszukania: to pachnie Minotaurem!
— Ach, moja droga, nie znam większego cierpienia, niż nie być zrozumianą.
— Tak, moja droga, ale zato, kiedy się nią jest!...
— Och, to nie zdarza się prawie nigdy.
— Przyznaję, że to bardzo rzadkie. Ach, to wielkie szczęście, ale niema dwóch istot na świecie, któreby cię potrafiły zrozumieć...
* Z dniem w którym kobieta zaczyna mieć względy dla męża... oho!...
Pytam jej: — Skąd wracasz, Joasiu?
— Byłam u waszego kuma, po wasze naczynia, któreście tam zostawili.
— Ho, ho! wszystko jest jeszcze moje! pomyślałem.
Za rok, powtarzam to samo pytanie, w tej samej okoliczności.
— Byłam po nasze naczynia.
— Aha! jeszcze mamy jakiś udział! rzekłem sobie.
Ale z czasem, jeśli ją o to spytam, odpowie zgoła inaczej:
— Chciałbyś wszystko wiedzieć niby jaki pan, a nie masz ani trzech koszul. Byłam po moje naczynia u mego kuma, i zostałam tam na wieczerzy.
— Wszystko już jasne! pomyślałem.
Strzeżcie się kobiety, która mówi o swojej cnocie.
Powiedziano księżnej de Chaulnes, której stan był bardzo groźny, iż książę de Chaulnes pragnąłby ją odwiedzić.
— Jest tutaj?...
— Jest.
— Niech zaczeka!... wejdzie razem z Sakramentami.
Tę minotauryczną anegdotę zanotował Chamfort, ale powinna była znaleźć i tu miejsce, jako typowa w swoim rodzaju.
* Nieraz kobiety starają się wytłómaczyć mężom, iż mają obowiązki względem pewnych osób.
— Zaręczam ci, powinieneś oddać wizytę panu X... — Nie możemy przecież nie zaprosić na obiad pana Y...
— Mój synu, trzymaj się prosto, kiedyż ty wreszcie nabierzesz dobrych manjer! Staraj się naśladować pana X., przypatrz się tylko jak on się rusza! uważaj jak się ubiera!...
Gdy kobieta odprowadza mężczyznę, który nie jest ani adwokatem, ani ministrem, aż do drzwi, postępuje bardzo nieostrożnie.
Straszliwy to dzień dla męża, kiedy nie zdoła sobie wytłómaczyć jakiejś czynności żony.
* Kobieta, która pozwoli się przyłapać, warta jest swego losu.
Jakież winno być postępowanie męża, skoro spostrzeże ostatni objaw, nie pozwalający mu już wątpić o zdradzie żony? Odpowiedź bardzo łatwa. Są tylko dwie drogi: rezygnacja lub zemsta; nic pośredniego między temi ostatecznościami. Jeśli ktoś zdecydował się na zemstę, powinna być zupełna. Mąż, który nie rozstanie się na zawsze z żoną, jest niedołęgą. Jeśli natomiast mąż i żona uznają, że godni są jeszcze węzła przyjaźni, który wiąże dwoje ludzi, wówczas byłoby wstrętne dawać żonie uczuć przewagę, jaką mogłoby się wyciągnąć z jej błędu.
Oto kilka anegdot, przeważnie nieznanych, które, mojem zdaniem, znaczą dość dobrze rozmaite odcienie w podobnych okolicznościach.
Pan de Roquemont spędzał raz na miesiąc noc w pokoju żony, i opuszczając go rano mawiał:
— Spulchniłem ziemię, niech teraz sadzi kto może!
Jest w tem zepsucie, ale jest zarazem pewne dość wysokie pojęcie polityki małżeńskiej.
Pewien dyplomata, w czasie bytności kochanka żony, wychodził z gabinetu i uchylał drzwi jej pokoju, mówiąc:
— Proszę was, tylko się przynajmniej nie bijcie!...
To znów dobroduszność.
Pytano pana de Boufflers, coby uczynił, gdyby, wróciwszy po długiej niebytności, zastał żonę w odmiennym stanie?
— Kazałbym zanieść do jej pokoju mój szlafrok i pantofle.
Oto wspaniałomyślność.
— Jeśli ten człowiek znęca się nad tobą, gdy jesteście sami, to twoja wina; ale nie ścierpię, aby ci uchybiał w mojej obecności; tem mnie obraża.
Oto poczucie godności osobistej.
Szczytem w swoim rodzaju jest biret, który pewien sędzia położył w nogach łóżka, podczas snu dwojga występnych.
Bywają przykłady pięknej zemsty. Mirabeau, w jednej z książek które pisał aby zarobić na chleb, przedziwnie odmalował ponurą rezygnację Włoszki, skazanej przez męża na to aby zginęła z nim w Maremmach.
Nie jest żadną zemstą pochwycić żonę wraz z jej kochankiem i zabić ich, splecionych uściskiem. To największe dobrodziejstwo, jakie im można wyświadczyć.
Nikt nie zdoła tak dobrze pomścić męża, jak kochanek.