[1]FLECISTA
Był piegowaty mały flecista
W wielkiej stołecznej orkiestrze,
Grzmiące melodje targały przestrzeń,
A on w swój flecik świstał.
Oczki kaprawe błogo przymykał
I mdlał w łkającym spazmie.
Burzą huczała groźna muzyka
W szalonym entuzjazmie.
Grał piegowaty mały flecista
Dla pani w czwartym rzędzie.
Była to pani modro-złocista,
Jak mgława dal w Legendzie.
I dął płucami i piszczał o tem,
Że płacze nocą i tęskni!
Niech jej opowie straszną tęsknotę
Ten pisk, ten pisk zwycięski!
Niech ona wstanie i świętą dłonią
Z ust pocałunek mu prześle!
— Patrzcie — powstaje, staje na krześle
Flecista nad symfonją!
— Patrzcie — on krzyczy i bije w szale
Pięściami w natchnionym gniewie,
Że jego fletu nie słychać wcale,
Że ona o niczem nie wie!
I jeszcze ryczą trąby, puzony,
Wiole zanoszą się szlochem,
A już do rzędów zamęt skłębiony
Runął spiętrzonym popłochem!
Juljan Tuwim