Frenzel i Sp. Fabryka Cukrów i Czekolady

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Słupski
Tytuł Frenzel i Sp. Fabryka Cukrów i Czekolady
Pochodzenie Album przemysłu i handlu Wielkopolski, Prus i Śląska
zeszyt I
Wydawca Zygmunt Słupski
Data wyd. 1906
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Zakład Artyst. Litogr. Pilczek & Putiatycki
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zeszyt I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
FRENZEL i Sp.
(właśc. Paweł Kryszkiewicz)
FABRYKA CUKRÓW I CZEKOLADY.

Fabryka ta należy do najstarszych zakładów przemysłowych w Poznaniu, bo sięga jeszcze lat pięćdziesiątych zeszłego stulecia. Ale w chwili, kiedy ją przed 10 laty dzisiejszy właściciel obejmował w posiadanie, zaledwie 10 tylko robotników zajmowała, podczas gdy dziś pracuje ich tam około 70.
W r. 1904 — a więc w 50 rocznicę założenia — p. Kryszkiewicz przeniósł ją do własnego domu (St. Rynek 56) i podług wszelkich nowoczesnych wymagań, rzec można, ze zbytkiem urządził. Obecnie prócz motoru o sile 50—60 koni, pędzonego własnym, na miejscu wytwarzanym gazem, posiada również własną dynamo dla oświetlenia elektrycznością całej fabryki, biur i składu, oraz własną centralę do ogrzewania i własny zakład do wytwarzania lodu. Słowem fabryka dzisiejsza, tak swymi rozmiarami jak i urządzeniem, wprost podziw budzi. Tak nadzwyczajny i szybki jej rozwój najlepszym jest przykładem: co znaczy w przemyśle człowiek. To też choć obecny właściciel nie jest założycielem, śmiało jednak za twórcę uważać go można, bo on to właściwie swą energią i przedsiębiorczością, oraz niezmordowaną pracą, wszystko, prawie z niczego, do dzisiejszego poziomu podniósł, — może więc za wzór przemysłowca służyć, zwłaszcza, że i wyroby jego śmiało już mogą z najlepszymi współzawodniczyć.
Pan K. ur. w Nakle 1866 r.; jako więc jeszcze stosunkowo młody, wiele na przyszłość rokuje.
Co zaś do samej fabryki, to ta nadzwyczajny budzi interes; warto się zatem bliżej przypatrzeć wyrobowi tylu różnorodnych słodyczy.
Motor, aparat gazowy, dynamo, centrala, maszyny do lodu — wszystko to widzimy w suterenach, na parterze zaś skład główny, a piętra zajmują biura i właściwa fabryka, podzielona na kilka odrębnych działów.
I. Wyrób karmelków. Widzimy tu aż 3 olbrzymich rozmiarów wanny, w których parą gotuje się cukier — do 40 cent. dziennie. Masę odpowiednio już zaprawioną wylewa się na stoły oziębione lub też parą ogrzane, stosownie do potrzeby. Z masy tej wyrabiają się roksy w kilkudziesięciu odmianach, oraz karmelki nadziewane, atłasowe, szwajcarskie, ruskie, angielskie i t. d.
II. Wyrób czekolady. Ziarna kakao po wysuszeniu i upaleniu w olbrzymim holenderskim piecu i po mechanicznem odłączeniu od łupin, zmielone i w mieszaczu połączone z cukrem oraz innymi przyprawami, tworzą masę czekoladową.
Kakao (proszek) początkowo przechodzi ten sam proces; dopiero po zmieleniu idzie pod prasę hydrauliczną, która wyciska t. zw. masło kakaowe (zupełnie podobne do świeżego masła), a wytłoczyny czyli kuchy, przeszedłszy jeszcze przez rozmaite maszyny, zamieniają się wreszcie na proszek. Co zaś do smaku, to ten osiąga się przez mieszanie rozmaitych gatunków.
W dziale tym wyrabia się dziennie 12 ctn. masy czekoladowej, a 4 ctn. proszku.
III. Laboratoryum francuskie, w którem wyrabia się tylko najprzedniejsze cukry deserowe. Szczególną tu zwraca uwagę przyrząd t. zw. ubijacz — coś w rodzaju używanej przez panie trzepaczki, z tą tylko maleńką różnicą, że w godzinę ubija 3 kopy jaj, 10 litrów śmietany i 10 kg. miodu. Dalej widzimy 4 kotły na 1 do 3 ctn. cukru, a w których dziennie można do 20 ctn. przerobić. Widzimy też mnóstwo porozstawianych t. zw. carrés, służących do mechanicznego wytłaczania najrozmaitszych form, przy użyciu wyborowego pudru ryżowego lub pszennego. Formy te bezustanku napełnia 2 zdolnych laborantów, którzy całą swą wiedzę wysilają, aby coś jeszcze doskonalszego stworzyć przez najrozmaitsze kombinacye i przyprawy, do czego im służą owoce zagraniczne, marmolady, wina, likiery, najprzedniejsze koniaki i t. d. A każdy taki mistrz ma swoje sekreta, których jak skarbów strzeże i kryje się z nimi wobec towarzyszów.
IV. Praliny. Masa pralinowa idzie do rąk 10 dziewcząt, które z niej maszynowo wytłaczają formy, nakładają w siatki, i zamoczywszy w masie czekoladowej, studzą zapomocą ekshaustora (w lecie).
V. Marcepany. W tym dziale wyrabiają się lubeckie i królewieckie torty, oraz marcepanowe owoce, jarzyny i t. d., czy to podług jakichś gotowych wzorów, czy też z natury modelowane.
VI. Pakownia. Aż 20 dziewcząt bezustannie zawija gotowe już wyroby dla składów detalicznych, których w Poznaniu fabryka posiada aż 4. Towary zaś przeznaczone do dalszej wysyłki, idą jeszcze do składu hurtownego, gdzie 8 ludzi stale zajętych tylko ich pakowaniem w skrzynie, dla oddania na kolej.
Tak się w grubych zarysach przedstawia ta fabryka. A dodać jeszcze należy, iż wszędzie panuje wzorowy ład i porządek, w każdym kąciku czystość bije w oczy, wszystkie maszyny i naczynia aż błyszczą, a cukiernicy w śnieżnej białości biretach i bluzach, tak samo każda pracownica w długiej fałdzistej bluzie i z kapką na włosach. Wyrób z takiej pracowni pochodzący, musi być apetyczny, zwłaszcza że sam przez się doskonały a tani. Oto zapewne jedna z tajemnic powodzenia, powodującego tak szybki rozwój tego zakładu. Niemało się do tego przyczynia i szybka obsługa tak publiczności, jakoteż kupców interesantów — czego sam właściciel ściśle przestrzega.








Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Słupski.