Grześ niepiśmienny/Rozdział dziewiąty

<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Bałucki
Tytuł Grześ niepiśmienny
Podtytuł Powiastka
Data wyd. 1889
Druk Józef Jeżyński
Miejsce wyd. Warszawa
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY.

Grześ smaruje trzy krzyżyki.

Znośniej mu teraz było w wojsku, niż dawniej, bo już go nie ciągnęło tak bardzo do wsi, owszem przykre wspomnienia odpychały go od niej. Przytem oswoił się już nieco z miejscowością, z ludźmi i nie czuł się tak obcym między nimi.
Przez cały czas pobytu w wojsku nie znosił się wcale z domem, z ojcami. Nie wiedział, co z nimi słychać. Nie przez obojętność to robił, bo nieraz myślał o swoich starych; ale nie miał mu kto napisać listu.
Od rodziców miał parę razy wiadomość. Raz donosili mu, że siostra jego Petrysia poszła za mąż za leśnika, drugi raz znowu ten leśnik donosił mu, że rodzice jego pomarli oboje na cholerę; ale Grześ nic o tem nie wiedział. Schował oba listy do kieszeni, nie przeczuwając, jak ważne wiadomości zawierają.
W jakiś czas po tym ostatnim liście przyszło jakieś urzędowe pisanie; Grzesia wezwano do kancelarji, do kapitana, gdzie był także jakiś urzędnik z piórem za uchem. Kapitan zaczął mu tłumaczyć, że przyszły z sądu papiery do niego, że rozchodzi się o prawo dziedzictwa, o zaciągnięcie jakiejś pożyczki. Dużo kapitan gadał, ale Grześ mało z tego zrozumiał, to jedno tylko pojął dokładnie, że szło o to aby się na tych papierach podpisał. Dlaczego się miał podpisać, na co — tego on nie wiedział i nie myślał o tem, tylko myślał jak on się podpisze, kiedy pisać nie umie. Dopiero gdy kapitan wytłumaczył mu, że wystarczy położenie krzyża świętego, z ochotą zgodził się na to, i chwyciwszy pióro w rękę jak laskę, nasmarował trzy grube krzyże, kontent, że w ten sposób wywinął się z kłopotu.
A tymczasem nadeszła pora powrotu, bo kończyły mu się lata służby. Układał więc sobie, że wróci do wsi, obejmie gospodarstwo od ojców, ożeni się i będzie gospodarzem jak się patrzy.
No i wrócił. Zastał rodziców w grobie, a Petrysię z mężem leśnikiem gospodarujących w ojczystej zagrodzie. Była to dla niego niespodzianka, bo nic o tem nie wiedział. Z ustnych dopiero opowiadań, dowiedział się o wszystkiem. Marzenia jego o objęciu gospodarstwa zmalały do połowy teraz. Uznał to za słuszne, że skoro Petrysia już wydana, to on tylko do połowy ojcowizny ma prawo. Ale jakież było jego zdziwienie i oburzenie, gdy mąż Petrysi oświadczył mu, że i do tej drugiej połowy nie ma żadnego prawa, bo się jej zrzekł na korzyść siostry, za 150 rubli spłaty.
— Kiedy? Gdzie? — pytał — stawiając się ostro.
— A toż posłaliśmy ci pismo do podpisu — i podpisałeś.
Grześ przypomniał sobie, że coś mu tam czytali, coś podpisywał, ale uważał to za nieważne i szwagra zaskarżył do sądu. Procesowali się kilka miesięcy i ostatecznie szwagier wygrał. Napróżno Grześ tłumaczył się, że postawił krzyże sam nie wiedząc na co, że kapitan mu coś tam gadał niewyraźnie, z czego on nic wyrozumieć nie mógł; nic to nie pomogło. Akt był formalny; podpis Grzesia stwierdzony przez dwóch świadków i na mocy tego aktu leśnik utrzymał się przy gruncie, a Grześ, nie mogąc się ze 150 rublami zaczepić na gruncie, musiał wziąć się do pracy i on, syn gospodarski, poszedł na parobka do dworu.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Bałucki.