Hymn na stuletnią obronę Wiednia
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hymn na stuletnią obronę Wiednia |
Pochodzenie | Archiwum Wróblewieckie Zeszyt I |
Redaktor | Władysław Tarnowski |
Data wyd. | 1869 |
Druk | J. I. Kraszewski |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Hymn na stuletnią obronę Wiednia
przez
Kazimierza Ustrzyckiego
Kasztelanica Inowrocławskiego.[1]
Stwórco przedwieczny! którego skinienie Obroty niebios spełniwszy wiek cały, Przyszedł Sobieski. A jako gdy Tatry Boże, daj młodzi dobre obyczaje!
|
- ↑ Kazimierz Ustrzycki, kasztelanic inowrocławski, brat autorki powyższego pamiętnika, był osobistością charakterystyczną i słynną swego czasu. Pełen wiadomości i dowcipu, uczestnik obiadów czwartkowych, towarzysz Trembeckiego i przyjaciel Węgierskiego, wsławił się ulotnemi satyrami, których jad i gorycz nieraz dostoją Naruszewiczowi, a polot nie ustąpi Krasickiemu. — Późniéj pragniemy wydać jego listy z podróży po Europie do rodziców pisane.
Przejęty tradycyą Wolterowską, równoważący ją w sobie z wrażeniami z Russa odniesionemi, wielki bywalec, a członek lóż wolnomularskich, — stracił on wcześnie majątek, te same Wróblewice, które siostra jego swym posagiem odkupiła od tych, co go nielitościwie ogrywali. — Pełen ambicyi i widoków na przyszłość, nie przeniósł tego ciosu młody kasztelanic, złamany w kwiecie wieku, w szczęściu i powodzeniu wzrosły jedynak, zmarł w kilku dniach po gwałtownéj, krótkiéj chorobie; a siostra, jak mało sióstr, doń przywiązana, pisząca w pełnym żalu ustępie, że: prawie wszystko w nim straciła, od niego powzięła piérwsze głębsze wiadomości i kształcenie myśli, że od niego nauczyła się, iż człowiek im więcéj umie, tém jaśniéj poznaje, że nic nie wié, — pamięci jego postawiła piękną kolumnę, do dziś dnia stojącą w kole prastarych lip przy drodze, na sąsiednim cmętarzu w Rychcicach. Późniéj, będąc sąsiadką Puław, oddała bruliony brata wygładzenia potrzebujące, Fr. D. Kniaźninowi. Ten zaś w liście, który posiadamy, hymn ten, zowie najlepszym z jego utworów, pełnym wielkich piękności, nad któremi się unosi. — W istocie — każda strofa zdaje się płaskorzeźbą do koła ojczystego sławy pomnika. W utworze tym nie znać lekkoducha, satyryka, wolnego dowcipnisia — miał on widać pauzy życia poważne i głębokie, w których czuł, co się z krajem i jego osobistością dzieje; i miał snać wiarę żywą, którą jednak pod pudrem mody wiekowéj równie starannie ukrywał, jak sam król jegomość. Utwór ten, jako taki, oddajemy czytelnikom. Tradycya dworska na wsi o kasztelanicu dotąd została. Jeden, ostatni, już siwobrody syn dworzanina domu Ustrzyckich, żyjący dotąd starzec Jan Lesio, opowiadał ostatnie chwile kasztelanica w sposób przypominający inną już, a jednak podobną postać w młodości, owego kasztelanica w „Interesach familijnych“ Kraszewskiego. — „Pan kasztelanic,“ mówił stary sługa, „zgrawszy się za granicą i we Lwowie, przyjechał do Wróblewic, a za nim karciarze. Ś. pamięci kasztelan już nie żył. Pani kasztelanowa schorzała nie chciała widzieć jedynaka, który jéj spotkania czekał w sali konterfektowéj. Wtedy padł kasztelanic na znak bez zmysłów; — zbladła matka przybiegła wołając: „Kazimierzu, co tobie! Kazimierzu, opamiętaj się!“ Ale już bezprzytomnego do oficyny odnieśli dworzanie, między niemi i ojciec mój, który był ogrodnikiem. Rozlecieli się za doktorami, ale w kilka dni pan kasztelanic umarł — a należał on do farmazonów, (!) bo gdy ksiądz się doń zbliżył, odwrócił się do ściany i tak skończył; to téż trumna jego była tak ciężka, że sześciu kozaków i mój ojciec (przybrany w lity pas od panny Zofii) ledwie ją dźwignąć mogli.“... Taka tradycya starca. — Portret jego będący u króla, ktoś z innemi rzeczami od Ryxa nabył, a siostra odkupiła w jakimś magazynie warszawskim; portret jego moralny, to jest jego myśli, pragnęła zapewne kiedyś wydać, ale nie nie przyszło do tego, bo w strasznéj epoce, którą przeżyła, burza polityczna, miotająca nawą kraju, kołatała téż przywiązaną do niéj i łódką jéj rodzinną.