[23]
7.
Ja synom szczęścia nie zazdroszczę wcale
Szczęsnego życia, – zazdroszczę im tylko
Ich lekkiej śmierci, – chciałbym mieć w udziale
Ich śmierć, co była tylko krótką chwilką.
W świątecznych szatach, z wieńcami na głowie,
Na uczcie życia, gdzie śmiech i śpiewanie, –
Tak siedzą szczęścia wybrani synowie,
Gdy śmierci cios w nich pada niespodzianie.
W świątecznych szatach, z wesołością w oku,
Nieuwiędłemi różami okryci,
Do państwa cieniów, do Plutona mroku
Schodzą Fortuny szczęśni faworyci.
Nigdy ich ciało nie znało słabości,
I umierając, mają dobrą minę…
Zda się, że idą w charakterze gości
Witać królowę cieniów – Prozerpinę.
Ach, ja im siły zazdroszczę wszystkiemi!
Boć siódmy rok już, cierpiąc męki srogie,
W strasznych boleściach wiję się po ziemi,
I wzywam śmierci, a umrzeć nie mogę!
Błagam cię, Boże, skróć-że me męczarnie,
Niech że już zniknę z tej ziemi do szczętu;
[24]
Dziwną mi rolę wybrałeś niezdarnie:
Na męczennika ja nie mam talentu!
Wybacz mi Panie, Twoja mnie przeraża
Niekonsekwencyja!… Czy się jej zapierasz?…
Najweselszego stworzyłeś pieśniarza,
A teraz dobry humor mu odbierasz!
Dowcip mój gaśnie, przez ten ból uparty;
Rozważ, że jestem już melancholikiem;
Jeśli nie skończą się te smutne żarty,
Dalibóg, zostanę wreszcie katolikiem!
Napełnię wówczas uszy Twe, ach, biada!
Jękiem, jak owi cni wyznawcy Chrysta.
O nieba! nieba! jak marnie przepada
Najlepszy z wszystkich w świecie humorysta!