Jana Kochanowskiego Dzieła polskie (1919)/Pamiątka

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kochanowski
Tytuł Jana Kochanowskiego Dzieła polskie
Podtytuł wydanie kompletne, opracowane przez Jana Lorentowicza
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. [1919]
Miejsce wyd. Warszawa
Indeks stron




JANA KOCHANOWSKIEGO

PAMIĄTKA

WSZYTKIEMI CNOTAMI HOJNIE OBDARZONEMU JA-
NOWI BAPTIŚCIE, HRABI NA TĘCZYNIE, BEŁSKIEMU

WOJEWODZIE I LUBELSKIEMU STAROŚCIE ETC.



Tobie niechaj ta karta będzie poświęcona,
Zacny Hrabia z Tęczyna, którego kwapiona[1]
I niespodziewana śmierć ludzi zasmuciła,
A lamentem i płaczem wszytko napełniła.
Będą drudzy twym kościom grób zacny budować
I twarz twoją w miedzi lać i w marmurze kować;
Miedzy którymi snać też miejsce będą miały
Rymy moje, na łasce bogiń aby trwały.
Wiodłeś swój ród wysoki z domu Tęczyńskiego,
Skąd ustawicznie, jako z konia Trojańskiego,
Jeden po drugim ludzie wielcy wychodzili,
Którzy doma i w polu[2] godni[3] w Polszcze byli.

Pomnią tu pruskie pola,[4] pomni nieszczęśliwa
Warna,[5] gdzie nieśmiertelnej chciwa
Nie tak ostrożnie, jako śmiele się potkała
I zwycięstwo poganom z siebie sławne dała.
Tycheś ty nie chciał wydać,[6] a na swoje lata,
Dosyć młode, zwiedziłeś część niemałą świata,
Przypatrując się pilno wielkich królów sprawie
Tak w pokoju, jako i w żołnierskiej zabawie.
A chociaś był nieprawie[7] jeszcze dorósł wojny,
Szedłeś miedzy lud króla francuskiego zbrojny,
Gdy synowie ojcowskiej wiary popierali,[8]
A dawszy sobie po łbu, potem się jednali.
Kochałeś się w naukach i w piśmie uczonem,
Nie przestając na szczęściu, z ojców zostawionem.
Ale jako cię znacznym fortuna czyniła,
Takeś i dowcipem miał przed inszymi siła,
Przeto, skoroś dojachał kraju ojczystego,
Obraneś[9] posłem zaraz do króla szwedzkiego,
Gdzieś wszytko wedle myśli Pana swego sprawił,
Siebieś poprawdzie troski niemałej nabawił.
Nie dziwuję się, panno zacnego rodzaju,[10]

Żeć się ten gość podobał z dalekiego kraju.
Godzien był za urodą swoją Tytonowe,
Godzien był miejsce zasieść Endymionowe.
Morskie nimfy, po piersi wydawszy się z wody,
Wzdychały, patrząc na twarz i wiek jego młody,
Nieśmiertelnemi laty kupować je chciały;
Próżno, bo wieczne czasy[11] gdzieindziej mu słały.
Tak przed laty Tezeus, chcąc srogiego pożyć[12]
Minotaura, a ciężką dań z ojczyzny złożyć,
Płynął na prędkiej Nawie przez głębokie morze
I stawił się na króla gortynskiego dworze.
Tam, skoro go królewska dziewka[13] oglądała,
Która na wonnem łożu przy matce siedziała,
Jakie mirty nad chłodnym Eurotą się rodzą,
Albo kwiatki rozlicznych farb na wiosnę wschodzą,
Nie drzewiej oka z niego chciwego spuściła,
Aż ognia nieobacznem sercem zachwyciła,
Który w niej wszytkich członków zmacał aż do kości
I rozpalił niebogę w okrutnej miłości.
Wenus, która bogatej Ankonie panujesz,
A frasunkami ludzkie rozkoszy fałszujesz,
Jakowąś[14] nawałnością dziewkę zapaloną
Miotała, urodziwym gościem uszaloną![15]
Jakiej ona bojaźni w sercu używała!
Jako częstokroć bledsza nad złoto bywała,

Gdy przeważny[16] Tezeus, pragnąc ręki podnieść
Na srogi dziw, albo śmierć, albo cześć miał odnieść.
Jednak nie brzydkie Bogu jej objaty były,
Bo, jako na Krępaku[17] wiatr ze wszytkiej siły
Burząc, dąb stary wyparł, a ten, wykręcony
Padł i dobrą część lasu starł na wszystkie strony —
Takżeć mężny Tezeus mieszańca srogiego
Obalił, rogi na wiatr prózno miecącego.
I wyszedł z wielką sławą po nici rozwitej
Z labiryntowych błędów i zdrady zakrytej.
Tęczyński był twój Tezeus, nowa Aryadno!
Który sercem i siłą mógł porównać[18] snadno
Z bohaterskimi syny, lubo pieszo wojny,
Lubo pragnął na koniu nieprzyjaciel zbrojny.
Ten, znając twarz łaskawą i chuć przeciw sobie,
Skłonił także cnotliwe swe serce ku tobie,
Tak, iż jednaki ogień obiema[19] panował,
Jeśli tobie silen był, jemu nie folgował.
Oczy pierwsze poselstwa cicho sprawowały,
A serdecznych tajemnic sobie się zwierzały.
Potem i zobopolna mowa przystąpiła,
On twoim sługą chciał być, a tyś nie gardziła.
Ale kiedy czas przyszedł, że poseł uczciwy
Miał żagle wiatrom podać, twój głos żałościwy
Tem go potkał: Gościu mój, a jeśli nie były
Omylne twoje słowa, i mój mężu miły!
Nierada cię stąd puszczam, a zwłaszcza bez siebie;

Ale iż pospolitej ustąpić potrzebie
Swoja własna rzecz musi, jedź w dobrą godzinę,
A bywaj zaś, póki się łzami nie rozpłynę.
Dalej żal nie dopuścił i płacz znakomity,
Który jej z oczu płynął, jako deszcz obfity.
A Tęczyński, łzy także właśnie ocierając,
I, jako mógł, serdeczną żałość okrywając:
Panno, bądź dobrej myśli, bo, by[20] wszytkie siły
Wietrzne i morskie zaraz[21] na mię się zmówiły,
Nie zatrzymają mego żadną miarą biegu,
A ja się wrychle muszę stawić na twym brzegu.
To rzekł, a całowawszy rękę jej uczciwą,
Wsiadł prosto na okręt swój, tamże kotew[22] krzywą
Żeglarze i pobrzeżną linę odwiązali,
A od brzegu wysoką nawę odbijali.
Teraz się napatrz, panno, kogo widzieć żądasz,
Kto wie jeśli go potem na wieki oglądasz?[23]
Siła nieszczęście może, a nasze rozmysły[24]
Na wyroku niepewnej fortuny zawisły.
Póki go widzieć mogła, oczy w nim trzymała,
Potem na same tylko już żagle patrzała;
Nakoniec, kiedy i on, i żagle zniknęli,
Ledwe na poły żywą słudzy z brzegu wzięli.
A ty, Tęczyński, nosząc swój zastrzał[25] w skrytości,
Szedłeś łodzią po wierzchu morskiej głębokości,

A za przyjaźnią wiatrów i dobrej pogody,
Wysiadłeś na brzeg pruski, krom wszelakiej szkody.
Jechałeś potem ziemią tam, gdzie Wilna[26] cicha
Górę, z wieku sadzoną,[27] potajemnie spycha,
Czyniąc sobie gościniec cichy do siestrzyce,
Której szumny bieg słyszy przez wązkie granice.
Tameś i Pana[28] zastał i poselstwa swego
Słuszny poczet uczynił, a z przyjazdu twego
Dwór, od małych do wielgich, wszytek się radował,
Bo ktoby cię był prze[29] twą ludzkość nie miłował?
Skoro zaś pola śniegiem, a głębokie brody
Mroźna zima przykryła cierpływemi[30] lody,
Niedługoś się na miejscu z towarzystwem bawił,
Bo cię do Finlandyjej Pan znowu wyprawił
Na drogę niebezpieczną, boś musiał iść morzem
Nie takiem, jakie krzywym okrętem więc[31] porzem,
Ale które dziś mrozy lodem ugruntują,
Jutro wiatry szalone zetrą i zwojują.
Ktemu nieprzyjacielskie wojsko tuż leżało;
Ciebie jednak Bóg przewiódł przez złe miejsca cało,
Tak, żeś przedsię oglądał naznaczone[32] kraje
I pana, który tamtym ziemiam prawa daje.
Ten, w swej dawnej nadzieje, nie cierpiąc odwłoki,
Wziął cię za wodza sobie i, swój dwór wysoki

Pożegnawszy, szedł morzem ku polskiej granicy,
Myśląc zacną Królewnę widzieć w swej łożnicy,[33]
A Bóg mu tego życzył. Lecz, o panno święta!
Nieprawieś z ojczyzny swej w szczęsną chwilę wzięta.
Ale zdarzy tenże Bóg, że tego stolicę
Osiędziesz, u któregoś dziś za niewolnicę.
Rychło po tym weselu, cny hrabia z Tęczyna,
Wjachałeś na starostwo swoje do Lublina
Wszem pożądny[34], a tam nie wyszedł czas długi,
Żeś wziął i województwo za swoje posługi.
Ale pomni, coś przyrzekł pięknej Cecylijej
Wonczas, kiedyś na morze wsiadał do Szwecyjej.
Trudno nie pomnieć, miłość w dyamencie ryje
Swe sławne[35] obietnice i pod serce kryje.
Skoroś tedy ojczyste służby złożył z siebie,
Wziąłeś przedsię[36] swe rzeczy, z których ta u ciebie
Przodek miała, abyś był, Imię Pańskie święte
Wziąwszy na pomoc, konał[37] małżeństwo zaczęte.
Przeto, zebrawszy poczet przyjaciół niemały
Tam, gdzie ku niebu patrzą kazimierskie skały,
Puściłeś się do Gdańska po głębokiej Wiśle,
Morze i dalszą drogę mając na umyśle.
Nie wie człowiek, co dobrze, a czasem tak zbłądzi,
Że swe szczęście za wielką niefortunę sądzi.

Pan twego przedsięwzięcia z łaską nie przyjmował,
I przejazd był niepewny, a tyś się frasował.
Przejazd niepewny, bowiem na morzu północnem
Temi czasy król duński pływał z wojskiem mocnem,
Czekając na sąsiada, chciałby się skosztować,
Komu każe silny Mars i szczęście panować.
Zwyciężył wieczny wyrok i nieszczęście twoje,
Żeś ty, o zacny Hrabia, nie pomniąc na swoje
Nieprzezpieczeństwo, przedsięś wsiadł w okręt wysoki:
Miłość rządziła, która nie cierpi odwłoki.
Trzykroć z portu na morze nawa wychodziła,
Trzykroć zasię do brzegu nazad się wróciła;
Poszła potem przezdzięki[38], ryjąc morskie wały,
A żagle roztoczone pochop[39] z wiatru brały.
Jeszcze były wieczorne nie zagasły zorze,
Kiedy nieuśmierzony wicher wpadł na morze.
Szum powstał i gwałtowna z wierzchu niepogoda,
Wały za wałmi pędzi poruszona woda;
Krzyk w okręcie, a chmury nocy przydawają,
Świata nie znać, wiatry się sobie sprzeciwiają,
Usiłuje Zachodny przeciwko Wschodnemu,
Usiłuje Południ przeciw Północnemu.
Morze huczy, a nawę miecą nawałności,
Raz się zda, jako w przepaść pojźrzeć z wysokości,
A kiedy się zaś wały rozstępują, ani
Miasta widać wielkiego[40] z głębokiej otchłani.
Piasek z wodą się miesza, a w poboczne ławy
Bije szturm niebezpieczny, nawa żadnej sprawy

Nie słucha, ale w morskiem rozgniewaniu pływa
Samopas, a mokra śmierć zewsząd się dobywa.
Całą noc ta okrutna niepogoda trwała.
Nazajutrz, kiedy zorza z wody powstawała,
Rozchodziły się chmury, wiatry ucichały,
A pieniste znienagła[41] wały upadały.
Już było Słońce wzeszło, już żagiel rozpięty
Nawy znowu prowadził, kędy[42] dwa okręty
Z boku się okazały. Hej, panowie moi,
Szyper[43] głosem[44] zawoła, miejmy się ku zbroi;
Ludzi mamy nad sobą, a nie wiedzieć kogo.
Co jeśli co Szwed umie, wątpliwa, nam błogo.
Jeśliż też Duńczyk, czego się barziej obawam,
Bez trudności nie będziem, wczas wam to znać dawam.
Przystaw[45] króla szwedzkiego przedsię dobrze tuszył,[46]
Bo (powiada), niżem ja do Gdańska się ruszył,
Już były przeciw tobie wysłane okręty;
Nie toli są,[47] o Hrabia, niech ja będę ścięty.
To jego, a to potem Tęczyńskiego słowo:
Kto bądź, ten bądź, nam nie lza, jeno być gotowo;
Koniec u Boga w mocy, my, bracia, o sobie
Czujmy przedsię[48], ja z wami w szczęściu i w żałobie.

Jeszcze mówił, a każdy już stał w swoim rzędzie
Pogotowiu, czekając, co na koniec będzie.
A tymczasem proporzec duński podniesiono,
Tamże się okazało, w czem dawno wątpiono.
Muzo! co dalej powiesz? — to, co dawna woła
Przypowieść: dwiema i sam Herkules nie zdoła.
Żagiel i styr utrącon, nawa ustrzelana,
Nakoniec, gdy już miała tonąć, poimana.
Jako potem dał to król w moc Panu naszemu,
Co miał z Tęczyńskim czynić? bo przeciw szwedzkiemu
Spólną mieli; jako też Pań nasz z drugiej strony
Starał się, aby Hrabia był wolno puszczony,
Próżno i przypominać, bo niżli[49] do skutku
Ta rzecz przyszła, Tęczyński od wielkiego smutku
Wpadł w niemoc, z której mu już (ach, wieści płaczliwa!)
Wstać nie obiecowała Kloto zazdrościwa.
Częstokroć on nieszczęsny, dla ludzkiego daną
Ulżenia, w ciężkim płaczu strawił noc niespaną.
Chciałli też na czas[50] zasnąć, porwał się strwożony,
Sny nadzwyczaj dziwnymi ze snu przebudzony.
A febra[51], wziąwszy raz w moc, ustawnie gorzała,
Susząc krew i wilgości stroskanego ciała.
Smak sfałszowany, wszytko odpadło od chęci,
Myśli trapią, tu miłość, tu nieszczęście smęci.
Teskność z miary wychodzi, sił znacznie ubywa,
A to jego przed śmiercią skarga obciążliwa:
Boże mój, i tem jeszcze skarzesz mnie smutnego,
Że więźniem umrzeć muszę króla okrutnego?

Czemu mię przedtem raczej srogie nie pożarły
Morskie wody? czemu mię ostre kry nie starły,
Kiedym szedł w obce kraje, a tuż za mną w tropy
Łamały lód północne ogromne zatopy?
Sroga śmierć, lecz bym[52] wolnym zginął był człowiekiem,
Nie czekając tym swoim niefortunnym wiekiem[53]
Ostatniego nieszczęścia. Boże niezmierzony,
Jakom od swej nadzieje daleko rzucony!
Nie myśl, matko, o szatach, drogiem złotem tkanych,
Na mój i twej niewiasty[54] przyjazd obiecanych;
Raczej mi mary gotuj: tak się podobało
Nieszczęściu, któreć syna żywego zajźrzało.
A ty, moja królewno! gdzieś teraz? niestety!
Na której ślicznych ręku byłbych Bogu wzięty,
Pragnąłem duszę podać, gdybykolwiek były
Nieprzejednane siostry[55] przędze swej dowiły.
Nie byłem tak szczęśliwy, a me prośby próżne
Rozniósł nieunoszony[56] wiatr na morze rózne.[57]
I muszę ja (co jednak twa hańba, miłości!)
W tym nieznajomym kraju umrzeć od żałości.
Wrzuć w morze, kto przyjaciel, prózne dusze kości:
Owa[58] mię tam, choć martwo, bystre nawałności

Doniosą, gdzie żywego szczęście mieć nie chciało,
A będzie fortunniejsza śmierć, niż żywe ciało.
Więcej nie mówił, ale wzdychał bez przestania,
A w tej zbytniej tesknicy przyszedł do skonania,
Pamięci i sił zbywszy, jako więc kwiat lęże,[59]
Którego przy uwróci[60] ostry pług dosięże.
Jego śmierci północne boginie płakały,
Płakały ciemne lasy i wyniosłe skały.
Ciało jednak do Polski morzem przypławiono
I między sławne dziady poczciwie włożono.
Trzy słowa śrzodek niesie nagrobnej tablice:
Tu miasto obiecanej królewskiej łożnice,
Janie Tęczyński, leżą twe kości uśpione.
O próżne troski ludzkie, o nadzieje płone!
Miej wieczny odpoczynek, o szlachetne ciało!
Duszy, wiem, że prze cnotę dobrze się dostało.
A jeśli w jakiej cenie będą rymy moje,
Nie wynidzie z ust ludzkich sławne imię twoje.










  1. pośpieszna.
  2. tak w czasie pokoju, jak i na wojnie.
  3. znakomici.
  4. Jędrzej Tęczyński odznaczył się w bitwie pod Grunwaldem.
  5. Jan i Andrzej Tęczyńscy wyruszyli z Władysławem do Węgier.
  6. odrodzić się od nich.
  7. niezupełnie.
  8. popierać czego; dziś: kogo, co.
  9. obraneś = obran jesteś.
  10. rodu.
  11. przeznaczenie.
  12. pokonać.
  13. Aryadna.
  14. jakąż to.
  15. doprowadzoną do szaleństwa.
  16. bardzo odważny.
  17. Krępak = Łomnica, jeden ze szczytów Tatr.
  18. dzisiaj: porównać się z kim.
  19. celownik liczby podwójnej.
  20. chociażby.
  21. razem.
  22. kotwicę.
  23. oglądać będziesz.
  24. zamysły.
  25. pocisk.
  26. dziś: Wilejka.
  27. od wieków usadowiony.
  28. króla.
  29. dla, z powodu.
  30. w wydaniach późniejszych: cierpliwemi.
  31. właśnie.
  32. przeznaczone, wskazane.
  33. mowa tu o Katarzynie Jagiellonce, żonie Jan, księcia finlandzkiego a brata króla szwedzkiego, Eryka.
  34. pożądany.
  35. niezapomniane.
  36. przedsięwziąłeś, zająłeś się swemi sprawami.
  37. doprowadził do skutku.
  38. przemocą, gwałtem.
  39. pęd, bieg.
  40. Gdańska.
  41. powoli.
  42. gdy.
  43. kapitan okrętu.
  44. na głos.
  45. delegat.
  46. przewidywał.
  47. jeżeli to nie są one.
  48. miejmy się na baczności.
  49. zanim.
  50. na chwilę.
  51. gorączka.
  52. obym.
  53. żywotem, życiem.
  54. synowej.
  55. parki, z których dwie przędły nić żywota a trzecia przecinała to pasmo.
  56. niepohamowany.
  57. niespokojne.
  58. a nuż.
  59. kładzie się, upada.
  60. uwróć = zwrot, nawrot pługa po przeoraniu skiby.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.