[110]PSALM LVIII.
Si vere utique justitian[1] loquimini.
Najdzie się kiedy chwila tak szczęśliwa,
Że prawdę rzeczesz, rado nieżyczliwa?
Skażesz[2] co kiedy sprawiedliwie? — czyli,
Kto na to czeka, barzo się omyli?
Na sercu zazdrość i nienawiść mają,
Rękoma ludziom krzywdę odważają;
Złe na świat padli, tak Bogiem wzgardzili,
A za nieprawdą zaraz się rzucili.
Swym ostrym jadem podobni do żmije,
Która zamknione uszy w ziemię kryje,
Aby nie słuchać, kiedy nauczony
Czarownik nad nią zacznie rym niepłony.
Ty sam wszeteczne potłucz gęby, Panie,
Aż w nich żadnego zęba nie zostanie,
Ty sam łakome i sprosne paszczeki
Nienasyconym lwom zatkaj na wieki.
[111]
Niech siąkną, jako woda, niech zmierzają,
A strzały z cięciw ułomne[3] padają,
Niech tają[4], jako ślimak narażony,[5]
Niech zwiędną, jako płód niedonoszony.
Pierwej, niż w czernie latorosłki nowe,
Albo wyrostą w gałęzi głogowe,
Niech je surowo i z korzeniem żywym
Wicher wykręci duchem popędliwym.
A widząc pomstę, napasie swe oczy,
I stopy we krwi złych dobry omoczy;
I rzeką: przedsię cnocie jest zapłata,
Przedsię Bóg sądzić nie zapomniał świata.