[113]PSALM LX.
Deus repulisti nos et destruxisti nos.
Rozproszyłeś nas, Boże, Boże niezmierzony!
Skaziłeś nas naszymi grzechy obrażony;
Zmiłuj się kiedy, a gniew porzuciwszy,
Nawróć się do nas teskliwych życzliwszy.
Ruszyłeś z gruntu ziemię, podać się musiała,
Łaski Twojej potrzeba, jeśli ma być cała;
Okazałeś gniew jawny swój nad nami,
Dałeś nam trunek na poły ze łzami.
Dawałeś Ty niedawno chorągiew swym wiernym,
Iszcząc się w słowie swojem; i dziś miłosiernem
Okiem na swój lud wejźrzy utrapiony,
A przyjmi znowu nas do swej obrony.
Mówił Pan w przybytku swym, a mnie uweselił:
Sznurem zmierzę Sichimę, Sukot będę dzielił,
Mój jest Galaad, mnie Manasses służy,
Moc mojej głowy jest Efraim duży.[1]
W mem posłuszeństwie Judas, prawodawca chwalny,
Hardy Moabczyk — to mój szaflik umywalny.
Półka trzewików moich Idumea,
I ty mnie czołem uderz, Filistea.
Kto mi do ręku poda miasto niedobyte?
Kto mię zawiedzie w pola Idumskie obfite?
Nikt oprócz Ciebie, którego dziś znamy
Gniew na się, ani wodzem swych wojsk mamy.
Dopomóż nam w trudnościach naszych, wieczny Boże:
Nikt bezpieczen w nadzieję ludzką być nie może;
[114]
Za Twym powodem serce się nam wróci,
A nieprzyjaciel prędko tył obróci.