[84]PSALM XLII.
Quaemadmodum desiderat cervus.
Jako na puszczy prędkimi psy szczwana
Strumienia szuka łani zmordowana,
Tak, mocny Boże, moja dusza licha
Do Ciebie wzdycha.
Ciebie żywego, wieczny Boże, zdroja
Upracowana pragnie dusza moja;
Przydzie wżdy ten czas, że ja swą osobą
Stanę przed Tobą?
Łzy moja karmia, potrawy płacz wieczny,
Kiedy mię coraz pyta lud wszeteczny:
Gdzie teraz on twój, nędzniku wygnany,
Bóg zawołany?[1]
To człowiek słysząc, umiera na poły,
Pomniąc na on krzyk ludzi swych wesoły,
Które prowadzić zwykł był aż do proga
Żywego Boga.
Czemu się smęcisz, duszo moja, czemu
Omdlewasz? — Panu ty ufaj, któremu
[85]
Jeszcze ja będę z radością dziękował,
Że mię zachował.
Niech się jako chce trwoży dusza moja,
Wieczna jest, Panie, we mnie pamięć Twoja,
Tego i Jordan i hermońskie skały
Będą słuchały.
Na huk Twych progów, wszech przepaści siły
Jedna za drugą nurty swe złożyły;
Wszytki twe duchy i wszytki twe wały
W mię uderzały.
Ale dzień idzie, kiedy Pan nademną
Litość okaże, a ja pieśń przyjemną
I w pośrzód nocy zaśpiewam możnemu
Obrońcy swemu.
A teraz rzekę: Czemuś mię, mój wieczny
Boże, zapomniał, kiedy mię wszeteczny
Człowiek frasuje, a serce troskliwe
Już ledwo żywe?
W jedny mię prawie kęsy rozbierają,
Kiedy mię coraz żli ludzie pytają:
Gdzie teraz on twój, nędzniku wygnany,
Bóg zawołany?
Czemu się smęcisz, duszo moja, czemu
Omdlewasz? — Panu ty ufaj, któremu
Jeszcze ja będę z radością dziękował,
Że mię zachował.