Jeździec bez głowy/XIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jeździec bez głowy |
Wydawca | Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Zaledwie pierwsze promienie wschodzącego słońca zajaśniały nad twierdzą Inge, gdy na dziedzińcu fortecznym powstał ruch gorączkowy i kilku ordynansów zaczęło czynić przygotowania do zapowiedzianej przez komendanta wycieczki.
Wkrótce wóz, zaprzężony w parę mułów, został naładowany winem oraz zapasem żywności i na znak starego myśliwego, Zeb Stampa, ruszył w drogę.
Po upływie piętnastu minut na dziedziniec zaczęli zjeżdżać się ze wszystkich stron panie i panowie oraz całe towarzystwo, podejmowane na obiedzie w Casa del Corvo przez plantatora. Luiza Pointdekster przybyła konno na swym pięknym mustangu, wzbudzając powszechny zachwyt.
Dzień w prerji zapowiadał się pogodny, przeto uczestnicy wycieczki mieli humory doskonałe, a zwłaszcza komendant twierdzy oraz grono oficerów, z których inicjatywy miał się odbyć piknik, urozmaicony polowaniem na dzikie konie.
Gdy stwierdzono, że wszyscy są gotowi do drogi, całe towarzystwo w otoczeniu oddziału kawalerji wyjechało w step, mając na czele Maurice Geralda, jako wytrawnego znawcę prerji i znakomitego łowcę mustangów.
Postanowiono przed śniadaniem nie zatrzymywać się nigdzie, pierwszy zaś posiłek spożyć dopiero po przebyciu conajmniej dwudziestu mil. Podróż taka w Teksasie nie wydaje się nikomu zbyt uciążliwą i uważana jest za przejażdżkę, więc nic dziwnego, że znajomi nasi odbyli ją w ciągu trzech godzin. Wóz z prowiantem znajdował się już na miejscu i uczestnicy pikniku rozlokowali się na brzegu rzeki pod osłoną olbrzymiego drzewa, jak pod baldachimem.
Przed śniadaniem nie zdarzyło się nic godnego uwagi, tylko Maurice Gerald prezentował swą sztukę konnej jazdy, zmuszając swego rumaka do zdobywania przeszkód i do przesadzania napotykanych po drodze strumieni, które były na tyle szerokie, że inni jeźdźcy musieli je przepływać, lub objeżdżać.
Kasjusz Calchun, nie mogąc ukryć rosnącej w nim zazdrości, utrzymywał, że Maurice robi wszystko, na co go stać, aby przypodobać się pięknej kreolce i zdobyć jej względy. Nie wiedział biedny, że miss Pointdekster pochłaniały coraz bardziej romantyczne marzenia i budziło się w niej nieznane dotychczas uczucie.