<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Mayne Reid
Tytuł Jeździec bez głowy
Wydawca Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XLI.  Straszliwe widziadło.

W domu łowcy mustangów nie zaszła żadna zmiana. Felim siedział, jak dawniej, pośrodku izby, oczekując z utęsknieniem na mającego wrócić Geralda i skracając sobie czas gorzałką, pies, Tara, leżał wyciągnięty na końskiej skórze i co chwila podnosił uszy, nasłuchując. Tylko broń, książki i inne drobiazgi były uprzątnięte i powiązane w tłumoki, a w izbie odczuwało się pewną przykrą pustkę.
Godziny mijały monotonnie i cisza, zalegająca całe osiedle, zaczynała coraz bardziej dokuczać. Tak długo trwająca nieobecność Geralda nie na żarty zaniepokoiła podchmielonego już Felima. Zawoławszy na psa, wyszedł szybko z mieszkania i skierował się na wzgórze, skąd widać było step cały, jak na dłoni. Czekał nie długo, bo w dali ukazał się jeździec, pędzący prosto do Alamo, Felim natychmiast poznał swego pana, chociaż zdziwiło go tylko jedno, że mimo tak nieznośnego upału, Maurice jechał w płaszczu szczelnie nim owinięty. Ale w miarę, jak jeździec stawał się coraz lepiej widzialnym, Felima uderzył jeszcze inny, przejmujący zgrozą szczegół. Oto wydało mu się, że pan jego miał odciętą głowę.
— Matko Najświętsza! A to co takiego? — zawołał w najwyższym osłupieniu i zaczął patrzeć wytężonym wzrokiem, aby się przekonać, czy nie śni. Ale nie! jeździec miał głowę odciętą i trzymał ją w ręce, przyciskając kurczowo do siebie.
Postać Felima była wyrazem skamieniałej zgrozy. Pies Tara miał ślepia dzikie, rozgorzałe nienawiścią i zaczął wyć ponuro i ujadać naprzemian.
W tej chwili koń, na którym siedział jeździec bez głowy, zawrócił nagle i jak szalony popędził z powrotem w step, ukazując rozszerzonym oczom Felima straszną umazaną we krwi głowę jeźdźca. Oniemiały z przerażenia Felim odwrócił się od tego potwornego widziadła i co tchu rzucił się do panicznej ucieczki. Wpadłszy do domu zatarasował za sobą drzwi, jakgdyby to okropne straszydło pędziło za nim. Wzywając wszystkich świętych i miotając się, jak oszalały po izbie, Felim długo nie mógł się uspokoić i pozbyć mrożącego mu w żyłach krew lęku, dopiero, gdy uprzytomnił sobie, że ten straszny jeździec pomknął w przeciwną stronę i zniknął w stepie, usiadł bezpiecznie na poprzedniem swem miejscu i dla zabicia przykrego wrażenia zaczął nanowo pić gorzałkę pełnymi kubkami. Wreszcie od nadmiaru trunku runął na podłogę, jak kłoda, i po chwili zasnął snem twardym, kamiennym.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Thomas Mayne Reid i tłumacza: anonimowy.