Jednostka i ogół/Z dziejów miłości chrześciańskiej

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Nałkowski
Tytuł Jednostka i ogół
Podtytuł Szkice i krytyki psycho-społeczne.
Data wyd. 1904
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Z dziejów miłości chrześciańskiej.


Stanisław Przybyszewski w swej „Synagodze szatana“ daje zarys historyi czarów i czarownic średnio-wiecznych na tle psychicznem a raczej psychopatycznem; wyjmujemy z niej parę punktów najcharakterystyczniejszych, wykazujących jak straszne zniszczenia wywołuje zatamowanie potoku życiowego i jak okrutne kary za to wymierzają ci, co przez głupie lub zbrodnicze tamowanie stali się tych zniszczeń przyczyną.

Histero-epilepsya była tak rozpowszechniona jak dziś suchoty... tworzyły się bandy mężczyzn i kobiet... i rozpoczynał się szalony, bezwstydny taniec, przechodzący w niesłychane orgie płciowe aż kończył się jakimś kataleptycznem odrętwieniem. Podczas tych konwulsyj powstawały wizye szatanów. Tą drogą rozwijała się wielka histerya, czyli „opętanie,“ prowadzące do czarownictwa. Chorobie tej podlegały przeważnie kobiety; ówcześni kompetentni „diabolodzy“ konstatują że na 1000 czarownic przypada jeden czarownik; u czarownicy wszystkie zasadnicze stosunki są odwrócone: to co jest u góry odwraca się u czarownicy ku dołowi, prawa strona staje się lewą, tył — przodem! — to ułatwia czarownicy stosunki z szatanem!
Ciało opętanych wykazuje pewne znaki, które i dziś u tak zwanego medyum znaleść można; były to czarne lub ciemno-czerwone plamy, przeważnie na narządach płciowych. Le Lancre „jeden z najpotęższych i najinteligentniejszych dyabologów, który przysłużył się ludzkości oczyszczeniem prowincyj Baskijskich od czarownic (spalił ich przeszło 2000), opowiadał, iż znalazł około 3000 tak naznaczonych osób. Ale nietylko po tych znakach można było poznać czarownicę; odznaczała się ona nieczułością na ból: śpi najspokojniej podczas gdy kat rozciąga ją na wałkach, a kat miał święty obowiązek tak porządnie całe ciało rozciągnąć, żeby słońce mogło przeświecać przez członki, jak przez rzeszoto. Często zdarzały się wypadki, że torturowano czarownicę po pięć razy z rzędu, a po paru dniach można było rozpocząć na nowo całą procedurę — taką to siłą szatan obdarzał swoich wybranych!
„Opętanie“ szerzyło się naturalnie najbardziej śród różnych heretyków, obejmowanych pod nazwą Katarów, których cechuje wspólnie fanatyczna, do obłąkania spotęgowana nienawiść ku nauce chrześcijańskiej: ich obowiązkiem i rozkoszą było opluć krzyż, uwalać hostyę w błocie i t. p.
Wtedy święty Dominik, twórca świętej inkwizycyi stanął na czele krucyaty przeciw heretykom. Rozpoczęła się krwawa rzeź.
Przy zdobywaniu miast Albigensów nie oszczędzano nikogo, nawet chrześcijan: „zabijcie wszystkich, Bóg już wie, kto mu należy“, wołał pewien pobożny opat; gdzieindziej obiecano życie, chcącym się nawrócić, lecz nie dotrzymano bo: „jeżeli kłamie, to spotka go to, na co zasłużył — jeżeli chce się nawrócić, to ogień zgładzi jego grzechy.“


∗             ∗
Kobieta wieków średnich, żyjąca w warunkach niehigienicznych, pozbawiona świeżego powietrza, była słaba i bezkrwista; to też mózg jej wytwarzał najdziksze pomysły zemsty, już to przeciw sąsiadce, co rzuciła na nią urok, już to przeciw mężowi, co ją kopał nogami, lub przeciw dziedzicowi, co ją kazał publicznie wychłostać. Dręczył ją ustawicznie głód rozkoszy, pragnienie orgii płciowej, co kościół nazywał łaźnią, w jakiej szatan dusze kąpie. Wskutek choroby nerwowej stawała się „opętaną“, doznawała wizyi, zjawiał się przed nią szatan, jako kusiciel — mężczyzna. Zwierza się ona starej czarownicy, otrzymuje od niej maść, którą się naciera i wpada w kamienny sen; wtedy dusza wyzwala się z ciała, dopada miotły, kota, albo jakiegokolwiek przedmiotu i dalej w drogę. Tak dostaje się gdzieś w ustronne miejsce śród puszczy w nocy. Tutaj kobiety wpół nagie tańczą z mężczyznami; rozlega się krzyk Har, har! Sabat, sabat! — Dyable, dyable! Skacz tu, skacz tam! Kobieta pod opieką szatana oddaje się wściekłej, nimfomanicznej rozpuście! Tu, przed ukazującym się dyabłem, odbywa się ogólna spowiedź z obrzydliwego grzechu czystości i t. p. Prawa boskie ulegają tu odwróceniu i powstaje kodeks sataniczny: kochaj szatana, nienawidź Chrystusa, gardź matką i ojcem twoim, zabijaj, morduj, cudzołóż, niszcz, kradnij, rabuj — krzywoprzysięgaj i składaj fałszywe świadectwo. Wszyscy opętani zieją piekielną nienawiścią ku kościołowi katolickiemu; średnie wieki nie mogły się z tą szatańską sektą (chorych psychopatów!) inaczej uporać, jak tylko ją doszczętnie wyniszczyć. Prawda, że niejedną czarownicę usmażono niewinną, ale na te osiem milionów czarownic, które spalono, przypada, jak nas pociesza Przybyszewski, „tylko mały ułamek niewinnych“. Reszta wszystkie były winne — no to jakoś lżej na sercu! a jednak dla tępych pozytywistów wystarczyło to „za powód, by módz napaść na kościół.“

Kwestyi nie ulega, że źródłem tych osobliwych objawów „satanicznych“ było średniowieczne skrępowanie naturalnych popędów, które wskutek tego skrępowania przybierały charakter wybuchowy, charakter szału. Ci, którzy temi więzami krępowali innych, a sami tem łatwiej korzystali z wolności, nie podlegali chorobie i mogli, jako stróże moralności, mordować chorych.
Rzecz dziwna, iż na innem miejscu, w swych dramatach Przybyszewski twierdzi znów, że nieskrępowanie „mści się.“ Tak więc w rezultacie „mści się“ zarówno skrępowanie jak i nieskrępowanie i niema napozór wyjścia z tego straszliwego dyllematu. Tymczasem wyjście jest, i to teoretycznie bardzo proste, choć praktycznie w daleką jeszcze przyszłość odsunięte; wyjściem tem jest, z jednej strony reforma społeczna, która wyrwie kobietę z więzów ekonomicznej zależności od mężczyzny, z drugiej — wdrożenie wychowaniem w duszę ludzką tej zasady, że jednostka nie ma prawa nakładać na drugą egoistycznie więzów zależności erotycznej; w interesie swobodnego rozwoju jednostki i w imię przyszłych pokoleń instynkt miłości powinien pozostać wolnym — wszelkie krępowanie go w imię rzekomej moralności jest w najwyższym stopniu niemoralne.
„Ludzie, kończy Przybyszewski, po wszystkie czasy, we wszystkich plagach nieba, we wszystkich męczarniach życia mieli tylko jedyne (?) wyjście — upoić się. I ludzkość upajała się zbrodnią i potwornością, a całe to upojenie dochodziło do szczytu w płciowej ekstazie tak, że nerwy się rwały, że człowiek sam ze siebie się wyłaniał, cierpiał i wił się w mękach, ale zapominał przynajmniej o tem, co było dla niego najstraszniejszem — że żyje, że żyć musi“.
Przybyszewski przedstawia kwestyę dość objektywnie, zajmuje wobec niej stanowisko dość nieokreślone; a to rzecz dziwna, boć przecież nawet dziś jeszcze jest dość dyabologów, którzy z całem namaszczeniem usiłują wypędzać dyabła z takich np. Przybyszewskich.
Wartoby więc dla sił zatamowanych i zakumulowanych znaleść inne, że tak powiem produkcyjniejsze ujście, niż „upojenie“ — wartoby, chociaż przez wdzięczność dla przeszłości, tradycyi: jeżeli dyabolodzy starali się, ba, nawet i dziś się starają, wypędzać dyabłów z ludzi, to analogicznie powinniby się obecnie wykwalifikować świnolodzy, którzyby, i to z równą energią, wypędzali z ludzi — świnie.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Nałkowski.