Kamienica w Długim Rynku/LXXXIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kamienica w Długim Rynku |
Wydawca | Michał Glücksberg |
Data wyd. | 1868 |
Druk | J. Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przedłużony pobyt w Sobótce nareszcie się kończył, poczęły przygotowania do wyjazdu, wszystko prawie upakowane już, a zwlekano jeszcze, tak tu im było miło i cicho i zdrowo dla duszy.
Pułkownik palił w swoim pokoiku cygaro rano i dumał, sam może dobrze nie wiedząc o czém, myślą przebiegając długie, ruchliwe, pełne różnych, przeróżnych wspomnień życie, gdy drzwi się otworzyły nagle i Jakub wpadł do niego z rękami załamanemi, z włosami potarganemi w nieładzie, prawie obłąkany; dość było nań spojrzéć, by się straszliwego jakiegoś domyśléć nieszczęścia. Wiktor przeląkł się tak, że przytomność postradał niemal.
— Klara! Klara! wołał Jakub, córka moja...
— Co się stało, mów! mówże, nie trzymaj mnie w niepewności.
— Nie wiem, jaki straszny wypadek... zginęła! może utonęła w morzu, nie pojmuję... Klara wczoraj wieczorem jeszcze wyszła na przechadzkę i nie powróciła... Pokój jéj zamknięty... jéj niéma!
Wiktor posłyszawszy to, ochłonął.
— Utopić się nie mogła, rzekł — co ci się dzieje! porwaną być tu także, niepodobieństwo, chodźmy do jéj pokoju...
— Drzwi zamknięte! zawołał Jakub.
Pułkownik spojrzał ruszając ramionami, zbliżył się do drzwi, potrząsł niemi, zajrzał przez dziurkę od klucza, i pochwyciwszy za klamkę pchnął tak że się rozleciały w kawałki... Weszli do cichéj izdebki razem z Jakubem, oglądając się do koła, wszystko to było nietknięte, na stoliku widoczny kawałek papiéru. Obaj bracia zbliżyli się żywo ku niemu i wyczytali:
— Stryju Wiktorze, dobry stryju, polecam ci ojca, uproś mi u niego pobłażanie, cierpliwość, ty zgadniesz gdzie jestem. Tak być musiało! tak powinnam była uczynić. Lekarz ze złamaną nogą kalece nie każe przychodzić do siebie, ale sam idzie ku niemu...