Kordian/Przygotowanie
< Kordian
- Roku 1799 dnia 31 grudnia w nocy.
- Chata sławnego niegdyś czarnoksiężnika Twardowskiego w górach karpackich – przy chacie obszerny dziedziniec – daléj skały – w dole bezlistne bukowe lasy. Ciemność przerwana błyskawicami. Czarownica czesze włosy i śpiéwa...
CZAROWNICA
- Z gwiazd obłąkanych,
- Z włosów czesanych,
- Iskry padają,
- Jak z polskiéj szabli;
- Widzą je diabli,
- Odpowiadają
- Błyskami chmur.
- Lecą – świst piór
- Buki ugina.
Szatan zlatuje w postaci pięknego anioła.
SZATAN
- Ha, czarownico! czy biła godzina?
CZAROWNICA
- Która?
SZATAN
- Godzina, której żaden człowiek
- Dwa razy w życiu nie słyszy.
CZAROWNICA
- Uderzy
- Za dziesiątém mgnieniem powiek
- Z Babillońskiéj ludów wieży.
- A gdy bić będzie, choć głucha, usłyszę.
- Lecz gdzież są, panie, twoi towarzysze?
- Leniwo śpieszą z błękitu podniebień:
- Żółw, z którego to zgrzebło utoczył mi tokarz,
- Prędzéj chodził...
SZATAN
- To źgrzebło, pokaż mi je – pokaż!...
- Łzy mi płyną... poznaję Twardowskiego grzebień,
- On mię zgrzebłem tém czesał, gdy w psa wlazłszy skórę
- U nóg mu się łasiłem. Odejdź, moja pani;
- Goście sproszeni zlecą się na Łysą Górę.
Czarownica odchodzi Szatan woła:
- Szatani!
Błyska dziesięć razy i dziesięć tysięcy szatanów spada.
- Spadł z nieba deszcz szatanów, niech ziemię polewa,
- Jeśli jeszcze na ziemi są Edeńskie drzewa,
- Niech rosną, to jesienią człowiek owoc zbierze...
- Siadajcie! cóż między wami
- Nie widać Mefistofela?
ASTAROTH
- Zaszedł na grób przyjaciela,
- Na grobie Twardowskiego odmawia pacierze.
SZATAN
- Taki się teraz zrobił czuły i pobożny
- Jak poeta... Lecz księżyc zabłysnął dwurożny,
- Czas przystąpić do dzieła...
DIABLI
- Co nam król rozkaże?
SZATAN
- Obejrzeć trzeba koła w wiekowym zegarze,
- Krwią dziecięcia namaścić gwichty i sprężyny;
- Niech nam bije wyraźnie lata, dnié, godziny.
- Przynieście go, postawcie... Co? czy nie zepsuty?
ASTAROTH
- Wszystkie koła, wszystkie druty
- Całe, rdza wieków nie trawi;
- Godzinnik z hostij, co dławi,
- Po nim żądło Lewiatana
- Przez wieki wieków się toczy,
- Na dnie wskazuje ząb smoczy,
- Na godziny żądło osy;
- I dotąd trwa nie przerwana
- Włosień siwa, z kós szatana,
- Któremu zbielały włosy
- Od strachu, gdy grom z obłoku...
- Pamiętacie?... A sprężyna
- Z ojczyzny Tella, Kalwina,
- Na ludzkiém wsadzona oku,
- Chodzi jak na dyjamencie.
- W kółek i sprężyn zamęcie,
- Zamknięta grzesznika dusza,
- Kurant po kurancie jąka.
- Noga kossacza pająka
- Wszystkie sprężyny porusza,
- Jak wahadło...
SZATAN
- Dość opisów.
- Gehenno, Astarocie, najstraszliwsi z bisów,
- Jak assessory sądu, gdy zegar bić zacznie,
- Liczcie wieki, dnie, lata...
Zegar bije, szatani liczą.
- Świecie!, świecie! świecie!
- Wąż wieczności łuskami w okrąg ciebie gniecie,
- Zębem zatrutym boki ogryza nieznacznie;
- I wieki mrą nad tobą zasypując pyłem
- Umarłych pamiątek.
- Ja widziałem twój początek.
- Ta garść gliny powietrzem opasana zgniłem,
- Ten trup chaosu w trumnie zamknięty błękitów,
- Strawiony zgnilizną czasów,
- Okrył się rdzami kruszców, i kością granitów,
- Porósł mchem kwiatów i lasów;
- Potem wydał robaki, co mu łono toczą,
- I myślą.
- Biada im! jeśli marzeń ziemią nie okryślą,
- Kołem widzenia – biada, jeśli je przekroczą...
GEHENNA
- Królu, wiek dziewiętnasty uderzył.
SZATAN
- Astaroth
- Niech liczy lata; może ten, co za obłokiem
- Gromy ciska, chcąc wesprzéć jaki ziemski naród,
- Może wiek który ludziom skrócił jednym rokiem,
- Może ukradł szatanom dzień jeden, godzinę;
- Więc się o nią upomnę u Boga,
- Lub buntowną chorągiew rozwinę.
- We mnie, i w przyrodzeniu zgwałconém ma wroga.
ASTAROTH
- Tysiąc ośmset lat wybiło.
SZATAN
- Więc się koło fortuny całe obróciło?
- Każdy ząb jej rozdziera, każda szruba ciśnie.
- Teraz, gdy niebo zabłyśnie,
- Błyskawica trwa dłużéj niż te wszystkie lata,
- Zbiegłe męczarnią dla świata;
- A każdy rok, jak ślimak sunął się leniwo,
- Dla nędzarzy, dla głupich kochanków nadziei;
- A gdy śliną ośrebrzył ślad zbiegłéj kolei,
- Ślizgał się po niéj człowiek pamiątką pierszchliwą.
- Obłąkani w przeszłości żeglarze
- Brali imie dziejopisów;
- Sztuką ich było pisać wielkie kalendarze,
- Pełne królewskich imion i dat i napisów.
- Inni myślą ścigali treść myśli,
- Filozofy – głęboko myśleli,
- Aż nad ciemną przepaścią zawiśli,
- Obudzili się, w przepaść spojrzeli,
- I zawołali: – Ciemno! ciemno! ciemno!
- To hosanna dla nas szatanów,
- To spiew naszych kościelnych organów;
- Kto myślał przez godzinę, jest lub będzie ze mną.
- Wiek, co przyjdzie, ucieszy szatany.
Mefistofel wchodzi.
MEFISTOFEL
- Nasz szatan prorokuje w cudotwornym stroju,
- Ma płaszcz cały Woltera dziełami łatany,
- I pióro gęsie Russa sterczy na zawoju.
SZATAN
- Mefistofelu, przyszła do działania pora,
- Wybierz jaką igraszkę wśród ziemskiéj czeredy.
- Już nie znajdziesz cichego wśród Niemców doktora,
- Po szwajcarskich się górach nie snują Manfredy,
- I mnichy długim postem po celach nie chudną.
- Więc obłąkaj jakiego żołnierza.
MEFISTOFEL
- Trudno!...
- Żołnierz to ryba, która kruczkom nie dowierza,
- I ma rozsądek zdrowy, przy takiéj latarni
- Obaczy kurzą nogę diabła kusiciela.
SZATAN
- Samiż tylko rycerze ujdą nam bezkarni?
- Słuchaj! wśród narodów wiela,
- Jednemu się ludowi dzień ogromny zbliża.
- Idź tam, jego rycerze noszą krzywe szable,
- Jako księżyc dwurożny, jako rogi diable;
- I rękojeść tych kordów nie ma kształtu krzyża.
- Pomóż im – oni mają walkę rozpoczynać
- Taką, jakąśmy niegdyś z panem niebios wiedli.
- Oni się będą modlić, zabijać, przeklinać.
- Oni na ojców mogiłach usiedli
- I myślą o zemsty godzinie.
- Ten naród się podniesie, zwycięży, i zginie;
- Miecze na wrogach połamie,
- A potém wroga myślą zabije,
- Bo myśl jego ogniste ma ramię,
- Ona jak powróz wrogi uwiąże za szyje
- I związanych postawi na takim pręgierzu,
- Że wszystkie ludy wzrokiem dosięgną i plwaniem.
MEFISTOFEL
- Królu, niechaj poszukam w diabelskim psałterzu,
- Modlitwy na dzień, co się zowie zmartwychwstaniem;
- Zmówię ją za ów naród... Dziś pierwszy dzień wieku,
- Dziś mamy prawo stwarzać królów i nędzarzy,
- Na całą rzekę stuletniego cieku.
- Więc temu narodowi stwórzmy dygnitarzy,
- Aby niemi zapychał każdą rządu dziurę.
- A gdy wzrośnie ich potęga,
- Ten naród, jak piękna księga,
- W starą oprawiona skórę,
- Pargaminowém świecić będzie czołem.
SZATAN
- Dobra rada, stańcie kołem,
- Stwarzajmy ludzi do rządu.
- Zawołajcie czarownicy...
Szatan daje rozkazy, diabli pracują.
- Żywioły ziemi i lądu,
- W atmosferowéj szklennicy
- Zamknięte i w jeden zlane,
- Przez chemików połamane;
- Kwasorody, gaz węglowy,
- Zlewam w kocioł platynowy;
- Dmijcie, duchy!...
Gromy biją w kocioł.
- W żywioł ziemi,
- Dorzucić szpilek kaprala
- Z główkami laku, któremi
- Kreśli plany, królów zwala,
- Szpilek czterdzieście tysięcy
- Rzućcie w kocioł...
DIABLI
- I nic więcej?
SZATAN
- Nic...
DIABLI
- Coś z rozumu Kaprala?...
SZATAN
- Nic.
DIABLI
- Skończony.
SZATAN
- Niechaj leci!
- gromy biją, duch ulatuje.
- Stary – jakby ojciec dzieci,
- Nie do boju, nie do trudu;
- Dajmy mu na pośmiewisko,
- Sprzeczne z naturą nazwisko,
- Nazwijmy od słowa ludu,
- Kmieciów, czyli nędznych chłopów.
- Teraz, jak z niebieskich stropów,
- Rzućcie wodza ludziom biednym.
DIABLI
- Panie! czy skończysz na jednym?
SZATAN
- Wrzucić do kotła dyjament,
- Dyjament w ogniu topnieje;
- Wylać sekretny atrament,
- Z Talleyranda kałamarza,
- Co w niewidzialność blednieje,
- Od okularów rozsądku...
- I dąć w kocioł... w kotła wrzątku
- Obaczemy, co się stwarza.
DIABLI
- Już gotowy! mimo czary
- Wyszedł jakiś człowiek godny,
- Złe w tym kotle były wary,
- Płyn za rzadki lub za chłodny.
SZATAN
- To nic – to nic! takich trzeba,
- Biednym ludziom rzucać z nieba;
- Będą przed nim giąć kolana,
- Jest to stara twarz Rzymiana,
- Na pieniądzu wpół zatarta.
- Dajmy mu na pośmiewisko,
- Sprzeczne z naturą nazwisko;
- Ochrzcijmy imieniem Czarta.
- Teraz puśćcie! niechaj leci!
DIABLI
- Lepszy będzie człowiek trzeci.
SZATAN
- Teraz z konstellacji raka
- Odłamać oczy i nogi,
- Dodać kogucie ostrogi,
- I z trwożliwego ślimaka
- Oderwane przednie rogi...
- Cóż tam w kotle?
DIABLI
- Ktoś z rycerzy.
SZATAN
- Wódz! chodem raka przewini,
- Jak ślimak rogiem uderzy,
- Sprobuje – i do skorupy
- Schowa rogi, i do skrzyni
- Miejskiéj zniesie planów trupy,
- Czekając, aż kur zapieje.
- Rzucić w kocioł Lachów dzieje,
- Słownik rymowych końcówek;
- Milijon drukarskich czcionek,
- Sennego maku trzy główek,
- Cóż tam?
DIABLI
- Starzec, jak skowronek,
- Zastygły pod wspomnień bryłą,
- Napół zastygłą, przegniłą.
- Poeta – rycerz – starzec – nic,
- Dziewięciu Feba sułtanic
- Eunuch...
SZATAN
- Przyśpieszajmy dzieła,
- Bo z tamtéj krakowskiéj wieży
- Słyszę dzwon rannych pacierzy;
- W powietrzu się rozpłynęła
- Woń kadzideł katedralnych.
CZAROWNICA
- Przeklęte wasze dzieło, wicher diabléj mowy ,
- Rozczesał z mojéj chaty włos słomianéj głowy;
- Czy mi na nią dachówek dacie z hostii mszalnych?
- Zawierucha wierzbowe gałązki obrywa,
- Ludzie nie znajdą rószczek na kwietną niedzielę.
SZATAN
- Milcz, padalcze! – Czas upływa,
- Twórzmy razem wielkich wiele.
- Co nakażę, rzucić w tygle.
- Rdzę pozostałą
- Na Omfalii igle,
- Od krwią wilgotnych Herkulesa palców;
- Z rdzy się narodzi niemało,
- Wymuskanych rycerzy – ospalców –
DIABLI
- Tłum, tłum, tłum poleciał na ziemię
- Jak chmura...
SZATAN
- Spieszmy nowe tworzyć brzemię,
- Nim jutrznia błyśnie ponura;
- Nim się żywioły ochłodzą,
- Rzucić język Balaama oślicy;
- A ci, co się z niego wyrodzą,
- Narodowéj się chwycą mownicy.
- Mowców plemię...
DIABLI
- Tłum, tłum, tłum poleciał na ziemię,
- Jak zwichrzone szpaków stado.
SZATAN
- Widzicie tę postać bladą,
- Z mętów kotła już na pół urodną;
- Twarz uwiędła i wzrok w czarném kole;
- Paszczę myśli otwiera wciąż głodną,
- Wiecznie dławi księgarnie i mole;
- I na krzywych dwóch nogach się chwieje,
- Jak niepewne rządowe systema.
- Chce mówić; posłuchajmy, co na świat posieje?...
TWÓR
- pokazując z kotła głowę.
- Czy lepiéj, kiedy jest król? czy kiedy go nie ma?...
SZATAN
- Precz z tym sfinksem, co prawi zagadki!
- Sam jéj diabeł rozwiązać nie umie;
- Niech w szkolarzów zasiewa ją tłumie,
- Oplątaną w dziejowe wypadki;
- Niech z ministerialnéj ławy,
- Nad rozlewem żyźniącym krwi Nilu,
- Ze złamanych kolumien podstawy
- Gada hieroglifem stylu.
ASTAROTH
- Panie! Patrz, tam z kotła pary,
- Znów się jakiś twór wylęga.
- Twarz ma okropnéj poczwary,
- Przez pierś jeneralska wstęga.
SZATAN
- Witajcie go! oto twór
- Niszczyciel, jakby horda Nogajca.
- On w stolicy owłada dział mur,
- On z krwi na wierszch wypłynie – to zdrajca!
- A gdy zabrzmi nad miastem dział huk,
- On rycerzy ginących porzuci;
- Z arki kraju wyleci jak kruk,
- Strząśnie skrzydła, do arki nie wróci...
- Kraj przedany on wyda pod miecz.
GŁOS W POWIETRZU
- W imię Boga! precz stąd! precz!...
- wszystko znika.
CHÓR ANIOŁÓW
- Ziemia – to plama
- Na nieskończoności błękicie;
- Ciemna gwiazda, w słonecznych gwiazd świcie,
- Grób odwieczny potomków Adama.
ARCHANIOŁ
- Onego czasu, jedna z gwiazd wiecznego gmachu
- Obłąkała się w drodze, jam ją zgonił lotem,
- Czułem w dłoni jéj serce bijące z przestrachu,
- Jak serce ptaka ludzkim dotkniętego grotem;
- I drzącą położyłem przed tronem Jehowy.
- A Bóg rzekł do mnie świato–tworzącemi słowy:
- Krew ludzka skrzydła twoje rumieni.
- Padłem twarzą na boskie podnoże,
- Na proch gwiazd, na kobierce z promieni...
- Boże! Boże! Boże!
- Skrzydeł pióry otarłem o ziemię,
- Krwawa była – widziałem! widziałem!
- Za grzechy ojców w groby kładące się plemię,
- Lud konał... gwiazda gasła... za gwiazdą leciałem –
- Lud skonał...
- Czas, byś go podniósł, Boże, lub gromem dokonał.
- A jeśli twoja dłoń ich nie ocali,
- Spraw, by krwi więcej niźli łez wylali...
- Zmiłuj się nad niemi, Panie!
- A Bóg rzekł: Wola moja się stanie...
CHÓR ANIOŁÓW
- Ziemia – to plama
- Na nieskończoności błękicie,
- A Bóg ją zetrze palcem, lub wleje w nią życie
- Jak w posąg gliniany Adama.