[480]
5. Kozieł i lis.
Kozieł, sam będąc prostakiem,
Z starym lisem sie pokumał,
Frantem i przechyrą takim,
Że go cały powiat nie miał.
Będąc obadwa w pragnieniu,
Wleźli pić do jednej studnie;
Tam swojemu podniebieniu
[481]
Dogodziwszy, lis postrzegł, że z niej nie tak snadnie
Było wyleźć i swemu brodofiaszowi:
„Panie! nie dosyć to jest, żeśmy pili, — mówi —
„Trzeba tu nam pomyślić, jakby sie na górę
„Dostać, bo idzie o skórę.
„Ale od czego rozum? Stań na zadnich nogach
„I wyciągni sie, jak możesz, po murze,
„A ja po tobie i po twoich rogach
„Wprzód waledykuję tej dziurze,
„A potym ciebie też z niej pewnie wywinduję“.
Kozieł tę radę barzo aprobuje
I rzekł mu: „Na moję brodę,
„Godzienbyś paść u nas trzodę
„Z twoją tak rozumną głową!
„Mnieby to na myśl nigdy nie wetąpiło“.
Po tej drabince lis, sie całą siłą
Sunąwszy, wyskoczył zdrowo,
A potym mowę do kozła obrócił,
Napominając, żeby sie nauczył
W złych przypadkach cierpliwości;
Kiedy w swej brodzie nie mial tej mądrości —
Końca w rzeczach upatrować,
„Patrz, — mówi — jakobyś sie sam mógł poratować,
„Bo mnie tu dłużej niepodobna czekać:
„Mógłby kto z charty nadjechać!“
K. Niemirycz.