Królestwo Polskie po roku 1815/Dla przyszłości

<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Królestwo Polskie po roku 1815
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Dla przyszłości.

W prastarym Poznaniu, stolicy Chrobrego, raz jeszcze rodzi się przyszłość, a nie ogniem i mieczem wywalczona, lecz budowana długą, mrówczą pracą.
Uczmy się i pracujmy — zaczynają mówić najszlachetniejsi obrońcy narodu. — Uczmy się i pracujmy, bo światło i praca zwycięży.
Niewszyscy temu wierzą, lecz skupia się do pracy garstka wytrwałych i cichych: uczmy, budujmy, wierzmy.
Potrzebują ogniska i wspólnego dachu, gdzieby ich każdy znalazł, gdzieby dla każdego było polskie schronienie, gdzieby się mógł dowiedzieć, co i jak ma czynić. I na poznańskim rynku rośnie z fundamentów gmach obszerny i mocno zbudowany: Bazar polski. To niby ta maleńka piędź ziemi nasza własna. Tu przyjezdny zatrzyma się u swoich, tu znajdzie polskie sklepy, tu mu Polak towar sprzeda, tu najłatwiej porozumie się ze swymi, tu jest u siebie. Tu wydatki jego nie idą w ręce obcych, lecz wspierają mrówczą pracę dla przyszłości.
Któż to wzniósł ten budynek? Myślą i sercem Polaka wzniósł go lekarz poznański, Karol Marcinkowski, człowiek cichy i niezamożny. Pieniądze dali inni: panowie wielkopolscy i ludzie ubodzy, każdy wedle możności, jakby właśnie na próbę, co wspólnemi siłami zrobić można.
Bazar to praca, lecz za co się uczyć? —
I o tem myśli Karol Marcinkowski. Przy pomocy możnych a szlachetnych ludzi zakłada Towarzystwo Pomocy Naukowej dla ubogich dzieci polskich. Ono da pomoc temu, kto uczyć się pragnie, setki, tysiące młodzieży korzystają z jego funduszów: droga do nauki i światła otwarta.
Z pośród ludzi, którzy przyczynili się do tego dzieła, wymienimy kobietę, Emilję Sczaniecką, ponieważ całe jej życie było pracą dla narodu.
Urodzona w pałacu, otoczona dostatkiem i miłością, nic nie wzięła dla siebie; w roku 1831, jako siostra miłosierdzia pielęgnowała rannych, potem wszystkie dochody dużego majątku oddawała na potrzeby kraju i rodaków: wspierała nieszczęśliwych wychodźców-pielgrzymów, kalekom dawała schronienie, dla włościan była matką, lecz najtroskliwszą opieką otaczała uczącą się młodzież, to niedojrzałe ziarno przyszłego narodu. Na to nie mogło nigdy zabraknąć pieniędzy, do niej w każdej potrzebie mógł zupełnie śmiało udać się Marcinkowski: oddałaby grosz ostatni.
Widok tej cichej pracy zaczyna pokrzepiać, garnie się do niej coraz więcej ludzi, coraz więcej wierzy w jej zdrowe owoce.
Ale niewszyscy. Ból i rozpacz burzą się na żółwią pracę, — z Paryża słychać groźny okrzyk: — krew i zemsta!
Zemsta? — to zbrodnia! — Nienawiść? — to straszna choroba.
Francuzi nienawiścią i krwią zdobyli wolność.
Krwią bratnią! opamiętajmy się, bracia!
A wtem okropna wieść i niespodziana: rzeź w Galicji, — chłopi rzucili się na panów, palą, mordują, jak niegdyś Tatarzy.
Tego nikt nie oczekiwał, nawet ci, co rzucali krwawe słowa. Przerażenie i zgroza ogarnęły wszystkie serca. Jak się to stało? Jak się to stać mogło?
Światła, nie noża ciemnym tłumom trzeba. Alboż wiedzą, co czynią? Za dwa grosze, za worek soli sprzedają głowę bliźniego i brata, — Judaszowe i Kainowe pieniądze. — Światła i chleba, a nie noży dla ciemnych tłumów.
Żałobny, straszny jęk rozległ się od gór do morza, i dalej jeszcze płynie, bo dalej biją polskie serca, a każde blednie z bólu na tę wieść okropną. Lecz —

krew spłynęła, — i znów ni śladu...
.............



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.