Kronika Jana z Czarnkowa/O śmierci króla węgierskiego i polskiego Ludwika

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan z Czarnkowa
Tytuł Kronika Jana z Czarnkowa
Podtytuł archidyakona gnieźnieńskiego podkanclerzego królestwa polskiego (1370-1384).
Wydawca E. Wende i Sp.
Data wyd. 1905
Druk Jan Cotty
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Józef Żerbiłło
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

61. O śmierci króla węgierskiego i polskiego Ludwika.

Po upływie pewnego czasu, w tym samym roku, król polski i węgierski, Ludwik, zawezwał do siebie wszystkich starostów królestwa polskiego, wyznaczając im termin na dzień Ś. Jakóba[1] w Zolinie, dworcu swoim myśliwskim. Gdy się przed nim stawili, kazał im złożyć hołd wierności zięciowi swojemu Zygmuntowi[2]; a gdy to uczynili, wyprawił go razem z nimi i Bodzantą, arcybiskupem gnieźnieńskim, w celu objęcia w posiadanie zamków i miast oraz odebrania Bartoszowi zamku Odolanowa[3]. Ten margrabia Zygmunt, młodzian czternastoletni, zebrawszy wojsko polskie i zdobywszy najpierw miasto i zamek Koźmin, a następnie jeszcze dwie warownie Nabyszyce i Koźminiec, zaraz po N. P. Maryi[4] obległ zamek Odolanów. Podczas tego oblężenia, dnia 14-go września król Ludwik szczęśliwie zasnął w Panu. Powziąwszy pewną wiadomość o śmierci króla, margrabia i jego doradcy, mianowicie arcybiskup oraz starostowie Sędziwój krakowski i Domarat (wielko-)polski, nim wieść owa się rozeszła, zawarli z Bartoszem umowę i wybrali z obu stron sędziów, którzy powinni byli zamek Odolanów i wsie do niego należące oszacować na pewną sumę pieniężną, mającą być wypłaconą Bartoszowi. Ile zaś strat i szkody poczynili wojsko i Bartosz, zwłaszcza w dobrach czyli wsiach kościelnych, tego nie można było oszacować, i nie będzie końca tym szkodom, aż póki zamek Odolanów nie powróci w posiadanie królewskie[5].
Za czasów króla Ludwika nie było żadnej stałości w królestwie polskiem, ani żadnej sprawiedliwości. Albowiem starostowie i ich burgrabiowie łupili ciągle dobra uboższych ludzi; a jeśli niektórzy z poszkodowanych, zastawiwszy swe majątki, jechali do Węgier i tam skargi do króla zanosili, król, wydawszy im listy, za które musieli w kancelaryi płacić wielkie pieniądze, odsyłał ich do domu; atoli starostowie żadnej uwagi na te listy nie zwracali i nie przestawali uciemiężać ludzi. Łupienie na drogach publicznych kupców i innych przejeżdżających oraz kradzieże działy się nieustannie; starostowie zaś, dbając jedynie o swoje zyski, ani hamowali, ani chcieli tego hamować. Po śmierci króla Ludwika Węgrzy przez zdradę utracili bardzo warowne zamki na Rusi, które niegdyś król polski, Kazimierz, nie bez wielkiego trudu, kosztu i przelewu krwi polskiej zdobył i poddał pod zwierzchnictwo swoje, mianowicie: Krzemieniec, Olesko, Przemyśl, Horodło, Łopacin, Śniatyń i inne, a które Węgrzy za pieniądze oddali Lubartowi, księciu litewskiemu na Łucku. Za to też królowa węgierska, Elżbieta, kazała pewnego rycerza węgierskiego, starostę Rusi, ulubieńca nieboszczyka męża swojego, uwięzić i zakuć w kajdany; co z nim zamierza zrobić, wskażą następne wypadki[6].





  1. 25 lipca 1382 r.
  2. Po przyjęciu hołdu od starostów królestwa polskiego, Zygmunt zaczął tytułować się „panem królestwa polskiego“ (dominus regni poloniae, K. d. Wp. III, 1802, 1803; K. d. Mp. I, 365); a nawet wysłał kupca krakowskiego Jana Zolnera do Londynu po zakup sukien na uroczystość koronacyjną (Prohaska „Urywki z dziejów XIV w.“ Kwart. hist. 1904, 215).
  3. Patrz rozdz. 52.
  4. 8 września 1382 r.
  5. Długosz 388.
  6. Długosz 387.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jan z Czarnkowa i tłumacza: Józef Żerbiłło.