Kronika Jana z Czarnkowa/O stracie zamku włodzimierskiego na Rusi
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kronika Jana z Czarnkowa |
Podtytuł | archidyakona gnieźnieńskiego podkanclerzego królestwa polskiego (1370-1384). |
Wydawca | E Wende i Sp. |
Data wyd. | 1905 |
Druk | Jan Cotty |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Józef Żerbiłło |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Tegoż samego czasu Kiejstut, książe litewski na Trokach, najpotężniejszy pogromca chrześcijan, brat rodzony wielkiego księcia litewskiego Olgierda, gdy się dowiedział, że Kazimierz król polski umarł, razem z Lubartem, księciem łuckim, obległ zamek włodzimierski, który król Kazimierz, pozostawiwszy stary zamek drewniany w poprzednim stanie, na innej górze zamkowej, gdzie był założony z cegły kościół katedralny na cześć Najświętszej Panny, na dwa lata niespełna przed swoim zgonem zaczął wznosić z bardzo mocnego muru, lecz zaskoczony śmiercią, pozostawił niewykończonym. Był jednak ten zamek na tyle już obwarowany, że mieszkańcy jego mogli się dobrze napadającym wrogom bronić. Atoli gdy książę Aleksander, syn Michała czyli Koryata, a synowiec Olgierda i wspomnianych książąt litewskich, który trzymał od króla Kazimierza zamek i ziemię włodzimierską, bawił natenczas w Krakowie, niejaki Pietrasz Turski łęczycanin, przełożony zamku, powodowany strachem, lubo nie doznał żadnej porażki, ani był przyciśnięty jakimkolwiek niedostatkiem, ów zamek włodzimierski wspomnianym książętom haniebnie oddał. Książęta zaś litewscy, zadowalniając się starym zamkiem, chociaż drewnianym, zamek murowany, nowo wznoszony, skopawszy mury, zrównali z ziemią, kamienia na kamieniu nie pozostawiając. Przy budowie tego zamku trzystu ludzi codziennie i wiele sprzężajów wołów i koni, dla zwożenia wapna, kamieni, cegły i drzewa, prawie przez dwa lata bez przerwy pracowało, tak że ze skarbu królewskiego na budowanie go (wydano) więcej niż trzy tysiące grzywien, a jeszcze na cztery dni przed śmiercią (król) kazał zawieźć sześćset grzywien przez Wacława z Tęczyna, presbytera, który miał dozór nad robotą; jednakże pierwej nim on z Krakowa wyjechał, król błogosławiony życie zakończył. Pieniądze te zostały napowrót do skarbu królewskiego złożone[1].