Kronika Jana z Czarnkowa/O złupieniu kościoła wrocławskiego przez króla czeskiego Wacława IV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan z Czarnkowa
Tytuł Kronika Jana z Czarnkowa
Podtytuł archidyakona gnieźnieńskiego podkanclerzego królestwa polskiego (1370-1384).
Wydawca E. Wende i Sp.
Data wyd. 1905
Druk Jan Cotty
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Józef Żerbiłło
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
50. O złupieniu kościoła wrocławskiego przez króla czeskiego Wacława IV.

Tegoż roku, król czeski, Wacław IV, zjechawszy czwartego dnia po Świętym Janie Chrzcicielu[1] do Wrocławia, zaczął wymagać od duchowieństwa, aby dla uczczenia jego przybycia, wznowiło służbę bożą. Ponieważ zaś duchowieństwo, bojąc się popełnić zbrodnię profanacyi, uczynić tego nie chciało, — król, podrażniony, wyszedł następnej nocy z Wrocławia, spustoszył wsie, należące do kapituły, biskupa i różnych zakonów, i następnego dnia przygnał do miasta nieprzebrane mnóstwo zdobyczy. Tyle jej przygnano do Wrocławia, że tuzin owiec[2] sprzedawano za trzy półgroszki[3], wołu albo krowę za wiardunek[4]. Chętnych jednak nabywców Czesi znaleźć nie mogli, więc popędzili zrabowane stada do Czech. Opata od Ś. Maryi na Piasku, za to, że się nie zgodził na profanacyę, kazał król w sam dzień ŚŚ. Apostołów Piotra i Pawła[5] zrana schwytać i trzymać w ratuszu wrocławskim przez ośm dni z górą w niewoli. Brat Marek, opat od Ś. Wincentego, chcąc uśmierzyć szał gniewu królewskiego, obiecał odprawić nabożeństwo, nawet w infule; lecz tejże nocy, porzuciwszy wszystko, uszedł potajemnie z kilku braćmi swojego klasztoru i ukrył się gdzieś w Polsce. Również prałaci i kanonicy wrocławscy, tegoż dnia Ś.Ś. apostołów Piotra i Pawła, porzuciwszy w domach swoich wszystkie zapasy i wszystkie rzeczy, śpiesznie pouciekali, jedni na koniach, drudzy pieszo. Król, widząc ich przerażenie, ale zarazem i stanowczość, polecił Czechom zająć klasztory oraz dwory biskupa i kapituły wrocławskiej. I oto Czesi rozbiegli się po klasztorach: jedni wpadi do Ś. Maryi, drudzy do Ś. Wincentego, inni znów do dworów kanoników i biskupa, i zaczęli wszystko co mogli rabować, a wyłamawszy zamki, powywozili z miejsc ukrytych wielkie skarby w klejnotach, pieniądzach, złocie, srebrze i drogich naczyniach, a to w przytomności samego króla, który część tych skarbów zabrał sobie. Nie zadowalniając się tem, kazał jeszcze król objąć dla siebie w posiadanie wszystkie wsie, należące do kapituły i klasztorów, te zaś, które odmówiły posłuszeństwa jego starostom, złupił z całego ich mienia. Długo tak przebywali Czesi we dworach biskupa i kapituły, w klasztorach oraz we włościach[6] okolicznych, spożywając wszystkie zapasy i tyranizując ubogą ludność kościelną. Sam król kazał przygotować dla siebie w klasztorach Ś. Maryi i Ś. Wincentego uczty z zapasów zbiegłych mnichów. — I nie dziw: nie wygasła jeszcze pamięć tego, jak dziad jego Jan z Luczelborga, król czeski, dał dowód wprawdzie nie tak srogiej, jednak także okrutnej tyranii względem kościoła wrocławskiego. Gdy bowiem zajął zamek Milicz, należący do kapituły wrocławskiej, i wzbraniał się go zwrócić, za co wielebny ojciec Nankier, natenczas biskup wrocławski, w szatach pontyfikalnych, w asystencyi swoich prałatów i kanoników, króla w oczy wyklął i interdykt kościelny po całej dyecezyi wrocławskiej kazał ogłosić, — rzeczony król zmusił duchowieństwo, które nie chciało poprzeć jego apelacyi, do ustąpienia z miasta Wrocławia, jak to już wyżej, obszerniej, razem z innemi czynami króla Jana, opisaliśmy[7].
Powodem do powyższego prześladowania była okoliczność, że niektórzy wikaryusze większego kościoła, oraz kościoła Ś. Krzyża zwykli byli trzymać w swych domach na sprzedaż piwo świdnickie, co się bardzo rajcom wrocławskim i całemu miastu nie podobało; że zaś temu przeszkodzić nie mogli, wydali więc edykt, którym pod ciężką karą zabronili każdemu z pośród siebie przywozić piwo dla duchowieństwa. Tymczasem zdarzyło się, że na święto Bożego Narodzenia, Rupert, książę lignicki, posłał kilka naczyń piwa do Wrocławia księciu Henrykowi, synowi Wacława, księcia lignickiego, dziekanowi wrocławskiemu, bratu swojemu[8]. Posłaniec z piwem stanął przed rajcami i zażądał w imieniu księcia, aby mu dali do jego pana wolny dojazd z tem piwem; rajcowie jednak na to się zgodzić nie chcieli, — przeciwnie, zatrzymali woźnicę i piwo sobie wzięli. Za to kapituła wrocławska ze swoim administratorem, księciem Wacławem lignickim, biskupem lubuskim, rzuciła interdykt na kościół i na miasto Wrocław, a sama niebawem przeniosła się do Nissy[9]. — Dla załatwienia tych właśnie nieporozumień przybył król Wacław do Wrocławia i zażądał, aby kapituła wrocławska na znak radości z jego przyjazdu, odprawiła nabożeństwo, przyrzekając jej najzupełniejsze zadośćuczynienie, o ile znajdzie, że mieszczanie są winni i obrazili swobody kościelne. Ale ponieważ duchowienstwo odpowiedziało, że nie może tego uczynić, zanim nie otrzyma zadośćuczynienia, zapalony gniewem król nie zawahał się dopuścić powyższych czynów napastniczych.





  1. 28 czerwca 1381 r.
  2. ducentae oves. Jestto prawdopodobnie zlatynizowane dutzend niemieckie, bo trudno przypuścić, aby dwieście owiec sprzedawano za półtora grosza.
  3. pro tribus mediantibus.
  4. Pro fertone. — Dla objaśnienia przypominamy, iż system monetarny przy końcu w. XIV w Polsce był następujący:
    1 grzywna srebra (wagi około 200 gram.) = 48 groszy szerokich.
    ¼ grzywny (ferto, wiardunek) = 12 groszy szer.
    1 skojec = 2 groszom, 1 grosz = 2 półgroszkom.
    1 półgroszek = 2 kwartnikom.
    1 kwartnik = 4½ denarom.
    Dukat złoty (węgierski, florenus) miał wartość, zależnie od kursu, 14 — 16 groszy srebrnych.
  5. 29 czerwca 1381 r.
  6. in allodiis.
  7. Rozdział 42.
  8. Byli obaj ci książęta synami Wacława I ks. lignickiego († 1364 r.); z nich Henryk był następnie (od r. 1389) biskupem kujawskim; Robert czyli Ruprecht † r. 1409. Trzecim ich bratem był Wacław, od r. 1375 biskup lubuski, podówcas administrator dyecezyi wrocławskiej, a następnie, od 18 kwietnia 1382 r., biskup wrocławski (patrz rozdz. 60).
  9. Długosz 369.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jan z Czarnkowa i tłumacza: Józef Żerbiłło.