<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Krwawe znamię
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1885
Druk Drukarnia S. Orgelbranda Synów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



Ziemia, na której od wieków mieszkają ludzie, uprawna ich potem, użyźniona kośćmi, zasiana pamiątkami, wcale inaczej i serdeczniej wygląda, jak najwspanialsza pustynia amerykańska. Tam, gdzie się cywilizacya nie rozwijała powolnie, ale przyszła gotowa, wyrobiona, ze wszystkiemi zasobami do zwalczenia i pobicia dzikiej natury, — tam nagłe przejście z głuchej ciszy wieków i żywota drzemiącego, do wrzawy i ruchu, który z sobą przynosi ciżba wędrowców, wypiętnowuje się i na obliczu ziemi...
Dowodem niech będą majestatyczne a pełne dziwnych kontrastów wspaniałe krajobrazy Ameryki, w których środkiem puszcz wiekowych, obalonych nagle, pędzi świszcząca lokomotywa, a na niewytrzebionych jeszcze gąszczach wznosi się obelisk XIX wieku... komin fabryczny, urągający się starym wotalnym Rzymu kolumnom i zapisanym hieroglifami iglicom. Tam rzucony Adam tego raju nie spotyka żadnej pamiątki człowieka, coby go poprzedził, żadne wspomnienie do tych miejsc nie przylgnęło... Widać tylko ślady dzikiego zwierza, burzy i siły roślinnej, która pokrywała rolę, ssąc z niej soki z chciwością.
Jakże tam pusto, smutno, samotnie być musi tym pionierom cywilizacyi, przesadzonym ze starej Europy, której każdy kątek obwijają bluszcze wspomnień, gdzie pod każdą stopą gruntu jest grób, spoczywa świadectwo wędrówki, pracy, żywota i zgonu... gdzie na dnie jezior nawet szczęty umarłej, przedhistorycznej cywilizacyi stwardniały pod wodą!...
Jak nowe domostwo, w którem nikt jeszcze nie mieszkał, gdyby nawet było najpiękniejszem, smutnem być musi, tak i te zdobywane dziewicze kraje są zawsze jeszcze pustyniami, póki ich praca i myśl ludzka nie ochrzci.
Jest to przedłużeniem krótkiego bytu człowieka, gdy po za nim, jak zajrzeć, szeregują się wieki.
Prawem postępu łatwego dlań, stąpa człowiek po wybitej ścieżynie. Ta dróżka staje się grobelką, żwirówką, koleją, ale to zawsze ten sam gościniec jeszcze, którym chodzili umarli... co śpią na cmentarzach.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.