Księga pamiątkowa miasta Poznania/Dzieje Poznania od r. 1853 do r. 1918

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Zaleski
Tytuł Księga pamiątkowa miasta Poznania
Podtytuł Dziesięć lat pracy polskiego zarządu stołecznego miasta Poznania
Redaktor Zygmunt Zaleski
Wydawca Magistrat stołecznego miasta Poznania
Data wyd. 1929
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Indeks stron
Dzieje Poznania od roku 1853 do r. 1918

W zaczątkach ery konstytucyjnej pruskiej zorganizowano według zasad nowoczesnych samorząd gmin wiejskich i miejskich. Wprowadzenie ordynacji miejskiej dla wschodnich prowincyj pruskich z dnia 30. maja 1853 oznaczało dla gminy miasta Poznania ustalenie podstaw prawnych samorządu miejscowego na długi okres czasu. Ordynacja ta uwzględniała w poważnej mierze wpływ czynników państwowych na zarząd miasta, i to w większym stopniu niż ustawa gminna z r. 1851, którą miasto Poznań rządziło się przez krótki czas, ale równocześnie otwierała na oścież wrota pracy obywatelskiej i umożliwiała niezależną i samodzielną twórczość czynników miejskich. Wyjątkowego znaczenia nabrały w miastach polskich zaboru pruskiego przepisy wyborcze, przewidujące podział uprawnionych do głosowania na trzy klasy według zamożności z osobnem uprzywilejowaniem właścicieli domów. System ten decydował bezwzględnie o ułożeniu się wpływu poszczególnych grup ludności na administrację miejską. W połowie 19. wieku ludność polska była najmniej zamożna, a różnica była tak znaczna, że mimo późniejszej poprawy gospodarczej pozostał żywioł polski majątkowo wybitnie słabszym od innych zespołów ludności miejskiej. Największe korzyści uzyskał element żydowski codopiero całkowicie emancypowany. Żydzi nie przedstawiali już owej masy biednych parjasów, jaką jeszcze tworzyli w początkach 19 wieku, obok garstki bogaczy, ale podnieśli się gospodarczo w większości swej, tem więcej posiadając ludzi wybitnie zamożnych. W środku stali Niemcy, którzy w danych warunkach prawnych rządzili miastem, zależni od współpracy Żydów. Żywioł polski nawet ilościowo w połowie wieku 19. był stosunkowo słaby, według urzędowych bowiem statystyk (miały one wówczas wiele wad i usterek) nie obejmował nawet pełnej połowy ludności. Liczono w r. 1852 katolików 18544 (48,5%), ewangelików 12441 (32,6%), żydów 7214 (18,9%) razem ludności cywilnej 38209. Liczba ludności wzrastała słabo; w r. 1855 było 40928, w r. 1858:41256, w r. 1861:43879, w r. 1867:46473 mieszkańców cywilnych (katolików 24545=52,3%; ewangelików 15236=32,7%; żydów 7040 — 15,0%). W r. 1871 mieszkało w Poznaniu wraz z wojskiem 56374 osób. Żydzi stanowiący pierwotnie 19% a jeszcze w r. 1871 13% ludności byli w okolicznościach takich grupą silną. Ugrupowanie sił wynikające z prawa wyborczego było zatem takie, że odsunięta od wpływów była ludność historyczna miasta, przywiązana do ziemi, na której mieszkała, a ster trzymała ludność niemiecka w przewadze napływowa i zmienna oraz żydowska, wprawdzie częściowo tubylcza ale już w owym czasie ...odpływająca. Rozległy wpływ elementu żydowskiego charakteryzował później w pewnej mierze pracę korporacyj miejskich; wnosili oni pewien krytycyzm wobec państwa a zwłaszcza reprezentującej je biurokracji, ale jako ludzie zawsze aktualni popierali szczególnie usilnie tendencje chwilowo mocne, o ile nie godziły w ich interesy. Ponieważ żydzi nie mieli tradycji na terenie samorządowym, przeto zrazu nie odegrali roli indywidualnej, znaczenie swe umocnili dopiero po kilkunastu latach. I jeżeli walka wyznaniowa w 8. dziesięcioleciu zaostrzyła się na terenie miasta Poznania z przyczyny czynników miejskich a w końcu 19. i w 20. wieku walka narodowościowa w ratuszu poznańskim była prowadzona bardzo żywo, to oparcie stanowiły dla zarządu miasta rady miejskie ze znacznemi przewagami żydowskiemi. Nie można było jednakże walk i tendencyj tych przenosić w dziedzinę gospodarczą, to też gmina w zakresie gospodarczym wstrzymywała się od wzmacniania przeciwieństw.
Nie można historji Poznania w 19. w. pisać bez uwzględnienia stosunków narodowościowych, a przeciwnie właśnie walka narodowościowa była zasadniczem podłożem życia miejskiego, ona tworzyła i charakteryzowała historję. Miasto Poznań nie było w pierwszej połowie 19. wieku tem w polityce polskiej, czem stało się w drugiej jego połowie. Poprzednio niektóre ośrodki prowincjonalne odgrywały wcale znaczną rolę, a i wieś w całokształcie swym silniej dzierżyła ster nawy narodowej. W drugiej połowie wieku 19. skoncentrowała się w Poznaniu akcja kierownicza polska, Poznań stał się ośrodkiem politycznym o wyjątkowem wewnątrz państwa pruskiego znaczeniu. I jeszcze do r. 1870 mniejwięcej utrzymał się jako posterunek samodzielny Toruń, później Poznań był ogniskiem na całej linji przewodzącem w pracy publicznej polskiej. Ten charakter dodał Poznaniowi wiele znaczenia i on też w wielkiej mierze wpływał na rozwój spraw w mieście. Preponderancja ta wyrobiła się w trakcie walki narodowościowej równolegle z procesem wytwarzania się mieszczaństwa polskiego. Odgraniczenie narodowościowe rozpoczęło się w życiu organizacyjnem około r. 1850, a dokonało się całkowicie po r. 1870. Od r. 1880 mniejwięcej znać wyraźne skutki tendencyj polskich w odniesieniu do miasta. Wszystkie te względy nakazują nam patrzeć na historję Poznania z punktu widzenia odłamów narodowościowych.
W szóstem dziesięcioleciu 19. wieku doszła Wielkopolska do ważnego zjawiska w dziedzinie zaludnienia. Może przez wszystkie wieki historyczne, a w każdym razie od niepamiętnych czasów panował w Wielkopolsce brak ludzi. Z tej to przyczyny prawie bezustannie wchłaniała ziemia ta żywioł napływowy, kolonizacyjny, tak w średniowieczu jak po wojnach szwedzkich. Brak rąk do pracy nie ustał po rozbiorach, i otwarte były bramy miast dla wszelkiego rodzaju przybyszów. W miastach było to koniecznością, ponieważ normalnego zwiększenia ludności przez napływ ze wsi własnego terytorjum zasięgowego otrzymać nie mogły. Projekty ulepszenia gospodarstwa rolnego rozbijały się w pierwszej połowie 19. wieku o brak rąk do pracy. I oto właśnie teraz brak ten ustał, nastąpiło nasycenie populacyjne, a niebawem rozpocznie się brak warsztatów pracy, i w ostatniem ćwierćwieczu tegoż stulecia ruszy się olbrzymia emigracja zamorska i zarobkowa. Dopiero w tych warunkach, gdy wieś polska musiała szukać umieszczenia nadwyżki ludnościowej w miastach, rozpoczął się napór na miasta i widoczne wzmocnienie polskiego stanu średniego, a zarazem utraciły miasta wielkopolskie charakter miejsc otwartych dla kolonizacji z poza terytorjum ciążenia. Odtąd też, mimo że zachód niemiecki silniej niż kiedykolwiek przeludniony szukał terenów ekspansji, sam musiał wejść na drogę emigracji zamorskiej, a do Wielkopolski poza elementem urzędniczym trudny miał już dostęp. Stąd rzecz widoczna, że gdy w pierwszej połowie stulecia stan rzemieślniczy i kupiecki polski wymiera na ogół bez następców, Niemcy zasilani przypływem z zewnątrz coraz liczniejsze tworzą zastępy, to w drugiej połowie wieku synowie włościańscy chwytają się rzemiosła w miastach i etapami zdobywają coraz mocniejszą pozycję w zawodach miejskich, a następnie rozszerza się napór żywiołu polskiego na handel. Gdy Karol Marcinkowski stawiał postulat formowania stanu średniego, nie zaginęła jeszcze pamięć o silniejszem rzemiośle polskiem niż ono było po powstaniu listopadowem, nigdy bowiem tak słabem nie było. Idea jego stawała się później rzeczywistością, bo taki rozwój stosunków był koniecznością, a łatwa emigracja zamorska umniejszyła tylko siłę naporu.
W drugą połowę 19 wieku przechodziło społeczeństwo polskie z znacznem obciążeniem politycznem. Myśl romantyczna przyświecała mu do owych czasów. Formą naczelną pracy dla narodu była konspiracja i pogotowie rewolucyjne. Co dopiero minęła „wiosna ludów”, rok 1848, moment wyładowania czynnego tej umysłowości, której naród w niewoli szczególnie wiernie hołdował. Całość działań gromadzkich stała pod znakiem tych wskazówek duchowych; jak kiedyś idea Boża przenikała historję ludzkości, tak wówczas idea narodowa w zrozumieniu sprawiedliwości, swobody i wielu górnych pojęć etycznych. Troska gospodarcza była słaba, szukanie dróg zależne do właściwego celu: odzyskania niepodległości. I oto jak po wiośnie ludów nastąpiła reakcja osłabiająca jej zdobycze w państwach, tak w społeczeństwie polskiem zmieniło się nastawienie programowe. „Liga Polska” stawiła pierwszy program pracy organicznej: żądała podniesienia kulturalnego i gospodarczego, podjęła n. p. bojkot gospodarczy żydów, wskazywała na metody obronne przez organizacje, a więc w zaczątkach to, co później żywioł polski urzeczywistnił. Ale był to wówczas tylko program, prosta odruchowa reakcja, kategorje działania obracały się w dawnym systemie. Dopiero, gdy w 7. dziesięcioleciu myśli te same, bliżej określone, padły na grunt podatny, zaczęła się systematyczna akcja organizacji tak w dziedzinie gospodarczej jak kulturalnej, wyniki zaś widoczne były nie rychlej jak w ostatniem ćwierćwieczu stulecia.
Żywioł niemiecki był w olbrzymiej przewadze świeży na terenie Poznania, choćby uwzględnić napływ już przy końcu pierwszej Rzeczypospolitej. Byli to w wielkiej ilości urzędnicy, którzy po wszystkie czasy uważali pracę w Wielkiem Księstwie Poznańskiem jako przejściową konieczność. Ale obok nich osiedliło się w Poznaniu dużo rzemieślników niemieckich i kupców, którzy w pierwszej połowie 19. wieku zamierzali tutaj pozostać na stałe. To też w r. 1848 pewna ich część zdążała do uśmierzenia przeciwności narodowościowych, inna zaś wespół z przewagą urzędniczą działała przeciw aspiracjom polskim; pierwszy odłam zabezpieczał sobie przyszłość na miejscu, a i w drugiej grupie nie brakowało ludzi, którzy czuli się silnymi na gruncie Wielkopolski. Tendencja stałości mogła wyrobić się w okolicznościach korzystnych: teren zarobkowania zdawał się zapewniony. Później jednak, gdy konkurencja tubylcza z rokiem każdym wzrastała, i gdy na zachodzie Niemiec otworzyły się horoskopy znacznie lepsze, zaczął się słabszy element gospodarczy niemiecki powoli usuwać, i to głównie z rzemiosła, szczególnie zaś malał dopływ w miarę wymierania starszych. Nie uwydatniło się to jeszcze w dziedzinie handlu, choć i tam później nastąpiło lekkie podważenie. Szeregi Niemców zwiększyli Żydzi. Weszli oni w drugą połowę 19. wieku z świeżemi siłami pełnych praw obywatelskich. Ale też równocześnie zaczęli opuszczać miasto swego ghetta. Zamożny żyd przenosił się do wielkich miast niemieckich. W tej drodze poniosło miasto wielkie straty materjalne, gdyż zawsze miało ludzi na dorobku a ludzi bogatych traciło z roku na rok. Politycznie dostosowali się żydzi do Niemców. W odniesieniu do całej tej grupy wystąpiła z atakiem gospodarczym Liga Polska i przegrała sprawę na całej linji. Gdy później żywioł polski systematycznie a zcicha, budował swe placówki gospodarcze, wzmocnienie jego uszło uwagi strony przeciwnej, która wystąpiła z głośną kontrakcją dopiero wówczas, gdy siła polska była już stosunkowo wielka i podważyć się łatwo nie dała.
Historję miasta Poznania w latach 1853 — 1918 podzielić należy na następujące krótkie okresy 1853 — 1870, 1870 — 90, 1890 — 1918. Okres 1853 — 1870 nie był szczęśliwym. Cholera w r. 1852 porwała 4% ludności, w r. 1855 wybuchła ponownie, w r. 1866 zabrała 2,3% mieszkańców, a na koniec wojny francusko-niemieckiej znowu grasowała w mieście. Wielka powódź z r. 1850 nie wyszła jeszcze z świeżej pamięci a już w r. 1855 ponownie nawiedziła powódź miasto. Powstanie w r. 1863 wyniosło na pierwszy plan te czynniki i idee, któremi żyli patrjoci polscy do niedawna wyłącznie. Wielki proces polityczny przeciw Działyńskiemu, jego komitetowi narodowemu w Poznaniu i zamieszanym w spisek organizatorom i przywódcom powstania zwrócił znowu uwagę ogólną na polityczny charakter Poznania. Wojny 1864, 1866 i 1870/71 utrzymywały umysły w niepewności i powodowały na terenie lokalnym nieprzewidywane ciężary. Wielki ruch umysłowy poprzedniego dziesiątka lat ustał, wysunęła się orjentacja parlamentarna. Wielka część ciężaru pracy politycznej przeszła na posłów sejmowych. W mieście i Księstwie zawrzało z powodu wykrycia prowokacji dyrektora policji Baerensprunga. Po stronie polskiej znać pewne odruchy nowoczesne. Staje pierwszy w Polsce pomnik Mickiewicza, w r. 1857 powstaje Towarzystwo Przyjaciół Nauk, w r. 1860 zreorganizowano towarzystwo przemysłowe, w r. 1861 Centralne Towarzystwo Rolnicze, w tymże roku ufundowano Towarzystwo pożyczkowe (późniejszy Bank Przemysłowców), pierwszą polską spółdzielnię kredytową. Powstaje bank rolniczo-przemysłowy Tellus, który po r. 1871 runie z powodu złej gospodarki. W r. 1870 staje Bank Kwilecki-Potocki i Sp., przygotowuje się fundację banku ubezpieczeń Vesta. W 7. dziesięcioleciu ustala się program pracy organicznej i oto jego pierwsze próby realizacji.
Zarząd miasta pozostał do r. 1870 w rękach nadburmistrza Naumanna, dalekiego od uprzedzeń narodowościowych. Ostatni polscy członkowie magistratu wymierają, utrzymuje się już tylko jeden niepłatny radca miejski jako reprezentant obywatelstwa polskiego. Około r. 1860 zeszli z posterunków swych współpracownicy Naumanna, Guderian, Au i Thayler, wstępują ludzie nowi, Kohleis, Dr. Samter, później Jarosław Herse. Rozrost ludnościowy miasta jest mierny, rozbudowa słaba, położenie gospodarcze ciężkie. Był to czas, kiedy na zachodzie Niemiec budował się silny przemysł, Poznań utraciwszy w pierwszej połowie 19 wieku razem z Wielkopolską ostatki szerszego przemysłu pracującego na eksport, w okresie następnym stanął bezczynny i utracił możność konkurowania z ośrodkami zachodniemi. Walka celna długi czas z Rosją prowadzona zaostrzyła się szczególnie w 7. dziesięcioleciu i wytrąciła Poznaniowi z ręki handel ze wschodem. W porównaniu z 5. dziesięcioleciem zubożał Poznań. Rzemiosło było niezamożne, w części przestarzałe i tylko na lokalne obliczone potrzeby. Pewne ożywienie powodowała dalsza budowa fortecy zamykającej wcześnie miastu możność rozwoju budowlanego. Dawny majątek w postaci szeregu wsi straciło miasto przy separacji zatrzymując jedynie łąki dębińskie, gdy reszta jako oddana w dziedziczną dzierżawę przeszła całkowicie na własność włościan; całe odszkodowanie wynosiło w listach rentowych 100.000 talarów i utworzyło t. zw. fundusz reluicyjny, z którego miasto niekiedy czerpało na inwestycje. Ogólny obraz pracy miejskiej wybitnie mdły, postęp słabszy niż w innych miastach równej wielkości.
Układ zawodowy ludności miasta Poznania odzwierciedlał słabość elementu gospodarczego. W r. 1867 liczono ludności przynależnej do przemysłu 15.136 (28,2%), do handlu i komunikacji 8.673 (16,15%), razem 44%. Martwota przemysłowa szczególnie uderzająca. Rozwój gospodarczy zależny jest w dużej mierze od warunków komunikacyjnych. Korzystną dla Poznania była sieć dróg szosowych, budowanych wytrwale już w poprzednich dziesiątkach lat i nadal kontynuowanych. Mijał jednak czas znaczenia komunikacyj drogowych, rozpoczynała się era kolei żelaznych. Pierwszą kolej posiadł Poznań dość rychło, w r. 1848 bowiem otwarta została linja Poznań — Starogard, skąd prowadziła już wcześniej kolej do Szczecina. Drogą tą jechało się do Berlina. Tuż potem (1851 — 52) wykończona została linja Berlin — Krzyż — Królewiec, skierowująca wielki ruch komunikacyjny zdala od Poznania, z wielką dla miasta krzywdą. W r. 1856 zaczęła kursować linja Poznań — Wrocław. Dopiero przy końcu okresu zbudowana została kolej do Berlina, a następnie do Torunia oraz do Kluczborka. Pierwsze koleje powstały bez współudziału Poznania funduszami konsorcjów szczecińskiego i wrocławskiego. Kolej kluczborską subwencjonowało miasto. Było ono gotowe do poważnych ofiar na rzecz kolei Poznań — Słupca — Warszawa, jednakże kolei tej Poznań nie otrzymał z przyczyn politycznych po stronie pruskiej i rosyjskiej. Przez długie dziesiątki lat walczył o nią zarząd miasta i starała się ufundowana w r. 1851 izba handlowa, napróżno, ostatecznie w roku 1887 zbudowało państwo kolej o znaczeniu drugorzędnem do Strzałkowa, a Poznań pozostał poza linją wielkich obrotów, nie otrzymał tej kolei, która decydowała o jego przyszłości handlowej. Wielkie ognisko handlowe mogło wytworzyć się w Poznaniu jedynie w razie udogodnienia komunikacji gospodarczej z Królestwem. Tak pozostało miasto bez odpowiedniego terytorjum zasięgowego. Jak poprzednio już Wielkopolska straciła poważny swój przemysł włókienniczy z powodu kordonu granicznego na rzecz Królestwa Polskiego, tak teraz nie uzyskała warunków rozwoju handlowego. Stosunki komunikacyjne stanowiły tylko jedno ogniwo w tem podcięciu przyszłości gospodarczej Poznania, reszty dokonała polityka celna i gospodarcza wewnętrzna Prus. Droga wodna nie była jeszcze przygotowana, regulacja bowiem Warty posuwała się powoli. Nie jest jednostronnem twierdzenie, że Wielkopolska systematycznie była zaniedbywana po względem rozbudowy komunikacyjnej, co aż nadto często stwierdzała izba handlowa, na którą Polacy podobnie jak na zarząd miasta wpływu nie wywierali. I oto w tym właśnie czasie podkopany został całkowicie stosunek sił zewnętrznie wspierających konkurencję gospodarczą między prowincjami niemieckiemi a W. Ks. Poznańskiem, i później różnica ta się pogłębiała. Postęp techniki przynosił pewne nowości, jak np. telegrafy, które wpłynęły na przyspieszenie tempa komunikacyjnego, ale podwalina dobrobytu miasta, jaką stanowi sieć kolejowa, była dla miasta Poznania niekorzystna, tembardziej, że na terenie Księstwa wytworzono szczególnie szczęśliwe warunki komunikacyjne Bydgoszczy, którą coraz więcej poczęto uważać za przeciwważnik Poznania.
Poprawiły się stosunki bankowe. W r. 1852 Bank Pruski założył oddział w Poznaniu, a w r. 1857 otwarty został akcyjny Bank Prowincjonalny. Ponieważ w danych warunkach trudno było utrzymywać handel oparty na pośrednictwie między Królestwem Polskiem a zachodem Europy, wyzyskano to, co w handlu wewnętrznym eksploatować było można. Podniosło się w widocznym stopniu rolnictwo, tak co do produkcji ziemiopłodów jak co do chowu zwierząt gospodarskich, a wzmagała się również praca przemysłu przetwórczego. Słynny był chów owiec, wielką była produkcja okowity, uprawa buraków cukrowych wprowadzała się szybko, choć na razie cukrownie były jeszcze małych rozmiarów. Co wieś wielkopolska produkowała, to umiał handel poznański opanować bardzo mocno, i to w szerokim zakroju. W pierwszym rzędzie kwitł handel wełną. Jarmarki na wełnę istniejące od r. 1837 w Poznaniu, w tym właśnie okresie uzyskały największe znaczenie i to międzynarodowe. Z handlu wełną utrzymywał się szereg wielkich hurtowników-eksporterów. Handel okowitą skupiał się na około poznańskiej giełdy okowicianej (od 1867), a poprzednio już w rękach handlarzy poznańskich. Rynek okowiciany poznański miał decydujące w Niemczech znaczenie. Handel zbożem był nieco więcej decentralizowany, ale i w tym zajęli miejsca dominujące kupcy poznańscy, którzy utrzymywali nieoficjalną giełdę zbożową, eliminując pośrednictwo Berlina i Szczecina. Poza teren WKs. Poznańskiego rozszerzało wpływy swe młynarstwo poznańskie, bardzo znaczne i żyjące częściowo z przemiału zboża importowanego z Królestwa Polskiego i następnie eksportowanego (do Węgier i i.). Najmocniej utrzymywał teren Królestwa poznański hurtownik drzewny, który dużą część tamtejszego handlu drzewem trzymał w swem ręku. W ogólności więc handel hurtowy w tych artykułach, które w WKs. Poznańskiem produkowano na eksport, a prócz tego w drzewie był wcale znaczny. Handel ten był w przewadze w rękach Żydów, co o tyle dla miasta było niekorzystne, że właśnie element żydowski skoro zbogacił się w handlu poznańskim emigrował do Berlina, a generacje rodzin zamożnych należały do rzadkich wyjątków. Podobnie było w mniejszym zakresie na prowincji, tak np. na nowotomyskim chmielu urosły fortuny szeregu kupców żydowskich, którzy kolejno przenosili się potem do miast niemieckich. Objawu tego nie można stwierdzić w tej mierze u Niemców, którzy znalazłszy źródło dobrobytu dłużej się przy niem trzymali. Ruch odpływowy żydów był jednak zrozumiały na tle tem, że handel hurtowy poznański nie miał zabezpieczonej trwałości, co się w późniejszym czasie wykazało.
Handel żył więc w warunkach stosunkowo korzystnych. Przemysł natomiast był niemal bez znaczenia. Rzemiosło dostosowane było tylko do potrzeb lokalnych i tylko częściowo korzystało z dobrego ruchu handlowego, aby pracować ponad bieżące zapotrzebowanie miejscowe. Ilościowo wzmacniało się powoli, jakościowo było niepozorne. Tymczasem coraz mocniej wdzierał się do miasta towar przemysłowy z zachodu Niemiec, zaczęło się importowanie przetworów i wyrobów przemysłowych wszelkiego rodzaju z fabryk niemieckich, co niebawem wywołało daleko posuniętą zależność gospodarczą od prowincyj niemieckich. Kilka przedsiębiorstw przemysłowo-rolnych fundowanych w tym czasie nie wpłynęło na całokształt sytuacji gospodarczej miasta Poznania. Wielkie rzemiosła eksportowe upadły ostatecznie, ani włókiennictwo ani przemysł skórzany nie zdołały przetrwać próby pierwszej połowy 19 wieku, a były to owe dziedziny, które mogły były stanowić podstawę nowoczesnego przemysłu w Poznaniu i Wielkopolsce. Przemysł zasiedziały upadł, w innych zaś działach rzemiosła nie było podstawy do wytworzenia przemysłu fabrycznego. Zespół rzemieślniczy był wogóle niezamożny, a to głównie dlatego, że element napływowy, który wśród nich przeważał, przyszedł był do miasta bez kapitału dla szukania szczęścia. Jest to wogóle zjawisko niedostatecznie podkreślone: każdy okres imigracji z daleka jest okresem biednym, imigracja zarobkowa bowiem mnoży element niezamożny. Tak i Poznań był zamożnym w tych czasach, kiedy imigracji wielkiej nie posiadał, a gospodarczo słabszy w tych okresach, kiedy napływała ludność z daleka. Bogactwo 16 wieku łączyło się z wybitną stałością ludności miejscowej. Z właściwego terenu zasięgowego otrzymuje miasto sukurs nietylko pracy ale również kapitału, z krajów i prowincyj odległych spływa zaś żywioł szukający tylko chleba. Ponieważ zaś rzemiosło pierwszej połowy 19 wieku w przewadze składało się z takiej ludności napływowej, nie było ani kapitału ani aspiracyj do ufundowania wielkich placówek przemysłowych. Mściły się na Poznaniu rzeczy dwie: niekorzystna polityka prusko-rosyjska (która zniszczyła włókiennictwo) i charakter quasi kolonizacyjny miasta w pierwszej połowie 19 wieku. Brak zainteresowań gospodarczych u ludności polskiej oraz ogólnie słaba ruchliwość przemysłowa wszystkich odłamów ludności poznańskiej były już tylko przyczynami pochodnemi stanu wytworzonego. U ludności polskiej zaczął się w tym właśnie czasie pewien napór ku zawodom rzemieślniczym wynikły z powolnego przeludniania się osiedli wiejskich. Kapitał niemiecki nie przenikał do Poznania na cele fundacji placówek przemysłowych, bo potrzebny był na zachodzie.
Gmina miejska znajdowała się w stosunkach ciężkich. Cała gospodarka miejska zdradzała brak wyższych ambicyj. Niszczono stare historyczne zabytki jeden po drugim, brama Wroniecka, o którą walczył dawniej Edward Raczyński, zginęła tak samo jak wiele starożytnych gmachów kościelnych itp. Miasto porało się ledwie z zadaniami bieżącemi, i to skromnemi. Dochody gminy płynęły z podatku dochodowego miejskiego i dodatku do państwowego podatku od rzezi i przemiału, w drobnych sumach ponadto z opłaty imigracyjnej, opłaty od założenia gospodarstwa domowego, z podatku od dziczyzny, z myta mostowego i z niewielkich dzierżaw. Ważniejsze wydatki pokrywano niekiedy z funduszu reluicyjnego stworzonego z odszkodowań uwłaszczeniowych. Cały wysiłek gminy obejmował w zasadzie: utrzymanie aparatu administracyjnego, opiekę nad ubogimi i szkolnictwo, działy te absorbowały około 2/3 budżetu. Ciężary szkolne wzrastały. Miasto utrzymywało szkoły powszechne, ufundowało dwie szkoły wydziałowe. Wielkim czynem było założenie szkoły realnej, późniejszego gimnazjum im. Bergera (1853). Szkołę tę utrzymywało miasto. Na brukowanie i utrzymanie ulic nie starczyło już dużo funduszów, to też zaniedbanie było wielkie, oświetlenie miasta było bardzo skromne. Inne działy pracy komunalnej nie doznawały większej opieki. Pierwsze ogródki publiczne w mieście założyło towarzystwo upiększenia miasta. O pewnem zainteresowaniu gospodarczem świadczy zbudowanie gazowni miejskiej, czynnej od r. 1856, wykonane z pożyczki, dalej założenie wodociągów, a wreszcie budowa szpitala. Gazownia przejęła oświetlenie miasta, pierwsze to przedsiębiorstwo fabryczne miasta Poznania w nowszych czasach prosperowało dobrze. Wodociągi pobudowano również z pożyczki; w przeciwieństwie do słynnych wodociągów Edwarda Raczyńskiego zaopatrujących część miasta w wodę źródlaną, nowe wodociągi sprowadzały wodę z Warty, co nie wpłynęło na polepszenie zawsze niekorzystnych stosunków sanitarnych. Starszy szpital był budowlą małą. W r. 1853 założono tabor miejski dla czyszczenia ulic w zarządzie miasta. W całym okresie 1853-1870 nie powstała ani jedna piękna budowla w Poznaniu, budownictwo publiczne było minimalne, budownictwo prywatne niewielkie, a równocześnie bez aspiracyj artystycznych. W ciasnych uliczkach stawały kamienice bez smaku budowane, powstawało — zresztą już od początków 19. wieku — miasto bez krasy, ginęła dawna sylwetka miejska.
W r. 1870 ustąpił ze stanowiska nadburmistrz Naumann, człowiek światły i sprawiedliwy, reprezentujący oba obozy ludności chrześcijańskiej, który w r. 1848 stanął śmiało w szeregu osobistości zdążających do zgody z Polakami, który popierał polskie tendencje kulturalne, który cieszył się poważaniem powszechnem. Stał na czele miasta tak długo, że wypełniał nieomal cały okres między powstaniem listopadowem a wojną francusko-niemiecką. Nie było wówczas rządców miasta, którzyby troskę gospodarczą uważali za naczelne swe zadanie. Naumann był administratorem miasta, urzędnikiem, bo takich tylko wychować mogły czasy biurokracji komunalnej (samorządu miejskiego w początkach 19. wieku w W. Ks. Poznańskiem nie było). Życie szło obok administracji. Po nim objął ster losów miasta dotychczasowy drugi burmistrz Kohleis, który był nadburmistrzem od r. 1870-1883. Zastępcą jego był Jarosław Herse. W r. 1883, po śmierci Kohleisa, wybrała rada miejska dwukrotnie Hersego, który równocześnie były przywódcą partji postępowej, na nadburmistrza; władza nadzorcza nie zatwierdziła wyborów tych ani nawet ponownego wyboru drugiego burmistrza, i nasłała komisarza Müllera, którego rada wybrała potem nadburmistrzem (1886); urzędował on do r. 1890, poczem powrócił do służby państwowej. Ludzie ci wypełniali okres 1870-1890. Z ustąpieniem Naumanna skończyła się stara era polityki polskiej rządu pruskiego. Wojna francusko-niemiecka dała podstawy wielkiej potęgi nowo utworzonej Rzeszy Niemieckiej. Tuż po niej rozpoczęła się era zdecydowanej polityki przeciwpolskiej. Na terenie miasta Poznania był Kohleis wiernym reprezentantem tych idei, które wcielał na szerokiej arenie politycznej Bismarck. Po okupacji Wielkopolski w r. 1815 był to pierwszy nadburmistrz miasta Poznania, który walczył zdecydowanie przeciw aspiracjom politycznym ludności polskiej, pierwszy, który podjął z urzędu bój rozgrywający się poprzednio w słabszej mierze w życiu społecznem. Jarosław Herse był ostatnim dyrygentem magistratu bez tendencyj przeciwpolskich, ostatnim za czasów niemieckich burmistrzem mówiącym językiem polskim. Były lantrat, konserwatysta Müller, który z komisarza rządowego stał się nadburmistrzem, był osobistością przejściową, przypadkową niejako, ale idącą ściśle po linji politycznej, wynikającej z stosunku obozu konserwatystów pruskich do kwestji polskiej. Kohleis był z strony niemieckiej niejako sprawdzianem nowego kursu narodowościowego, jeżeli kurs ten uwidocznił się tylko w niektórych dziedzinach, znać w tem współdziałanie Hersego. Równocześnie dokonywały się po stronie polskiej przemiany szybkie i zdecydowane. Okres 1870—90 stanowi zewnętrznie zakończenie epoki 1793—1870, a zarazem początek nowej ery miasta Poznania następującej po r. 1890.
Na linji stosunków polsko-niemieckich zawrzała wielka wojna. Ze strony niemieckiej szedł na czele rząd poparty przez sejm pruski. Zaczęło się od walki kulturalnej, która na obszarze polskim szczególnie ostre przybrała formy. Zniesiono klasztory i wówczas to reszta zakonników opuściła Poznań (oprócz Sióstr Miłosierdzia). Arcybiskup Ledóchowski poszedł do więzienia, a szereg duchownych dzielił jego losy. Następstwem walki kulturalnej było wzmocnienie ruchu katolickiego, zespolenie spraw narodowych i kościelnych. Odezwały się na tem tle pewne rozdźwięki wśród ludności polskiej, tak się bowiem składało, że polskiemi członkami magistratu byli protestanci (Chlebowski, Osowicki) a i w radzie wybitną odgrywali rolę; osoba Dr. Jarnatowskiego stała się przedmiotem ataku odłamu klerykalnego. Na drugim planie wystąpiła walka rządu przeciw szlachcie i polskiej własności rolnej, ugruntowana założeniem komisji kolonizacyjnej w r. 1886. Wysiedlenie obcokrajowców z etnograficznie polskiego terytorjum było epizodem osobnego rodzaju. Ciężki napór szedł na szkołę, przyjęto obecnie jako ważny czynnik germanizacyjny. W polityce gospodarczej decydowały interesy agrarne, dla nich wyszła taryfa celna z r. 1778 protegująca produkcję rolną. Przy całem tem nastawieniu pozostały na uboczu sprawy miejskie tak w ogólności jak również w polityce przeciwpolskiej. Ochrona rolnictwa nie obroniła wsi od przesilenia swojego rodzaju: w okresie tym rozwinęła się olbrzymia emigracja do Ameryki, w której Polacy wielkopolscy szczególnie wielki mieli udział, nie było dla ludności tej dostatecznego ujścia do zaniedbanych miast, lwia część nadwyżki ludnościowej poszła za ocean. Zdecydowana walka narodowościowa oddzieliła całkowicie w Poznaniu obozy polski i niemiecki. Niemcy skonsolidowali się w jedną całość, Polacy weszli byli na drogę tę nieco rychlej. Poznań stał się ogniskiem politycznem o wysokiem znaczeniu. Ciężar pracy politycznej spoczywał jeszcze na kołach parlamentarnych, praca ta jednak była bezowocna. Z miasta Poznania wybierano do parlamentu niemieckiego Polaków, do sejmu pruskiego Niemców. Zresztą obóz polski budował swój system samostarczalności kulturalnej i gospodarczej. Powstają centralne zrzeszenia: Związek Spółek Polskich, Towarzystwo Oświaty Ludowej później Czytelni Ludowych, stwarza się sieć organizacyj kredytowych, oświatowych, społecznych, towarzyskich, a we wszystkich program narodowy jest jednolity. Zakładają się większe instytucje finansowe: Bank Włościański, Vesta, Bank Związku Spółek Zarobkowych, Bank Ziemski, realizuje się program pozytywistyczny. Szereg pism broni sprawy polskiej, w Poznaniu organizuje się też wykłady publiczne, w r. 1875 staje teatr polski, tworzą się zaczątki — drobne — większych instytucyj przemysłowych. Ale równocześnie załamuje się siła wsi, co wpływa na osłabienie rozmachu twórczego. W każdym razie w okresie 1870—90 stworzono ten system gospodarczo-kulturalny, jakim społeczeństwo polskie stało do końca niewoli, rozbudowując go później nie zasadniczo lecz ilościowo i terytorjalnie. Strona niemiecka nie stworzyła akcji analogicznej. Gdyby był żywioł niemiecki objawił podobnie żywą działalność, byłby Poznań w okresie tym może dogonił wielką część strat gospodarczych poprzednio poniesionych. Walka kulturalna zajęła go, ale równocześnie ujawnił się u niego brak możności ufundowania życia gospodarczego bez oparcia o żywioł polski i skoncentrowanie sił na linji pracy urzędowej. Żydzi starali się utrzymać to, co w okresie poprzednim posiadali, ale polityka rządowa nie licząca się z interesami miasta podcięła ich pozycję, to też w coraz większej mierze odpływali na zachód.
Pod względem zaludnienia wzrastał Poznań znacznie spieszniej niż w okresie poprzednim. W r. 1871 było 56.374 mieszkańców, w r. 1875: 60.998, w r. 1880: 65.713, w r. 1885: 68.315, w r. 1890: 69.627. Wzrost 1871 — 1880 stosunkowo bardzo dobry, potem nieco słabszy. W 9. dziesięcioleciu okazały się mury Poznania za ciasne, forteca dławiła miasto, wielka część przyrostu ludności przeszła do wsi podmiejskich, które od owego czasu wzrastały w żwawem tempie. Górczyn i Św. Łazarz liczyły w r. 1871: 1356 mieszkańców, w r. 1885: 2.861, w r. 1895: 7.240, Jeżyce w tychże latach 3.281 — 7.945 — 15.821, Wilda 824 — 2.707 — 6.005. W gminach tych przybyło 1871 — 1885 ogółem 8.052 mieszkańców, a w latach 1885 — 1895: 15.553, razem wzrosły z 5.461 m. w r. 1871 do 29.066 w r. 1895, t. j. o 23.605 dusz. W tymże czasie wzmocnił się Poznań o 16.865 osób. Zliczając całość zyskujemy bardzo pokaźne wzmocnienie zaludnienia. Ludności katolickiej było w Poznaniu w r. 1871: 28.365, w r. 1880: 35.717, w r. 1890: 40.188, przyrost w 19 latach 12.000 dusz; ludności ewangelickiej liczono w r. 1871: 20.621, w r. 1880: 22.751, w r. 1890: 23.102, przyrost o 2.500 osób; Żydów było w r. 1871: 7.325, w r. 1880: 7.063, w r.  1890: 6.126, spadek o 1.200 jednostek. Obraz najzupełniej jasny: zdecydowane absolutne cofanie się żywiołu żydowskiego; przyrost ludności ewangelickiej nie równa się nawet zwykłemu przyrostowi naturalnemu (jednakże ludności tej nie ubywało, gdyż mniejwięcej o takąż liczbę — bez wojska — wzrosła ludność ewangelicka w gminach podmiejskich); ludność katolicka zaś podniosła się bardzo wybitnie, poprawiając udział swój w całości zaludnienia z 50,3% na 57,7%, ludność ewangelicka cofnęła się z 36,6% na 33,2%, ludność żydowska z 13% na 8,8%. (Daty narodowościowe z czasów tych są niepewne; materjały wyznaniowe starczą wszakże dla orjentacji.)
Oto ludność polska ruszyła do miast. Z przeludnionej wsi przeszła do ośrodków miejskich, częściowo jako element robotniczy a w wielkiej mierze do rzemiosła, a także do handlu. Przechyliła się szala wpływów w rzemiosłach: około r. 1880 był w Poznaniu duży szereg zawodów rzemieślniczych o przytłaczającej większości polskiej, a 40 lat przedtem jedyni szewcy wykazywali większość mistrzów polskich. Żywioł polski nietylko powrócił do rzemiosła, nietylko stanął w niem w ramach programu samostarczalności, ale zdobywał także dodatkowe przewagi. Tworzyć począł się handel polski, oczywiście od dołu, to znaczy, że wprowadził się do handlu drobnego. Z innej strony przychodziła polska inteligencja zawodowa, zaczęła powstawać powoli burżuazja polska. W każdym razie powstał w tym czasie stan mieszczański polski, skromny i borykający się z losem na drobnych posterunkach, ale było to zjawisko niezwykle ważne w rozwoju stosunków społecznych wśród Polaków pod zaborem pruskim. Mieszczaństwo to tworzyło się tak spiesznie, że przy końcu okresu występuje jako samodzielna jednostka społeczna i niebawem sięga po wpływy w dziedzinie politycznej. Powstawanie mieszczaństwa polskiego oznaczało równocześnie oparcie rozwoju miasta Poznania na dopływie ludności z naturalnego terenu zasięgowego, koniec epoki o charakterze kolonizacyjnym. Wśród ludności niemieckiej i żydowskiej nie znajdujemy ciekawszych przegrupowań społecznych. Rzemiosło polskie budowało się w Poznaniu w czasie, kiedy Niemcy przygotowywały się do możnego udziału w nowoczesnem gospodarstwie międzynarodowem, tworząc potężny przemysł na zachodzie. Poznań pozostał o całe pokolenie poza rozwojem miast zachodnio-niemieckich, ale też przeobrażenia w mniejszym zakroju w Poznaniu były niemniej żwawe jak przemiany w krajach zachodnich w szerszym zakresie
Rozwój pracy przemysłowej znać w układzie zawodowym ludności. W r. 1882 liczono ludności przynależnej do przemysłu 26.674 (40,5% wobec 28,2% w r. 1867) a przynależnej do handlu i komunikacji 14.591 (22,2%). Ustosunkowanie zawodowe ludności nie uległo potem większym zmianom, to znaczy, że okres, o którym mówimy, stworzył tyle przemysłu i handlu, ile w warunkach miejscowych stworzyć było można.
Zgodnie z rozrostem ludnościowym rozszerzał się teren zabudowań miejskich. Dopiero po r. 1870 zaludniła się górna część miasta, poczynając od obecnej ul. Franciszka Ratajczaka. W znacznej mierze pomocną była wielka spekulacja budowlana wszczęta w erze t. zw. grynderki tuż po wojnie francusko-niemieckiej. Dzięki niej powstały duże kompleksy kamienic naokoło ul. św. Marcina, a chociaż nastąpiły liczne bankructwa, wartości pozostały, i zapoczątkowany gorączkowo ruch budowlany nadal rozwijał się żywiej i podążał z łatwością za przyrostem ludności. Objął on także gminy podmiejskie. Terytorjalnie dopiero w tym okresie zaczął zachód śródmieścia poznańskiego zabierać się do konkurencji ze Starym Rynkiem, na którym do owego czasu główne powstawały fortuny. Fatalnym ciężarem stała się forteca, która tuż po ukończeniu, t. j. na początku 8. dziesięciolecia, okazała się nieodpowiednią pod względem strategicznym, ale utrzymywana była uporczywie przez bezwzględne w stosunku do miasta czynniki wojskowe; od r. 1876 budowano pas zewnętrzny fortyfikacyj. Zarząd miasta był bezsilny, ale też zgoła nie rozumiał potrzeby rozszerzenia granic gminy i bronił się nawet przeciw projektowanym np. przez prezydenta policji Staudyego korekturom granic miejskich wszerz. Poza murami miasta rosły wsie na osiedla miejskie, a nikt nie poczuwał się do obowiązku wcielenia ich do miasta, aby zabezpieczyć racjonalną, właściwą zabudowę wsi przyległych i tem samem rozbudowę miasta skrępowanego wałami fortecznemi, w którem gęstość zaludnienia była ogromna.
Z dróg komunikacyjnych doszły koleje Poznań — Strzałkowo, Poznań — Piła i oddane zostały do użytku linje kluczborska i toruńska. Wielka droga do Warszawy przegrana została definitywnie. Mimo stworzenia kilku linij kolejowych Poznań komunikacyjnie nadal był upośledzony. Długotrwałe starania potrzebne były dla ustanowienia przystanku na Tamie Garbarskiej. Dworzec główny pobudowano tak, jak to ze względu na fortyfikacje było możliwem, — stawiano nadal budowle bez troski o ich artystyczny wygląd, — i przedzielono terytorjum późniejszego miasta torami kolejowemi tak, że do dnia dzisiejszego tworzy szereg oddzielnych kompleksów. Dworzec ten oddano w części do użytku w r. 1879. Od r. 1880 utrzymywała komunikację między miastem a dworcem kolejka konna, zamieniona kilkanaście lat później na elektryczną. Normalny ruch między dworcem a miastem utrudniały ciasne bramy forteczne (berlińska i rycerska oddana do ruchu publicznego dopiero w r. 1882). Miasto nadal nie troszczyło się o stwarzanie komunikacyj.
Handel doznał silnego podniecenia w pierwszych latach po wojnie francuskiej i rozwijał się na szeroką skalę. Rok 1874 zakończył erę grynderki i zmiótł szereg przedsiębiorstw a inne osłabił. Potem handel słabł z roku na rok i tak, że po okresie stagnacji 1886 - 88 pozostał już tylko fragment roli handlowej, jaką Poznań odgrywał około r. 1870. Jest to więc okres upadku wielkiego handlu w Poznaniu. Sposobem naturalnym niejako cofał się handel wełną z powodu niezwyciężonej konkurencji krajów zamorskich; jarmarki na wełnę odbywały się do początku 20. wieku, ale znaczenie ich spadało gwałtownie. Handel drzewny podupadł z powodu dalszej niekorzystnej polityki gospodarczej niemiecko-rosyjskiej i trudności handlowych na terenie rosyjskim. Handel zbożem przeszedł znaczne osłabienie, rozkwit młynarstwa zabiły przepisy celne (dowód tożsamości przy tranzycie, w r. 1882 zbankrutowały 4 wielkie młyny poznańskie). Wszystek handel utrudniały specyficznie dla Poznania niekorzystne taryfy przewozowe. Handel okowitą upadł z chwilą wprowadzenia akcyzy (1887), ostała się produkcja okowity oraz rozbudowała się destylacja wódek. Przemysł cukrowniczy stawiający w Wielkopolsce mocne kroki przeżył w r. 1884 ciężkie przesilenie z powodu wysiedlenia obcokrajowców. Wielki handel poznański był przeważnie w rękach żydowskich, brak uwzględnienia interesów jego w polityce gospodarczej rządu rozbił go, i oto tem spieszniej emigrował element bogaty z miasta. Miasto nie mogło się dorobić, służyło niejako za teren eksploatacyjny dla ludzi ciążących gdzieindziej.
Położenie finansowe miasta było trudne; dochody wzrastały słabo, potrzeby spiesznie. Ustawa z r. 1873 zmieniła system miejskiego podatku dochodowego: dawniej samodzielny, obecnie wyrażany w procentach podatku państwowego. Inwestycje miasta były niewielkie. W r. 1874 zaciągnięto na nie pożyczkę 750.000 talarów. Nieznośne były stosunki sanitarne; miasto okolone cuchnącemi rowami — naturalnemi i fortecznemi — gęste, ścieśnione, przechodziło epidemje tyfusu (1866) i cholery (1871). Dla poprawy tych stosunków rozpoczęto w r. 1888 kanalizować miasto; robota szła powoli; przy pracy tej zasypano Zgniłą Wartę, rów Karmelicki i skanalizowano Bogdankę; nie ruszono wschodu miasta, gdzie dopiero w r. 1888 zniesiono ograniczenia wewnętrznego rejonu fortecznego. Był to najznaczniejszy czyn gminy, chociaż tylko zapoczątkowany w tym okresie. Pozatem stawiono most chwaliszewski i przebudowano teatr (tak, że odrazu widziano, iż przebudowa była całkowicie chybiona; subwencja rządowa udzielona została pod warunkiem, że przedstawienia polskie wolno w teatrze miejskim urządzać tylko za zezwoleniem naczelnego prezydjum, to też w gmachu tym przedstawień polskich nie było). W r. 1879 zniesiono klasztor Teresek i zbudowano (z nadwyżek kasy oszczędności) szpital w najbardziej nieodpowiedniem miejscu. Wszystkie budowle stawiano nadal bez skrupułów artystycznych. Dzięki Hersemu zreorganizowano opiekę społeczną i rozbudowano bibljotekę radziecką. W r. 1877 stworzono zaczątki zawodowej straży pożarnej. Ulepszono system wywozu nieczystości, rozszerzono tabor i wydano kilka ważniejszych statutów: ordynację budowlaną (miasto przejęło w r. 1887 policję budowlaną) itp.; przebudowano gazownię (pożyczka półtora milj. mk. w r. 1885). W całości prace zwykłe, łatające najbardziej palące braki. Żądana przez rejencję budowa rzeźni nie doczekała się załatwienia z braku funduszów. Osobnego rodzaju ciężary znosiło miasto w latach 1888 i 1889, gdy ciężkie powodzie je nawiedziły i wytworzyły tak ciężką nędzę, że dla okazania współczucia przybyła cesarzowa Wiktorja do Poznania. Ogrom powodzi zawiniły fortyfikacje. Z biurokracją wojskową i cywilną staczały czynniki miejskie ciężkie boje, element samorządowy strząsnął z siebie dawną zależność od rządów państwowych, co stanowiło poważny sukces myśli samorządowej.
Gdy tak całokształt spraw miejskich nie zdradzał żadnych wyższych aspiracyj, gdy niewątpliwie praca gospodarcza miejska była nikła i beznadziejnie skromna w porównaniu z innemi miastami zachodniemi, gdy więc całość okresu przedstawia się ujemnie, w jednej rzeczy zarząd miasta podjął się czynu wielkiego. Kohleis i Herse byli ludźmi o zainteresowaniach kulturalnych. Kohleis życie swe strawił na pracy około szkolnictwa. Dążył on do szkoły symultannej we wielkich kompleksach szkolnych i do oddzielenia chłopców i dziewcząt. Szkoła symultanna sprzeciwiała się ustawodawstwu, to też pierwsze zapędy Kohleisa uśmierzyła rejencja. Jednakże w r. 1870 pozwolił rząd — wbrew sprzeciwowi arcybiskupa — założyć próbną szkołę wspólną, płatną, a walka kulturalna usunęła w r. 1873 wszelkie trudności. Kohleis od razu wprowadził szkoły symultanne, złączył 10 szkół w 3 i budował następnie dalsze szkoły. Polityka ta oznaczała ciężkie zaostrzenie walk wyznaniowych, ludność katolicka poruszona była do głębi, szkolnictwo poznańskie stało się sławne wzgl. osławione. Czynniki protestanckie wywalczyły w r. 1882 prawo wykładania religji w szkołach przez duchownych, katolicy nie uzyskali tego przywileju. Ogromne rozgoryczenie ludności towarzyszyło akcji Kohleisa, rozszerzającej walkę kulturalną. Triumf Kohleisa w dziedzinie szkolnej kosztował miasto wielki pieniądz. Budowa i nowa organizacja szkół pochłaniała lwią część funduszów miejskich, aparat nauczycielski był większy i droższy, nawet fundusz reluicyjny i pożyczki szły częściowo na szkoły. Szkołę realną utrzymywało miasto nadal, lecz nie podołało ciężarom — mimo wspaniałomyślnej fundacji Gotthilfa Bergera — i odstąpiło ją w r. 1890 państwu. Dopiero po śmierci Kohleisa poczęto liczyć się z ciężarem utrzymania szkolnictwa. Stanęło więc nowe szkolnictwo (nb. znacznie zniemczone) a odłogiem leżały prawie inne dziedziny pracy miejskiej. Widziano to w mieście już około r. 1890 i ustaliła się opinja, że w latach 1870—1890 stanęły szkoły a resztę pozostawiono... Wittingowi. W każdym razie jednostronność zdecydowana i sprzeczna z całokształtem obowiązków miasta.
Do r. 1890 Poznań w ogólności prosperował słabo, a rządy miejskie nie podążały za innemi. Okres 1793 — 1890 był całem stuleciem stagnacji i martwoty miasta pod względem postępu; Dopiero po r. 1890 nastąpiła zmiana zdecydowana i gwałtowna poprawa stosunków. W okresie 1890 — 1918 Niemcy stanęły jako wielka potęga gospodarcza i polityczna, stały się państwem wielkiego przemysłu i ogromnych wpływów handlowych. Politykę przemysłową zapoczątkował jasno Caprivi. Wewnątrz kraju ucichły walki narodowościowe, żywioł polski w spokoju umacniał swe posterunki, przeszkadzał wprawdzie kryzys agrarny. W r. 1894 ustępuje Caprivi. W tej też chwili pada preponderancja polityczna kół parlamentarnych u Polaków, Józef Kościelski ustępuje, stan mieszczański sięga po wpływy polityczne, a później jest elementem dowodzącym tak w pracy politycznej jak społecznej. Ośrodek stanowi mieszczaństwo poznańskie pod przewodem inteligencji zawodowej. Po Caprivim polityka rządowa podejmuje program przeciwpolski, który odtąd realizowany jest systematycznie i bezwzględnie na wszystkich odcinkach. Wzmacnia się ogromnie kredyty kolonizacyjne, uchyla się polską parcelację rolną, szkoły niemczy się do reszty, krępuje się organizacje polskie, usuwa się język polski z zgromadzeń publicznych, rząd, urzędy i naród niemiecki stają solidarnie przeciw aspiracjom polskim. Żywioł polski broni się wysiłkiem wszystkich warstw i jednostek, solidarnością na wszystkich odcinkach działania. System obronny był zbudowany w okresie poprzednim, obecnie umacnia się szczelnie, zasady pracy pozostają niezmienione. Co żyło w Poznaniu, tkwiło w ośrodku ustawicznej walki narodowościowej, co się w Poznaniu działo, było wynikiem tej walki. I walka ta podniosła miasto. Tak jest.
Sztandarowym mężem walki narodowościowej był nadburmistrz Witting (1891—1902). Dążył on do utrzymania i wzmocnienia żywiołu niemieckiego w Poznaniu, i temu głównemu celowi służył umiejętnie. Człowiek mocny, któremu rada miejska nie stawiała przeszkód, z walki narodowościowej czerpał intuicję twórczą, walkę tę wykorzystał do podniesienia miasta. Widział, że miasto przechodziło coraz silniej w ręce polskie, i zmobilizował obronę niemiecką. Witting opracował ścisły plan polityki przeciwpolskiej w miastach, i plan ten od r. 1897 rząd pruski wprowadził w czyn. Od chwili tej dopiero stawiono zapory dla wzmagania się polszczyzny w miastach, późno coprawda, jeżeli się zważy, że ruch polski ku miastom stanął na mocnych podstawach o 20 lat wcześniej.
Miasto wzrastało w 19. wieku słabo z powodu braku miejsca, rosły raczej wsie podmiejskie, ale w miarę rozszerzania granic przybierało spiesznie na siłach. W r. 1890 było mieszkańców 69.627, w r. 1895 : 73.239, w r. 1900: 117.033, w r. 1905 : 136.808, w r. 1910: 156.696. Rozwój bardzo dobry. Katolicy wzrośli z 40.188 w r. 1890 na 100.476 w r. 1910 (przyrost 60.300), ewangelicy: 23.102 na 49.906 (przyrost 26.800), żydzi spadli z 6.126 na 5.611 (o 500). Katolicy stanowili w r. 1890 — 57,7% ludności, w r. 1910 zaś 64,1%, ewangelicy 33,2 wzgl. 31,9%, żydzi 8,8 wzgl 3,6%. Według narodowości podawały statystyki niemieckie w r. 1890: 35.343, w r. 1910: 89.428 Polaków (przyrost 54.100), co oznaczało 50,76 wzgl. 57,07% całej ludności, Niemców w r. 1890: 34.180 a w r. 1910: 65.467 (przyrost 31.300), t. j na początku okresu 49,09% po 20 latach zaś 41,78%, resztę stanowili dwujęzyczni i inne narodowości. A zatem napór polski nie ustawał i nietylko absolutny ale i relatywny przyrost Polaków przekraczał wszystkie inne liczby. Coprawda i dopływ Niemców był wielki, a to dzięki placówkom stworzonym w owym czasie dla podtrzymywania żywiołu niemieckiego i dzięki wielkiej ilości urzędników, Poznań był bowiem najbardziej urzędniczem miastem w państwie pruskiem. Traciły znaczenie inne miasta prowincjonalne, Poznań, przyjmował główną masę przyrostu i zaopatrywał coraz wyłączniej prowincję handlem własnym. Przy takim rozwoju stosunków obserwujemy w podziale zawodowym ludności brak większego relatywnego wzmocnienia przemysłu. Ludności przynależnej do przemysłu było w roku 1882: 40,5%, w r. 1895: 42,5% w r. 1907: 43,2%. Właściwe wzmocnienie przemysłu (rzemiosła) dokonało się w okresie poprzednim dzięki naporowi Polaków do rzemiosł. Obecnie powstało kilka większych przedsiębiorstw przemysłowych, a jednak udział przemysłu w całokształcie nie uległ zmianie. Ludności przynależnej do handlu i komunikacji było w r. 1882: 22,2%, w r. 1895: 21,6% w r. 1907: 25,6%. Stosunki polsko-niemieckie były po prostu wojenne. Żywioł polski z lekka podnosił wpływy swe także w radzie miejskiej, choć system wyborczy nadal stał na przeszkodzie. Tem mocniej stał za stroną niemiecką zarząd miasta, który zamienił się zresztą na ściśle biurokratyczny, bo w 20. wieku było normą, że żaden z płatnych członków magistratu nie pochodził z W. Ks. Poznańskiego. Był to element niestały, w przejściowej karjerze zawadzający o Poznań, z terenem zgoła nie zżyty. Wśród Niemców nadawała ton w Poznaniu biurokracja, i ona też życiem społecznem dyrygowała czy to przez stowarzyszenia z urzędu zakładane czy w innej formie. Stałości żywiołu niemieckiego nie osiągnięto, żydzi emigrowali nadal.
Przemysł utrzymywał się na poziomie z początku okresu i w danych warunkach nie miał szans rozwojowych. Powstało kilka fabryk polskich i niemieckich opartych o naturalne podłoże gospodarcze Wielkopolski, o rolnictwo (maszyny rolnicze, nawozy sztuczne itp.), zresztą wytworzył się tylko znaczniejszy przemysł konfekcyjny, ale wszystko o znaczeniu prowincjonalnem. Handel drobny wzrósł liczebnie, handel wielki stracił ostatecznie podstawy bytu za wyjątkiem handlu zbożem. Szczególnie ciężkie były lata depresji 1901 i 1902. Poważną rolę odgrywały umieszczone w Poznaniu centrale spółdzielni tak polskich jak niemieckich, rugowały one głównie żydów. Ostatecznie ustaliły się stosunki tak, że Polacy mieli dominujące znaczenie w rzemiośle i handlu drobnym, w handlu wielkim — słabym zresztą — nie zajęli jeszcze mocniejszych pozycyj, w przemyśle fabrycznym posiadali placówki w działach maszynowym, tytoniowym, i parę innych. Przewagę w wielkich przedsiębiorstwach mieli Niemcy z Żydami. Wielki kupiec i przemysłowiec polski nie wychował się jeszcze, wnikanie w tę dziedzinę było powolne.
Co zaniedbał zarząd miasta w ciągu długich dziesiątek lat starał się odrobić Witting. Był człowiekiem młodym, gdy objął ster miasta. Był to umysł orjentujący się w potrzebach gospodarczych, krytyczny wobec wszelkiej biurokracji, z którą ciężkie staczał boje. Do pomocy dobrał sobie całkiem nowych ludzi. Znalazł drogę do władz najwyższych i umiał wykorzystać siły państwa dla miasta. Plan polityki miejskiej przeciwpolskiej połączył z wielkiemi świadczeniami państwa na korzyść Poznania. Pierwszą okolicznością, jaką wykorzystał, była powódź. Ponieważ o wielkie powodzie winiono fortyfikacje, zajął się rząd planem regulacji wód. Plan rządowy przewidywał duże prace oparte na przełożeniu koryta Warty. Witting planu tego nie wykonał, a ograniczył się tylko do zabezpieczenia brzegów, podwyższenia terenów i pewnych budowli z tem związanych oraz uregulowania kanalizacji, uważając, że plan rządowy za bardzo obciążał miasto. Niewykonanie planu rządowego było błędem, i pracę tę podjął dopiero polski zarząd miasta. Witting jednakże przy tej sposobności pozbawił miasto wszystkich wód niezdrowych w mieście, przeprowadził kanalizację miasta lewobrzeżnego (prawy brzeg — zawsze zaniedbywany — uregulowano po nim), podwyższył szereg ulic, poprawił bruki, przebił drogi komunikacyjne i naruszył fortecę, która od r. 1892 po raz pierwszy ustąpiła koniecznościom rozwoju miasta. Dla podniesienia północnej części miasta zbudowano na gruntach nasypowych przeładownię i stworzono port, a dalej zbudowano rzeźnię i targowicę zwierzęcą. Przeładownia okazała się przedsiębiorstwem nierentownem, gdyż niewielki handel hurtowy nie stwarzał dostatecznego ruchu rzecznego. Targowica zwierzęca stanęła przy rzeźni dla zapewnienia zysków; budowa była w założeniu za mała, nie odpowiadająca wzrastającym potrzebom miasta, ale wykonana została dobrze. Równocześnie zbudowano nowy ratusz (niszcząc zabytkową wagę i oszpecając okolicę starego ratusza; w tym też czasie zniekształcono Stary Rynek), ulepszono wodociągi (woda źródlana), później stanęła — za mała — elektrownia. Gdy główne prace wykonano, zażądał Witting od rządu — łącznie z planem miejskiej polityki antypolskiej — stworzenie budowli i placówek kulturalnych dla wzmocnienia pracy niemieckiej; domagał się muzeum, wolnej wszechnicy (pierwotnie politechniki), wielkiej bibljoteki ludowej, subwencyj na wielki teatr niemiecki, pomników, opieki nad szkolnictwem zawodowem i szkół technicznych, a dalej dobrych połączeń kolejowych z Berlinem, Śląskiem i Bałtykiem, sportów i zabaw dla młodzieży itp., a w ogóle umocnienia mieszczaństwa niemieckiego. W następnych latach stanęły wszystkie żądane gmachy: muzeum prowincjonalne, bibjoteka prowincjonalna, akademja, Teatr Wielki, później dodano do programu zamek cesarski, wszystkie nieomal władze stawiły okazałe gmachy urzędowe, szkoły techniczne średnie stanęły również, doszedł instytut higjeniczny, przyszły pomniki (choć te nie stanowiły ozdoby miasta) i t. p. Prawie wszystkie te gmachy stanęły kosztem niemiejskim, a miasto brało subwencje na budowle reprezentacyjne własne. Realizacja planów tych nastąpiła po Wittingu — za jego czasów nie starano się wiele o okazałą architekturę — ale była przez niego zapewniona.
Dla rozwoju miasta miało największe znaczenie uzyskane przez Wittinga zniesienie fortecy (wewnętrznego pasa) po lewym brzegu Warty przyznane w r. 1902 a rozpoczęte już poprzednio, i łącznie z tem rozszerzenie granic miasta, zaniedbane przez poprzedników. W r. 1896 wcielono do miasta Piotrowo i Berdychowo a w r. 1900 rozszerzono miasto z 948 km. kw.[1] na 3303 ha przez inkorporację wielkich gmin podmiejskich Jeżyc, Św. Łazarza z Górczynem i Wildy. Witting nadał miastu rozmach gospodarczy i stworzył podstawy nowoczesnego rozwoju. Mimo umiejętnego wykorzystania rządu na tle polityki przeciwpolskiej zużył Witting duże sumy pieniędzy, które czerpał z pożyczek. Cały jego czyn opierał się na zaciągniętych długach. Dochody miasta zresztą dzięki reformie finansowej Miquela poprawiły się znacznie. Nowy podatek dochodowy był wydatniejszy, wprowadzono podatki rozrywkowe, obrotowe, od spożycia, stary podatek rzeźniany obowiązywał nadal. Dochody te szły na bieżące potrzeby administracyjne, szkolne itp. Obciążenie długami stawało się troską miasta.
Tą samą jednak drogą szedł następca Wittinga, Dr. Wilms, który sprawował urząd nadburmistrza do r. 1918. Za niego to cały płatny zespół magistratu był z poza obszaru W. Ks. Poznańskiego. Wilms realizował plan Wittinga. Za jego rządów rozwijał się Poznań najżwawiej pod względem zabudowy. Od r. 1902 poczynając zaludniały się przedmieścia. Jeżyce, Św. Łazarz i Wilda zabudowały się w ciągu 12 lat tak, że stanowiły zwarty kompleks budynków. Mściły się stare zaniedbania, których nie naprawiono, bo osiedla wiejskie pozostały słabo wygładzone wśród wielkich połaci terenów nowocześnie zaprojektowanych. Miasto stwarzało ulice, instalacje i warunki zewnętrzne dla dzielnic rozrastających się bardzo szybko. Na terenach fortecznych stanęły gmachy reprezentacyjne. Sędziwy ratusz doczekał się odnowienia. Praca lat 1902-1914 była istotnie wielka i wszechstronna. Jedynie szpitalnictwo i działalność kulturalna (poza szkolnictwem) nie zestrajała się z całością.
Względna równorzędność traktowania działów pracy świadczyła o opanowaniu sytuacji. W okolicznościach takich uderzało zaniedbywanie wschodu miasta, wybitnie polskiego, gdzie nawet fortecy nie zniesiono. Odłogiem leżała też regulacja Warty, i powodzie nadal trapiły miasto. Zarząd miasta był wybitnie zaangażowany w politykę przeciwpolską i stracił ostateczny mir u większości mieszkańców. Rada miejska stała się areną ważnej walki politycznej. Ludność polska znienawidziła Dr. Wilmsa tak dalece, że skorzystała później z pierwszej sposobności, aby go obalić. Nowością wniesioną przez ostatniego nadburmistrza niemieckiego była rozległa polityka terenowa. Dochody miasta wzrastały znacznie. Obok podatku dochodowego oparły się finanse miejskie na podatkach budynkowym i gruntowym, stosunkowo bardzo donośnych. Stawki podatkowe wzrastały mocno, bo wszystkie działy pracy miejskiej wymagały coraz znaczniejszych dotacyj. Długi mnożyły się z rokiem każdym i doszły z czasem do ogromnej sumy 80 miljonów marek, która w normalnych warunkach przekraczała stanowczo zdolność płatniczą miasta. Źródła, z którego czerpał środki i... sławę Witting, nadużyto i stawiono miasto w sytuacji ciężkiej, z której później tylko dzięki zmianom politycznym i przejściom gospodarczym otrząsnąć się mogło. W tej drodze rozbudowało się miasto zgodnie z rozmachem ruchu budowlanego, — który nawet bez współudziału miasta przeżywał okres rozkwitu, — i sięgnięto poza teren z r. 1900, bo w r. 1907 wcielono Sołacz. Zaniedbano — ze względów narodowościowych — rozszerzenie granic miasta o kilka wsi przyległych, które znowu zamieniły się na miasteczka.
Poznań stał się miastem zjazdów i kongresów a w r. 1911 zorganizował wielką wystawę wschodnio-niemiecką, przedsięwzięcie znaczne, zmierzające do umocnienia znaczenia miasta.
Cały rozpęd początków 20. wieku stanął po wybuchu wojny. Wojna zahamowała życie miejskie, nadwerężyła finanse miejskie, podważyła przedsiębiorstwa, które pracowały z deficytami, wyrwała ludność z życia gospodarczego, zatrzymała pracę wszelką. Era gospodarki etatystycznej nałożyła na gminę duży szereg robót wojennych, aprowizację, sekwestry, reglamentacje przymusowe. Niszczyły się wartości gospodarcze, marnowały budynki, wyludniało się miasto poborami i chorobami oraz brakiem przyrostu naturalnego i napływu. Walka narodowościowa przycichła pod grozą chwili i przymusem wojennym. Poznań dzielił los wielu miast cierpiących z powodu wojny niedostatek i troski rozliczne. Zarząd miasta pełnił funkcje niezbędne z punktu widzenia wojennego. Podważony w sile swej i dobrobycie przeszedł w dniu 10. listopada 1918 rewolucję społeczną. Rada żołnierzy i robotników zawładnęła miastem. Do rady tej wstąpił szereg Polaków i wymógł usunięcie nadburmistrza Wilmsa. Dnia 11. listopada 1918 rada żołniersko-robotnicza wymusiła ustąpienie Wilmsa i mianowała nadburmistrzem Jarogniewa Drwęskiego. Od czasów Księstwa Warszawskiego był to pierwszy burmistrz narodowości polskiej. Zarząd miasta pracował nadal podobnie jak w czasie wojny, gdyż stosunki przejściowe, demobilizacyjne były niemniej ciężkie dla administracji jak poprzednie.
Dnia 27. grudnia 1918 wybuchło w Poznaniu powstanie wielkopolskie, które zakończyło długi okres panowania niemieckiego i zamknęło tę przeszłość miasta Poznania, która należy do historji.



  1. Przypis własny Wikiźródeł Być może chodzi o morgi kwadratowe, jeśli o kilometry kwadratowe, to jednostka jest zapewne pomyłką