Oj, bieda, głód morzy,
Ziemia nie zrodziła,
Oj, dola się sroży,
Jak nigdy nie była.
I czemuż w tej ziemi
Zboże się nie plemi?
Mówiłem ja z Jonem,
Go to głowa przecie,
On z Napoleonem
Wojował po świecie:
«Powiedzcie mi, Janie,
Go się z nami stanie?»
Jan pokręcił wąsa,
Chwilę się namyśla,
Spojrzał na powiśla
I głową potrząsa.
Nareszcie powiada,
Że jest na to rada.
«Nasza polska ziemia
Póty kłos rozplemia,
Dopokąd uprawa
Zasila ją krwawa.
Oj, macie kąkole,
Co tę ziemię głuszą,
Więcże dalej w pole
Niech się chłopcy ruszą!
Niech pługom sfolgują,
A te radła nasze
Kowale przekują
Na kosy, pałasze,
I dalej na pole,
Wycinać kąkole.
Niech jeno czerwony
Deszcz spadnie w zagony,
Aż łąka zakwita
I złocą się żyta,
Tak samoć to było
Za Austryjaka,
Jakoś nie rodziło,
Bieda na Polaka,
Jakeśwa się wzięli.
Aż się zboża rodzą,
Gryka śniegiem bieli
I pszenice wschodzą
Prawdę mówi rzewną,
Dużo tego ziela,
Trza się zabrać pewno
Do nieprzyjaciela.
Bo cóż by innego,
Jeno wedle tego
Ziemia się nie ruszy,
Bo ją kąkól głuszy.
Ukryłem ja vr lesie,
Żeby nie widzieli,
Strzelbę, co jak strzeli,
Cztery staja niesie.
Urżnę w boru łyka,
Kurpie sobie sprawię,
Do kapelusika
Złote pióro pawie.
Jakby do kościoła,
Pójdę wystrojony,
A tu każden woła:
«To z kurpiowskiej strony».
A jużci z kurpiowskiej,
Zza Pułtuska, z wioski!
Aż się rozśmiał stary,
Mówi, pójdzie ze mną,
A jużci, daremno,
Pójdziewa do pary.
Po wojence, bracie,
Świeci złote pole,
I wesoło w chacie,
I pełno w stodole.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teofil Lenartowicz.