[172]Lato.
W kłosianym wieńcu upalona latem,
Wywija sierpem Cerera szczerbatem,
I kosą wsparta pokrzykuje dumnie,
Widząc, że wszystko w stertach albo gumnie.
Cieszy gospodarz, cieszy się skwapliwy
Żeniec, okryte podcinając niwy,
I snopy znosząc w liczne kopy sporze:
W czas ma nadzieję o gdańskim fryorze.
Teraz czas, Jago, przy skończonym żniwie,
Wyskoczyć w chłodnym cieniu nieleniwie;
Teraz czas, letnie nawiedzając wody,
Składać brud z znojem i szukać ochłody.
Aleć mnie możesz ochłodzić na suszy,
Jeśli cię prośba moja dawna ruszy.
Siądź tylko ze mną na bujnym trawniku,
I uważ sobie, że i w niewolniku,
Kto sobie życzy zysku i posługi,
Zatnie raz jeden, a pogłaszcze drugi.
Ale jeśli mię przyjaźń twa ochłodzi,
Niechaj swą zgubę z oczu twych wywodzi;
Mamli też zginąć gwałtem w ogniu, proszę,
Niechaj swą zgubę z oczu twych ponoszę;
I niech się lato słońcem swym nie chlubi,
Że nad twą wolą sługi twoje gubi;
Tyś jest me lato i dla ciebie cierpnie
Serce, czując twe pełne ognia sierpnie;
Oczy są słońca, przyczyna mej skargi,
Czerwiec jagody, lipiec mają wargi.