<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Tuwim
Tytuł Legenda aurea
Pochodzenie Pro Arte  R. 5, z. 3
Redaktor Edward Boyé
Wydawca Edward Boyé
Data wyd. marzec 1919
Druk Tłocznia L.Bogusławskiego
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tomik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

10.

„Złota Legenda“. A jak to było?
Wyjechałaś ­— i zaczęła mi pierzchliwą wizją majaczeć nieprawdopodobna Twoja uroda: pierwszem wzniesieniem oczu po pierwszym pocałunku na roztańczonej wiatrem ulicy; potem — jakimś kołysem, który był Tobą; scherzem, które było Tobą; mną — który byłem Tobą.
Oczy miałem smutne. Usta uśmiechnięte sennym uśmiechem trzepocącego w głowie snu-motyla. Lekko było, drżąco i wtedo. I ciepło-niebiesko-wiosennie. Kolońską wodą co rano mocno nacierałem głowę.
A czyś Ty się doprawdy, tam — daleko, tak kołysała sobą, legendując muzyką cudownych ruchów, szopenizując niewysłowionym wzrokiem? Czyś doprawdy spoglądała, stamtąd — zdaleka, zapłakana, wolno-wolno przechylając głowę wtył, i przymykałaś oczy, myśląc o mnie, idącym do domu po list lila, list pachnący Twoją dalą?
Taką Cię widziałem smutnemi osiemnastoletniemi oczyma. Siedem wiosen przeszyło mi serce od tych pierwszych dni kwietniowych, a te oczy o całą wieczność są już smutniejsze. Były dni, które je tam na zawsze rzuciły...
Dziwem pamięci wskrzeszona, mgławisz się, ty Melodjano ze strasznego miasta, pyłem złotej, straconej baśni, żyjesz niemożliwością, z której powstałaś.
I w nią się obrócisz.

J. T.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Tuwim.