Legenda o Mistrzu Hiramie

In memoriam


Legenda o Mistrzu Hiramie
Legenda o Mistrzu Hiramie
Wikipedia
Wikipedia
 Zobacz w Wikipedii hasło Legenda o Mistrzu Hiramie

Mówili mu – Mój Mistrzu,
patrzyli z nabożeństwem
Lecz byli tylko ludźmi
i ludzkie mieli serca.


A człowiek, cóż, to wiemy
on słaby jest i grzeszny
I choć się czasem stara
upada z wielkim hukiem.


Trzech uczniów się zebrało
by wyższą dostać płacę.
W odwadze szczęście – rzekli,
i spisek zawiązali.


Lecz problem się pojawił,
gdy sekret pojąć chcieli.
Wymusić go na mistrzu
podjęli za wyzwanie.


Spotkali go w świątyni,
znienacka uderzyli
Bo słabość nie zna granic
gdy chodzi o korzyści.


Za ciosem cios zadając
ranili go trzykrotnie.
Nic na tym nie zyskali
bo milczał jak zaklęty.


A chmury się skłębiły
i grzmot otworzył niebo.
On jakby się przygasił,
nic nie rzekł tylko jęknął.


Myśleli, że są w stanie
pogrzebać go dla świata.
I obmyć krew z swych dłoni
co świadkiem jest ich zbrodni.


Urobos świat ten spina
i pętlę czasu tworzy.
Nikt nie wie co go czeka
Nikt nie zna zakończenia.


A dobry władca wysłał
swe najwierniejsze sługi
By szukać go, bo zginął,
a przecież jest potrzebny.


Czy Niebo go zabrało?
Czy zapadł się pod ziemię?
Gdzie jest, bo zniknąć nie mógł,
nie rozwiał się w powietrzu.


Szukali bardzo długo
wśród trudu i mozołu.
Aż wreszcie wypatrzyli,
co dało im nadzieję.


Ujrzeli nowe życie
co wzeszło na mogile.
Znaleźli swego mistrza,
ujęli czule kości.


Czy żyje on?... Już umarł...
Nie, człowiek nie umiera!
Jak feniks, on z popiołu
powstanie w swoich dziełach.


Bo człowiek żyje wiecznie
gdy raz już się narodził.
Gdy pierwszy krok uczyni
już nigdy nie odchodzi.


I choć przemija czasem,
to po to by powrócić.
Jak pierwsze tchnienie wiosny
Jak słodki kwiat akacji.



Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Attribution ShareAlike 1.0.

Informacje o pochodzeniu tekstu możesz znaleźć na stronie dyskusji.