Legenda o Mistrzu Hiramie
In memoriam
- Mówili mu – Mój Mistrzu,
- patrzyli z nabożeństwem
- Lecz byli tylko ludźmi
- i ludzkie mieli serca.
- A człowiek, cóż, to wiemy
- on słaby jest i grzeszny
- I choć się czasem stara
- upada z wielkim hukiem.
- Trzech uczniów się zebrało
- by wyższą dostać płacę.
- W odwadze szczęście – rzekli,
- i spisek zawiązali.
- Lecz problem się pojawił,
- gdy sekret pojąć chcieli.
- Wymusić go na mistrzu
- podjęli za wyzwanie.
- Spotkali go w świątyni,
- znienacka uderzyli
- Bo słabość nie zna granic
- gdy chodzi o korzyści.
- Za ciosem cios zadając
- ranili go trzykrotnie.
- Nic na tym nie zyskali
- bo milczał jak zaklęty.
- A chmury się skłębiły
- i grzmot otworzył niebo.
- On jakby się przygasił,
- nic nie rzekł tylko jęknął.
- Myśleli, że są w stanie
- pogrzebać go dla świata.
- I obmyć krew z swych dłoni
- co świadkiem jest ich zbrodni.
- Urobos świat ten spina
- i pętlę czasu tworzy.
- Nikt nie wie co go czeka
- Nikt nie zna zakończenia.
- A dobry władca wysłał
- swe najwierniejsze sługi
- By szukać go, bo zginął,
- a przecież jest potrzebny.
- Czy Niebo go zabrało?
- Czy zapadł się pod ziemię?
- Gdzie jest, bo zniknąć nie mógł,
- nie rozwiał się w powietrzu.
- Szukali bardzo długo
- wśród trudu i mozołu.
- Aż wreszcie wypatrzyli,
- co dało im nadzieję.
- Ujrzeli nowe życie
- co wzeszło na mogile.
- Znaleźli swego mistrza,
- ujęli czule kości.
- Czy żyje on?... Już umarł...
- Nie, człowiek nie umiera!
- Jak feniks, on z popiołu
- powstanie w swoich dziełach.
- Bo człowiek żyje wiecznie
- gdy raz już się narodził.
- Gdy pierwszy krok uczyni
- już nigdy nie odchodzi.
- I choć przemija czasem,
- to po to by powrócić.
- Jak pierwsze tchnienie wiosny
- Jak słodki kwiat akacji.
Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Attribution ShareAlike 1.0.