<<< Dane tekstu >>>
Autor Bruno Jasieński
Tytuł Lili nudzi się
Pochodzenie But w butonierce
Wydawca Klub Futurystów „Katarynka“
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Warszawa, Kraków
Źródło skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LILI NUDZI SIĘ



Na kuszetce, przykrytej skórą jaguara,
Słomianowłosa Lili
Z oczami fiołkowo-czarnymi, jak chinka,
Zwinięta w kłębek czyta Maeterlincka,
Cedząc przez białe zęby srebrny dym cygara.
U jej nóg, na szerokiej, śniegopłatej kozie,
Olbrzymi ryżobiały Saint-Bernard
Napoleon
W wyczekującej pozie
Drzemie.

Leniwa czyhająca cisza popołudnia...

Książka z szelestem upada na ziemię.

Lili ziewa, jak kot.
Przeciąga się długo, żmudnie...
Siada,
Miniaturowe stopy opierając o psa...
Jest „interesująco” blada,
O ustach barwy karminowej szminki.
Może trochę za szczupła w ramionach.
Ma drobne, dziecinne plecy
I długie, linijne nogi dziewczynki
Lubieżnie-miękkiej modelacji Ropsa.
Siedzi zapatrzona w okno.
Za oknem deszcz pada.
Drzewa mokną.
Jesień...
Ludzie chodzą w kaloszach po błocie...

Lili jest zimno.
Ściąga z oparcia czarny szal fokowy
I otula się nim po szyję.
Jest, jak małe dzikie kocię.
Miękkie. Drapieżne. Niczyje.

W salonie na zegarze wolno bije druga...
W klatce nad drzwiami,
Walcząc ze snem,
Wielka zielona papuga
Krzyczy swoje wieczne:
„Je vous aime!”

Napoleon macha ogonem.
Łasi się.
Podaje łapę.
Lili głaszcze go miękko, z odwróconą głową...
Nagle pies ze skowytem odskoczył dwa łokcie
I wtulił się w kąt, za kanapę.
Lili śmieje się krótko, nerwowo,
Oglądając pod światło różowe paznokcie....

Zaciąga się cygarem.
Dymi.
Chłoszcze szpicrutą swoje boskie uda.
Dym sączy się.
Znika.
Wije się, jak szeroka, popielata smuga.
Aż układa się w górze

Literami:
NUDA.

Cicho.
Zegar cyka.
Krzyczy papuga.

Lili zdaje się nagle, że jej pokój ziewa...
U jej nóg
W fałdach spływających tkanin
Szeregiem kart otwartych ziewał Siewieranin.
Pod ścianą z płytkiej, wymoszczonej niszy
Pianino szczerzyło zęby swych klawiszy.
W wazach ziewały kwiaty senne, jak zatrute...
Lili wstaje.
Mnie w ręku szpicrutę.
Tremo odbija ją mętnie.
Podchodzi do okna.
Za okna firanką różową
Pochmurny dzień jesienny nudził się deszczowo...
Paszczami bram ziewały senne kamienice...
Milczy.

Psa, co się powlókł za nią, potrąciła nogą.
Patrzy długo na ulicę.
Ulica pusta.
Jakby ludzie wymarli.
Nikogo...
Dzwoni.
W drzwiach staje czarny, glansowany Charli...
Chwila — Oczekiwanie — Za oknem deszcz leje...

„Podać mi auto. Pojadę w aleje!”




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bruno Jasieński.