List Wacława Sieroszewskiego do Polonii Amerykańskiej
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | List Wacława Sieroszewskiego do Polonii Amerykańskiej | |
Wydawca | Komisya Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych | |
Data wyd. | 1914 | |
Druk | Drukarnia Ludowa | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | Skan na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Wobec nieustannych fałszów, intryg, oszczerstw, szerzonych przez jawnych i tajnych przeciwników walki o niepodległość Polski, a których przedmiotem stało się obecnie sprawozdanie Delegatów, wysłanych z Ameryki dla zbadania tej sprawy, wobec tego, że do namiętnej i stronniczej polemiki wciągnięte zostało i moje nazwisko, zmuszony jestem do następującego sprostowania:
Istotnie p. p. Karabasz i Rakoczy byli u mnie w Paryżu i rozmawiali ze mną. Rozmowa jednak trwała krótko, gdyż wymawiali się brakiem czasu. Zdziwiło mię to, gdyż jednocześnie upewniali mię, że zboczyli do Paryża głównie dla zobaczenia się ze mną. Rozmowę prowadzili w tak płytki i bezładny sposób, iż odrazu zrozumiałem, jak mało przygotowani są do spełnienia powierzonego im tak niezmiernie trudnego zadania. Zamiast zadawać pytania i żądać wyjaśnień, powtarzali kłamliwe żale na Komisyę Tymczasową, rozsiewane przez jej wrogów politycznych, nie dając mi przyjść do słowa, a gdy zwróciłem ich uwagę, iż podpisali przecież już protokół, gdzie na podstawie dokumentów przyznali niesłuszność i błędność wszystkich tych zarzutów, odpowiedział mi p. Karabasz, że on mnie w ten sposób chciał „przyłapać“, lecz że on sam tym powtarzanym przez siebie zarzutom nie wierzy. Choć wysoce obrażającą była ta metoda p. Karabasza, uszanowałem w nim delegata amerykańskich ziomków, pohamowałem swe oburzenie i ponowiłem propozycyę, aby stawiali mi punkt za punktem interesujące ich pytania, a na każde postaram się możliwie dokładnie odpowiedzieć. Uchylili się powtórnie od tego, mówiąc, że są dostatecznie powiadomieni i objaśnieni. Z niezmiernem więc zdumieniem czytam obecnie ich sprawozdanie, do gruntu fałszywe, pełne świadomych czy nieświadomych błędów i śmiesznych omyłek, przynoszących ujmę nietylko im, lecz i tym, co ich wysłali. Moje odpowiedzi delegaci przekręcili, gdyż choć p. Rakoczy zapisywał coś na prędce w swym notesie, ale mi tego, co zapisał, ani do przeczytania, ani do podpisania nie dał, a teraz śmie przytaczać te przez siebie napisane oszczerstwa jako moje zdanie! Zabraniam im, Delegatom, tego czynić stanowczo. Zabraniam im używać imienia mego i, aby raz na zawsze stosunek mój do tej sprawy wyjaśnić, stwierdzam, iż: uznawałem i uznaję Komisyę Skon. Stron. Niepodległ. za jedyne poważne i godne zaufania połączenie stronnictw niepodległościowych polskich, że czczę ją za jej najszlachetniejsze usiłowania podporządkowania różnic partyjnych wspólnemu hasłu walki o niepodległość Polski. Związek Strzelecki uważam za jedyną bezpartyjną organizacyę wojskową polską, gdzie nie pytają o przekonania, a żądają jedynie gotowości oddania życia za wolność Ojczyzny, gdzie w jednym szeregu stoją obok siebie konserwatysta i radykał, inteligent i robotnik, pan i chłop.
Oszczerstwa, rzucane na Skarb Wojskowy, na jego Skarbników — p. p. Walerego Sławka i Tora, ludzi nieskazitelnych, przepełniają już wszelką miarę rzucanych kalumnii.
Taki jest rezultat „misyi“ Delegatów amerykańskich!
Posłano ich jako pośredników i mężów pokoju, mających zażegnać waśń i wyjaśnić nieporozumienia... A co uczynili oni?!
Waśń tę zwiększyli, nieporozumienia pogłębili!
Miasto wznieść się ponad partye, ponad ludzi, ich słabości i namiętności, miasto szukać drogi prostej i otwartej dla służenia sprawie czystej, jaką jest sprawa oswobodzenia Ojczyzny, — poszli na usługi stronnictw, dali posłuch oszczerstwom, pozwolili się omamić tchórzom i nikczemnikom!...
Hańba grabarzom własnej Ojczyzny, hańba tym, co rycerzom jej wolności starają się zdradziecko wsadzić bratni sztylet w serce!...
Hańba im po wszelkie czasy i wśród wszystkich ludów!...
Kraków, 2 lipca 1914 roku.