Listy do młodego Polaka. WYBÓR


POLAK, KATOLIK, ŻYD Wybór czyli nowy Midrasz • z cyklu Listy do młodego Polaka • Aleksander Rozenfeld
POLAK, KATOLIK, ŻYD Wybór czyli nowy Midrasz
z cyklu Listy do młodego Polaka
Aleksander Rozenfeld

Wybieramy pomiędzy. Nasze intuicyjne wyczucie tego , co dobre i co złe każdego dnia wystawiane jest na ciężką próbę wyboru. Wybieramy każdego dnia, nie zdając sobie sprawy z tego, że powielamy krok po kroku konieczności wyborów naszych poprzedników.

Instynktownie przeczuwamy także, że ci, co przyjdą po nas także nie uciekną przed tym największym z trudów, przed nieustannym tkwieniem pomiędzy.

Takimi wyborami niewątpliwie obarczeni byli wielcy bohaterowie romantyczni, od Konrada Wallenroda począwszy, skończywszy na Januszu Korczaku, czy ojcu Maksymilianie Kolbe.

To, że później ich czynom przydawano znaczenie odległe od pierwotnych zamiarów bohaterów nie jest przedmiotem niniejszej dywagacji. Chcę mówić o wyborach ostatecznych, których konsekwencją jest Życie lub Śmierć. Te dwa pojęcia funkcjonują obiektywnie bez względu na późniejsze interpretacje apologetów, historyków czy też kontestatorów poszczególnych życiorysów.

Pojęcia o których powyżej pragnę opisać wyłącznie w dwóch kontekstach. Po pierwsze w sytuacji, kiedy ktoś ma moc decydowania o czyimś życiu lub śmierci w sytuacji zagrożenia istnienia wszystkich istot powierzonych opiece decydenta. Takim przykładem jest sytuacja lekarki w warszawskim getcie latem 1942 roku, gdy lekarka musiała zadecydować któremu z powierzonych jej opiece dzieci podać truciznę, przyspieszając i tak nieuchronną śmierć. Trucizny było mało i nie starczyłoby jej dla wszystkich podopiecznych lekarki, a dzieci, dla których tej trucizny zabraknie, tak czy tak umrą, tyle że anonimowo w komorze gazowej obozu w Treblince. Istniał jednak procent prawdopodobieństwa, że komuś uda się przeżyć. Lekarka podawała truciznę dzieciom najsłabszym, jej zdaniem nie mającym szans na przeżycie.

Drugim przykładem jest postać doktora Mengele, lekarza obozu w Oświęcimiu, który dokonywał selekcji więźniów po przybyciu na teren obozu - ruchem szpicruty pokazywał - na lewo, na prawo. Na lewo oznaczało do gazu, na prawo - do pracy w obozowym komando.

Te dwa przykłady zdawać by się mogło noszą znamiona podobieństwa zachowań. W jednej i drugiej sytuacji występuje postać decydenta - człowieka występującego w roli szafarza życia i śmierci, niemal Boga. W jednej i drugiej sytuacji skutek działania decydenta nieodwracalny, ktoś, komu podano truciznę nie ma szans na przeżycie, ktoś skierowany do gazu także.

Tych, którym trucizny nie podano czekał różny los - obóz zagłady, udana ucieczka z getta i oczekiwanie na koniec wojny w warunkach konieczności ciągłego ukrywania się, oczekiwanie na śmierć, mogącą nadejść w każdej chwili i z każdego kierunku.

Obóz w Oświęcimiu także przeżyli nieliczni, ocaleli z selekcji dokonywanej przez doktora Mengele. Jednak można powiedzieć, że byli tacy, którzy przeżyli.

Czy naprawdę możemy porównywać oba przykłady, a jeżeli odpowiadamy na to pytanie twierdząco, to czy nie popełniamy nadużycia w stosunku do każdego z tych zachowań, nadużycia polegającego na charakterystycznej dla człowieka myślącego skłonności do relatywizacji ludzkich zachowań? Lekarka w warszawskim getcie widziała śmierć na co dzień i chociaż uczono ją ratowania ludzkiego życia, nie mogła nic poradzić, aby pacjenci powierzeni jej opiece nie umierali. Nie mogła zwyciężyć śmierci, wszyscy powierzeni jej opiece byli skazani na śmierć.

Doktor Mengele, chociaż odebrał identyczne wykształcenie jak jego żydowska koleżanka i składał identyczną przysięgę Hipokratesa zobowiązującą go do ratowania życia ludzi mu powierzonych, stał się dobrowolnie, z wyboru aniołem śmierci.

To on jednym gestem pokazywał kierunki, na lewo - ku śmierci, na prawo ku chwilowemu życiu.

Teoretycznie oboje sprzeniewierzyli się przysiędze Hipokratesa. Teoretycznie też według etyki normatywnej oboje popełnili zbrodnię przeciwko cudzemu życiu wybierając rolę dawcy życia i śmierci.

Zastanawiam się dzisiaj, wiele lat po tamtych wydarzeniach nad absurdalnością tamtej sytuacji. Oto dwoje ludzi stojących po dwóch stronach historii może zostać po latach przez nieświadomych uwarunkowań historii jednako osądzonych przez niezależny osąd historii.

Kat i ofiara - przed tym samym sądem?, zaiste, chichot tamtych czasów wraca do nas rykoszetem konieczności odpowiedzenia sobie samemu na pytanie podstawowe.

Ale jeszcze inna myśl zamieszkała w mojej głowie po lekturze tego, co napisałem powyżej.

Oto po zakończeniu drugiej wojny światowej do Najwyższego udała się delegacja zagazowanych i otrutych Żydów i zapytała - Panie, czy nie dosyć już cierpienia zniósł Twój naród, którego podobno umiłowałeś sobie, aby wielbił Twoją światłość? Ileż jeszcze mamy znieść, by Twój lud znalazł uspokojenie nie tylko w niebie, ale także na padole płaczu? I zafrasował się Pan i przywrócił Żydom ziemię ojców swoich i wskrzesił Izraela.



Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję i/lub modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.3 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation oraz licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0.
Można zastosować obie licencje lub jedną z nich. Informacje o pochodzeniu tekstu możesz znaleźć w dyskusji tego tekstu.