Marzenia Warszawskie
Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Marzenia Warszawskie |
Pochodzenie | Świat R. I Nr. 2, 10 stycznia 1906 Świat R. I Nr. 3, 20 stycznia 1906 |
Redaktor | Stefan Krzywoszewski |
Wydawca | Tow. Akc. S. Orgelbranda Synów |
Data wyd. | 1906 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Ilustrator | Andrzej Zarzycki (1876-1922) |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI |
Indeks stron |
Bulwary nad Wisłą.
Staro Miasto.
sfotografował najdokładniej miasto, którego jeszcze nie ma, ale które mogłoby być — i zapewne będzie.
Fotografia marzeń możliwości — jest to najnowszy wynalazek Szczepanika.
Opisuję tu Warszawę, ale nie tę, która jest — tylko Warszawę idealną, przypuszczalną, możliwą, Warszawę przyszłości.
Każdy z nas kocha Warszawę — Syreni gród — jak mówią reporterzy — ale każdy, najbardziej zaślepiony wielbiciel tego grodu — musi przyznać, że Warszawa — to naogół miasto brzydkie, brudne, ciasno zabudowane, źle wybrukowane, źle zadrzewione, pozbawione placów, ogrodów, godnych uwagi domów i gmachów publicznych.
Warszawa jednak ma swoich ślepych czcicieli.
Była raz w towarzystwie rozmowa o Warszawie. Jedni twierdzili, że to mały Paryż, a inni, że raczej wielka Łódź. Jedni i drudzy mieli po trochu racyę: Warszawa to mały Paryż, który nagle zaczął się zmieniać w Łódź — i ostatecznie typ Łódzki, niedonoszony — zaczął przeważać. Paryż zniknął i rozpłynął się w brzydocie nowej Warszawy.
Nie zawsze tak było. Warszawa miała swoje czasy patrycyatu miejskiego, który budował Stare Miasto; miała później czasy pałaców Brühlowskich, placów i ogrodów Saskich; miała później okres Łazienkowski, wreszcie epokę Kongresówki, która dała Warszawie szereg stylowych budynków.
Później — po r. 1830 — znika wszelki styl, miasto rośnie, ogromnieje bez planu, bez rozmysłu, byle jak — ale nigdy nie powstaje nic szlachetnego, w wielkim europejskim stylu; na niczem, ściśle biorąc, w Warszawie nie może się zatrzymać oko podróżnika. Wszystko się rozlewa w jakimś tonie szarym, trywialnym, pozbawionym wyrazu.
Warszawa stała się kolosalnem, blizko miljonowem miastem, a jednak zbyt małem w stosunku do swej ludności, zbyt mało zazielenionem, zbyt ciasnem. Warszawa od r. 1830 rozwija się nieprawidłowo, a 75 lat w życiu miasta to nie mały czas.
Dziś kiedy we wszystkich dziedzinach rozpoczyna się regulacya i bilans strat i zysków — należy podnieść i sprawę rozwoju miasta.
Kiedy w r. 1848, w czasie rewolucyi, spalił się Budapeszt — natychmiast węgrzy zabrali się energicznie do jego przebudowy. Powiedzieli sobie, że muszą mieć najpiękniejszą stolicę w Europie. Odrazu też nakreślili kolosalny plan — i jeżeli Peszt nie jest najpiękniejszem miastem, to w każdym razie jest nadzwyczaj pięknem. Stało się to w ciągu lat dwudziestu.
Taka powinna być dzisiaj dążność Warszawy, a wspaniałość Warszawy — to nie tylko sprawa warszawiaków, ale i mieszkańców całego Królestwa.
Warszawa chce, może i powinna być miastem pięknem; powinna być miastem najpiękniejszem w północnej Europie. Należy ją przyozdobić szeregiem gmachów, ogrodów, bulwarów, mostów, pomników. Należy w niej pobudować szerokie place i ulice. Należy z góry obmyśleć taki plan miasta, aby się perspektywy zlewały ze sobą i jednoczyły w całość. Gdzie trzeba — należy grunt wyrównać; gdzie trzeba — należy usypać wzgórza i kopce wysokie.
Na tle tych dążeń poczęło się rozwijać wielkie marzenie o przyszłej Warszawie, greater Warsaw, o mieście przeozdobnem, o czarującej Syrenie, któraby w sobie łączyła cuda i wdzięki Paryża, Wenecyi, Rzymu, Florencyi, Wiednia, Monachium, Budapesztu, Krakowa, Gdańska, Pragi, Wilna, Kijowa...
W marzeniu tem zburzono pół Warszawy, drugie pół zbudowano. Ale Warszawa w rozmiarach dzisiejszych okazała się zbyt ciasną dla takiej przebudowy. To też poczyniła ona liczne anneksye: na północ zagarnęła Słodowiec, Marymont, Bielany — po Młociny na brzegu warszawskim rzeki; na brzegu prazkim pochłonęła Targówek, Brudno, Pelcowiznę, Żerań i dalej. Na zachód Warszawa wsiąkła Wolę, Ochotę, aż po Włochy; na południe — Mokotów, Sielce, Czerniaków do Wilanowa; na drugim brzegu Wisły, na południo-wschodzie Warszawa sięgła do Grochowa. I wówczas dopiero Warszawa staje się Warszawą, a to co my dotychczas nazywaliśmy Warszawą — to dla przyszłych Or-otów będzie właściwe Stare Miasto.
Tymczasowo musimy przyozdobić i przebudować Starą Warszawę, a rychło zobaczymy, jak wiele pięknych rzeczy można tu uczynić.
Nieprawidłowość rozwoju Warszawy wynikała przedewszystkiem stąd, że zawsze trzeba się było rachować z Cytadelą, która dopiero obecnie przez strategików została uznana za bezużyteczną i nieodpowiadającą swemu celowi. Tymczasem od 75 lat Warszawa, zamiast się naturalnie rozwijać wzdłuż rzeki — popłynęła w stronę Mokotowa. Ponieważ istnieje zamiar przeniesienia twierdzy na dalsze terytoryum, zatem pierwszą wskazaną pracą byłoby — zburzenie Cytadeli warszawskiej.
Na jej miejscu należy zbudować gmach, górujący nad całą Warszawą, a więc przedewszystkiem należy tu usypać wysokie wzgórze — a na niem postawić budowlę w rodzaju Wawelu krakowskiego, poprostu kopię stylizowaną Wawelu, z basztami, z katedrą, z wałem, z dzwonnicą; Wawel tutejszy będzie 1½ lub 2 razy większy: podwórzec i krużganki niech rozwiną się w podwojonym efekcie. Na około, na stokach wzgórza, i na równinie — ogród piękny i cienisty: będzie to Ogród Bogów, ogród bogów pogańskich, których posągi bieleć będą śród zieleni. Tu niechaj zmartwychwstanie Światowid, Perkun i Jesse, Czarnobóg, i Białobóg, Świst i Poświst, Lel i Polel, Dziewanna i Żywa, Wiły i Rusałki, Krakus i Lech, Popiel i Chotysko, Wanda i Wizimierz, Ziemowit i Ziemomysł i Piast... Kto zejdzie z tego ogrodu Bogów nad brzegi Wisły, znajdzie się na bulwarze, którego projekt napróżno tęskni do bytu od trzydziestu lat... Z chwilą, gdy cytadela znika — bulwary stają się rzeczywistością.
Tu przedewszystkiem, usuwa się zprzed zamku — koszary czerkieskie i wszystkie szpetne budynki nadbrzeżne między pierwszym a drugim mostem. Wówczas całe wzgórze, które się ciągnie u stóp Starego Miasta — należy przetworzyć w szereg ogrodów wiszących — takich właśnie, jakie widzimy na zamku od strony Wisły: cały ten brzeg należy zmienić w jeden ogród wiszący.
Przed gankiem u brzegu stanie — gmach Sejmowy Królestwa Polskiego, w poważnym stylu greckim — zdobny w posągi statystów i myślicieli jak, Jan Zamojski, Frycz Modrzewski, Ostroróg, Kołłątaj, Staszyc i in. —
Ulica Mariensztadt powinna być doszczętnie zburzona i przebudowana. Tu mieścić się będzie gmach Namiestnictwa (Palazzo Ducale) i biura tegoż, którebym najmilej widział w postaci Procurazie weneckich, co tworzyłoby tu nad brzegiem Wisły niby Plac Świętego Marka. Procurazie weneckie mają kształt otwartego prostokąta: jestto szereg gmachów, podpartych filarami, jak to częściowo mamy na placu Teatralnym. — Możnaby, znów niejako na wzór wenecki — na otwartej linii prostokąta — wystawić dwie kolumny, a na ich szczycie (zamiast św. Marka i Teodora) — umieścić posągi św. Stanisława i św. Ładysława z Gielniowa, patrona Warszawy.
Pozatem bulwary nadają się do najrozmaitszych gmachów prywatnych, stylowych, jak to np. mamy w Wiedniu na Ringach koło Burgu.
Przejdźmy teraz na Stare Miasto. Jestto drogocenny klejnot Warszawy: to nasz Kraków i Gdańsk i Norymberga. Nic tu ruszać ani burzyć nie wolno, lecz, wprowadzając wszystkie nowoczesne wygody, ornamentować nieustannie, owszem stylizować i pogłębiać typ budowli średniowiecznych. Rynek należałoby odnowić. Na rynku stała niegdyś wietnica (ratusz): byłoby rzeczą właściwą odtworzyć (nie koniecznie skopiować) mały ratusz po jednej stronie rynku — jako zarząd dzielnicy Staromiejskiej — a po drugiej stronie zbudować niby Sukiennice krakowskie w miniaturze. Na środkowej linii rynku — między ratuszem a Sukiennicami — w pewnej odległości od wodotrysku — należy postawić dwa pomniki: z jednej strony pomnik rozbudzonego mieszczaństwa, pomnik Dekerta; z drugiej pomnik przebudzonego ludu, w troistej postaci złączonego: Jan Kiliński, Bartosz Głowacki i Berek Josielewicz.
Możnaby mi tu zarzucić, żem zapomniał o pomniku Konstytucyi trzeciego Maja, którego właściwe miejsce byłoby również na Starem Mieście. — Pomnik Konstytucyi trzeciego Maja stać będzie w ogrodzie botanicznym — w tem miejscu, gdzie znajduje się szczątkowa kapliczka na tę pamiątkę zbudowana.
Gmachy publiczne.
Zanim przejdziemy do innych kompleksów budynkowych różnego typu, jeszcze raz zwrócimy się ku bulwarom nadrzecznym.
O Wiśle przypomniano sobie u nas dopiero ostatniemi czasy, ku czemu asumpt dało rozszerzenie ulicy Karowej; przebicie takich perspektyw na rzekę, ile można szerokich, jest wyraźnie wskazane, np. przez ulice Oboźną, Ordynacką, Foksal, Smolną.
W perspektywach oczywiście rysunek powinien być doskonale obmyślany — i tylko w tak bezładnej gospodarce jak warszawska można było dopuścić do zbudowania fatalnego komina w perspektywie ulicy Karowej. Przyszły magistrat warszawski bezwarunkowo zburzyć każe ten komin; natomiast w oczyszczonej perspektywie, w dali, gdzieś w okolicach Grochowa usypie się wysoki kopiec, na którego szczyt przeniesiony zostanie pomnik, stojący dziś na placu Zielonym. Podstawa tego monumentu będzie z małą zmianą zachowana, lecz obelisk powiększy się do wysokości kolumny Zygmunta III, a na wierzchołku obeliska stanie posąg Bogini Wolności — w śpiżu pozłacanym. Będąc kolumną wolności — posąg ten jednocześnie mówić będzie: — Pamiętaj, iżeś był w domu niewoli! — Napisy (dzisiejsze) będą zniesione.
Może zresztą lepiej byłoby pomnik ten przerobiony — umieścić w perspektywie alei Jerozolimskiej. Aleja ta — szerokością i pięknem swojem — zapowiada znakomitą przyszłość, zwłaszcza, gdy ukończony będzie trzeci most. Przedewszystkiem ulicę tę można wspaniale zornamentować szeregiem wiszących ogrodów mniejszego rozmiaru w tym samym rodzaju, jak to mamy na Zamku i pod całem Starem Miastem.
Dalej nad rzeką pomiędzy pierwszym a trzecim mostem rozwiną się bulwary w dalszym ciągu, a nadto możnaby tu w sąsiedztwie trzeciego mostu wyodrębnić odrębną przestrzeń — w formie koła lub oktogonu — dla postawienia całego kompleksu wielkich i pięknych gmachów. Gmachy te stanowić będą osobną dzielnicę — jak to widać na rysunku 1-szym.
Koło to (lub oktogon — podzielone na ośm łuków — otwierałoby się bramą (A) ornamentacyjną, jak np. Porta del Popolo w Rzymie, zwróconą ku miastu, w stronę Alei Jerozolimskiej. Wprost bramy — na górnej stronie koła (B) — mieści się budynek w stylu greckiego Akroolu, o pięknych kolumnach szerokich schodach, wielkie Athaeneum, Biblioteka publiczna, odrębna od uniwersyteckiej, książnica w wielkim stylu.
W punktach C i D stać będą dwa muzea, których styl niechaj będzie w typie florenckich Uffizi. Z jednej strony mieścić się będzie muzeum sztuk pięknych, z drugiej — muzeum historyczne XIX wieku.
W punktach E i F znów staną dwa symetryczne gmachy o wielkich kopułach renesansowych, na wzór dawnego gmachu Staszyca, akademia nauk i literatury, oraz instytucya typu Urania wraz z muzeum nauk przyrodniczych i centralną salą odczytów publicznych.
Nakoniec w punktach G i H — w sąsiedztwie bramy mieścić się będą naprzód wielkie Athletikon — gmach zjednoczonych towarzystw sportowych i sokolskich; z drugiej strony dom mieszkalny wszystkich osób, zatrudnionych w powyższych instytucyach. Wolne łuki wielkiego koła zostaną zadrzewione i wytworzą cieniste planty. — Również zazielenioną zostanie środkowa przestrzeń koła, podzielona na cztery gazony, a na każdym gazonie piękny wodotrysk. W samem centrum koła stanie wielki monument — mianowicie trójposąg — pomnik trzech wieszczów.
Na całej tej przestrzeni nie powinno być żadnych sklepów. Mimochodem tu zaznaczę, że w Warszawie niema ani jednej dzielnicy, gdzieby nie było sklepów, a przynajmniej małych sklepików z wiktuałami. Taką dzielnicę bezhandlową należy stworzyć w przyszłej Warszawie.
Wielkie to koło, stanowiące niby Ateny w Warszawie — będzie niewątpliwie jednym z najpiękniejszych punktów. Pozatem Warszawa powinna mieć rozmaite piękne gmachy publiczne, jako to: Centralny Dworzec kolei żelaznych, którego projekt już istnieje; Centralny gmach Poczty i Telegrafu, w szlachetnym gotyku, zdobny np. w symboliczne posągi pięciu części świata; wielki Ratusz miejski właściwy miastu samorządnemu; centralny gmach Elektryczności, w kształcie fantastycznego pałacu np. na wzór Trocadéro, dalej teatry i tym podobne.
W każdej dzielnicy powinny być halle targowe, podług jednego ogólnego typu budowane; takie bazary np. są wskazane między innemi na placu Św. Aleksandra, na Lesznie naprzeciw Solnej i t. d.
W każdej dzielnicy powinny być zarządy cyrkułowe, o których wspominaliśmy; dalej Domy Ludowe, jak się to projektuje, t. j. zakłady przeznaczone dla rozrywki szerokich warstw, gdzie będą sale ku zabawie, widowiskom, odczytom, wiecom i t. d.; Szpitale budowane oczywiście podług ostatnich wymagań nauki; zakłady gimnastyczne i szkoły pływania (pisciny) dzielnicowe i t. d. Do gmachów publicznych należeć będą szkoły. W każdej dzielnicy powinny być kompleksy zjednoczonych szkół różnygo stopnia, jako to ochronki dla małych dzieci, szkoły elementarne, szkoły normalne niższe i gimnazya. Kompleks taki powinien być — ile możności — budowany podług jednego typu.
Nadto szkoły wyższe — w odrębnych gmachach pomieszczone — jak np. szkoła sztuk pięknych, szkoła sztuk dekoracyjnych (Gewerbeschule), szkoły techniczne, szkoły handlowe, szkoła rolnicza, wyższa szkoła wolna w rodzaju Collège de France i t. d. — wszystkie te szkoły zgromadzone w jednym punkcie — stworzyłyby w Warszawie istny quartier latin.
Ponieważ jestem zwolennikiem łączenia sił rozproszonych, uważałbym za bardzo właściwe, gdyby w każdej dzielnicy wszyscy handlujący jednym towarem gromadzili się w jednym wielkim domu lub w kilku, tworząc w ten sposób olbrzymie centra np. składów kolonialnych, składów bławatnych, galanteryi, wyrobów skórzanych, wyrobów tabacznych, papierń i ksiegarń, mebli, narzędzi gospodarskich, wyrobów żelaznych i t. d.
Każdy taki magazyn centralny mógłby być budowany podług pewnego typu, w emblematach danego towaru. Każdy taki magazyn mógłby się składać już to z samodzielnych kupców, już to z połączenia ich sił finansowych w jedną instytucyę: zresztą jest to sprawa odrębna.
Podobnież cechy i towarzystwa rzemieślnicze mogłyby pobudować własne centralne domy i centralne magazyny. I na odwrót możnaby stworzyć wielkie bazary, w których połączone byłyby towary wszelkich rodzajów.
Narzuca się tu również ideja założenia wielkich współdzielczych zakładów jadłodawczych, przyczem możnaby tu dojść do bardzo ciekawego wyniku. Mianowicie, ponieważ życie fabryczne robotników, a również i wielu rodzin, gdzie żona musi pracować poza domem — utrudnia gospodarstwo domowe — możnaby w każdej dzielnicy zbudować olbrzymie halle stołownie, w którychby ludność okoliczna mogła się pożywiać. Kuchnia domowa w ten sposób znika — a halle-stołownie prowadzone przez odpowiednich ludzi — staną się nowym centrem życia społecznego. Oczywiście przy olbrzymiej masie materyału, życie w tych kuchniach publicznych może wypaść taniej, niż w gospodarstwie domowem.