MARZENIA W TATRACH.
(UŁAMKI).

Witaj, śnieżna rodzino mętnego chaosu,
Albo z ziemi wykuta potopu taranem;

A gdy Azya wezbrała ludów oceanem,
Gościno jej prawnuków odmiennego głosu!

Góry! co jako kłęby olbrzymie kolosu,
Ściskacie kawał lądu i przed huraganem
Zasłaniacie go łonem z granitu ulanem?
Góry!... lecz, by was witać, mamże dosyć głosu?
Z kruchych wierzb nadwiślańskich lutnię trzymam w ręku,
W piersi obcego słońca nie żywi pochodnia,
Ojczysta moja lutnia i w ojczystym dźwięku
Skrycie u stóp Wawelu przygrywała co dnia;
Dziś pierwszy raz w głośniejszym odzywa się brzęku,
Tatry! przyjmijcie drżącą piosenkę przechodnia.

Wyjaśni się tęskne oko,
Gdy w nieskalanej natury prostotę,
W zapomnianego świata wieki złote,
Myśl promienie marzenia zapuści głęboko.
Rozkołysze się marzenie,
Ku jasnemu wzbije niebu,
Gdy wśród natury pogrzebu
Choć jeden kwiat powszechne minęło zniszczenie.
Ale kiedy natura w całej swej prostocie
Odmaluje się w oku żywa i wesoła,
Gdzie razem kwitną dęby i maleńkie zioła,
Wonne i pełne róże i puste paprocie;
Gdzie skałę, której czoło uwieńczyły bluszcze,
Zdobi dłuta natury rzeźba nieuczona,
A strumień, który dyszy z jej pełnego łona,
Nakazaną mu drogą ku niebu nie pluszcze,
Ale błękitną przepaską uprzejmie
Majowe błonie obejmie.


Ale kiedy wśród śniegów skośniałego roku
Zielonymi szczytami lasy się kołyszą,
I żywiąc mnogie sioła pod swych ramion ciszą,
Razem zimę i wiosnę przedstawiają oku,
A góra wpółzielona, wznosząc pierś olbrzymią,
Ogołocone z włosów czoło w chmurach myje,
Tak chciwie dusza rozkosz z tylu wdzięków pije,
Co własnemi ku niebu kadzidłami dymią
I jako niegdyś przy swojem stworzeniu
Stoją w zachwycenia drżeniu!...
O! próżno nagłem biciem serce sobie radzi,
Prądem uczuć porwane, siebie nie pamięta,
Zanim myśl w tym rozkoszy zamęcie poczęta,
Ulatującą duszę na ziemię sprowadzi...
Takiem jest tutaj przybycie,
Takie są Tatry! takie serca bicie!
O góry! o prostoty nieskażonej świadki!
Góry! niech was szczeremi uściskam ramiony.
Jako dziecko łono matki,
Jak tułacz gruzy chaty, w której urodzony!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edmund Wasilewski.