Miasto jako idea polityczna/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przedmowa |
Pochodzenie | Miasto jako idea polityczna |
Wydawca | Korporacja Ha!art |
Data wyd. | 2008 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Zapewne nie zdecydowałabym się (ze względu na brak kompetencji) na pisanie wstępu do tej – arcyciekawej – książki. Ale niedawno odwiedziłam stolicę Boliwii, La Paz. Miasto na dnie wulkanicznego krateru, z góry wyglądające jak wielka dziura pełna potłuczonych cegieł – otoczona przez krąg „inwazji”, dzikich osiedli napierających na miasto i, co ważniejsze, kontrolujących jedyną drogę dojazdową z płaskowyżu. Za tym obrazem oblężonego miasta kryje się głęboko podzielone społeczeństwo. Elity, zajmujące najniższą, żyzną, cieplejszą część krateru – „dolne miasto” – wciąż czują się wygnańcami z Europy i odmawiają wzięcia odpowiedzialności za problemy indiańskiej w swej masie społeczności. Powtarzające się, rytualne najczęściej „rewolty” mas są traktowane przez owe elity jako chwila wytchnienia, przerwa w tym bezustannym oblężeniu, bo wtedy masy zajmują się same sobą.
To podzielone miasto, z iluzją przestrzeni publicznej, gdy Indianie przychodzą na główny plac przed Pałacem Prezydenckim, aby – milcząc – posiedzieć ze swoimi odświętnie ubranymi dziećmi na murkach. Mieszkańcy „inwazji” żyją tylko w szarej strefie miasta. A na tym placu, podziwiając piękno kolonialnych budowli, próbują jedynie utwierdzić się w słuszności decyzji opuszczenia swoich andyjskich wiosek i domków opalanych porostami lub łajnem lam i zejścia na dół, do Miasta. Przed odejściem usypali piramidkę z kamieni, aby kiedyś odnaleźć drogę powrotną.
To piękne, rozdarte miasto kontrastuje z projektem zarysowanym przez Autora w ostatniej części książki, w której pisze on o Mieście jako soczewce współczesnych problemów, ale też – jako punkcie wyjścia nowej Utopii, którym może być doinwestowanie i ochrona szarej strefy, aby stała się w mieście odskocznią dla rozwoju i awansu; stworzenie publicznej przestrzeni dyskursu w Mieście i zapobieżenie powstawaniu gett przez zwracanie przy planowaniu uwagi na „zazębiające się”, gęste strefy kontaktów; świadome stwarzanie obszarów spontanicznej współpracy przez pozostawianie w Mieście niedokończonych, niekompletnych budowli i zgodę na ich społeczne „dopełnianie”; wreszcie – stworzenie „mitu założycielskiego” tak zrewitalizowanego Miasta, aby jego mieszkańcy „byli dumni z jego standardów i chcieli im sprostać”. Autor sygnalizuje kilka możliwych kierunków, w jakich mógłby pójść taki założycielski mit Miasta: Miasto jako źródło kapitału społecznego dla swoich mieszkańców – budowane tak, aby – poprzez różnorodność – bez izolowanych gett uczyć, jak radzić sobie z „innością” i konfliktem, aby – poprzez swą infrastrukturę edukacyjną, otwartą dla wszystkich i przez całą dobę (patrz wspaniałe multimedialne Civic Centers w usa, nawet w małych miastach) – przygotowywać do funkcjonowania w gospodarce i społeczeństwie opartych na wiedzy. Inną wersją takiego założycielskiego mitu może być opisywany przez Autora przykład Transition Towns w Wielkiej Brytanii, przygotowujących mieszkańców do funkcjonowania w warunkach deficytu ropy poprzez uczenie nowego modelu życia, budowania i wykorzystywania alternatywnych źródeł energii, oszczędzania i wymyślania samemu nowych urządzeń w tej sferze.
Autor już na początku książki pisze o skutkach przesunięcia indywidualnego doświadczania własnego „obywatelstwa” ze sfery politycznej na socjalną. Skutki tego natychmiast, jego zdaniem, odbiły się na tkance miasta. Place jako serca miasta i agory dyskursu zostały wyparte przez supermarkety, z dodanym kinem i – ewentualnie – kaplicą, jako jedyne obecnie publiczne przestrzenie, widziane już nie w perspektywie wspólnotowej, ale – konsumenckiej. A przecież to właśnie w mieście, którego mieszkaniec to, jak pisze Autor, człowiek-w-kontekście, może pojawić się lojalność wobec wspólnoty motywująca do zbiorowego działania. I to działania konkretnego, pozytywnego, a nie jedynie symbolicznego gestu, jak w wypadku wspólnot bardziej abstrakcyjnych (naród, państwo), które odwołują się do aktywności obywateli tylko w sytuacjach ekstremalnych.
Interesujące są też rozważania Autora o różnych modelach i przykładach zarządzania miastem: od menadżerskiego do partycypacyjnego, z uczestnictwem społeczności w programowaniu wydatków budżetu miasta. W tym kontekście Autor pisze o dyscyplinowaniu przez partycypację, bo pojawia się wtedy i współodpowiedzialność, i poczucie przynależności do większej całości, ze wszystkimi ograniczeniami, jakie to powoduje.
Nie sposób omówić tu wszystkich wątków książki. Na przykład bardzo interesujących rozważań o nieliniowości percepcji w sieci – ze zwiedzaniem miasta za pomocą metra (gdy poznaje się tylko okolice każdej stacji i samemu nie odnajdzie się już drogi powrotnej) jako modelem sieciowej epistemologii.
Gorąco zachęcam do lektury – jest to książka nie tylko dla profesjonalistów, architektów i urbanistów czy zarządzających miastem, ale też – inspirująca lektura dla nas, mieszkańców. Uczy bowiem sposobów przekształcania przestrzeni wokół nas, aby była bogatsza, dawała nam więcej i zachęcała, abyśmy więcej z siebie dawali innym.